1. Właścicielem chatki jest Politechnika Śląska.
2. Krytyka w ogóle nie dotyczyła chatki tylko czegoś całkiem innego. To był tylko przykład wtrącania się w decyzje demokratycznie wybranego zarządu. I to wtrącania się w sposób niedopuszczalny. Nikit nie broni rozmawiania i przedstawiania swoich racji, są do tego osobiste spotkania, Internet itd. Ale w tym wypadku to było po prostu op.. lenie, co po prostu nie powinno mieć miejsca.
A koło ma wiele obszarów działania - kurs przewodnicki, rajdy, imprezy i wiele innych spraw.
3. Prohibicja jest w chatce od początku jej przejęcia w dzierżawę przez SKPG czyli od roku 2001.
Jeżeli to było kwestionowane - to tylko w prywatnych wewnętrznych rozmowach nigdy publicznie. Publicznie (do pewnego czasu) stanowiliśmy jedność.
Natomiast było nam bardzo przykro, kiedy od całkiem zewnętrznych osób słyszeliśmy na temat chatki bardzo nieprzychylne opinie. Właśnie do mnie zadzwonił mój starszy kolega z dawnego wydziału aby się poskarżyć jak ich potraktowano, bo wydział że ja "coś z tym mam wspólnego". Było mi po prostu przykro.
4. Przez te około 10 lat kiedy aktywnie uczestniczyłam w życiu chatki pod zarządem SKPG pamiętam może jedną a może dwie imprezy (sama na nich nie byłam a tylko słyszałam że miały miejsce takie), kiedy to będąca na obsłudze osoba nie poradziła sobie z pijanymi gośćmi w chatce i niestety chatka była zarzygana i zanieczyszczona.
Ja bym sobie pewnie z taką tłuszczą poradziła, bo po prostu bym na towarzystwo nakrzyczała i wywaliła ich z chatki. Niemniej nierozsądne było dawać na obsługę 18-letnią dziewczynę, kiedy wiadomo było, że przyjeżdża na spotkanie grupowe grupa 40 studentów Wydziału Mechanicznego. Błąd zarządu, że tak przydzielił obsługi.
Dla odmiany pamiętam inną imprezę, którą sama organizowałam, a która dotyczyła kultury huculszczyzny - zaproszeni zostali przeze mnie Urszula Janicka-Krzywda i Piotr Krzywda (znani autorzy przewodników i wielu publikacji). Z kolei Piotr zaprosił grupę swoich przyjaciół - Górali z Nowego Targu. Kiedy tylko Górale rozłożyli w pokoju swoje plecaki wyjęli z nich pół litra swojskiej palenki i zaczęli częstować, a rozpoczęli kurtuazyjnie od szefa chatki, który jest abstynentem. Niemniej ten jeden kieliszek wypił i zupełnie nic się nie stało. A impreza była super udana i ciekawa.
Teraz o ile wiem te imprezy kulturalne, o rożnych tematach, których dawniej było w roku 4 lub 5 kompletnie zamarły.
edit - jeszcze jedno na koniec.
Osobiście nie jestem abstynentką, lubię domowe nalewki, w życiu bym nie odmówiła gdyby Góral mnie poczęstował swojską wódką, bo uznałby to pewnie za obrazę.
Lubię również piwo i uznaję za najlepszy napój izotoniczny, jak również lubię białe wino półsłodkie
Uważam, że można pić alkohol z kulturą i wypicie jednego czy dwóch piw wieczorem po męczącym dniu jest bardzo miłe.
Zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy z
takiego picia alkoholu robią problem.
Czasem mi się wydaje, że to oni mają jakieś bardzo przykre życiowe doświadczenia, np. ojca alkoholika, który po pijanemu bił rodzinę. Wtedy taka "agresywna" abstynencja i usiłowanie przekonania ludzi do tego, że każdy łyk alkoholu, nawet nisko procentowego to jest "zuo" jest dla mnie w jakiś sposób wytłumaczalne.
Ja jednak z tym problemów zupełnie nie mam.