Z wichurą za pan brat - czyli skały, rury i grabie (2022)
Z wichurą za pan brat - czyli skały, rury i grabie (2022)
Są wyjazdy, które są przesiąknięte jakąś szczególną atmosferą. Na pewno spory wpływ ma na to pogoda. Tym razem aura wybitnie potęgowała wrażenie z jednej strony melancholii, a z drugiej mrocznej niepewności. Niebo zdawało się mieć jednostajnie stalowy kolor, jakby mimo środka dnia w ogóle nie wzeszło słońce. Po dokładniejszym wpatrzeniu się w przestworza - dawało się zauważyć, że chmury zapierdzielają jak potłuczone! Tak… Wiatr był ważnym składnikiem klimatu tego wyjazdu. Z godziny na godzinę wichura przybierała na sile, a już po powrocie dowiedzieliśmy się, że inni również ją docenili. Nawet do tego stopnia, że nadali jej imię - Nadia.
Ruszamy z oławskiego dworca. Pociąg oczywiście ma spóźnienie. Tzn. póki co tak nazywamy 10 minut różnicy w stosunku do terminu rozkładowego. Co to jest opóźnienie to my się dowiemy na powrocie…
We Wrocławiu odkrywamy ruchome schody! Dłuższą chwilę wozimy się w górę i w dół. Tak się kończy jak wiejskie dzieci zobaczą trochę techniki
Tak się świetnie bawimy na schodach, że ucieka nam pociąg... Ale co się odwlecze... No i ostatecznie wychodzi nam to na dobre! Bo kolejny pociąg w kierunku Jeleniej Góry okazuje się być wspaniałą niespodzianką! Piętruś!!!
Osz kurde! Myślałam, że ich już nie ma! Ostatni raz takowym składem jechałam chyba w 2011 roku wracając z Woodstocku! Wtedy podstawili piętrusia jako pociąg specjalny (zapewne wcześniej to on dobrych ileś lat stał zapomniany na bocznicach). Dzisiejszy okaz jest elegancko odmalowany, z nowo obszytymi siedzonkami, no ale malowniczy kształt i rozkład wnętrz nie miał wyjścia i musiał zachować się stary. Cieszymy się więc ogromnie - kabak, że po raz pierwszy w życiu jedzie takim dziwnym wagonem, a my, że możemy przenieść się w czasy, gdy kolej była fajniejsza!
Wysiadamy w Piechowicach, na stacyjce o wyglądzie pałacyku o strzelistych wieżyczkach.
Rozglądamy się po okolicy za sklepem (mieliśmy chęć na spożywczak), ale trafia się lumpeks z ciekawą witryną napchaną maskotkami. Kabak oczywiście namówił nas na kotka - pacynkę. To chyba najtańsza maskotka (oprócz tych znalezionych - 45 groszy!
Nie wiem czy z Piechowic powinno być widać góry, ale dzisiaj tylko je czuć - ich chłodny oddech pachnący śniegiem. Widać tylko mgłę… No i bliskie plany w postaci starych, poniemieckich domów przycupniętych nad ocembrowaną Kamienną. Rzeka dziś jest płytka, spokojna, ale ma w sobie jakąś grozę i moc. Oczyma wyobraźni wręcz człowiek widzi jak fruwają te kamienie w czasie wiosennych roztopów albo innych klimatów powodziowych.
A w ogóle mamy dziś jakąś fazę na rury! Będą nam towarzyszyć w wielu miejscach! I dobrze! Lubimy rury!
Oprócz ocembrowań, rur i kamulców koryto Kamiennej zawiera inne niespodzianki. Na początku wzięłam to za koła młyńskie, ale ponoć ma raczej coś wspólnego z papiernią, która się tu niegdyś gdzieś w rejonie znajdowała.
Głównym celem naszego przybycia w te okolice są odwiedziny u kumpla zwanego Krecikiem, więc dalsze zwiedzanie mglistych i wietrznych okolic zapodajemy już we czwórkę.
Są więc kolejne górskie rury w zupełnie innych odsłonach. Płyną w nich ponoć nurty Kamiennej mające zasilić lokalną elektrownię wodną, stację pomp albo coś w tym rodzaju. Jakąś funkcję przemysłową pełnią, a nie tylko urozmaicenie krajobrazu. Co ciekawe po powrocie kabak jako jedną z większych atrakcji wyjazdu wspominał “mostki nad rurą”. Nie wiem więc czy dzieci tak mają czy zboczenia są jednak dziedziczne
Oprócz rur w okolicach są też skały, sople i wodospady. Więc jak ktoś nie lubi wszelakich industriali to też ma gdzie skierować swój wzrok.
Na niektóre skały trzeba wyleźć, aby móc podążać dalej krecikowymi bezdrożami.
Czy wspominałam, że wieje? Cały czas słychać takie donośne “Uuuuuuu” a dźwięk bardziej kojarzy się z rozszalałym morzem niż ruchami powietrza. Trochę zaczynamy się obawiać o losy naszego ogniska, np. w jaki sposób przywiążemy je do ziemi, aby nie wzięło przykładu z piorunów kulistych i nie postanowiło zaskoczyć wszystkich ciekawą trajektorią lotu...
Im wyżej tym śniegu przybywa. Ot uroki zimowych gór… Siedzisz w Oławie, już ci się wydaje, że wiosna przyszła, jedziesz gdziekolwiek - i zimny kubeł na głowę! Wiosny niet!
Na początku dominują buczyny, później tereny przechodzą w coraz bardziej brzozowe. A może to inne drzewa przyoblekły się w odpowiednie do warunków szatki maskujące?
Aby nie chodzić z pustymi rękoma postanawiamy ponosić trochę gałęzi. Ponoć to dobrze wpływa dla zdrowia, kondycji i urody.
Klucząc stromymi zboczami docieramy w miejsce idealne. Wąska rozpadlina terenu wzmacniana betonem. Miejsce gdzie nawet najbardziej zaciekły wiatr nie dociera tak łatwo i nie ma szans nam podprowadzić ogniska!
Towarzyszy nam niesamowite zjawisko - nad nami huczą podmuchy wichury, czuby drzew kołyszą się jak wściekłe, coraz czarniejsze chmury popylają po niebie, od czasu do czasu sypiąc mixem deszczu, śniegu i gradu - a my siedzimy w miejscu cichym, zatulnym i ciepłym. Bo tak jak wiatr nie może tu wejsć, to ciepło ogniska również nie może znaleźć swojej drogi w kierunku przeciwnym.
Obserwujemy więc piękno górskiego lasu targanego podmuchami, ale z pozycji widza. Nas to bezpośrednio nie dotyczy. My mamy swój świat. Świat ognia, betonu i smażonych kiełbasek. Smażymy również kabacze stopki, bo nowe, śliczne, czerwone butki okazały się cieknąć jak sito... Mamy fajny kilkusekundowy minifilmik jak owe stopki niesamowicie parują przy ogniu, ale za cholerę nie wiem jak go tutaj wstawić.
Nie mamy wyjścia musimy zjeść całą kiełbasę i oscypki, aby na powrocie móc zrobić kabakowi skarpety z foliotexu!
Rozmowy w rozpadlinie często schodzą na tematy zjawisk nadprzyrodzonych i fantastycznych postaci - jest nawet coś o tajemnych powiązaniach karkonoskiego Ducha Gór z Zębową Wróżką
Kolejnego dnia ponownie ulegam urokowi miejscowej stacyjki i znów muszę ją obfotografować.
Na zdjęciu widzimy typowe wyposażenie górskiego turysty. Niektórzy lubią paradować po Krupówkach z rakami i czekanami, inni wolą wycieczkowy szpan z innymi narzędziami
Przy stacji. Nie wiem czy młyńskie koła czy te ze wspominanej wcześniej papierni?
A do domu docieramy z opóźnieniem chyba 3 godzinnym. Wiatry nie mogąc nam zgasić ogniska i zepsuć wieczornej imprezy - postanowiły odreagować gdzie indziej i zerwały kolejową trakcję na drodze do Szklarskiej. Malownicze skubańce, ale szkudne straszliwie!
Ruszamy z oławskiego dworca. Pociąg oczywiście ma spóźnienie. Tzn. póki co tak nazywamy 10 minut różnicy w stosunku do terminu rozkładowego. Co to jest opóźnienie to my się dowiemy na powrocie…
We Wrocławiu odkrywamy ruchome schody! Dłuższą chwilę wozimy się w górę i w dół. Tak się kończy jak wiejskie dzieci zobaczą trochę techniki
Tak się świetnie bawimy na schodach, że ucieka nam pociąg... Ale co się odwlecze... No i ostatecznie wychodzi nam to na dobre! Bo kolejny pociąg w kierunku Jeleniej Góry okazuje się być wspaniałą niespodzianką! Piętruś!!!
Osz kurde! Myślałam, że ich już nie ma! Ostatni raz takowym składem jechałam chyba w 2011 roku wracając z Woodstocku! Wtedy podstawili piętrusia jako pociąg specjalny (zapewne wcześniej to on dobrych ileś lat stał zapomniany na bocznicach). Dzisiejszy okaz jest elegancko odmalowany, z nowo obszytymi siedzonkami, no ale malowniczy kształt i rozkład wnętrz nie miał wyjścia i musiał zachować się stary. Cieszymy się więc ogromnie - kabak, że po raz pierwszy w życiu jedzie takim dziwnym wagonem, a my, że możemy przenieść się w czasy, gdy kolej była fajniejsza!
Wysiadamy w Piechowicach, na stacyjce o wyglądzie pałacyku o strzelistych wieżyczkach.
Rozglądamy się po okolicy za sklepem (mieliśmy chęć na spożywczak), ale trafia się lumpeks z ciekawą witryną napchaną maskotkami. Kabak oczywiście namówił nas na kotka - pacynkę. To chyba najtańsza maskotka (oprócz tych znalezionych - 45 groszy!
Nie wiem czy z Piechowic powinno być widać góry, ale dzisiaj tylko je czuć - ich chłodny oddech pachnący śniegiem. Widać tylko mgłę… No i bliskie plany w postaci starych, poniemieckich domów przycupniętych nad ocembrowaną Kamienną. Rzeka dziś jest płytka, spokojna, ale ma w sobie jakąś grozę i moc. Oczyma wyobraźni wręcz człowiek widzi jak fruwają te kamienie w czasie wiosennych roztopów albo innych klimatów powodziowych.
A w ogóle mamy dziś jakąś fazę na rury! Będą nam towarzyszyć w wielu miejscach! I dobrze! Lubimy rury!
Oprócz ocembrowań, rur i kamulców koryto Kamiennej zawiera inne niespodzianki. Na początku wzięłam to za koła młyńskie, ale ponoć ma raczej coś wspólnego z papiernią, która się tu niegdyś gdzieś w rejonie znajdowała.
Głównym celem naszego przybycia w te okolice są odwiedziny u kumpla zwanego Krecikiem, więc dalsze zwiedzanie mglistych i wietrznych okolic zapodajemy już we czwórkę.
Są więc kolejne górskie rury w zupełnie innych odsłonach. Płyną w nich ponoć nurty Kamiennej mające zasilić lokalną elektrownię wodną, stację pomp albo coś w tym rodzaju. Jakąś funkcję przemysłową pełnią, a nie tylko urozmaicenie krajobrazu. Co ciekawe po powrocie kabak jako jedną z większych atrakcji wyjazdu wspominał “mostki nad rurą”. Nie wiem więc czy dzieci tak mają czy zboczenia są jednak dziedziczne
Oprócz rur w okolicach są też skały, sople i wodospady. Więc jak ktoś nie lubi wszelakich industriali to też ma gdzie skierować swój wzrok.
Na niektóre skały trzeba wyleźć, aby móc podążać dalej krecikowymi bezdrożami.
Czy wspominałam, że wieje? Cały czas słychać takie donośne “Uuuuuuu” a dźwięk bardziej kojarzy się z rozszalałym morzem niż ruchami powietrza. Trochę zaczynamy się obawiać o losy naszego ogniska, np. w jaki sposób przywiążemy je do ziemi, aby nie wzięło przykładu z piorunów kulistych i nie postanowiło zaskoczyć wszystkich ciekawą trajektorią lotu...
Im wyżej tym śniegu przybywa. Ot uroki zimowych gór… Siedzisz w Oławie, już ci się wydaje, że wiosna przyszła, jedziesz gdziekolwiek - i zimny kubeł na głowę! Wiosny niet!
Na początku dominują buczyny, później tereny przechodzą w coraz bardziej brzozowe. A może to inne drzewa przyoblekły się w odpowiednie do warunków szatki maskujące?
Aby nie chodzić z pustymi rękoma postanawiamy ponosić trochę gałęzi. Ponoć to dobrze wpływa dla zdrowia, kondycji i urody.
Klucząc stromymi zboczami docieramy w miejsce idealne. Wąska rozpadlina terenu wzmacniana betonem. Miejsce gdzie nawet najbardziej zaciekły wiatr nie dociera tak łatwo i nie ma szans nam podprowadzić ogniska!
Towarzyszy nam niesamowite zjawisko - nad nami huczą podmuchy wichury, czuby drzew kołyszą się jak wściekłe, coraz czarniejsze chmury popylają po niebie, od czasu do czasu sypiąc mixem deszczu, śniegu i gradu - a my siedzimy w miejscu cichym, zatulnym i ciepłym. Bo tak jak wiatr nie może tu wejsć, to ciepło ogniska również nie może znaleźć swojej drogi w kierunku przeciwnym.
Obserwujemy więc piękno górskiego lasu targanego podmuchami, ale z pozycji widza. Nas to bezpośrednio nie dotyczy. My mamy swój świat. Świat ognia, betonu i smażonych kiełbasek. Smażymy również kabacze stopki, bo nowe, śliczne, czerwone butki okazały się cieknąć jak sito... Mamy fajny kilkusekundowy minifilmik jak owe stopki niesamowicie parują przy ogniu, ale za cholerę nie wiem jak go tutaj wstawić.
Nie mamy wyjścia musimy zjeść całą kiełbasę i oscypki, aby na powrocie móc zrobić kabakowi skarpety z foliotexu!
Rozmowy w rozpadlinie często schodzą na tematy zjawisk nadprzyrodzonych i fantastycznych postaci - jest nawet coś o tajemnych powiązaniach karkonoskiego Ducha Gór z Zębową Wróżką
Kolejnego dnia ponownie ulegam urokowi miejscowej stacyjki i znów muszę ją obfotografować.
Na zdjęciu widzimy typowe wyposażenie górskiego turysty. Niektórzy lubią paradować po Krupówkach z rakami i czekanami, inni wolą wycieczkowy szpan z innymi narzędziami
Przy stacji. Nie wiem czy młyńskie koła czy te ze wspominanej wcześniej papierni?
A do domu docieramy z opóźnieniem chyba 3 godzinnym. Wiatry nie mogąc nam zgasić ogniska i zepsuć wieczornej imprezy - postanowiły odreagować gdzie indziej i zerwały kolejową trakcję na drodze do Szklarskiej. Malownicze skubańce, ale szkudne straszliwie!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- TripSeeker
- Posty: 118
- Rejestracja: 2021-05-14, 13:02
Mieliście farta trafić na piętrusa! Ja też chciałbym kiedyś pozytywnego zaskoczenia i zamiast szynobusa wsiąść w takie coś . Tych wagonów czynnych jest już nie wiele i jeżdżą z tego co wiem głównie w Wielkopolsce i na Hel. A tu proszę, jechały z pociągiem a Dolnym Śląsku, z Wrocławia do Szklarskiej Poręby?
MOJA STRONA O GÓRACH OPAWSKICH: http://www.goryopawskie.eu/
Piętrusy pojawiają się najczęściej, jak się zepsuje... szynobus Tylko muszą je ściągać z daleka, bo na Śląsku zdaje się, że w ogóle żadne nie stacjonują.
Fajnie mają Czesi - tam piętrusy kursują w normalnych, codziennym ruchu na wielu trasach. Oczywiście są to jednostki nowe, ale najwyraźniej u nich ktoś pomyślał, że można wyprodukować nowy wagon z piętrem.
Fajnie mają Czesi - tam piętrusy kursują w normalnych, codziennym ruchu na wielu trasach. Oczywiście są to jednostki nowe, ale najwyraźniej u nich ktoś pomyślał, że można wyprodukować nowy wagon z piętrem.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
buba pisze:Klucząc stromymi zboczami docieramy w miejsce idealne. Wąska rozpadlina terenu wzmacniana betonem. Miejsce gdzie nawet najbardziej zaciekły wiatr nie dociera tak łatwo i nie ma szans nam podprowadzić ogniska!
Ale trafiliście tam przypadkiem, czy doskonale wiedzieliście, że takie miejsce na Was czeka? Tak mi się zdaje, ze tu sprawdza się pewnie teoria o przyciąganiu właściwych wydarzeń pozytywnym myśleniem
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
TripSeeker pisze:Niby nie o górach, a trochę jednak
Gdzies tam w tle były! Musialy byc bo jak szlismy na ognisko to sie nieco zasapalismy!
TripSeeker pisze:Świetna fotka 4 od końca.
Ta stacyjka jest niezmiernie fotogeniczna! A jak obok niej stoi piętrus to juz calkiem!
opawski1 pisze:Mieliście farta trafić na piętrusa! Ja też chciałbym kiedyś pozytywnego zaskoczenia i zamiast szynobusa wsiąść w takie coś . Tych wagonów czynnych jest już nie wiele i jeżdżą z tego co wiem głównie w Wielkopolsce i na Hel. A tu proszę, jechały z pociągiem a Dolnym Śląsku, z Wrocławia do Szklarskiej Poręby?
To moze to wlasnie byl bonus w Wielkopolski? Bo to byl pociag relacji Poznan - Szklarska, Regio, "Kamienczyk" w sobote jechal o 9:29 z Wrocławia. Jeden tylko wagon mial pietrowy i dwa albo trzy normalne. I co ciekawe w niedziele on tez jechal bo spotkalismy go na stacji w Piechowicach, gdzie utknął bo nie mogl pojechac dalej do Szklarskiej z racji na zerwaną trakcje.
Pudelek pisze:Piętrusy pojawiają się najczęściej, jak się zepsuje... szynobus Tylko muszą je ściągać z daleka, bo na Śląsku zdaje się, że w ogóle żadne nie stacjonują.
Fajnie mają Czesi - tam piętrusy kursują w normalnych, codziennym ruchu na wielu trasach. Oczywiście są to jednostki nowe, ale najwyraźniej u nich ktoś pomyślał, że można wyprodukować nowy wagon z piętrem.
Ten nowy raczej nie byl, bo np. mial ten normalny kibel co kupa wypada na tory. Ale nie byl to jakis zapomniany złom z bocznicy (taki jak 10 lat temu ten okolowoodstokowy) i sprawial wrazenie niedawno remontowanego, odmalowanego. Wiec chyba by nie inwestowali w remont wagonu, ktory nie bedzie regularnie jezdzil?
Lidka pisze:Ale trafiliście tam przypadkiem, czy doskonale wiedzieliście, że takie miejsce na Was czeka?
Mysmy nie wiedzieli. Szlismy sie powloczyc po pagorach i zrobic gdzies ognisko. Nawet mape zostawilam w duzym plecaku wiec nawet dokladnie nie wiem gdzie bylismy Ale Krecik doskonale wiedzial gdzie nas prowadzi bo to jego ulubione miejsce.
Lidka pisze:Tak mi się zdaje, ze tu sprawdza się pewnie teoria o przyciąganiu właściwych wydarzeń pozytywnym myśleniem
Zdecydowanie jest taka zaleznosc! Wiele razy to zauwazylismy! (jak rowniez i w druga strone - ze negatywne myslenie czesto przyciaga kłopoty)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Ten nowy raczej nie byl,
w Polsce nowych nie ma, są tylko po remontach. A u Czechów jeździ coś takiego https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%A0koda_CityElefant
Formalnie nie są to wagony, a EZT, ale bible w każdym członie i to z obiegiem, więc można korzystać nawet na stacji
Wiec chyba by nie inwestowali w remont wagonu, ktory nie bedzie regularnie jezdzil?
skoro można zainwestować miliony w remonty przystanków, gdzie nic się nie zatrzymuje albo w linię, gdzie jeździ jedno-dwa połączenia dziennie - to czemu nie?
Wyście tam spali w tym "schowku"?
Ostatnio zmieniony 2022-02-06, 17:02 przez Pudelek, łącznie zmieniany 3 razy.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:A u Czechów jeździ coś takiego https://pl.wikipedia.org/...oda_CityElefant
O jaki dziwny! Taki jakby szynobus tylko pietrowy!
Pudelek pisze:ale bible w każdym członie i to z obiegiem, więc można korzystać nawet na stacji
Ciekawe czy tam te kible tez są ciagle zepsute...
Pudelek pisze:skoro można zainwestować miliony w remonty przystanków, gdzie nic się nie zatrzymuje albo w linię, gdzie jeździ jedno-dwa połączenia dziennie - to czemu nie?
No w sumie tak.. Masz racje. Dopatrywanie sie zasad logiki w takich kwestiach jest pozbawione sensu.
Pudelek pisze:Wyście tam spali w tym "schowku"?
Nie... Za zimno! W domu u Krecika spalismy. Trzeba bylo wylezc z zacisznego schowka i dotrzec w doline. Ale na powrocie juz nie robilismy zdjec bo bylo ciemno, a poza tym wiatr by wyrwal aparat z reki Acz czaje sie tam na jakis wiosenno - letni biwak!
Ostatnio zmieniony 2022-02-06, 17:14 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Tego piętrowca wam najbardziej zazdroszczę, już niedługo skończą remont i znowu będzie można pociągiem jeździć z Cieszyna w stronę Bielska i Wisły
Raczej nie ma co liczyć na piętrowca, ale chociaż pociąg będzie
Raczej nie ma co liczyć na piętrowca, ale chociaż pociąg będzie
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
buba pisze:Ciekawe czy tam te kible tez są ciagle zepsute...
nie zdarzyło mi się jeszcze trafić na zepsuty czeski kibel. Może to szczęście, a może fakt, że w takim składzie jest ich np. 8, a nie jeden jak w polskim, więc nie wytrzymuje obłożenia
Adrian pisze:już niedługo skończą remont i znowu będzie można pociągiem jeździć z Cieszyna w stronę Bielska i Wisły
coś jest teraz nie tak z pociągami z Cieszyna? Bo na rozkładzie normalnie są.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:buba pisze:Ciekawe czy tam te kible tez są ciagle zepsute...
nie zdarzyło mi się jeszcze trafić na zepsuty czeski kibel. Może to szczęście, a może fakt, że w takim składzie jest ich np. 8, a nie jeden jak w polskim, więc nie wytrzymuje obłożeniaAdrian pisze:już niedługo skończą remont i znowu będzie można pociągiem jeździć z Cieszyna w stronę Bielska i Wisły
coś jest teraz nie tak z pociągami z Cieszyna? Bo na rozkładzie normalnie są.
Ale pewnie przez Czechowice albo Zebrzydowice, w każdym razie na około jak już?
Normalnie na Goleszów, to już od X lat nie jeżdżą.
Pociąg piętrowy - aż chwycił mnie za serce . Zawsze uwielbiałem nimi jeździć, obojętnie czy na górze czy na dole. Z kumplem to nawet dla przyjemności do Bielska i z powrotem po szkole jeździliśmy. I zawsze też miałem wrażenie, że w piętrusach mniej waliło z kibli - może dlatego że jednak większa przestrzeń i może jakieś zawirowania powietrza między poziomami były
Chociaż nie były tak zadbane jak ten którym jechałaś.
Chociaż nie były tak zadbane jak ten którym jechałaś.
Pudelek pisze:oże to szczęście, a może fakt, że w takim składzie jest ich np. 8, a nie jeden jak w polskim, więc nie wytrzymuje obłożenia
No tak, to faktycznie roznica... A nawet jak ktorys sie zepsuje to czlowiek nie zauwazy.
Adrian pisze:Tego piętrowca wam najbardziej zazdroszczę, już niedługo skończą remont i znowu będzie można pociągiem jeździć z Cieszyna w stronę Bielska i Wisły
Raczej nie ma co liczyć na piętrowca, ale chociaż pociąg będzie
Grunt zeby cokolwiek jechalo!
Pociąg piętrowy - aż chwycił mnie za serce . Zawsze uwielbiałem nimi jeździć, obojętnie czy na górze czy na dole. Z kumplem to nawet dla przyjemności do Bielska i z powrotem po szkole jeździliśmy. I zawsze też miałem wrażenie, że w piętrusach mniej waliło z kibli - może dlatego że jednak większa przestrzeń i może jakieś zawirowania powietrza między poziomami były
Chociaż nie były tak zadbane jak ten którym jechałaś.
Az sobie zaczelam szukac czy mam jakies zdjecia z przeszlosci z pietrusami. I jakos nie mam ich za duzo! Chyba czlowiek uwazal, ze to normalny pociag, ze to codziennosc - to i zdjec nie robil..
Najbardziej lubilam siedziec nie na gorze, nie na dole, ale na tym takim półpięterku. Nie wiem co bylo tego glowną przyczyna- czy ze do kibla blisko, czy ze najwiecej miejsca zeby bagaz na podlodze obok polozyc, czy moze dlatego ze tam sie miescila najwieksza ekipa na impreze? Tu np. pociag relacji Żywiec - Katowice, pazdziernik 2003
A tu dwa lata pozniej, styczen 2005, na trasie Szklarska - Wroclaw. Na gorze wiec widac ze duzo mniej miejsca
Najdokładniej to obfociłam ten jadący w sierpniu 2011 z Kostrzyna do Wrocławia. Ale to byl jakis zabytek, nie wiem kiedy takie jezdzily na normalnych kursach (mial okna na korbkę, twarde siedzenia) i z lekka sie rozpadał np. nie mial czesci szyb tylko dykte albo karton a w przejsciach miedzywagonowych trzeba bylo uwazac zeby cos ci nie wypadło, bo lecialo zaraz na tory Ale jechal!
Ostatnio zmieniony 2022-02-06, 22:05 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Czy na jednym zdjęciu jest Silent? Na Woodstock to pewnie rzucono najgorsze dziadostwo jakie mieli, potem to często szło do kasacji, a i tak się PKP domagało odszkodowań od WOŚPu, że nibi podróżni zniszczyli. A pamiętam, że kiedyś jechaliśmy piętrusem bez otwieranych okien, a upał był taki, że ludzie w środku mdleli... To co mieli robić? Wybijali szyby...
Czechowice
Adrian pisze:Ale pewnie przez Czechowice albo Zebrzydowice, w każdym razie na około jak już?
Czechowice
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:Czy na jednym zdjęciu jest Silent?
Tak! A na jednym jest toperz ale pewnie nie znajdziesz
Pudelek pisze: Na Woodstock to pewnie rzucono najgorsze dziadostwo jakie mieli, potem to często szło do kasacji, a i tak się PKP domagało odszkodowań od WOŚPu, że nibi podróżni zniszczyli.
Sprytne! A to ktos se wymyslil!
Pudelek pisze:A pamiętam, że kiedyś jechaliśmy piętrusem bez otwieranych okien, a upał był taki, że ludzie w środku mdleli... To co mieli robić? Wybijali szyby...
To tu tego problemu nie bylo - rozwaznie postapili i wczesniej wiekszosc szyb wyjeli
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 81 gości