W końcu coś tam mam ze zdjęć.
Chwilę potem, przejście ok 20m do szlaku, zapadając się po jaja mnie wykończyło:
Gdy Witek rakietował, my już szliśmy po ścieżce, choć co chwila się oglądaliśmy za siebie, stąd nas państwo Sprocketowie wyprzedzili:
Fajna ramka:
A tu cóż za spotkanie
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
prawie jakbyśmy się umówili na wspólny wypad w góry
i potem bajkowym, lasem:
gdzie co niektórzy męczyli psinę:
doszliśmy na Czyrniec, kolejny szczyt zdobyty, z najwyższych szczytów Besk. Żywieckiego. Widoków brak, sprawdzali kiedyś państwo Sprocketowie, więc uwierzyliśmy na słowo.
Potem mocno w dół, by podejść na Policę, skąd wpierw poobserwowaliśmy otoczenie:
BG vel Pilsko
Słowackie widoki:
Tatry:
Podziwialiśmy zimę:
by później polatać, zjeść, napić się i ruszyć znów przez las do schroniska:
Gdy Witek poszedł na Jasną Górę, my dotarliśmy na Halę Kucałową, skąd...
popodziwialiśmy widoki, zjedliśmy coś ciepłego, napiliśmy się zimnego/ciepłego piwa i ruszyliśmy...
w dół do auta.
A że najszybsza droga wiodła w dół, my poszliśmy w górę. Na Okrąglicę, na którą mieliśmy nie iść
Więc gdy w końcu dotarliśmy pod kapliczkę wszelkich ludziów, to posililiśmy się i ruszyliśmy na coś, z czego słynie nudny Beskid. Na widokową halę:
a tam...widoków kupa.
Była i dupa.
Zainteresowanych po więcej szczegółów odsyłam do Apollo
a potem nie pozostało nam nic innego jak zejść do auta. Na szczęście Witek nic po drodze nie wymyślił, np młodnika
Ostatni widok, za siebie...
Było cudnie. Czy kolano boli i strzela po tej wycieczce...nie wiem, do następnego
edit:
Relacja na blogu.