Prezes pisze: A czynsz (niejednokrotnie spory) trzeba płacić.
czynsz ustala PTTK. Są to kwoty często gigantyczne, które nagle zaczęły lecieć mocno w górę, nijak w stosunku do rzeczywistości. I zaczęło się tworzyć błędne koło, że aby opłacić haracz i jeszcze wyjść na swoje trzeba rznąć klientów. Pamiętam przypadek Wierchomli, gdzie dzierżawcy z powołania podniesiono czynsz kilkukrotnie, aby do udupić i wcisnąć tam swoją osobę. Potem przez kilka lat na Wierchomli był taki burdel, że głowa bolała. A dziś to prawie jak hotelik.
Prezes pisze: Bardzo miło wspominam noclegi w dwunastoosobowej sali, ale dzisiaj już bym się na to nie pisał, za to chętnie widzę np. w Popradskim Plesie dwójkę z łazienką
a ja z kolei odwrotnie: gdyby przy początkach mojej górskiej przygody schroniska wyglądały tak jak teraz, to raczej bym je cały czas omijał szerokim łukiem. Ale były na każdą kieszeń, miały klimat i przychodzili tam przeważnie ludzie, dla których ważny był kontakt z innym turystą i ważniejsze było być w górach, a nie jak. Zmiana podejścia i rosnące wymagania to nie kwestia np. "dorastania" ale przemiany całego społeczeństwa. Staliśmy się wygodni. I jak dziś wygląda przeciętne schronisko? Drożyzna (czasem to wręcz rozbój cenowy), bezpłciowość, obojętna i przypadkowa obsługa, często tak samo przypadkowi inni goście nieustannie wpatrzeni w swoje monitorki. No i mają wi-fi, to najważniejsze. Plecakowiec bez rezerwacji to wróg. Do takich miejsc w ogóle nie chce się przychodzić, ewentualnie wpaść i spadać. Bronią się jeszcze chatki i niektóre pojedyncze obiekty. Ale potem przyjdzie do nich jakiś współczesny "turysta" i zacznie marudzić, że brudno, głośno i w ogóle flaszka pęka jedna za drugą.
Lepiej już było i cieszę się, że jeszcze na końcowkę tego się załapałem.