Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
- sprocket73
- Posty: 5884
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
W ostatni weekend pogoda dopisała. W ten mają być rekordowe opady.
Pytanie: Jak żyć?
Odpowiedź: spontaniczny urlop w piątek
Mamy ochotę na jakiś mało ambitny cel i leniwe chodzenie.
Jedziemy do Trzebuni w Beskid Makowski. Plan jest powłóczyć się po mało znanych nam rejonach. Parkujemy przy zielonym szlaku i idziemy na północ. w pasmo Babicy.
Kolory są już całkowicie letnie.
Mimo poranka skwar konkretny. Pierwsze podejście męczy jakoś bardziej niż powinno.
Widok wstecz na pasmo Koskowej Góry. Tamtędy będziemy wracać. W planach zdobycie Kotonia - z lewej.
Wchodzimy w dużo chłodniejszy las, dochodzimy do czerwonego szlaku, zmieniamy kierunek na zachodni i idziemy... idziemy... idziemy... nic się nie dzieje, żadnych widoków, nie ma wiatrołomów, nie ma wycinki, nie ma polanek, nudy. Nie będzie to nasz ulubiony szlak.
Przy kapliczce Św. Huberta robimy dłuższy postój na leżenie na ławeczkach. Błogie lenistwo.
A potem schodzimy bez szlaku w dół, trzymając się linii wysokiego napięcia. Są otwarte przestrzenie, są widoki - Kotoń skrajnie z lewej.
Gorąc nie do opisania. Kolejny postój, tym razem nad urokliwym potokiem.
Najprzyjemniejszy moment dnia - chłodzenie jajek.
Idziemy dalej. Bezszlakowe podejście na przełęcz Dział.
Na przełęczy wypasiona kapliczka. Widać lud tutaj religijny.
Będąc w takim miejscu zawsze zastanawiam się co czuje osoba, która się nim opiekuje.
Kontynuujemy wędrówkę żółtym szlakiem na wschód. Znowu gęsty las i brak widoków.
W lesie krzyż partyzantów z AK. Spotykamy takich krzyży kilka.
Miejsca te są zadbane. Widać lud tutaj patriotyczny.
W okolicach Jaworzyńskiego Wierchu robi się ładniej. Las jest rzadszy, bardziej zielony.
Namawiam Ukochaną na wydłużenie wycieczki o wysoko położony przysiółek Zawadka.
Upał zelżał, dochodzi 18:00, okolica widokowa.
W Zawadce jest sklep. Kupujemy lody i piwo - wiecie jak smakuje piwo po upalnym dniu?
Dosiadamy się do miejscowego konsumenta piw, bo pod sklepem jest jeden stoliczek i zaczyna się miła, kulturalna rozmowa z Panem Staszkiem. Skąd jesteście, gdzie idziecie. Kilka porad jak dojść na Kotoń i próba wskazania najlepszej drogi powrotnej do Jaworzna. Potem temat czystego powietrza w górach i zanieczyszczonego na Śląsku. A jak to jest z tym Covidem u Was, tak naprawdę? Odpowiadam. Jesteśmy już prawie najlepszymi kumplami. I nagle taki tekst: "No i jeszcze ten... kurwa, Trzaskowski, komunista pierdolony... nie może wygrać. I nie wygra!". Pan Staszek wcześniej nie przeklinał, teraz na myśl o Trzaskowskim aż się zatrząsł ze złości. Powiedział, że lokal wyborczy ma daleko, w Krzczonowie, ale na pewno pójdzie głosować, bo to najważniejszy obowiązek każdego obywatela.
Rozstaliśmy się w zgodzie, bo nie zapytał o nasze preferencje, a ja nie czułem potrzeby się ujawniać, lub próbować go przekonać, że Trzaskowski to nie jest komunista.
A sklep w Zawadce, wygląda tak:
W drodze na Kotoń otworzyły się widoki na Beskid Wyspowy.
Tak wygląda czarny szlak z Zawadki na Kotoń. Prawie niewidoczna ścieżka, co w Polsce jest bardzo rzadko spotykane. Zresztą szlak omija sam szczyt, wkrótce porzuciliśmy go i odbyliśmy konkretne chaszczowanie, żeby osiągnąć cel.
Widok z Kotonia na pasmo Babicy, gdzie chodziliśmy rano.
A to my - dumni zdobywcy Kotonia (857).
Szczyt jest rozległy i zarośnięty. Na szczęście wspomogli widoki robiąc parę lat temu wycinkę.
Dzięki tej wycince jest wygodna droga, aby zejść do szlaku.
Ostatni etap. Zejście zielonym szlakiem do Trzebuni. Najpierw stromo przez ciemny las, potem widokowo polami.
Idealne wyczucie czasu. Kończymy przy zachodzącym słońcu.
Wycieczka ogólnie w nieciekawym terenie, ale na koniec byliśmy zadowoleni i usatysfakcjonowani.
Rozmowa z Panem Staszkiem dała mi sporo do myślenia.
Pytanie: Jak żyć?
Odpowiedź: spontaniczny urlop w piątek
Mamy ochotę na jakiś mało ambitny cel i leniwe chodzenie.
Jedziemy do Trzebuni w Beskid Makowski. Plan jest powłóczyć się po mało znanych nam rejonach. Parkujemy przy zielonym szlaku i idziemy na północ. w pasmo Babicy.
Kolory są już całkowicie letnie.
Mimo poranka skwar konkretny. Pierwsze podejście męczy jakoś bardziej niż powinno.
Widok wstecz na pasmo Koskowej Góry. Tamtędy będziemy wracać. W planach zdobycie Kotonia - z lewej.
Wchodzimy w dużo chłodniejszy las, dochodzimy do czerwonego szlaku, zmieniamy kierunek na zachodni i idziemy... idziemy... idziemy... nic się nie dzieje, żadnych widoków, nie ma wiatrołomów, nie ma wycinki, nie ma polanek, nudy. Nie będzie to nasz ulubiony szlak.
Przy kapliczce Św. Huberta robimy dłuższy postój na leżenie na ławeczkach. Błogie lenistwo.
A potem schodzimy bez szlaku w dół, trzymając się linii wysokiego napięcia. Są otwarte przestrzenie, są widoki - Kotoń skrajnie z lewej.
Gorąc nie do opisania. Kolejny postój, tym razem nad urokliwym potokiem.
Najprzyjemniejszy moment dnia - chłodzenie jajek.
Idziemy dalej. Bezszlakowe podejście na przełęcz Dział.
Na przełęczy wypasiona kapliczka. Widać lud tutaj religijny.
Będąc w takim miejscu zawsze zastanawiam się co czuje osoba, która się nim opiekuje.
Kontynuujemy wędrówkę żółtym szlakiem na wschód. Znowu gęsty las i brak widoków.
W lesie krzyż partyzantów z AK. Spotykamy takich krzyży kilka.
Miejsca te są zadbane. Widać lud tutaj patriotyczny.
W okolicach Jaworzyńskiego Wierchu robi się ładniej. Las jest rzadszy, bardziej zielony.
Namawiam Ukochaną na wydłużenie wycieczki o wysoko położony przysiółek Zawadka.
Upał zelżał, dochodzi 18:00, okolica widokowa.
W Zawadce jest sklep. Kupujemy lody i piwo - wiecie jak smakuje piwo po upalnym dniu?
Dosiadamy się do miejscowego konsumenta piw, bo pod sklepem jest jeden stoliczek i zaczyna się miła, kulturalna rozmowa z Panem Staszkiem. Skąd jesteście, gdzie idziecie. Kilka porad jak dojść na Kotoń i próba wskazania najlepszej drogi powrotnej do Jaworzna. Potem temat czystego powietrza w górach i zanieczyszczonego na Śląsku. A jak to jest z tym Covidem u Was, tak naprawdę? Odpowiadam. Jesteśmy już prawie najlepszymi kumplami. I nagle taki tekst: "No i jeszcze ten... kurwa, Trzaskowski, komunista pierdolony... nie może wygrać. I nie wygra!". Pan Staszek wcześniej nie przeklinał, teraz na myśl o Trzaskowskim aż się zatrząsł ze złości. Powiedział, że lokal wyborczy ma daleko, w Krzczonowie, ale na pewno pójdzie głosować, bo to najważniejszy obowiązek każdego obywatela.
Rozstaliśmy się w zgodzie, bo nie zapytał o nasze preferencje, a ja nie czułem potrzeby się ujawniać, lub próbować go przekonać, że Trzaskowski to nie jest komunista.
A sklep w Zawadce, wygląda tak:
W drodze na Kotoń otworzyły się widoki na Beskid Wyspowy.
Tak wygląda czarny szlak z Zawadki na Kotoń. Prawie niewidoczna ścieżka, co w Polsce jest bardzo rzadko spotykane. Zresztą szlak omija sam szczyt, wkrótce porzuciliśmy go i odbyliśmy konkretne chaszczowanie, żeby osiągnąć cel.
Widok z Kotonia na pasmo Babicy, gdzie chodziliśmy rano.
A to my - dumni zdobywcy Kotonia (857).
Szczyt jest rozległy i zarośnięty. Na szczęście wspomogli widoki robiąc parę lat temu wycinkę.
Dzięki tej wycince jest wygodna droga, aby zejść do szlaku.
Ostatni etap. Zejście zielonym szlakiem do Trzebuni. Najpierw stromo przez ciemny las, potem widokowo polami.
Idealne wyczucie czasu. Kończymy przy zachodzącym słońcu.
Wycieczka ogólnie w nieciekawym terenie, ale na koniec byliśmy zadowoleni i usatysfakcjonowani.
Rozmowa z Panem Staszkiem dała mi sporo do myślenia.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Świetna wycieczka.
O takiej kąpieli, zawsze myślę będąc na szlaku...zazdroszczę, choć dziś można wychodząc na dwór/pole tak samo zmokną, w 5 minut .
Motyw z panem Staszkiem...co w tym kraju się porobiło, że ludzie taką nienawiść zaczynają pokazywać.
Może to dalekie porównanie, ale oby Jugosławia się nam nie powtórzyła...
O takiej kąpieli, zawsze myślę będąc na szlaku...zazdroszczę, choć dziś można wychodząc na dwór/pole tak samo zmokną, w 5 minut .
Motyw z panem Staszkiem...co w tym kraju się porobiło, że ludzie taką nienawiść zaczynają pokazywać.
Może to dalekie porównanie, ale oby Jugosławia się nam nie powtórzyła...
- sprocket73
- Posty: 5884
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
laynn pisze:Może to dalekie porównanie, ale oby Jugosławia się nam nie powtórzyła...
Mam nadzieję, że to niemożliwe. Tam były jednak zupełnie odrębne narody, kultury, religie. Ludzie, którzy całe wieki byli przeciwko sobie, nagle sztucznie znaleźli się w jednym kraju, zostali wymieszani, żeby stworzyć nowy naród i trzymani mocno pod butem komunistycznego terroru, żeby siedzieć cicho. Jak but zniknął, ożyły dawne antagonizmy. U nas coś takiego miało miejsc na Wołyniu, tam się ludzie wymieszali i póki ktoś pilnował był spokój, a potem, wiadomo.
Teraz w Polsce jest odwrotnie. Przecież zarówno PiS, jak i PO wywodzą się z tego samego postsolidarnościowego środowiska. Jak były wybory w 2005 roki, to PiS i PO było praktycznie tym samym i mówiło się, że po wyborach będą rządzić razem w koalicji. Różnice między nimi tworzono sztucznie. Wyborcy PiS i PO nie będą się mordować.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5884
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
To był mój debiut w tym działaniu. Więc ja się nauczyłem od Tobiego
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:Wyborcy PiS i PO nie będą się mordować.
Fizycznie to może nie. Słownie jak najbardziej.
Dzisiaj pan Staszek pewno obala wino z radości, dziękuję Bogu za pokonanie komunisty i czeka na obiecany przez Mateusza dobrobyt.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5884
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Niedzielna bardzo nietypowa wycieczka.
Zadzwoniła koleżanka Ukochanej i powiedziała, że jadą ze znajomymi do rezerwatu Pazurek na Jurę i czy chcielibyśmy się dołączyć. Ponieważ to blisko, a nie mieliśmy innych planów, to skorzystaliśmy z okazji. Ustaliliśmy między sobą, że skoro zostaliśmy zaproszeni, to nie będziemy narzucać innym naszego stylu turystyki, tempa, odległości, czasu wycieczki. Głównie chyba chodziło o to, żebym to ja nie wymyślał łażenia po krzakach, zdobywania skałek itp. itd. bo innym mogłoby to nie odpowiadać. Nie miałem z tym problemu.
Zaczęło się od dokładnego przestudiowania trasy. Ścieżka dydaktyczna robiąca pętlę po rezerwacie ma ok 4 km długości, dojście do niej to ok 500 metrów w jedną stronę, czyli razem ok 5 km. Powinniśmy dać radę. Tobi również powinien dać radę.
Rezerwat jest nam znany i jest tam ładnie. Skałki są w lesie, widoków brak, ale ma swój urok.
Grupa ochoczo zdobywała co poniektóre pipanty.
Po przejściu ok 1,5 km pojawiły się pomysły na modyfikację trasy. Padło hasło chodźmy na zamek Rabsztyn. Zamek jest odległy o ok 4 km. Byliśmy w tym momencie przy stacji PKP w Jaroszowcu. Zostały uruchomione smartfony, mapy, GPS, wyznaczanie trasy.
Dla mnie sprawa oczywista:
1. Najkrócej iść po prostu drogą wzdłuż torów bez szlaku i dojdzie się w okolice zamku. Najszybciej, jednak nieciekawie.
2. Kontynuować dalej ścieżką wokół Pazurka, potem zmienić na zielony szlak przez Januszkową Górę i czerwonym na Rabsztyn - ok 5 km.
3. Iść zielonym przez Stołową Górę, pozwiedzać tamtejsze skałki, a potem czerwonym na Rabsztyn - ok 6 km.
Ja się nic nie odzywałem. Inny chłopak - Lider/Przewodnik, powiedział że musimy tu i teraz przejść przez tory. Pomyślałem - mądry człowiek. Wybrał najdłuższy i najciekawszy wariant, pewnie powrót będzie inną drogą, a teraz robi skrót przechodząc przez tory, bo szlak wycofuje się kawałek w przeciwną stronę, żeby przejść w wygodnym miejscu.
Zaraz za torami, znowu wyznaczanie trasy. Wszyscy wpatrują się w smartfony, GPSy, nawigacje. Zastanawiam się co się zmieniło poza tym, że zmieniliśmy pozycję o 50 metrów. Przewodnik mówi - a teraz tam i wskazuje kierunek dokładnie przeciwny niż Zamek Rabsztyn.
Przeszliśmy kolejne 50 metrów, znowu konsylium nad trasą i decyzja - musimy jednak przejść znowu przez tory. Za torami, 50 metrów dalej, kolejna narada i wyznaczenie kierunku na przeciwny do Zamku Rabsztyn. Ukochana poczuła zaniepokojenie i pyta się mnie, czy na pewno idziemy dobrze? Odpowiadam - ziemia jest okrągła - kiedyś dojdziemy.
To co się działo dalej nie mieściło mi się w głowie. Chodziliśmy w kółko, poruszając się w kwadracie o boku 1 km. Wchodziliśmy w coraz bardziej zarośnięte drogi i cały czas oddalaliśmy się od zamku. W końcu spotkaliśmy miejscowego grzybiarza. Wskazał nam kierunek jak iść na Rabsztyn. Po przejściu kolejnych 50 metrów, Lider/Przewodnik patrząc w smartfona stwierdził, że ten grzybiarz nie ma racji i musimy się wrócić. W końcu wylądowaliśmy w gęstym lesie, gdzie nie było już nawet ścieżki. Błądziliśmy tak przez godzinę. Nawigacje cały czas w ręce. Lider/Przewodnik na przedzie. Koleżanka organizatorka kontroluje trasę na drugim smartfonie.
Doszliśmy pod jakąś skałkę. Grupa zrobiła kolejne konsylium aby ustalić położenie. Ja wyszedłem sobie na skałkę, zobaczyłem po drugiej stronie szlak i usłyszałem turystów na ścieżce. Ale oni z dołu mnie wołają, że idą dalej i kierunek oczywiście przeciwny - w głąb lasu. Organizatorce rozładował się smartfon. Towarzystwo zaczęło się już trochę bać. Ukochana zezłościła się na mnie, że se jaja robię. W końcu udało nam się dojść. Co prawda nie na Rabsztyn, ale do ścieżki łączącej parking z rezerwatem. Wróciliśmy do aut.
Godzina 13:00. Wygląda, że wszyscy chcą wracać do domu. No to mówię, słuchajcie, tu kawałek obok jest fajna skałka, duża z widokami, podejdźmy tam. Jest zgoda. Tym razem prowadzę ja. Dochodzimy pod skałkę.
Na górze siedzimy, jemy, jest fajnie.
Jest trochę słońca, obłędnie pachnie macierzanka. Latają motyle. Wszystkim się znowu wycieczka podoba.
No to proponuję, a podjedźmy autami do Rabsztyna. I jedziemy.
Zamek zamknięty, ale z boku po rusztowaniu można zajrzeć do środka. Remont trwa.
W międzyczasie kiedy ja robiłem zdjęcia w środku, grupa próbuje obejść zamek dookoła wzdłuż murów. Kiedy ich doganiam widzę, że Ukochana idzie przodem i ładnie ich prowadzi. Teren robi się coraz trudniejszy. Zapewniam wszystkich, że należy iść - na pewno damy radę i będzie fajnie.
Jest super. Pamiętam, że dawniej nie było problemu z obejściem zamku, ale to było kilka lat temu i coś się mogło zmienić.
W każdym razie ścieżki nie ma. Ale jestem optymistą. Ukochana prowadzi. Będzie dobrze!
Doszliśmy do miejsca, gdzie dawniej wchodziło się przez mury do wnętrza. Niestety teraz już nie można, bo podnieśli mury, a po pionowej ścianie to my się nie wspinamy. Poszedłem przodem na rekonesans. Trzeba obejść po skałach. Uznałem, że damy radę. Wróciłem i zawołałem resztę. Okazało się, że pojawiło się więcej ludzi, którzy poszli za nami dookoła zamku. Większość uznała, że w tym miejscu należy się wrócić - i słusznie, bo dobry wycof nie jest zły.
Najdzielniejsi idą dalej. Ja na przedzie, zaraz za mną Tobi.
Orla Perć Rabsztyńska. Po prostu szok, jak tu fajnie.
A oto Lider/Przewodnik z pazurkowej pierwszej części wycieczki. Może nie ma najlepszej orientacji w terenie, ale na pewno ducha i odwagi mu nie brakuje.
Obejście zamku zakończone sukcesem. Większość grupy przeszła, część się wróciła, nikt nie zginął. Humory dobre, poszliśmy jeszcze obejrzeć skansen i na lody do knajpy.
W knajpie jeden kolega podsumował. Co za wspaniała wycieczka! Cały dzień łażenia. Pełno atrakcji. Jestem wykończony.
Mnie też się podobało. Wieczorem wyszedłem jeszcze pobiegać, bo była to chyba najkrótsza wycieczka w moim życiu i czułem niedosyt wysiłku fizycznego
Zadzwoniła koleżanka Ukochanej i powiedziała, że jadą ze znajomymi do rezerwatu Pazurek na Jurę i czy chcielibyśmy się dołączyć. Ponieważ to blisko, a nie mieliśmy innych planów, to skorzystaliśmy z okazji. Ustaliliśmy między sobą, że skoro zostaliśmy zaproszeni, to nie będziemy narzucać innym naszego stylu turystyki, tempa, odległości, czasu wycieczki. Głównie chyba chodziło o to, żebym to ja nie wymyślał łażenia po krzakach, zdobywania skałek itp. itd. bo innym mogłoby to nie odpowiadać. Nie miałem z tym problemu.
Zaczęło się od dokładnego przestudiowania trasy. Ścieżka dydaktyczna robiąca pętlę po rezerwacie ma ok 4 km długości, dojście do niej to ok 500 metrów w jedną stronę, czyli razem ok 5 km. Powinniśmy dać radę. Tobi również powinien dać radę.
Rezerwat jest nam znany i jest tam ładnie. Skałki są w lesie, widoków brak, ale ma swój urok.
Grupa ochoczo zdobywała co poniektóre pipanty.
Po przejściu ok 1,5 km pojawiły się pomysły na modyfikację trasy. Padło hasło chodźmy na zamek Rabsztyn. Zamek jest odległy o ok 4 km. Byliśmy w tym momencie przy stacji PKP w Jaroszowcu. Zostały uruchomione smartfony, mapy, GPS, wyznaczanie trasy.
Dla mnie sprawa oczywista:
1. Najkrócej iść po prostu drogą wzdłuż torów bez szlaku i dojdzie się w okolice zamku. Najszybciej, jednak nieciekawie.
2. Kontynuować dalej ścieżką wokół Pazurka, potem zmienić na zielony szlak przez Januszkową Górę i czerwonym na Rabsztyn - ok 5 km.
3. Iść zielonym przez Stołową Górę, pozwiedzać tamtejsze skałki, a potem czerwonym na Rabsztyn - ok 6 km.
Ja się nic nie odzywałem. Inny chłopak - Lider/Przewodnik, powiedział że musimy tu i teraz przejść przez tory. Pomyślałem - mądry człowiek. Wybrał najdłuższy i najciekawszy wariant, pewnie powrót będzie inną drogą, a teraz robi skrót przechodząc przez tory, bo szlak wycofuje się kawałek w przeciwną stronę, żeby przejść w wygodnym miejscu.
Zaraz za torami, znowu wyznaczanie trasy. Wszyscy wpatrują się w smartfony, GPSy, nawigacje. Zastanawiam się co się zmieniło poza tym, że zmieniliśmy pozycję o 50 metrów. Przewodnik mówi - a teraz tam i wskazuje kierunek dokładnie przeciwny niż Zamek Rabsztyn.
Przeszliśmy kolejne 50 metrów, znowu konsylium nad trasą i decyzja - musimy jednak przejść znowu przez tory. Za torami, 50 metrów dalej, kolejna narada i wyznaczenie kierunku na przeciwny do Zamku Rabsztyn. Ukochana poczuła zaniepokojenie i pyta się mnie, czy na pewno idziemy dobrze? Odpowiadam - ziemia jest okrągła - kiedyś dojdziemy.
To co się działo dalej nie mieściło mi się w głowie. Chodziliśmy w kółko, poruszając się w kwadracie o boku 1 km. Wchodziliśmy w coraz bardziej zarośnięte drogi i cały czas oddalaliśmy się od zamku. W końcu spotkaliśmy miejscowego grzybiarza. Wskazał nam kierunek jak iść na Rabsztyn. Po przejściu kolejnych 50 metrów, Lider/Przewodnik patrząc w smartfona stwierdził, że ten grzybiarz nie ma racji i musimy się wrócić. W końcu wylądowaliśmy w gęstym lesie, gdzie nie było już nawet ścieżki. Błądziliśmy tak przez godzinę. Nawigacje cały czas w ręce. Lider/Przewodnik na przedzie. Koleżanka organizatorka kontroluje trasę na drugim smartfonie.
Doszliśmy pod jakąś skałkę. Grupa zrobiła kolejne konsylium aby ustalić położenie. Ja wyszedłem sobie na skałkę, zobaczyłem po drugiej stronie szlak i usłyszałem turystów na ścieżce. Ale oni z dołu mnie wołają, że idą dalej i kierunek oczywiście przeciwny - w głąb lasu. Organizatorce rozładował się smartfon. Towarzystwo zaczęło się już trochę bać. Ukochana zezłościła się na mnie, że se jaja robię. W końcu udało nam się dojść. Co prawda nie na Rabsztyn, ale do ścieżki łączącej parking z rezerwatem. Wróciliśmy do aut.
Godzina 13:00. Wygląda, że wszyscy chcą wracać do domu. No to mówię, słuchajcie, tu kawałek obok jest fajna skałka, duża z widokami, podejdźmy tam. Jest zgoda. Tym razem prowadzę ja. Dochodzimy pod skałkę.
Na górze siedzimy, jemy, jest fajnie.
Jest trochę słońca, obłędnie pachnie macierzanka. Latają motyle. Wszystkim się znowu wycieczka podoba.
No to proponuję, a podjedźmy autami do Rabsztyna. I jedziemy.
Zamek zamknięty, ale z boku po rusztowaniu można zajrzeć do środka. Remont trwa.
W międzyczasie kiedy ja robiłem zdjęcia w środku, grupa próbuje obejść zamek dookoła wzdłuż murów. Kiedy ich doganiam widzę, że Ukochana idzie przodem i ładnie ich prowadzi. Teren robi się coraz trudniejszy. Zapewniam wszystkich, że należy iść - na pewno damy radę i będzie fajnie.
Jest super. Pamiętam, że dawniej nie było problemu z obejściem zamku, ale to było kilka lat temu i coś się mogło zmienić.
W każdym razie ścieżki nie ma. Ale jestem optymistą. Ukochana prowadzi. Będzie dobrze!
Doszliśmy do miejsca, gdzie dawniej wchodziło się przez mury do wnętrza. Niestety teraz już nie można, bo podnieśli mury, a po pionowej ścianie to my się nie wspinamy. Poszedłem przodem na rekonesans. Trzeba obejść po skałach. Uznałem, że damy radę. Wróciłem i zawołałem resztę. Okazało się, że pojawiło się więcej ludzi, którzy poszli za nami dookoła zamku. Większość uznała, że w tym miejscu należy się wrócić - i słusznie, bo dobry wycof nie jest zły.
Najdzielniejsi idą dalej. Ja na przedzie, zaraz za mną Tobi.
Orla Perć Rabsztyńska. Po prostu szok, jak tu fajnie.
A oto Lider/Przewodnik z pazurkowej pierwszej części wycieczki. Może nie ma najlepszej orientacji w terenie, ale na pewno ducha i odwagi mu nie brakuje.
Obejście zamku zakończone sukcesem. Większość grupy przeszła, część się wróciła, nikt nie zginął. Humory dobre, poszliśmy jeszcze obejrzeć skansen i na lody do knajpy.
W knajpie jeden kolega podsumował. Co za wspaniała wycieczka! Cały dzień łażenia. Pełno atrakcji. Jestem wykończony.
Mnie też się podobało. Wieczorem wyszedłem jeszcze pobiegać, bo była to chyba najkrótsza wycieczka w moim życiu i czułem niedosyt wysiłku fizycznego
Ostatnio zmieniony 2024-01-14, 23:36 przez sprocket73, łącznie zmieniany 2 razy.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:500
sprocket73 pisze:50
sprocket73 pisze:50
sprocket73 pisze:50
sprocket73 pisze:50
Zacne podejście do tematu.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5884
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Jakbyśmy mieli flachę i na każdym postoju szłaby kolejeczka...Dobromił pisze:Zacne podejście do tematu.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5884
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
laynn pisze:Perć najlepsza
Poważnie - polecam
Najlepiej iść zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość