24.06. Babia Góra czyli Do Trzech Razy Kozie Śmierć
24.06. Babia Góra czyli Do Trzech Razy Kozie Śmierć
Trzecie podejście do Babiej. Raz ulewa, za drugim razem awaria babci, która miała zostać z Małą. W końcu udało się zgrać opiekę, urlopy i pogodę.
Wyjazd z KR o 6:40, równo o 8 parkujemy na Przełęczy Krowiarki. Parkingowy wystawił na dach samochodu oldskulowe radio i nasłuchuje rozgłośni z Torunia. Zapowiada, że pogoda "będzie pikno". No to ruszamy. Tłumów nie oczekujemy, bo na parkingu jeszcze tylko jeden samochód.
Aura sympatyczna, słońce dogrzewa mocno, a my idziemy w kierunku Sokolicy. Towarzystwo jednak się znajduje - niestety jest to towarzystwo much. Po pół godziny od startu robimy mały słodyczowy popas i rozbebeszamy paczkę mentosów w poszukiwaniu pomarańczowych Niestety są tylko dwa, a przeważają różowe. Pech.
Ruszamy tyłki z ławeczki i po 10 minutach jesteśmy na Sokolicy (50 minut od startu). Pstrykam parę fotek, rozglądam się i już wiem, że szałowej widoczności to dziś nie utrafimy. Kij z tym.
Dalsza trasa w przyjemnym słonku, aż do Gówniaka, gdzie robi się dość chmurno i zaczyna pizgać jak na kieleckim dworcu. W każdym razie robimy tu dłuższy popas i parę fot.
Odpalamy w dalszą drogę i szybko docieramy na Babią. Siedzi tu czwórka emerytów i jakaś mała wycieczka z dwiema opiekunkami. Szokiem dla nas było, że młodzież taka kulturalna. Naprawdę. Przywitali nas, z opiekunkami rozmawiali naprawdę sympatycznie, między sobą również. Miłe zaskoczenie.
Długo na Babiej nie zabawiliśmy, śmigamy w kierunku Brony zwanej Bronią. Szybki batonik i dzida na Markowe.
O tamtejszym jedzeniu opinii pochlebnych nie uświadczyłem, ale podjąłem ryzyko i wciągnąłem flaki Smaczne. Fasolka po bretońsku, którą raczyła się Lina również smaczna. I kawa z ekspresu dobra. I ludzi niewielu - może z 8 osób. Zeszło nam tu ze trzy kwadranse, aż w końcu niebieskim szlakiem ruszyliśmy z powrotem w kierunku Krowiarek. Akurat dwie osoby odnawiały owe niebieskie znaki szlakowe na drzewach.
O 14:30 kończymy przy samochodzie w dobrych humorach. Widoczności trochę brakowało, ale ogólnie dzień na wycieczkę trafił się świetny. Podkład kondycyjny w sam raz pod zlot .
Załączam parę fotek.
Wyjazd z KR o 6:40, równo o 8 parkujemy na Przełęczy Krowiarki. Parkingowy wystawił na dach samochodu oldskulowe radio i nasłuchuje rozgłośni z Torunia. Zapowiada, że pogoda "będzie pikno". No to ruszamy. Tłumów nie oczekujemy, bo na parkingu jeszcze tylko jeden samochód.
Aura sympatyczna, słońce dogrzewa mocno, a my idziemy w kierunku Sokolicy. Towarzystwo jednak się znajduje - niestety jest to towarzystwo much. Po pół godziny od startu robimy mały słodyczowy popas i rozbebeszamy paczkę mentosów w poszukiwaniu pomarańczowych Niestety są tylko dwa, a przeważają różowe. Pech.
Ruszamy tyłki z ławeczki i po 10 minutach jesteśmy na Sokolicy (50 minut od startu). Pstrykam parę fotek, rozglądam się i już wiem, że szałowej widoczności to dziś nie utrafimy. Kij z tym.
Dalsza trasa w przyjemnym słonku, aż do Gówniaka, gdzie robi się dość chmurno i zaczyna pizgać jak na kieleckim dworcu. W każdym razie robimy tu dłuższy popas i parę fot.
Odpalamy w dalszą drogę i szybko docieramy na Babią. Siedzi tu czwórka emerytów i jakaś mała wycieczka z dwiema opiekunkami. Szokiem dla nas było, że młodzież taka kulturalna. Naprawdę. Przywitali nas, z opiekunkami rozmawiali naprawdę sympatycznie, między sobą również. Miłe zaskoczenie.
Długo na Babiej nie zabawiliśmy, śmigamy w kierunku Brony zwanej Bronią. Szybki batonik i dzida na Markowe.
O tamtejszym jedzeniu opinii pochlebnych nie uświadczyłem, ale podjąłem ryzyko i wciągnąłem flaki Smaczne. Fasolka po bretońsku, którą raczyła się Lina również smaczna. I kawa z ekspresu dobra. I ludzi niewielu - może z 8 osób. Zeszło nam tu ze trzy kwadranse, aż w końcu niebieskim szlakiem ruszyliśmy z powrotem w kierunku Krowiarek. Akurat dwie osoby odnawiały owe niebieskie znaki szlakowe na drzewach.
O 14:30 kończymy przy samochodzie w dobrych humorach. Widoczności trochę brakowało, ale ogólnie dzień na wycieczkę trafił się świetny. Podkład kondycyjny w sam raz pod zlot .
Załączam parę fotek.
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
bton1 pisze:przeważają różowe
nie lubisz różowego?
bton1 pisze:zaczyna pizgać jak na kieleckim dworcu
Tam to chyba reguła
bton1 pisze:rozmawiali naprawdę sympatycznie
góry wychowują...
bton1 pisze:młodzież taka kulturalna
podróże kształcą...
bton1 pisze:Widoczności trochę brakowało
mogło być gorzej
Fajna wycieczka, fajna relacja...
in omnia paratus...
TNT'omek pisze:nie lubisz różowego?
W mentosach niespecjalnie Aczkolwiek z racji posiadania rocznej córy musiałem nieco przywyknąć do różu
TNT'omek pisze:Tam to chyba reguła
Byłem tam raz. Piździło. Aczkolwiek nie przeszkodziło mi to w zapadnięciu w sen na schodach w pozycji kucznej ok. północy..
TNT'omek pisze:góry wychowują
też sobie o tym pomyślałem.
TNT'omek pisze:Fajna wycieczka, fajna relacja...
Dzięx
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Fajnie, że Ci, tfuuu, Wam się udało. Widoczność w sumie taka nienajgorsza. Bywały gorsze. Pewnie, jakbyś się swego czasu nie cofnął z zakopianki, widziałbyś troszkę mniej...
Jakie masz odczucia odnośnie górnego płaju? (to ten niebieski, od Markowych do Krowiarek)
Mnie się zawsze cholera dłuzyła w nieskończoność, nie dość, że człowiek ma poczucie, że idzie juz do auta i jest załamany, to jeszcze gówno widać, same drzewa i tysiąc pięćset zakrętów.
Jakie masz odczucia odnośnie górnego płaju? (to ten niebieski, od Markowych do Krowiarek)
Mnie się zawsze cholera dłuzyła w nieskończoność, nie dość, że człowiek ma poczucie, że idzie juz do auta i jest załamany, to jeszcze gówno widać, same drzewa i tysiąc pięćset zakrętów.
Hehe, odnośnie górnego płaju, to jak dla mnie idealny szlak do schodzenia-praktycznie płaski i ubity. Zeszliśmy ten odcinek w 1h15min więc też się nie dłużył. Aczkolwiek nudny jest jak flaki z olejem i można by tam zrobić rynnę bobslejową dla zaoszczędzenia czasu.
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Ładnie pospacerowałeś, ja dziś cały dzień uskuteczniałam spacery po naszej pięknej stolicy, podziwiałyśmy z koleżanką wspaniałe kamienice, trochę pobłądziłyśmy i rzekłyśmy "a tu to nigdy chyba nie byłyśmy", gdy po sekundzie ukazała się knajpa, gdzie zwykle stołowałyśmy się
Czy ja dobrze widzę, że Twoja żonka ma uprzywilejowane chodzenie bez plecaka? To ja już się nie dziwię czemu ona zawsze tak szybko biega
Czy ja dobrze widzę, że Twoja żonka ma uprzywilejowane chodzenie bez plecaka? To ja już się nie dziwię czemu ona zawsze tak szybko biega
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
I to jest słuszna taktyka- nie zmęczona kobieta to zadowolona kobieta a to znów powoduje inne, że tak powiem, ...konsekwencje
Ostatnio zmieniony 2014-06-25, 21:49 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Malgo Klapković pisze:Chwali się, Sir bton1
Żona też nie narzeka
Piotrek pisze:nie zmęczona kobieta to zadowolona kobieta a to znów powoduje inne, że tak powiem, ...konsekwencje
Hehe.. albo konsekwencje albo ich brak
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: sprocket73 i 9 gości