113 czyli koniec.
113 czyli koniec.
Ave.
Dnia 22 czerwca tego roku nogi moje przeszły dwa ostatnie odcinki szlaków ( obecnie czynnych ) w Tatrach Polskich. Z tej okazji zamieszkaliśmy w pokoju 113 ...
Wszystko zaczeło się na poważnie w czerwcu 2002. Mój jedyny wcześniejszy wyjazd w Tatry miał miejsce w 1990 roku i na pewno nie był poważny. Jak to w LO. Natomiast w 2002 byłem już osobnikiem poważnym i zrównoważonym. I wykorzystując namowę jednej osoby udałem się w Tatry. Popatrzyłem, pomyślałem, rozważyłem za i przeciw i sytuacja rozwineła się dynamicznie. Dalej się rozwija ale pewna granica została osiągnięta - wszystkie oficjalne szlaki Tatr Polskich przeszły me nogi, ręce, mój łeb i reszta mnie. Niektóre miejsca i szlaki odwiedzałem wielokrotnie ( np Beskid - 25 razy, Kościelec - 12, Mylną z okolicami - 13, itp ), inne rzadko ( np.: Rysy od strony polskiej - 1, odcinek Skrajny - Krzyżne - też 1, Scieżka pod Reglami - w całości 1 raz, Wrota - 2 ). No i do ostatniej niedzieli były dwa odcinki, na których noga ma jeszcze nie staneła.
Wyjazd w okolicę zaplanowałem z kumplami już w styczniu. Telefon do schroniska, pytanie o pokój nr 113, ustalenie daty i składu. Mieszał się - w maksymalnym "momencie" było nas 12 chętnych, skończyło się na 7 osobach w pokoju, jednej na szlaku i jednej ( innej niż wcześniejsza jedna ) na jednym z wieczorków poetyckich. Z Naszego Forum osób nie było. W skład dramatu weszli:
- Dr Siwy Marek
- Doniu "Robsing" Budowniczy
- Sławek " Nic mi nie będzie" Ziemniaczek
- Łukasz "Pancernik" P
- Łukasz "Blacha" B
- Pablo "Z Gdyni mam blisko"
- Łukasz "Dobromił" T
To skład nocujący i chodzący po okolicy ( mniej i więcej ).
Oraz :
- Wasylisa "Polatam po okolicy"
- Emilia "Jaki ten świat, Pablo, jest mały"
Wasylisa przeszła część szlaku, a Emila brała udział w wieczorku poetyckim. Drugim.
Ekipą 6 - -osobową przybywamy do Zakopanego w okolicach godziny 10.45. Auto ciężkie, bagaże ciężkie, my ciężcy. A drogi jak to pod Zakopanem. Gościnne i szerokie. Mimo to docieramy do celu - parking obok Ronda Kuźnickiego. Towarzysze ( poza Łukaszami B i P ) mało górscy więc trzeba Im było coś w południe pokazać. Zaproponowałem odcinek Drogi nad Reglami: Kalatówki - Sarnia - Strążyska. Dla mnie to 6 spacer tym szlakiem więc informowalem Towarzyszy gdzie jesteśmy, po co, co widać, słychać itd. Cieszyli się podobalo Im się, chwycili temat. Dyskusje trwały. A to dla mnie bardzo ważne bo nie potrafię zaakaceptować milczącego współtowarzysza na szlaku. I tak sobie gadając docieramy do Herbaciarni na Strążyskiej. Łukasz P i Sławek idą ochłodzić łeb pod Siklawicą, a my w czterech idziemy się posilić. Nie polecamy kwąsnicy na wędzonce. Wędzonki w niej nie było. Mimo tego zgrzytu nie mścimy się. Wodospadowcy wracają i ruszamy w dół. Przechodzimy Dolinę, wchodzimy na Drogę pod Reglai, docieramy do skoczni i na parking. Następnie kierujemy się na Siwą Polanę. Parking, restauracja i jazda kolejką na Polanę Huciska. Potem nogami dwunastoma docieramy do celu dnia pierwszego - Schroniska Chochołowskiego. Mrocznego jak Prawdziwi Polacy. Na szczęście nie wygląd bryły się liczy ale wnętrze. A we wnętrzu czekał już Pablo. Z kluczem do pokoju 113 ... Reszta wieczoru była elegancka. Dodam jeszcze tylko, że Chochołowska lekko się zmieniła po ostatnich podmuchach. Kilka nowych skał wylazło z drzew.
Koniec dnia pierwszego, 21 czerwca 2014 roku. Dobranoc.
Dnia 22 czerwca tego roku nogi moje przeszły dwa ostatnie odcinki szlaków ( obecnie czynnych ) w Tatrach Polskich. Z tej okazji zamieszkaliśmy w pokoju 113 ...
Wszystko zaczeło się na poważnie w czerwcu 2002. Mój jedyny wcześniejszy wyjazd w Tatry miał miejsce w 1990 roku i na pewno nie był poważny. Jak to w LO. Natomiast w 2002 byłem już osobnikiem poważnym i zrównoważonym. I wykorzystując namowę jednej osoby udałem się w Tatry. Popatrzyłem, pomyślałem, rozważyłem za i przeciw i sytuacja rozwineła się dynamicznie. Dalej się rozwija ale pewna granica została osiągnięta - wszystkie oficjalne szlaki Tatr Polskich przeszły me nogi, ręce, mój łeb i reszta mnie. Niektóre miejsca i szlaki odwiedzałem wielokrotnie ( np Beskid - 25 razy, Kościelec - 12, Mylną z okolicami - 13, itp ), inne rzadko ( np.: Rysy od strony polskiej - 1, odcinek Skrajny - Krzyżne - też 1, Scieżka pod Reglami - w całości 1 raz, Wrota - 2 ). No i do ostatniej niedzieli były dwa odcinki, na których noga ma jeszcze nie staneła.
Wyjazd w okolicę zaplanowałem z kumplami już w styczniu. Telefon do schroniska, pytanie o pokój nr 113, ustalenie daty i składu. Mieszał się - w maksymalnym "momencie" było nas 12 chętnych, skończyło się na 7 osobach w pokoju, jednej na szlaku i jednej ( innej niż wcześniejsza jedna ) na jednym z wieczorków poetyckich. Z Naszego Forum osób nie było. W skład dramatu weszli:
- Dr Siwy Marek
- Doniu "Robsing" Budowniczy
- Sławek " Nic mi nie będzie" Ziemniaczek
- Łukasz "Pancernik" P
- Łukasz "Blacha" B
- Pablo "Z Gdyni mam blisko"
- Łukasz "Dobromił" T
To skład nocujący i chodzący po okolicy ( mniej i więcej ).
Oraz :
- Wasylisa "Polatam po okolicy"
- Emilia "Jaki ten świat, Pablo, jest mały"
Wasylisa przeszła część szlaku, a Emila brała udział w wieczorku poetyckim. Drugim.
Ekipą 6 - -osobową przybywamy do Zakopanego w okolicach godziny 10.45. Auto ciężkie, bagaże ciężkie, my ciężcy. A drogi jak to pod Zakopanem. Gościnne i szerokie. Mimo to docieramy do celu - parking obok Ronda Kuźnickiego. Towarzysze ( poza Łukaszami B i P ) mało górscy więc trzeba Im było coś w południe pokazać. Zaproponowałem odcinek Drogi nad Reglami: Kalatówki - Sarnia - Strążyska. Dla mnie to 6 spacer tym szlakiem więc informowalem Towarzyszy gdzie jesteśmy, po co, co widać, słychać itd. Cieszyli się podobalo Im się, chwycili temat. Dyskusje trwały. A to dla mnie bardzo ważne bo nie potrafię zaakaceptować milczącego współtowarzysza na szlaku. I tak sobie gadając docieramy do Herbaciarni na Strążyskiej. Łukasz P i Sławek idą ochłodzić łeb pod Siklawicą, a my w czterech idziemy się posilić. Nie polecamy kwąsnicy na wędzonce. Wędzonki w niej nie było. Mimo tego zgrzytu nie mścimy się. Wodospadowcy wracają i ruszamy w dół. Przechodzimy Dolinę, wchodzimy na Drogę pod Reglai, docieramy do skoczni i na parking. Następnie kierujemy się na Siwą Polanę. Parking, restauracja i jazda kolejką na Polanę Huciska. Potem nogami dwunastoma docieramy do celu dnia pierwszego - Schroniska Chochołowskiego. Mrocznego jak Prawdziwi Polacy. Na szczęście nie wygląd bryły się liczy ale wnętrze. A we wnętrzu czekał już Pablo. Z kluczem do pokoju 113 ... Reszta wieczoru była elegancka. Dodam jeszcze tylko, że Chochołowska lekko się zmieniła po ostatnich podmuchach. Kilka nowych skał wylazło z drzew.
Koniec dnia pierwszego, 21 czerwca 2014 roku. Dobranoc.
Ostatnio zmieniony 2014-06-26, 13:12 przez Dobromił, łącznie zmieniany 5 razy.
Dzień drugi ...
Pobudka wstać !!! Pobudka wstać !!! Pobudka wstać !!!
Z 7 na szlaki ruszyło 3. Pozostała czwórka zaoferowała się, że będzie dobytku naszego oraz całego schroniska pilnować. I, o dziwo, upilnowali czym nam bardzo zaimponowali. Rośnie w Polsce wspaniała młodzież ( taka w okolicach lat 30 ).
Pablo poszedł w okolice Rohaczy, a Łukasz P i ja udaliśmy na szlak, w którym zawierały się dwa ostatnie, dla mnie, odcinki szlaków Tatrach Polskich. Oto ten szlak :
Schronisko Chochołowskie - okolice Wyżniej Bramy i początek szlaku do Doliny Starorobociańskiej - Dolina S. - Siwa Przełęcz - Liliowy Karb - Starorobociański Wierch - Kończysty Wierch - Jarząbczy Wierch - Wołowiec - zejście przez Wyżnią Dolinę Chochołowską - Schronisko. Odcinki Karb - Starorobociański i Jarząbczy - Wołowiec to były te dwa ostatnie, które chciałem przejść. I przelazłem. Zachaczylismy jeszcze o szczyt Łopaty, a obok Dziurawej Przełęczy było nerwowo. Nerwowa była też pogoda. Od pełnego słońca, przez mżawkę, zawieje śnieżne do wiatru zrywającego z łbów zapięte kaptury.
Dolinę Emerytowanych Robotników przechodzimy w czasie krótszym od mapowego o 35 minut. Jakoś takoś niosło nas. Po drodze spotkaliśmy 4 ludziów. Na Siwej Przełęczy z 5, kolejnych paru nadciągało od Ornaku. Ogólnie mało. Na odcinku Siwa - Stary Robot nadrabiamy 12 minut. I mijamy 2 osoby. A na szczycie wita nas zawieja śnieżna. Dosyć ostra. Towarzysz Pablo był na Bocianie dzień wcześniej i też Go powitał śnieg. To chyba jakaś miejscowa tradycja. Szybko nas wywiało i powiało w stronę Kończystego. Tam miała czekać Wasylisa. No i czekała. Łaziła po Tatrach już od czwartku i niedziela była dla Niej ostatnim dniem turystycznym. Wyłaniamy się ze śniegu i zasiadamy na pewien czas na Kończystym. Tam nie wiało, za to Wasylisa grała na flecie. A potem śpiewała piosenki ukraińskie i polskie. Bardzo sympatyczna osoba. Mimo, że z Pragi Warszawskiej I tak to trójką ruszamy na Jarząbczy. Z ominięciem właściwego szczytu. Ja tam byłem, a pozostałym się po prostu nie chciało - wiać mocniej zaczeło. Swoją drogą to zapomniałem z pokoju zabrać czapki i rękawiczek ... Szybkie rzucenie oczyma na okolicę i przed nami czas na najdłuższy odcinek między szczytami - ruszamy na Wołowca. Z przeskokiem na Łopatę. Tam powitały nas trzy kozice. Wracamy na szlak i docieramy do Dziurawej Przełęczy. Tam było lekko nerwowo. Mocniej padało, ponownie pojawił się śnieg - zrobiło się ślisko. No i Wasylisa miała wywrotkę. Na szczęście skończyło się dobrze chociaż Jej salto ( dosłownie ) mogło zakończyć się daleko na Słowacji, a nie na skale 4metry niżej. Uff ... Dalsza droga po mokrych skałach i glebach oraz trawach była wolna i dokładna. Niby takie Zachodnie ... Uważać trzeba wszędzie. W końcu docieramy na Wołowiec. Morda mi się cieszy W ręce kij, na plecach torba, i ... A jak tam wiało .... Długo szukalismy wnęki chroniącej przed wiatrem. Wiecie jak wygląda szczyt Wołowca. Kilkanaście mniejszych lub większych dziur. Wiało wszędzie ... W drodze z Wołowca zrywało kaptury z łbów. Z tej racji, i z powodu spieszenia się Wasylisy na ostatni bus zeszliśmy przez Wyżnią Dolinę, a nie przez Rakoń i Grześ. I tak to po 9 i pół godzinie ( mój czas ) docieramy do końca trasy. Łukasz P dociera po pół godzinie. Wasylisa podbija pieczątke i rusza na busa. Zdążyła. Potem dociera Pablo ze świeżo poznaną na szlaku Emilią. Która okazuje się ... koleżanką z dzieciństwa żony Pabla Świat jest mały.
Potem nastąpił drugi wieczór poetycki. I spać - my do 113, Emilia do swego pokoju.
Dobranoc.
Pobudka wstać !!! Pobudka wstać !!! Pobudka wstać !!!
Z 7 na szlaki ruszyło 3. Pozostała czwórka zaoferowała się, że będzie dobytku naszego oraz całego schroniska pilnować. I, o dziwo, upilnowali czym nam bardzo zaimponowali. Rośnie w Polsce wspaniała młodzież ( taka w okolicach lat 30 ).
Pablo poszedł w okolice Rohaczy, a Łukasz P i ja udaliśmy na szlak, w którym zawierały się dwa ostatnie, dla mnie, odcinki szlaków Tatrach Polskich. Oto ten szlak :
Schronisko Chochołowskie - okolice Wyżniej Bramy i początek szlaku do Doliny Starorobociańskiej - Dolina S. - Siwa Przełęcz - Liliowy Karb - Starorobociański Wierch - Kończysty Wierch - Jarząbczy Wierch - Wołowiec - zejście przez Wyżnią Dolinę Chochołowską - Schronisko. Odcinki Karb - Starorobociański i Jarząbczy - Wołowiec to były te dwa ostatnie, które chciałem przejść. I przelazłem. Zachaczylismy jeszcze o szczyt Łopaty, a obok Dziurawej Przełęczy było nerwowo. Nerwowa była też pogoda. Od pełnego słońca, przez mżawkę, zawieje śnieżne do wiatru zrywającego z łbów zapięte kaptury.
Dolinę Emerytowanych Robotników przechodzimy w czasie krótszym od mapowego o 35 minut. Jakoś takoś niosło nas. Po drodze spotkaliśmy 4 ludziów. Na Siwej Przełęczy z 5, kolejnych paru nadciągało od Ornaku. Ogólnie mało. Na odcinku Siwa - Stary Robot nadrabiamy 12 minut. I mijamy 2 osoby. A na szczycie wita nas zawieja śnieżna. Dosyć ostra. Towarzysz Pablo był na Bocianie dzień wcześniej i też Go powitał śnieg. To chyba jakaś miejscowa tradycja. Szybko nas wywiało i powiało w stronę Kończystego. Tam miała czekać Wasylisa. No i czekała. Łaziła po Tatrach już od czwartku i niedziela była dla Niej ostatnim dniem turystycznym. Wyłaniamy się ze śniegu i zasiadamy na pewien czas na Kończystym. Tam nie wiało, za to Wasylisa grała na flecie. A potem śpiewała piosenki ukraińskie i polskie. Bardzo sympatyczna osoba. Mimo, że z Pragi Warszawskiej I tak to trójką ruszamy na Jarząbczy. Z ominięciem właściwego szczytu. Ja tam byłem, a pozostałym się po prostu nie chciało - wiać mocniej zaczeło. Swoją drogą to zapomniałem z pokoju zabrać czapki i rękawiczek ... Szybkie rzucenie oczyma na okolicę i przed nami czas na najdłuższy odcinek między szczytami - ruszamy na Wołowca. Z przeskokiem na Łopatę. Tam powitały nas trzy kozice. Wracamy na szlak i docieramy do Dziurawej Przełęczy. Tam było lekko nerwowo. Mocniej padało, ponownie pojawił się śnieg - zrobiło się ślisko. No i Wasylisa miała wywrotkę. Na szczęście skończyło się dobrze chociaż Jej salto ( dosłownie ) mogło zakończyć się daleko na Słowacji, a nie na skale 4metry niżej. Uff ... Dalsza droga po mokrych skałach i glebach oraz trawach była wolna i dokładna. Niby takie Zachodnie ... Uważać trzeba wszędzie. W końcu docieramy na Wołowiec. Morda mi się cieszy W ręce kij, na plecach torba, i ... A jak tam wiało .... Długo szukalismy wnęki chroniącej przed wiatrem. Wiecie jak wygląda szczyt Wołowca. Kilkanaście mniejszych lub większych dziur. Wiało wszędzie ... W drodze z Wołowca zrywało kaptury z łbów. Z tej racji, i z powodu spieszenia się Wasylisy na ostatni bus zeszliśmy przez Wyżnią Dolinę, a nie przez Rakoń i Grześ. I tak to po 9 i pół godzinie ( mój czas ) docieramy do końca trasy. Łukasz P dociera po pół godzinie. Wasylisa podbija pieczątke i rusza na busa. Zdążyła. Potem dociera Pablo ze świeżo poznaną na szlaku Emilią. Która okazuje się ... koleżanką z dzieciństwa żony Pabla Świat jest mały.
Potem nastąpił drugi wieczór poetycki. I spać - my do 113, Emilia do swego pokoju.
Dobranoc.
Ostatnio zmieniony 2014-06-26, 14:14 przez Dobromił, łącznie zmieniany 7 razy.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Dobromił pisze:Dnia 22 czerwca tego roku nogi moje przeszły dwa ostatnie odcinki szlaków ( obecnie czynnych ) w Tatrach Polskich.
A nieczynnych ?
Dobromił pisze:Natomiast w 2002 byłem już osobnikiem poważnym i zrównoważonym.
Odwrotnie niż dziś
Dobromił pisze:Beskid
Czy byłeś na wycieczce, na której to właśnie Beskid był celem głównym ?
Pytam bo mam taki przypadek w swoim otoczeniu.
Dobromił pisze:Z 7 na szlaki ruszyło 3.
Czy powyższe spowodowane było ,,zmęczeniem" po dniu poprzednim ?
Dobromił pisze:I tak to trójką ruszamy na Jarząbczy. Z ominięciem właściwego szczytu.
Parafrazując klasyka - być 5 metrów od szczytu Jarząbczego i nie wejść na główny szczyt - bezcenne
Dobromił pisze:No i Wasylisa miała wywrotkę. Na szczęście skończyło się dobrze chociaż Jej salto ( dosłownie ) mogło zakończyć się daleko na Słowacji, a nie na skale 4metry niżej.
Dlatego nawet nie poruszając się na Słowacji a tylko wzdłuż granicy polsko - słowackiej zabieram kartę członkowską AV (polskie KW tu bezużyteczne raczej jest więc nie zabieram). W niektórych kręgach, jest to uznawane za śmieszne.
Co prawda zdjęcia fajne, mimo, że ich nie widziałem, poproszę o uzupełnienie relacji o
Dobromił pisze:113 ...
zdjęc lub
Dobromił pisze:dwa
zdjęcia albo
Dobromił pisze:25
zdjęć.
Z góry dziękuję.
Piotrek pisze:Ile razy łacznie byłeś w Tatrach? bo spis wyjazdów prowadzisz.
Od 2007 do teraz - 126 razy. W tym wiele wyjazdów długich ( do 9 dni ). A w okresie 2002 - 2006 pewno jeszcze z 30 razy.
TNT'omek pisze:u Was miejsca nie było?? może macie słaby bajer...
Nie wolno przekraczać w pokoju ustawowej ilości śpiących
Iva pisze:Czy to znaczy, że już nie pojedziesz więcej w Tatry?
Mniej też nie.
Tępy dyszel pisze:A nieczynnych ?
W życiu !!!! Nawet stałem na ich początku, z tablicami informującymi o możliwości rozstrzelania, ale nie przekroczyłem granicy
Tępy dyszel pisze:Czy byłeś na wycieczce, na której to właśnie Beskid był celem głównym ?
Było tak Przez Beskid na Liliowe i do Murowańca. Zimą Zdarzył mi się też lutowy dzień gdy na Bestię weszliśmy trzy razy.
Tępy dyszel pisze:W niektórych kręgach, jest to uznawane za śmieszne.
Niektóre kręgi są śmieszne.
Zdjęcia się tworzą.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Dobromił pisze:Dnia 22 czerwca tego roku nogi moje przeszły dwa ostatnie odcinki szlaków ( obecnie czynnych ) w Tatrach Polskich
Mam takie pytanie - czy przeszedłeś Drogę (Ścieżkę) pod Reglami, tj. odcinek znakowany kolorem czarnym od ,,Murowanicy" do wylotu Doliny Kościeliskiej lub przynajmniej do Gronika, podczas jednego dnia wycieczkowego ?
Ostatnio zmieniony 2014-06-29, 19:28 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 1 raz.
Tępy dyszel pisze:podczas jednego dnia wycieczkowego ?
Nie.
Piotrek pisze:dla odmiany w kierunku odwrotnym
Panie , spadaj Pan. W większości tras już to uczyniłem. Teraz czas na emeryturę.
P.s. Panie - a 40 zł to gdzie ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości