Po płaskim jeszcze było okej, najgorzej przy podjeździe z centrum Kóz do granicy lasu. Tam jest ciągle pod górę, co w normalnych warunkach nie jest problemem. Ale nawet w cienkim buffie źle się oddychało.
Ja też nie mam górskiego roweru, tylko trekkingowy. Na góry on się nie nadaje, więc go oszczędzam na kamieniach, bo mi go szkoda. Ale póki co innego nie mam, więc jeżdżę (albo prowadzę) tym.
O ile nie masz szosowego, bez problemu wjedziesz na Chrobaczą stokówką. A zjechać można do Żarnówki - tam jest asfalt. Różnej jakości, ale problemu ze zjazdem nie ma.
Różne takie (górskie) historie
- sprocket73
- Posty: 5874
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Wiosna atakuje pena mocą
Albo okulary za duże... albo głowa za mała
Wiolcia pisze:Autoportret w czasach zarazy.
Albo okulary za duże... albo głowa za mała
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:Wiosna atakuje pena mocąWiolcia pisze:Autoportret w czasach zarazy.
Albo okulary za duże... albo głowa za mała
No niestety Bozia nie obdarowała proporcjami...
Ostatnio zmieniony 2020-04-27, 19:49 przez Wiolcia, łącznie zmieniany 1 raz.
Do zeszłotygodniowej weekendowej wycieczki skłoniły mnie dwa posty na forum: jeden, mówiący o tym, że jest zgoda na zniesienie ochronności lasów na Górze Kotarz, więc i inwestycję Kotarz Arena. Drugie, wrzucone przez Adriana, ze zdjęciem tabliczki zakazu wjazdu na Halę Jaworową. Pomyślałam, że nie ma na co czekać i wreszcie zobaczyć halę w całości, póki nie wjadą na nią buldożery lub nie ogrodzą jej na dobre.
Startujemy z Hołcyny, blisko skrętu na bezszlakowe podejście na halę Kotarz. Z początku jest dość stromo, gdy zakosami podchodzimy pod polanę. Sporo tu domków letniskowych, ale i tak jest ładnie. Zbocza już łyse, gdzieniegdzie tylko pojedyncze modrzewie nadają szaroburości trochę barw.
Jeszcze trochę podejścia i wychodzimy na Halę Jaworową. Pod słońce, z tej perspektywy, nie prezentuje się jakoś wyjątkowo. Wystarczy jednak przejść kawałek i spojrzeć za siebie, by docenić jej piękno.
Rozkładamy się z herbatą, sernikiem i kawą pod lasem. Grzeje słońce, jest przyjemnie ciepło, tak to można żyć!
Przy tablicy z informacjami o pasterstwie w tym rejonie trochę ludzi. Mijaliśmy już wcześniej pojedynczych turystów na bezszlakowym zejściu do Brennej. Im bliżej lasu i niebieskiego szlaku, tym ludków więcej. Przy jednym z drzew grupa młodych pali ognisko. Pod lasem stoi ich terenówka. Druga grupa ognicho urządziła sobie przy szałasie. Grupki innych turystów ruszają w głąb hali. Nie wiedziałam, że to miejsce jest aż tak popularne.
Zanim dotrzemy w pobliże szałasu, mijamy palik z informacją o zakazie wjazdu i wejścia. Obok – ślady po oponach i zniszczona trawa.
Podobne tabliczki spotkamy w pobliżu lasu, przed niebieskim szlakiem. Czyli przejście tym odcinkiem jest możliwe tylko szlakowo. A szlak zaledwie muska południowe krańce hali.
I tu mam mieszane uczucia. Hala Jaworowa to piękne miejsce, jedno z ładniejszych w Beskidzie Śląskim. Fajnie byłoby się nim pocieszyć. Z drugiej, gdyby był to mój prywatny teren, pewnie też wkurzałyby mnie te zniszczenia. Gdzie tu znaleźć kompromis?
Nasi tu byli .
Bezszlakowo podchodzimy na Kotarz. Na Skrzycznem i Białym Krzyżu już pracują armatki.
Przez Grabową schodzimy pod schronisko. Chata Grabowa oferuje dania na wynos, ale tym razem nie korzystamy (dalej trawimy serniczek domowej roboty). Tym bardziej, że słońce już nisko i czas wracać.
Zatem – najkrótszym wariantem, Bajkowym Szlakiem Utopca schodzimy do doliny Hołcyny (miejscami stromo!) i samochodu. Na dole czeka nas jeszcze skrobanie szyb – chyba mała zapowiedź, że jesień jest w odwrocie. I w sumie, patrząc na to, co za oknem, coś na rzeczy było.
Podsumowując, śpieszmy się kochać hale, tak szybko odchodzą. No chyba, że zdarzy się cud.
I taka to była wycieczka, cytując forumowego klasyka .
Startujemy z Hołcyny, blisko skrętu na bezszlakowe podejście na halę Kotarz. Z początku jest dość stromo, gdy zakosami podchodzimy pod polanę. Sporo tu domków letniskowych, ale i tak jest ładnie. Zbocza już łyse, gdzieniegdzie tylko pojedyncze modrzewie nadają szaroburości trochę barw.
Jeszcze trochę podejścia i wychodzimy na Halę Jaworową. Pod słońce, z tej perspektywy, nie prezentuje się jakoś wyjątkowo. Wystarczy jednak przejść kawałek i spojrzeć za siebie, by docenić jej piękno.
Rozkładamy się z herbatą, sernikiem i kawą pod lasem. Grzeje słońce, jest przyjemnie ciepło, tak to można żyć!
Przy tablicy z informacjami o pasterstwie w tym rejonie trochę ludzi. Mijaliśmy już wcześniej pojedynczych turystów na bezszlakowym zejściu do Brennej. Im bliżej lasu i niebieskiego szlaku, tym ludków więcej. Przy jednym z drzew grupa młodych pali ognisko. Pod lasem stoi ich terenówka. Druga grupa ognicho urządziła sobie przy szałasie. Grupki innych turystów ruszają w głąb hali. Nie wiedziałam, że to miejsce jest aż tak popularne.
Zanim dotrzemy w pobliże szałasu, mijamy palik z informacją o zakazie wjazdu i wejścia. Obok – ślady po oponach i zniszczona trawa.
Podobne tabliczki spotkamy w pobliżu lasu, przed niebieskim szlakiem. Czyli przejście tym odcinkiem jest możliwe tylko szlakowo. A szlak zaledwie muska południowe krańce hali.
I tu mam mieszane uczucia. Hala Jaworowa to piękne miejsce, jedno z ładniejszych w Beskidzie Śląskim. Fajnie byłoby się nim pocieszyć. Z drugiej, gdyby był to mój prywatny teren, pewnie też wkurzałyby mnie te zniszczenia. Gdzie tu znaleźć kompromis?
Nasi tu byli .
Bezszlakowo podchodzimy na Kotarz. Na Skrzycznem i Białym Krzyżu już pracują armatki.
Przez Grabową schodzimy pod schronisko. Chata Grabowa oferuje dania na wynos, ale tym razem nie korzystamy (dalej trawimy serniczek domowej roboty). Tym bardziej, że słońce już nisko i czas wracać.
Zatem – najkrótszym wariantem, Bajkowym Szlakiem Utopca schodzimy do doliny Hołcyny (miejscami stromo!) i samochodu. Na dole czeka nas jeszcze skrobanie szyb – chyba mała zapowiedź, że jesień jest w odwrocie. I w sumie, patrząc na to, co za oknem, coś na rzeczy było.
Podsumowując, śpieszmy się kochać hale, tak szybko odchodzą. No chyba, że zdarzy się cud.
I taka to była wycieczka, cytując forumowego klasyka .
Do pełnej klasycznej pętli zabrakło Starego Gronia z wieżą
No tak, twoje przemyślenia o Hali, jak i wielu innych osób są podobne, doświadczyłaś tego na własne oczy - ogniska, auta itd.
Ja na szczęście nigdy nie spotkałem tam więcej niż dwie, trzy osoby i miałem Halę tylko dla siebie
Dobrze że się w końcu wybrałaś, szkoda że trafiłaś na tłumy ...
Tego co te wlepki ostatnio co rusz rozkleja, to bym pogonił, wandale!
Zimą Hala też jest fajna, a to prawie już i ludzi brak, zastanów się
No tak, twoje przemyślenia o Hali, jak i wielu innych osób są podobne, doświadczyłaś tego na własne oczy - ogniska, auta itd.
Ja na szczęście nigdy nie spotkałem tam więcej niż dwie, trzy osoby i miałem Halę tylko dla siebie
Dobrze że się w końcu wybrałaś, szkoda że trafiłaś na tłumy ...
Tego co te wlepki ostatnio co rusz rozkleja, to bym pogonił, wandale!
Zimą Hala też jest fajna, a to prawie już i ludzi brak, zastanów się
Adrian pisze:Dobrze że się w końcu wybrałaś, szkoda że trafiłaś na tłumy ...
Czy te tłumy tez narzekały , że trafiły na Wiolę ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Adrian pisze:Do pełnej klasycznej pętli zabrakło Starego Gronia z wieżą
Zimą Hala też jest fajna, a to prawie już i ludzi brak, zastanów się
Za pierwszym razem na Hali Jaworowej byłam właśnie zimą. I wtedy całą pętlę zrobiliśmy, włącznie ze Starym Groniem.
Pisałam o tym: http://www.kuzniapodrozy.pl/stary-gron-hala-jaworowa/
Adrian pisze:No tak, twoje przemyślenia o Hali, jak i wielu innych osób są podobne, doświadczyłaś tego na własne oczy - ogniska, auta itd.
Ja na szczęście nigdy nie spotkałem tam więcej niż dwie, trzy osoby i miałem Halę tylko dla siebie
Dobrze że się w końcu wybrałaś, szkoda że trafiłaś na tłumy ...
Ludzi trochę było, nie spodziewałam się tego, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Zresztą ja też tworzę ten tłum. Hala jest tak duża, że starczy miejsca dla wszystkich.
Inną sprawą jest to, że gdy było tam mało ludzi, nie było problemu. Teraz stanęły te tabliczki z zakazami i trochę się nie dziwię, widząc ogniska i samochód (choć w sumie on stał pod lasem, za tabliczkami), że właściciel może się wkurzać. Sama nie wiem, jak zareagowałabym, gdyby to był mój teren.
marekw pisze:Kolejna relacja zachęcająca do odwiedzenia tego pięknego miejsca.Może w grudniu się uda.
Na pewno warto. Nie wiadomo, co dalej z tym miejscem, więc lepiej odwiedzić, póki się da.
Dobromił pisze:Adrian pisze:Dobrze że się w końcu wybrałaś, szkoda że trafiłaś na tłumy ...
Czy te tłumy tez narzekały , że trafiły na Wiolę ?
Trza by na grupach fejsowych poszukać, a nuż ktoś opisał...
Weekend, to ludzie na Jaworową cisną, bo w zasadzie to tylko pół godzinki od Salmopola, gdzie możesz auto zostawić (a jak uczestnicy wyrypy w maju zapewne pamiętają, aut to tam wiele można zmieścić...)
Cieszy, że poszłaś bezszlakowo - chociaż coraz więcej ludzi też zna te ścieżki i je wykorzystuje. No ale górami trza sie dzielić z innymi - chociaż niektórzy nie umieją się zachować. Ognisko to nie jest zła rzecz, ale wjazd terenówką to juz wyższa szkoła jazdy.
Cieszy, że poszłaś bezszlakowo - chociaż coraz więcej ludzi też zna te ścieżki i je wykorzystuje. No ale górami trza sie dzielić z innymi - chociaż niektórzy nie umieją się zachować. Ognisko to nie jest zła rzecz, ale wjazd terenówką to juz wyższa szkoła jazdy.
Ludzi trochę było, nie spodziewałam się tego, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Zresztą ja też tworzę ten tłum. Hala jest tak duża, że starczy miejsca dla wszystkich
Nie to miałem na myśli, bo sam jestem "tłumem", chodziło mi o to całe zamieszanie jakie się tam dzieje, duże grupy przy ogniskach, auta i niszczenie mienia, itd ... To, o co była gównoburza na FB po zainstalowaniu tabliczek.
To niestety naturalna kolej rzeczy, że cywilizacja pcha się wciąż do góry.
Możemy tylko obserwować, co się dzieje, nie możemy nic zrobić.
Gdy zaczynałem górskie przygody, to w takim Śląskim były trzy kolejki. Skrzyczne, Szyndzielnia i Czantoria.
A teraz?
Na Skrzyczne są już dwie kolejki, bo jedna to za mało. Czantoria to samo. Doszedł Soszów, Stożek, Cieńków, Skolinty.... Co sto metrów jakieś bary z piwem - Kotarz, Salmopolska, Kubalonka. Za bajtla, jak się było na Równicy, to było tylko przytulne schronisko. Teraz? Jakieś tory saneczkowe, knajpy, muzyka huczy na całego.
Niewiele się da z tym zrobić, poza tym, że można wyszukiwać sobie - nawet w najbardziej obleganym turystycznie rejonie - własnych ścieżek. I wiecie co? To wciąż jest możliwe. Można iść na obleganą Malinowską Skałę (bądź na Malinową, jak to pisują na fejsie) przez Kościelec. Takich mało znanych ścieżek jest od groma, wystarczy tylko chcieć jej znaleźć.
Możemy tylko obserwować, co się dzieje, nie możemy nic zrobić.
Gdy zaczynałem górskie przygody, to w takim Śląskim były trzy kolejki. Skrzyczne, Szyndzielnia i Czantoria.
A teraz?
Na Skrzyczne są już dwie kolejki, bo jedna to za mało. Czantoria to samo. Doszedł Soszów, Stożek, Cieńków, Skolinty.... Co sto metrów jakieś bary z piwem - Kotarz, Salmopolska, Kubalonka. Za bajtla, jak się było na Równicy, to było tylko przytulne schronisko. Teraz? Jakieś tory saneczkowe, knajpy, muzyka huczy na całego.
Niewiele się da z tym zrobić, poza tym, że można wyszukiwać sobie - nawet w najbardziej obleganym turystycznie rejonie - własnych ścieżek. I wiecie co? To wciąż jest możliwe. Można iść na obleganą Malinowską Skałę (bądź na Malinową, jak to pisują na fejsie) przez Kościelec. Takich mało znanych ścieżek jest od groma, wystarczy tylko chcieć jej znaleźć.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: sprocket73 i 11 gości