Apogeum zimowe w Małej Fatrze
- sprocket73
- Posty: 5771
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Apogeum zimowe w Małej Fatrze
W zasadzie po Skrzycznem w zeszłym tygodniu byłem już usatysfakcjonowany zimą. Piękniejszego ośnieżonego lasu już nie będzie. W rakietach się nachodziłem. Można czekać do wiosny, która podobno niebawem ma nadejść.
Jednak nie byłem w stanie zlekceważyć takiego okna pogodowego jak zapowiadali na środę. Padło na Małą Fatrę. Zielonym szlakiem z Branicy jeszcze nie szedłem, byłby więc element świeżości turystycznej. Potem jakiś Krywań, albo oba. Powrót ulubionym grzbietem przez Kraviarskie. Na koniec jakiś pozaszlaczek aby był smaczek. Plan idealny
Przed 8:00 parkuję u wylotu doliny. Zakładam rakiety i ruszam. Od samego początku straszą niedźwiedziami
Długo idę najpierw dnem doliny, gdzie jest pełno romantycznych chatek dla dwojga. Pytanie czy z sauną?
Wiem, że długo nie zobaczę słońca. Staram się sprężać, bo czasowo może być trudno się wyrobić.
Zastanawiałem się, czy będzie przetarte. Dno doliny elegancko odśnieżone jakimś pługiem, do chatek można dojechać terenowym autem. Potem wyraźny ślad skutera, narciarzy i pieszy. Kiedy szlak zaczyna piąć się w górą znika skuter, ale ślad pieszy schodzący daje gwarancję, że od samej góry jest przetarte. Niestety po kilkuset metrach ślad pieszy znika. Widocznie ktoś napierał do góry, zapadał się coraz głębiej i zrobił odwrót. Zostali tylko narciarze, ale w ich śladzie szło się idealnie.
Widok wstecz.
Strome podejście lasem. Tu narciarze zjeżdżali zakosami i nie idzie się już tak fajnie. Jednak nie ma co marudzić, bałem się, że będzie całkiem nieprzetarte. W końcu to Słowacja, a nie Polska.
Jesteśmy na bocznym grzbiecie. Widok na Kraviarskie.
Tutaj kończy się chodzenie w śladzie narciarskim. Nartostrady odchodzą na boki, a wariant pieszy idący pod górę jest nieprzetarty.
Wyżej wszystko jest zawiane. Trzeba napierać przed siebie. Jest bardzo mroźno, wieje umiarkowany wiaterek. Pieskowi zimno. Człowiekowi też nie lekko.
Zdobywamy kolejne kulminacje. Jak zawsze każda z daleka wydaje się już tą ostatnią. Jednak główny grzbiet jeszcze nie osiągnięty.
Są już małofatrzańskie widoki
Ostatnie podejście. Robi się coraz bardziej magicznie.
Melduję się na grani. Sprawdzam czas. Mimo najlepszych chęci jestem godzinę w plecy względem czasów tabliczkowych. Jak na warunki to dobry wynik, jednak plan na oba Krywanie jest poważnie zagrożony. Decyduje się iść na Mały. Trasa na niego jest ciekawsza i ładniejsza.
Albo forma siada, albo warunki nie sprzyjają. Staram się trzymać tempo, ale nie daje rady.
Do tego na zdjęcia sporo czasu schodzi. Wszędzie dookoła góry. Ehh, Słowacja
Droga na Mały Krywań wygląda imponująco.
Widoki ze szczytu.
Najpierw zdjęcia, potem jedzonko, w końcu odpoczynek. Wiatr ustaje zupełnie, słońca zaczyna bardzo mocno grzać. Robi się bardzo przyjemnie. Ponieważ nigdzie się już nie śpieszę, można się wyluzować. Jestem na szczycie sam, po chwili dochodzi słowacki narciarz z dwoma psami. Potem jeszcze jakaś polska parka. Facet z tej parki zagaduje wesoło coś o oknach pogodowych i wita się ze mną wyraźnie uradowany. Myślę sobie, że to taka radość ze spotkania rodaka w obcym kraju. Zastanawiam się tylko jak poznał, że ja też z Polski. Następnie gość wita się z Tobim wołając go po imieniu. "Skąd znasz Tobiego?" - pytam. No i wyszedłem na głupka, bo ta parka to Magis z żoną. Robimy sobie fotkę grupową
Od naszego wspólnego wyjazdu minęło 5 lat, ale to było nieuniknione, aby wpaść na siebie kiedyś przypadkiem i właśnie nastąpiła ta chwila.
Potem chwilę gadamy o różnych rzeczach i rozpoczynamy wspólny powrót.
Widok na Wielką Fatrę i Niżne Tatry.
Kończymy wędrówkę główną granią.
Schodzimy na Sedlo za Kraviarskim.
Tutaj się rozstajemy. Państwo Magisowie schodzą szlakiem do Vratnej, a ja ponownie w górę. Przyznaję, że trochę zamarudziłem na wizję czekającego mnie podejścia i Magis zaproponował abym zszedł z nimi i podwieźliby mnie do auta, ale oczywiście odmówiłem. Liczyłem na piękny zachód na Baraniarkach.
Podejście pod Kraviarskie zmusiło mnie do sięgniecia po ostatnie rezerwy sił.
Zapowiadał się ładny zachód.
Tobi potrafi zapozować
Nie pamiętam jak dokładnie idzie tędy szlak, w każdym razie wariant zimowy prowadzi samym grzbiecikiem i jest to takie niebanalne. Po obu stronach bardzo strome stoki. Parę miejsc, gdzie trzeba pokombinować.
Kolory nasilają się.
Tobi robi co może aby zostać modelką.
Piękna chwila, sam w górach na grani, w promieniach zachodzącego słońca.
Przede mną jeszcze dwa podejścia. Na Žitné i Baraniarki. Pięknie są oświetlone, ale moje tempo nie wygląda dobrze.
Zachód łapie mnie na przełęczy pod Žitnym.
Krótkie, ale bardzo strome podejście na Žitné wyciąga ostatnie siły. Śnieg robi się miękki i ciężki. Dookoła wszystko płonie.
Natomiast schodzenie jest OK. Mknę w rakietach obok ścieżki.
W tym miejscu uznałem, że nie ma się już co pchać do góry na Baraniarki. Jest już po zachodzie, perspektywa kolejnego podchodzenia jest ciężka do zaakceptowania. Grzbiet Baraniarek jest długi, a potem i tak był plan zejść z przełęczy bezszlakowo do Doliny Branicy. Rzuciłem okiem na mapę. Zejście stąd jest nawet krótsze. Co prawda bardziej strome, ale przecież fajnie się schodzi. Skręciłem w lewo.
Początkowo byłem z siebie zadowolony jak Artur Szpilka przed walką z Wilderem. Mimo bardzo dużego nachylenia robiłem 2 metrowe kroki i wydawało mi się, ze za 15 minut będę przy aucie.
Stromizna wciąż narastała. Na dodatek po bokach pojawiły się dwa żleby biorąc mnie w kleszcze. Musiałem zejść w jeden z nich. Zobaczyłem z góry, że w jednym jest jakby przetarta droga zwózkowa. Były jakby ślady wleczenia drzew. Bardzo dziwne.
To była lawina. Leśna lawina.
Najmniej realistyczne są zdjęcia zrobione w stromym lesie, właśnie w takich żlebach. Czy tu jest płasko, czy może lekko pod górę, a może w dół? Analizując sam obraz trudno powiedzieć. Patrząc na zdjęcie nie czuję zupełnie tego co czułem wczoraj będąc tam na miejscu. Więc może nie będę się wysilał i próbował tego opisać. Napisze tylko, że to wszystko było ruchome, a ściany po bokach zbyt strome, żeby próbować się stamtąd wydostać.
Jakoś dotarłem do czoła lawiny. Odetchnąłem z ulgą, kiedy trochę się wypłaszczyło i mogłem iść wzdłuż strumienia. Mało brakowało, a zaliczyłbym wodospad. W pierwszej chwili nie zorientowałem się, że to próg skalny.
OK, odkryłem coś podobnego do Groty Kominieckiego. Fajnie, ale gdzie to dno doliny?
Stwierdziłem, że muszę jakoś się wydostać z tego żlebu. Podjąłem próbę odejścia od strumienia, ale nieskuteczną. Nie było innej opcji, trzeba iść byle w dół.
Uff... doszedłem.
Jak adrenalina puściła, wydawało mi się, że idę dnem doliny całą wieczność. Nawet miałem myśli, że zszedłem zupełnie gdzie indziej i całkowicie się zgubiłem, ale to tylko złudzenie, 4 km pokonałem w 50 minut, czyli miałem normalne tempo.
W każdym razie zejścia z Žitnego nie polecam. Jak się spojrzy na gęstość poziomic, to na oko jest tam nachylenie dużo większe niż zejście z Południowego Gronia szlakiem wzdłuż stoku narciarskiego, a kto szedł tym szlakiem, to raczej pamięta do końca życia.
Utrwaliłem sobie zasadę, żeby nie robić takich improwizacji w trakcie wycieczki. Jak człowiek jest zmęczony, umysł inaczej pracuje, głupie pomysły przychodzą do głowy, niby już to wiedziałem, ale jak widać nie wystarczająco mocno
Reasumując. Super zimowa wycieczka!
Jednak nie byłem w stanie zlekceważyć takiego okna pogodowego jak zapowiadali na środę. Padło na Małą Fatrę. Zielonym szlakiem z Branicy jeszcze nie szedłem, byłby więc element świeżości turystycznej. Potem jakiś Krywań, albo oba. Powrót ulubionym grzbietem przez Kraviarskie. Na koniec jakiś pozaszlaczek aby był smaczek. Plan idealny
Przed 8:00 parkuję u wylotu doliny. Zakładam rakiety i ruszam. Od samego początku straszą niedźwiedziami
Długo idę najpierw dnem doliny, gdzie jest pełno romantycznych chatek dla dwojga. Pytanie czy z sauną?
Wiem, że długo nie zobaczę słońca. Staram się sprężać, bo czasowo może być trudno się wyrobić.
Zastanawiałem się, czy będzie przetarte. Dno doliny elegancko odśnieżone jakimś pługiem, do chatek można dojechać terenowym autem. Potem wyraźny ślad skutera, narciarzy i pieszy. Kiedy szlak zaczyna piąć się w górą znika skuter, ale ślad pieszy schodzący daje gwarancję, że od samej góry jest przetarte. Niestety po kilkuset metrach ślad pieszy znika. Widocznie ktoś napierał do góry, zapadał się coraz głębiej i zrobił odwrót. Zostali tylko narciarze, ale w ich śladzie szło się idealnie.
Widok wstecz.
Strome podejście lasem. Tu narciarze zjeżdżali zakosami i nie idzie się już tak fajnie. Jednak nie ma co marudzić, bałem się, że będzie całkiem nieprzetarte. W końcu to Słowacja, a nie Polska.
Jesteśmy na bocznym grzbiecie. Widok na Kraviarskie.
Tutaj kończy się chodzenie w śladzie narciarskim. Nartostrady odchodzą na boki, a wariant pieszy idący pod górę jest nieprzetarty.
Wyżej wszystko jest zawiane. Trzeba napierać przed siebie. Jest bardzo mroźno, wieje umiarkowany wiaterek. Pieskowi zimno. Człowiekowi też nie lekko.
Zdobywamy kolejne kulminacje. Jak zawsze każda z daleka wydaje się już tą ostatnią. Jednak główny grzbiet jeszcze nie osiągnięty.
Są już małofatrzańskie widoki
Ostatnie podejście. Robi się coraz bardziej magicznie.
Melduję się na grani. Sprawdzam czas. Mimo najlepszych chęci jestem godzinę w plecy względem czasów tabliczkowych. Jak na warunki to dobry wynik, jednak plan na oba Krywanie jest poważnie zagrożony. Decyduje się iść na Mały. Trasa na niego jest ciekawsza i ładniejsza.
Albo forma siada, albo warunki nie sprzyjają. Staram się trzymać tempo, ale nie daje rady.
Do tego na zdjęcia sporo czasu schodzi. Wszędzie dookoła góry. Ehh, Słowacja
Droga na Mały Krywań wygląda imponująco.
Widoki ze szczytu.
Najpierw zdjęcia, potem jedzonko, w końcu odpoczynek. Wiatr ustaje zupełnie, słońca zaczyna bardzo mocno grzać. Robi się bardzo przyjemnie. Ponieważ nigdzie się już nie śpieszę, można się wyluzować. Jestem na szczycie sam, po chwili dochodzi słowacki narciarz z dwoma psami. Potem jeszcze jakaś polska parka. Facet z tej parki zagaduje wesoło coś o oknach pogodowych i wita się ze mną wyraźnie uradowany. Myślę sobie, że to taka radość ze spotkania rodaka w obcym kraju. Zastanawiam się tylko jak poznał, że ja też z Polski. Następnie gość wita się z Tobim wołając go po imieniu. "Skąd znasz Tobiego?" - pytam. No i wyszedłem na głupka, bo ta parka to Magis z żoną. Robimy sobie fotkę grupową
Od naszego wspólnego wyjazdu minęło 5 lat, ale to było nieuniknione, aby wpaść na siebie kiedyś przypadkiem i właśnie nastąpiła ta chwila.
Potem chwilę gadamy o różnych rzeczach i rozpoczynamy wspólny powrót.
Widok na Wielką Fatrę i Niżne Tatry.
Kończymy wędrówkę główną granią.
Schodzimy na Sedlo za Kraviarskim.
Tutaj się rozstajemy. Państwo Magisowie schodzą szlakiem do Vratnej, a ja ponownie w górę. Przyznaję, że trochę zamarudziłem na wizję czekającego mnie podejścia i Magis zaproponował abym zszedł z nimi i podwieźliby mnie do auta, ale oczywiście odmówiłem. Liczyłem na piękny zachód na Baraniarkach.
Podejście pod Kraviarskie zmusiło mnie do sięgniecia po ostatnie rezerwy sił.
Zapowiadał się ładny zachód.
Tobi potrafi zapozować
Nie pamiętam jak dokładnie idzie tędy szlak, w każdym razie wariant zimowy prowadzi samym grzbiecikiem i jest to takie niebanalne. Po obu stronach bardzo strome stoki. Parę miejsc, gdzie trzeba pokombinować.
Kolory nasilają się.
Tobi robi co może aby zostać modelką.
Piękna chwila, sam w górach na grani, w promieniach zachodzącego słońca.
Przede mną jeszcze dwa podejścia. Na Žitné i Baraniarki. Pięknie są oświetlone, ale moje tempo nie wygląda dobrze.
Zachód łapie mnie na przełęczy pod Žitnym.
Krótkie, ale bardzo strome podejście na Žitné wyciąga ostatnie siły. Śnieg robi się miękki i ciężki. Dookoła wszystko płonie.
Natomiast schodzenie jest OK. Mknę w rakietach obok ścieżki.
W tym miejscu uznałem, że nie ma się już co pchać do góry na Baraniarki. Jest już po zachodzie, perspektywa kolejnego podchodzenia jest ciężka do zaakceptowania. Grzbiet Baraniarek jest długi, a potem i tak był plan zejść z przełęczy bezszlakowo do Doliny Branicy. Rzuciłem okiem na mapę. Zejście stąd jest nawet krótsze. Co prawda bardziej strome, ale przecież fajnie się schodzi. Skręciłem w lewo.
Początkowo byłem z siebie zadowolony jak Artur Szpilka przed walką z Wilderem. Mimo bardzo dużego nachylenia robiłem 2 metrowe kroki i wydawało mi się, ze za 15 minut będę przy aucie.
Stromizna wciąż narastała. Na dodatek po bokach pojawiły się dwa żleby biorąc mnie w kleszcze. Musiałem zejść w jeden z nich. Zobaczyłem z góry, że w jednym jest jakby przetarta droga zwózkowa. Były jakby ślady wleczenia drzew. Bardzo dziwne.
To była lawina. Leśna lawina.
Najmniej realistyczne są zdjęcia zrobione w stromym lesie, właśnie w takich żlebach. Czy tu jest płasko, czy może lekko pod górę, a może w dół? Analizując sam obraz trudno powiedzieć. Patrząc na zdjęcie nie czuję zupełnie tego co czułem wczoraj będąc tam na miejscu. Więc może nie będę się wysilał i próbował tego opisać. Napisze tylko, że to wszystko było ruchome, a ściany po bokach zbyt strome, żeby próbować się stamtąd wydostać.
Jakoś dotarłem do czoła lawiny. Odetchnąłem z ulgą, kiedy trochę się wypłaszczyło i mogłem iść wzdłuż strumienia. Mało brakowało, a zaliczyłbym wodospad. W pierwszej chwili nie zorientowałem się, że to próg skalny.
OK, odkryłem coś podobnego do Groty Kominieckiego. Fajnie, ale gdzie to dno doliny?
Stwierdziłem, że muszę jakoś się wydostać z tego żlebu. Podjąłem próbę odejścia od strumienia, ale nieskuteczną. Nie było innej opcji, trzeba iść byle w dół.
Uff... doszedłem.
Jak adrenalina puściła, wydawało mi się, że idę dnem doliny całą wieczność. Nawet miałem myśli, że zszedłem zupełnie gdzie indziej i całkowicie się zgubiłem, ale to tylko złudzenie, 4 km pokonałem w 50 minut, czyli miałem normalne tempo.
W każdym razie zejścia z Žitnego nie polecam. Jak się spojrzy na gęstość poziomic, to na oko jest tam nachylenie dużo większe niż zejście z Południowego Gronia szlakiem wzdłuż stoku narciarskiego, a kto szedł tym szlakiem, to raczej pamięta do końca życia.
Utrwaliłem sobie zasadę, żeby nie robić takich improwizacji w trakcie wycieczki. Jak człowiek jest zmęczony, umysł inaczej pracuje, głupie pomysły przychodzą do głowy, niby już to wiedziałem, ale jak widać nie wystarczająco mocno
Reasumując. Super zimowa wycieczka!
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Panie Sprockecie, cóż za nieodpowiedzialna wycieczka ...
Ale sprawy spadkowe masz załatwione, to teraz ryzyko wydaje się trochę lżejsze do przełknięcia
Wykorzystałeś warunki jak mogłeś, znaczy się po swojemu, bo Ty zawsze musisz coś wykombinować, a przecież nie po to znakarki i znakarze ryzykują życie wytyczając szlaki
Adrenalina w pewnym wieku już jest niewskazana, jako administracja martwimy się o kolegów i koleżanki, i apelujemy o rozwagę na szlakach
Warunki piękne, szczególnie zachodzące słońce
I ładne gwiazdki robi twój obiektyw.
Okna zostały wykorzystane ...
Ale sprawy spadkowe masz załatwione, to teraz ryzyko wydaje się trochę lżejsze do przełknięcia
Wykorzystałeś warunki jak mogłeś, znaczy się po swojemu, bo Ty zawsze musisz coś wykombinować, a przecież nie po to znakarki i znakarze ryzykują życie wytyczając szlaki
Adrenalina w pewnym wieku już jest niewskazana, jako administracja martwimy się o kolegów i koleżanki, i apelujemy o rozwagę na szlakach
Warunki piękne, szczególnie zachodzące słońce
I ładne gwiazdki robi twój obiektyw.
Okna zostały wykorzystane ...
sokół pisze:Nie no, świetne wyjście
Rzeczywiście świetne.
Sprocket - tak po krótkiej ale chyba dobrej znajomości - przestań przeginać. Mam wrażenie, że może się to źle skończyć.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
sprocket73 pisze:W każdym razie zejścia z Žitnego nie polecam. Jak się spojrzy na gęstość poziomic, to na oko jest tam nachylenie dużo większe niż zejście z Południowego Gronia szlakiem wzdłuż stoku narciarskiego, a kto szedł tym szlakiem, to raczej pamięta do końca życia.
Kiedyś z stamtąd zjeżdżałem na nartach fajnie się jechało w tych buczynach , i faktycznie znacznie większe nachylenie niż Grunia. Jka na lasy teren dość mocno lawinowy , z Karaviarskiego dość często lawiny schodzą .
Re: Apogeum zimowe w Małej Fatrze
Mała Fatra zawsze miła dla oka Pogoda idealna dla twoich wycieczek. Trasa spora, widzę że forma i kolana w porządku, to dobrze. Ciesz się życiem przed pięćdziesiątką.
Łyżką dziegciu w tym wszystkim jest nierozważnie dobrane zejście, w niebezpiecznym terenie, poza szlakiem w parku narodowym. Nie szarżuj.
W Luczańskiej części MF dopiero jest straszenie:
Myślę, że skutecznie wypłoszyliśmy z GBG nieświadomego sprawcę tego zamieszania, czyli Vita i nie ma co wracać do tematu
Ustalmy, że to jednak lepiej.
I to jest wzór do naśladowania. Postarałbyś się o jakąś towarzyszkę dla Tobiego.
Magis okazał się głosem rozsądku
Letni szlak idzie samiuśkim grzbietem i jest eksponowany. Przeszedłeś go zimą z odpowiednim zabezpieczeniem?
Niemądre to było.
Dziękujemy, nie będziemy tam schodzić
Może niedługo zmienisz zdanie
P.S. Ja nie jestem jeszcze usatysfakcjonowany zimą, byłem tylko na trzech wycieczkach i chciałbym jeszcze. Podobno na przełomie lutego i marca ma przyjść ochłodzenie.
Łyżką dziegciu w tym wszystkim jest nierozważnie dobrane zejście, w niebezpiecznym terenie, poza szlakiem w parku narodowym. Nie szarżuj.
sprocket73 pisze:Od samego początku straszą niedźwiedziami
W Luczańskiej części MF dopiero jest straszenie:
sprocket73 pisze:Długo idę najpierw dnem doliny, gdzie jest pełno romantycznych chatek dla dwojga. Pytanie czy z sauną?
Myślę, że skutecznie wypłoszyliśmy z GBG nieświadomego sprawcę tego zamieszania, czyli Vita i nie ma co wracać do tematu
sprocket73 pisze:W końcu to Słowacja, a nie Polska.
Ustalmy, że to jednak lepiej.
sprocket73 pisze:po chwili dochodzi słowacki narciarz z dwoma psami.
I to jest wzór do naśladowania. Postarałbyś się o jakąś towarzyszkę dla Tobiego.
sprocket73 pisze:Przyznaję, że trochę zamarudziłem na wizję czekającego mnie podejścia i Magis zaproponował abym zszedł z nimi i podwieźliby mnie do auta, ale oczywiście odmówiłem.
Magis okazał się głosem rozsądku
sprocket73 pisze:Nie pamiętam jak dokładnie idzie tędy szlak, w każdym razie wariant zimowy prowadzi samym grzbiecikiem i jest to takie niebanalne. Po obu stronach bardzo strome stoki. Parę miejsc, gdzie trzeba pokombinować.
Letni szlak idzie samiuśkim grzbietem i jest eksponowany. Przeszedłeś go zimą z odpowiednim zabezpieczeniem?
sprocket73 pisze:Napisze tylko, że to wszystko było ruchome, a ściany po bokach zbyt strome, żeby próbować się stamtąd wydostać.
Niemądre to było.
sprocket73 pisze:W każdym razie zejścia z Žitnego nie polecam.
Dziękujemy, nie będziemy tam schodzić
sokół pisze:Dla mnie chyba póki co faworyt na relację miesiąca.
Może niedługo zmienisz zdanie
P.S. Ja nie jestem jeszcze usatysfakcjonowany zimą, byłem tylko na trzech wycieczkach i chciałbym jeszcze. Podobno na przełomie lutego i marca ma przyjść ochłodzenie.
Ostatnio zmieniony 2023-02-17, 16:52 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5771
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Jakbym jeszcze się przyznał, że jechałem tam na letnich oponach, co na Słowacji jest nielegalne to by dopiero były komentarze.Adrian pisze:Panie Sprockecie, cóż za nieodpowiedzialna wycieczka ...
Jednak odpuściłem skrót przez Oscadnicę, gdzie jest wymóg łańcuchów na drodze pokrytej śniegiem. A droga była pokryta śniegiem, bo w nią wjechałem
marekw pisze:Dobrze wykorzystałeś warunki,świetny zachód.Końcówka ciężka,ale dobrze się skończyło.Super.
W samo sedno!!!
sokół pisze:świetne wyjście, właśnie takie sprocketowe
Tak, własnie takie lubię najbardziej, gdzie jest piękno i straszno.
Dobromił pisze:Mam wrażenie, że może się to źle skończyć.
Każde życie kończy się tak samo.
Sebastian pisze:Trasa spora, widzę że forma i kolana w porządku
Kolano w porządku.
A co do formy - mogłoby być lepiej. Do niedzieli czułem trudy środowego wyjścia.
Sebastian pisze:Postarałbyś się o jakąś towarzyszkę dla Tobiego.
Tobi ma mnie
Sebastian pisze:Letni szlak idzie samiuśkim grzbietem i jest eksponowany.
Prześledziłem jego dokładny przebieg na swoich letnich zdjęciach. Idzie grzbietem, a na sam koniec schodzi do prawej. Teraz tego zejścia nie było, cały czas grzbiecikiem, który robił się coraz węższy i coraz bardziej zarośnięty. Było to taką dodatkową atrakcją.
Sebastian pisze:Niemądre to było.
A co było mądre jak już się tam znalazłem?
laynn pisze:Pięknie
Tak
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Jestem w trakcie wyboru zdjęć do nominacji na zdjęcie lutego, myślę m.in. o tym, tylko te bliki w lewym górnym rogu mi przeszkadzają
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Jakie bliki? Sprocket to leń przy obróbce
Ostatnio zmieniony 2023-02-25, 23:16 przez Coldman, łącznie zmieniany 2 razy.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
- sprocket73
- Posty: 5771
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Coldman pisze:Jakie bliki? Sprocket to leń przy obróbce
Obrazek
Tak nie wolno, jeszcze artysta się obrazi ...
- sprocket73
- Posty: 5771
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 86 gości