Pudelek pisze:Dzięki szlakom góry są dostępne obecnie dla każdego i tak powinno pozostać. Po to szlaki wymyślono - nie jest to przecież nowy wynalazek złej Unii czy III RP. W Sudetach za Niemców to szlaków było nawet jeszcze więcej (o schroniskach nie wspominając). Likwidacja oznaczenia oznaczałaby, że od tej pory góry byłyby dla dość wąskiej grupy osób i tych, którzy zabulą za przewodnika. Ukraina nie jest najlepszym przykładem porównawczym, bo tam się o szlaki zwyczajnie nie dba. Porównujmy polskie szlaki do czegoś bardziej na tym samym poziomie - Czech, Słowacji czy np. Węgier. Nie sądzę aby tam wzrosła liczba interwencji z powodu gęstej sieci (a w Czechach szlaki są bardzo gęste).
Ale mi w dyskusji właśnie chodziło o o Ukrainę i o szlaki na tamtym terenie, które są znakowane, mogą dać złudne poczucie bezpieczeństwa a potem znikają.
Ja osobiście lubię chodzić bez szlaku, szczególnie w terenach gdzie całkowicie samodzielnie wybiera się drogę (właśnie Ukraina, Rumunia, ale nie tylko, bo w Polsce tez można znaleźć takie rejony.)
Po prostu mam frajdę przy wyszukiwaniu drogi. Patrzę z jednego szczytu na drugi, analizuję mapę, wybieram własną drogę podejścia i zejścia. To mi sprawia ogromną przyjemność.
No nie mówcie koledzy Kolumbowie, że macie inaczej, bo nie uwierzę !
Oczywiście, ze czasem zdarzało mi się zabłądzić, ale po niezbyt długim czasie zawsze się zorientowałam gdzie jestem i po czasie dłuższym niż zakładany (czasem o kilka godzin) ostatecznie trafiałam do celu.
Raz to mi się nawet zdarzyło pod Grojcem
Szliśmy na egzaminie, po świeżo spadłym śniegu, bez szlaku. Prowadziła kursantka, która właśnie zdawała egzamin. Schodzimy do dolinki, a tam strumyk płynie sobie w przeciwną stronę niż powinien
Ciekawe są takie zaskoczenia.
Kursantka niestety nie zdała.