buba pisze:czyli co- sasiadka nie moze odebrac dziecka nawet jak rodzice tego chca?
Wiesz, ja podejrzewam, że gdyby trafił się jakiś złośliwy rodzic, to mógłby sobie tam nawet boga wpisać
Po prostu do tej pory nie było sytuacji, w której kogoś by to rozdrażniło
buba pisze: To dotyczy tylko 1 klasy?
Akcja "kibel" dotyczy tylko pierwszej klasy, bo asystent nauczyciela jest tylko w klasach pierwszych, w których są sześciolatki
Pozostałe rzeczy, o których napisałam, dotyczą klas 1-3. Klasy 4-6 też są pilnowane, ale nie aż tak. Od kilku lat jest np. zakaz wychodzenia na zewnątrz budynku szkoły w trakcie przerw. Drzwi wyjściowe są pilnowane
Myślę, że to wszystko narastało stopniowo pod naciskiem społeczeństwa, pod presją różnych sytuacji, które wynikały w szkołach i też pod dyktando niektórych rodziców, chcących mieć poczucie, że ich dziecko jest bezpieczne.
Nas na przykład nauczyciel brał te 10 lat temu w góry i nie przejmował się niczym, pozwalał złapać stopa, żeby wrócić do domu. Obecnie chcąc jechać z dziećmi na wycieczkę, musisz się zasypać różnorakimi oświadczeniami i zgodami rodziców. Jadąc na konkurs z uczniem, nie możesz po prostu wsadzić go sobie w samochód i zawieźć. Ba, nie możesz nawet być kierowcą. Ty masz się skupić na opiece nad dzieckiem, a dodatkowo rodzice muszą wyrazić zgodę na przejazd z kierowcą samochodu, którego imię i nazwisko, a także nr tablic rejestracyjnych mają zapisane na kartce.
Papierologia stwarza sztuczne poczucie bezpieczeństwa i ma chronić nauczycieli oraz szkołę przed chociażby sprawami sądowymi, jeżeli coś się wydarzy... W którymś momencie po prostu ludzie się za bardzo z tym rozpędzili. Zastanawia mnie tylko, czy faktycznie są takie przepisy, czy aż takie niezrozumienie przepisów. Szczerze mówiąc, nie zagłębiałam się nigdy w to
Daję tym "moim" rodzicom wszystkie karteczki do podpisania, a oni je zgodnie podpisują...
[edit]
Basiu, pracuję w dużej, publicznej placówce w mieście. Pracując na wsiach, nie miałam AŻ takich wymagań stawianych przed uczniem, nauczycielem, rodzicami