IV - Prosiak
Po śniadaniu spakowaliśmy się, podjechaliśmy do Veľké Borové i wybraliśmy się najkrótszą drogą na najwyższą okoliczną górę Prosečné, czyli Prosiaka
Początkowe podejście stromą drogą z końcówki pierwszego dnia. A od przełęczy szlakiem.
Tzn. miało być szlakiem, ale szlaku jakby nie było. Szliśmy więc jedyną widoczną ścieżką.
Pamiętałem, że z Prosiecznego nie ma żadnych widoków i cały czas idzie się gęstym lasem. Teraz wiele się zmieniło - są widoki.
Weszliśmy w pas starych wiatrołomów i zrobiło się ciekawie.
Sporo było walki i momentów zwątpienia u niektórych, ale szczyt został zdobyty.
Piękne są teraz z niego widoki.
Pragnę zwrócić uwagę na skałki w prawym dolnym rogu. To są te co do których poczułem zew pierwszego dnia.
A to łączki, po których wędrowaliśmy dnia poprzedniego.
Następnie podzieliliśmy się. Ja, Ukochana, Tobi oraz córka znajomych zeszliśmy z powrotem po wiatrołomach na przełęcz, a reszta ekipy zeszła na drugą stronę szlakiem, który wydawał się całkowicie przejściowy i taki był.
My schodząc poszliśmy nieco innym wariantem i też było spoko. Szybko zameldowaliśmy się na przełęczy.
A potem udaliśmy się na poszukiwania skał.
I znaleźliśmy je.
Zaczęło się szaleństwo zdjęciowe.
Oraz podziwianie widoków.
Dolina Príslop, którą szliśmy pierwszego dnia.
A potem powrót. Jeszcze innym wariantem, pozaszlakowo, ale z widokami.
Jesteśmy na dole. Pełen sukces.
Ostatnie spojrzenie na góry.
Na koniec wspólny obiad w knajpie i można wracać do domu.
Wyjazd był idealny pod każdym względem:
- dopisała pogoda - co wcale nie było pewne
- ciekawe trasy - zarówno trochę przygody i adrenaliny oraz spokojne i piękne okoliczności przyrody
- świetne towarzystwo i udane imprezy
- rewelacyjna kwatera
- udało się iść na wschód, zaliczyć skałki które mnie wzywały, zdobyć Prosiaka, zjeść obiad w knajpie, wyspać się, odpocząć i zmęczyć
THE END