Góry Opawskie i Wysokie Jesionik - rozdziewiczanie Sudetów

Relacje z Sudetów polskich i czeskich.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8420
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Góry Opawskie i Wysokie Jesionik - rozdziewiczanie Sudetów

Postautor: Pudelek » 2015-09-02, 16:14

Może to wydać się szokujące, ale są osoby, które jeszcze nie były w swoim życiu w Sudetach! :o-o Tak jak np. pewna forumowiczka, która kiedyś chodziła głównie po, tfu, Taterkach, potem poznała wreszcie prawdziwe góry jakimi są Beskidy, a teraz postanowiła wybrać się w nieznane ;) Postanowiłem podać swą pomocną dłoń (i przy okazji zaliczyć kilka nieznanych mi sudeckich miejsc ;))

W ostatni piątek wakacji jedziemy do Głuchołaz (Ziegenhals). Wysiadamy z autobusu-szklarni i po strategicznym przepakowaniu przemykamy przez rynek. Byłby całkiem ładny, gdyby nie zastawiony dziesiątkami samochodów.
Obrazek

Upał taki, że w poszukiwaniu wodopoju siadamy nawet do ogródka Syfskiego... było to zdecydowanie najmniej przyjemne przeżycie weekendu :| Potem już jest tylko lepiej :)

Mijamy plakaty obrazujące miłość do obecnego prezydenta...
Obrazek

...i dzielnicę zdrojową.
Obrazek

Czytałem, że owa dzielnica miała być winna temu, że miasto nazywa się dziś tak, a nie inaczej. Ziegenhals nie miało wcześniej znanej polskiej nazwy - niemiecka i łacińska mówiły o Koziej Szyi lub Kozim Karku. Ponoć taki kształt ma właśnie pobliska Góra Parkowa. Zaraz po wojnie miejscowość nosiła właśnie tą nazwę. Potem jednak pojawiły się Głuchołazy - przywędrowały od czeskiej nazwy miasta Hlucholazy. Tak miano nazywać je w okolicach dzisiejszego Jesenika. Polskie władze spolonizowały więc czeską nazwę i została ona do dziś, a Kozia Szyja jedynie w herbie miejskim.

No dobra, ale ma wspólnego z tym uzdrowisko? Otóż według miejscowego przewodnika PTTK (człowieka, nie książki) włodarze uzdrowiska Priessnitza w Jeseniku nazwali tak miasto po pruskiej stronie granicy, aby je ośmieszyć jako konkurencję: wymyślono Hluche Lazne, potem Hlucho Lazy, czyli Głuchy Zdrój. Nie wiem czy potencjalni kuracjusze się wystraszyli, jednak ta teoria ma jedną słabą stronę: w tamtym czasie we Freiwaldau/Fryvaldovie/Jeseniku niemal nikt nie mówił po czesku, leczący się goście w większości byli niemieckojęzyczni, więc do nich ta antyreklama w oczywisty sposób by nie trafiała ;)

Wracając do współczesności - za zabudową zdrojową zaczyna się masyw Góry Parkowej (Holzberg). Wita nas marmurowa tablica unijna - tak jakby drewniana czy plastikowa nie wystarczała!
Obrazek

Przy szlaku stoją stacje Drogi Krzyżowej, zapewne odnowione w ostatnich latach.
Obrazek

Nie idziemy jednak się modlić, ale odbijamy w bok, na szczyt Przedniej Kopy (Vorder-Koppe). Znajdują się tam smętne ruiny schroniska i wieży widokowej.
Obrazek

Dawna Hohenzollernwarte i Holzbergbaude niszczeją... po II wojnie światowej Czechosłowacja żądała Głuchołaz dla siebie - z powodu węzła kolejowego. Do zmiany granic jednak nie doszło i, patrząc na ten obrazek, można tego żałować...

Miało być słonecznie, ale na niebie się chmurzy, wydaje się wręcz, że może zacząć padać!
Obrazek

Główny szczyt masywu - Średnia Kopa (Mittel-Koppe) - to chyba ta zarastająca polana. Jest płaska, jak według mapy. Ale tabliczki brak.
Obrazek

Schodzimy do przełęczy o wdzięcznej nazwie "505".
Obrazek

Dookoła żółte, jesienne trawy, a minut na tabliczkach ubywając - przybywa ;)
Obrazek

Robimy sobie krótką przerwę, po czym dość kiepsko oznaczonym szlakiem schodzimy do Podlesia (Schönwalde), wioski w "worku" wcinającym się w czeskie terytorium. Jest trochę domów i neogotycki kościół św. Jerzego.
Obrazek

Przy kościele dwie ciekawostki:
- pordzewiała blacha z herbem biskupiego Księstwa Nyskiego.
Obrazek

Choć zlikwidowano je jeszcze w XIX wieku, to jego symbole były obecne do 1945 roku, a biskupi do tego czasu zachowali swoje majątki ziemskie po austriackiej, a potem czechosłowackiej stronie.

- nieudolnie zamalowany napis na krzyżu.
Obrazek

Mijamy samotnie stojący wypasiony hotel i drogowskaz na Rejviz (czemu akurat tam - nie mam pojęcia). Trochę się przejaśnia i słońce doświetla czeską stronę.
Obrazek

Granicę przekraczamy w przysiółku Gęstwina (Stöckicht) - dawniej osobnej wsi, mocno wyludnionej po wypędzeniu Niemców. Trudno się jednak dziwić, że mało kto się tam osiedlał, gdyż życie na samej granicy nie było łatwe. Za Oleśnicą już Ondřejovice (Endersdorf), formalnie część Zlatych Hor.
Obrazek

Fotografuję jeszcze pozostałości drugiego mostu, widocznego na przedwojennych mapach.
Obrazek

Ponieważ jeden hostinec już dawno nie działa, a drugi chyba od niedawna, siadamy sobie na przystanku z widokiem na Kopę Biskupią :)
Obrazek
Obrazek

W międzyczasie mija nas autobus, lecz my dzielnie idziemy z buta - odcinek asfaltowy to ledwie półtora kilometra. Przy okazji możemy podziwiać boisko i budynek klubu kynologicznego.
Obrazek

Pod kamiennym wiaduktem przekraczamy linię kolejową Zlate Hory - Mikulovice i wchodzimy do Údolí ztracených štol (Doliny Straconych Sztolni). W miejscu gdzie kiedyś znajdowały się złotonośne sztolnie jest dziś plac zabaw dla dzieci, obiekty do konkursów szukania złota i bar.
Obrazek
Obrazek

Kawałek dalej znajduje się niewielki skansen - Zlatorudné mlýny. To dwa zrekonstruowane domki z kołami młyńskimi, w jakich w średniowieczu wydobywano złoto. Mimo, że w Zlatych Horach byłem wielokrotnie, to tutaj pierwszy raz.
Obrazek
Obrazek

Ślady wydobycia są też dobrze widoczne w okolicznym lesie, zrytym przez dawnych poszukiwaczy i górników.
Obrazek

Żółtym szlakiem dochodzimy do sanatorium Edel - to już właściwe Zlate Hory. Potem mijamy kilka bloków (też byłem przy nich po raz pierwszy)...
Obrazek

...i pomnik z podziękowaniami dla "wyzwolicieli" miasta.
Obrazek

"Drobna" nieścisłość - ci, którzy dziękują tutaj nie mieszkali, a ci co wówczas tu mieszkali, to nie byli wyzwalani, więc nie mieli za co dziękować ;)

Udajemy się na nocleg, a potem na miasto :) Mimo wieczornych przejściowych opadów zaliczamy kilka lokali oraz integrujemy się z miejscowymi w nowo odkrytej knajpce - zapraszają nas gorąco na jutrzejszy koncert rockowy, z czego nie omieszkamy skorzystać :)

Pierwszy dzień na przetarcie, sobota już w większe góry :)

CDN...
Ostatnio zmieniony 2015-09-02, 16:31 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Robert J
Posty: 1375
Rejestracja: 2013-12-08, 21:46
Kontakt:

Postautor: Robert J » 2015-09-02, 16:54

Pudelek pisze:Może to wydać się szokujące, ale są osoby, które jeszcze nie były w swoim życiu w Sudetach! :o-o

Mnie to akurat nie dziwi. Ja nigdy nie byłem w Bieszczadach ;)

Ciekawie się zaczyna i fajnie tak poczytać jak piszą inni o znanych mi okolicach.

Kiedyś na glucholazyonline był fajny cykl artykułów "Historia na weekend" gdzie jedna z publikacji dotyczyła właśnie owych mostków na granicy w Podlesiu. Opisane były wszystkie mostki do jakiego obiektu prowadziły czy nawet ile dokładnie metrów miały bocznice kolejowe. Niestety mieli awarię serwera i wszystkie publikacje zostały utracone, a nie mieli kopi zapasowych :/
włodarz
Posty: 2719
Rejestracja: 2014-05-13, 17:38
Lokalizacja: Góry Sowie

Postautor: włodarz » 2015-09-02, 20:15

Ciekawie się zaczyna

Zaczyna się standardowo - od wypędzenia Niemców. :)
Ale reszta w porządku. :-)
Awatar użytkownika
nes_ska
Posty: 2931
Rejestracja: 2013-10-09, 15:58
Lokalizacja: Brzesko

Postautor: nes_ska » 2015-09-02, 20:28

włodarz pisze:Zaczyna się standardowo - od wypędzenia Niemców. :)
Ale reszta w porządku. :-)


Jak się ogarnę, to będzie też polska wersja :dev Na razie wciąż padam na pysk :-o
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8420
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-09-02, 21:41

Robert J pisze:Mnie to akurat nie dziwi. Ja nigdy nie byłem w Bieszczadach

ale byłeś w Beskidach, więc już jesteś do przodu :D

Robert J pisze:Kiedyś na glucholazyonline był fajny cykl artykułów "Historia na weekend" gdzie jedna z publikacji dotyczyła właśnie owych mostków na granicy w Podlesiu. Opisane były wszystkie mostki do jakiego obiektu prowadziły czy nawet ile dokładnie metrów miały bocznice kolejowe. Niestety mieli awarię serwera i wszystkie publikacje zostały utracone, a nie mieli kopi zapasowych

tam przy tym moście chyba bocznicy nie było, tylko most normalny - przynajmniej to wynika z przedwojennej mapy. Natomiast na pewno były one trochę wcześniej.

włodarz pisze:Zaczyna się standardowo - od wypędzenia Niemców.

no przepraszam - wypędzenie jest mniej więcej w środku ;P
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Robert J
Posty: 1375
Rejestracja: 2013-12-08, 21:46
Kontakt:

Postautor: Robert J » 2015-09-02, 23:34

Pudelek pisze:tam przy tym moście chyba bocznicy nie było, tylko most normalny - przynajmniej to wynika z przedwojennej mapy. Natomiast na pewno były one trochę wcześniej.

Za tym mostkiem, po drugiej stronie potoku była gospoda prowadzona przez Aloisa Spillera.

Obrazek
Widoczne są fundamenty. Na jednym z Twoich zdjęć też je widać.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8420
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-09-03, 00:55

Faktycznie. Fajnie, mostek międzynarodowy do gospody :)
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8420
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-09-03, 14:39

W sobotę rano wczesna pobudka (co nie było łatwe, biorąc pod uwagę knajpiane szaleństwa) i... totalnie zachmurzone niebo za oknem! Gdzie to słońce, do cholery?

Nie mamy jednak czasu na narzekanie - za chwilę pierwszy autobus do Jesenika, tam szybkie zakupy i kolejny na Červenohorské sedlo (Roter Berg Satte). Dalej nie jedzie, gdyż droga na Kouty nadal jest w remoncie i będzie aż do listopada...

Mimo, że przez przełęcz przejeżdżałem wiele razy autem, to pieszo także jest mój debiut. Na zegarku godzina 8, więc wszystko jeszcze śpi, poza grupką turystów.
Obrazek

Mijamy hotele i pensjonaty, z których pierwsze postawiono jeszcze pod koniec XIX wieku, i wchodzimy na szlak w Masywie Keprnika. To północno-zachodnia część Wysokiego Jesionika (Hrubý Jeseník, Altvatergebirge).

Zaglądamy do drewnianej kapliczki, wybudowanej w 2013 roku - kopii kościółka stojącego niegdyś w miejscu zwanym Vřesova studánka. Poświęcony jest ofiarom gór...
Obrazek

Przynajmniej tak mi się wydawało, gdyż umieszczony w środku napis po polsku świadczy o czymś innym: "dla tych co się do domu niewrucili"...
Obrazek

Często zdarza mi się nie wracać do domu, gdy gdzieś wychodzę, chyba, że czegoś zapomniałem. Wydaje mi się, że nie jestem w tym odosobniony. Ewidentnie google translator był dowcipny, albo jakiemuś Czechowi wydawało się, że zna polski ;)

Im gramolimy się wyżej, tym pogoda lepsza - chmury zostają w dole, wyłania się Pradziad i okoliczne górki :)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na niektórych zdjęciach wyłania się też Neska ;)
Obrazek

Przed nami wyrasta pierwszy szczyt - Červena hora (Rothe Berg). Na szczęście szlaki trawersują go, nie trzeba włazić na samą górę.
Obrazek

Co jakiś czas - w strategicznych miejscach - stoją wielojęzyczne tablice z różnymi ciekawostkami. Co prawda w polskiej wersji językowej czasami pojawiają się różne kwiatki, ale kilku interesujących rzeczy się dowiedziałem: np. rozdroże Bílý sloup wzięło swą nazwę od zachowanego przedwojennego słupa, jakim tyczkowano wówczas szlaki. Słup co prawda biały kolor już stracił, ale jego wysokość na pewno pozwalała odnaleźć go nawet przy dużej pokrywie śnieżnej.
Obrazek

Są też pierwsze "niepochmurne" widoczki - na morawską stronę, do doliny Hučivej Desny (Rauschende Teß).
Obrazek

Na końcu doliny widać Kouty, a jakże, nad Desnou ;)
Obrazek

A w prawo charakterystyczne skałki na Vozce (które początkowo naiwnie wziąłem za Keprnik :D).
Obrazek

Vřesová studánka (Heidebrünnel) - częściowo zarośnięta łąka przy której kiedyś stał wspomniany kościół i schronisko (według polskiej wersji na tablicy - przytułek :D). Świątynia spłonęła w 1946 roku od uderzenia pioruna i pozostały po niej jedynie fundamenty oraz krzyż, dziś w formie pomnika (a także kopia-kaplica przy przełęczy). Schronisko zburzono w 1988 roku z powodu jego złego stanu technicznego - i w Czechosłowacji nie wszystkie obiekty turystyczne miały szczęście. Szkoda, bo chętnie by się tutaj przysiadło na kufelku czegoś zimnego.
Obrazek
Obrazek

Jedynym obiektem budowlanym jest dzisiaj źródełko, zabudowane kaplicą w 1934 roku. Tam jednak pójdziemy za chwilę, najpierw wchodzimy na skałki powyżej, skąd są jeszcze ładniejsze widoki. Cały czas idziemy granicą morawsko-śląską - na Morawach ładnie, a Śląsk cały w chmurach. Przypadek?
Obrazek

Widać i Keprnik, który walczy z naporem białego.
Obrazek

Teraz możemy zejść do kapliczki przy źródle. Lokalizacja idealna na popas.
Obrazek

W środku na upartego można by nawet spać, gdyż powieszono sznurową drabinkę, prowadzącą na stryszek.
Obrazek
Obrazek

Zjadamy skromne śniadanie, pijemy rzemieślnicze piwko... jest fajnie. Czasem wpada jakiś turysta - sam lub z psami - ale ogólnie to tłumów nie ma. No dobra, odpoczęliśmy trochę, więc pora walić kolejne kilometry.
Obrazek

Szlak jest przyjemny i bez karkołomnych podejść. Mijamy m.in. dawny trójstyk - łączyły się tutaj ziemie należące do Liechtensteinów z Brannej, Žerotínów z Velkich Losin oraz biskupów wrocławskich - a wcześniej Księstwa Nyskiego. Po tych ostatnich nadal pozostały słupki z literami BB - Bistum Breslau.
Obrazek

Jesteśmy coraz wyżej, a w tle nadal chmury kłębią się jak głupie - Jesenik chyba musiał ciągle być cały zaciągnięty!
Obrazek

Las znika, pojawiają się wypłowiałe łąki i grupa skałek, tworzących szczyt Keprnika (Köpernik Glaser, Glaseberg), czwarty pod względem wysokości Wysokiego Jesionika (1423 metry). Sami tam nie będziemy.
Obrazek

Na szczęście ludzie chodzą falami - jak sądzę, wiele z nich wjechało kolejką na nieodległy Šerák - i są też momenty spokoju. Pogoda znowu się trochę denerwuje - zaczyna mocno wiać, a na jakiś czas nawet całe niebo się zaciąga. Potem odpuszcza, ale widoczność nie jest rewelacyjna.

Pasmo Śnieżnika, w dole białe dachy Branny.
Obrazek
Obrazek

Pradziad niewidoczny, Červená hora również.
Obrazek

Na Śląsku bez zmian.
Obrazek

Šerák i jedyne schronisko w okolicy walczą z białym najeźdźcą.
Obrazek
Obrazek

Niektórzy walczą z piwem :D
Obrazek

Inni z wiatrem ;)
Obrazek

Są też niespodziewani goście.
Obrazek

Oraz już tacy bardziej zaprawieni w górskich bojach.
Obrazek

Nasyciwszy oczy i brzuszki cofamy się kawałek czerwonym szlakiem do trójstyku... Widoki ciut łaskawsze.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Następnie odbijamy na morawską stronę i zahaczamy o skałki na Vozce (Fuhrmannstein, ósmy szczyt Jesioników - 1317) - tutaj jednak zaszło słońce i nie jest tak ładnie :(
Obrazek

Dobrze widać Vřesovą studánkę.
Obrazek

Keprnik.
Obrazek

No i standard.
Obrazek

Zielonym, momentami mocno krętym szlakiem dochodzimy do potoku Hučava (z rozwalonym mostkiem), a następnie do polany, gdzie kiedyś znajdowała się osada Neu Josefsthal (Josefová).
Obrazek

W XVIII wieku Liechteinsteinowie założyli tu hutę szkła, która następnie rozbudowała się do postaci wioski. W okresie międzywojennym mieszkało 85 osób w kilkunastu domostwach, była gospoda, szkoła i remiza strażacka. Po 1945 wyludniła się, jeszcze przez jakiś czas budynków używano jako miejsce noclegowe dla robotników leśnych, ale ostatecznie w latach 60. wysadziło je wojsko. Ocalała dawna leśniczówka i zabudowania gospodarcze.
Obrazek

Między drzewami widać resztki piwnic, domów i podmurówek.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

To największe było remizą strażacką.

Miejscowi zwozili do doliny drewno kolejką leśną - początkowo konną, następnie zwierzęta zastąpiły maszyny. Zachował się most kolejowy nad dawną Dorfstrasse, kilka lat temu wyremontowany.
Obrazek

A tak to wyglądało kiedyś.
Obrazek

Jest też niewielka biała kapliczka oraz krzyż przydrożny, wystawiony w 1944 roku. Długo fundator się nie nacieszył jego widokiem.
Obrazek

Po jakimś półtora kilometrze lasu trafiamy na samotny dom - to pozostałości po kolejnej, jeszcze mniejszej osadzie - Zadním Alojzovie (Hinter Aloisdorf). W 1931 roku zamieszkiwało go 31 osób w kilku domach. Dziś stoi tylko ten, zresztą używany.
Obrazek

Ponieważ N. narzekała, że ciągle idziemy w dół i nie może ponadpier....ać, to proszę - zgodnie z życzeniem: podejście pod i na łące zwanej Alojzovské louky.
Obrazek
Obrazek

Na ich skraju punkt widokowy - doskonale widać kościół w Brannej i Śnieżnik.
Obrazek
Obrazek

Tyle tylko, że musimy mijać duże pastwisko ogrodzone elektrycznymi pastuchami, ale nie mamy ochoty na spotkanie z bykami. Nadkładamy trochę drogi, ale widoki z boku też niezłe - np. na Góry Rychlebskie.
Obrazek

Oszukańcze elektrownie wiatrowe, które udają, że produkują prąd.
Obrazek
Obrazek

Samotny krzyż z 1941 roku - widać wojenne lata skłaniały do próby przypodobania się "górze"...
Obrazek

Wychodzimy pomiędzy kilkoma starymi budynkami - to zachowana (mniej niż 1/3) zabudowa trzeciej dawnej górskiej wioski - Předníego Alojzova (Vorder Aloisdorf).
Obrazek

Wreszcie, z pewną ulgą, witamy tory przy stacji kolejowej w Brannej (Goldenstein). Tory akurat bezczynne, gdyż trwa jakiś remont i kursuje zastępcza komunikacja kolejowa. Na razie jednak idziemy do centrum, które jest jednym z bardziej urokliwych w tych rejonach. Zwłaszcza żółta Škoda ładnie się prezentuje na tle zamku, chroniącego kiedyś trakt z Moraw na Śląsk.
Obrazek
Obrazek

Kawałek dalej dwie inne piekielne maszyny!
Obrazek

Nie motoryzacja nas jednak tutaj przygnała, lecz minipivovar Kolštejn, uruchomiony przed rokiem. Nazwa nawiązuje do starej czeskiej nazwy miejscowości, którą po wojnie zmieniono na obecną, ponieważ była nie dość czeska.

Browar mieści się w dawnym Gasthausie obok ratusza.
Obrazek

W środku nawet sympatycznie, choć ceny jedzenia nienajtańsze, w dodatku pani myli zamówienia (na droższe oczywiście). Tylko jeden rodzaj piwa na barze - za to bardzo smaczne, 12-tka Bran. No i akurat piwo w znakomitej cenie 28 koron :)
Obrazek

Nie posiedzieliśmy długo - postanowiliśmy ewakuować się busem do Jesenika, gdzie... zahaczamy do małego browaru :D
Obrazek

Jest bardzo blisko centrum, ale w dość zaniedbanej dzielnicy i bez mapki może być trudno tam trafić. Właściwie to mieści się w podwórzu zabudowań zakładowych.
Obrazek

Tutaj znacznie bardziej swojsko, trzy własne piwa plus jedno z Policki, ceny przystawek również w bardzo dobrej cenie! Ogólnie to Jesenik wygrał w tej konkurencji z Branną :D

Obrazek

I tu też skończyło się na jednym tylko kufelku, gdyż czekał nas jeszcze koncert rockowy w Zlatych Horach, nocne nietrzeźwe rozmowy z Pavlem od wyciągu, wywijasy pod sceną i inne takie :)

W każdym razie mimo początkowo niefajnej pogody dzień pod względem górskim (i piwnym ;) ) bardzo udany :)
Ostatnio zmieniony 2015-09-05, 23:33 przez Pudelek, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2015-09-03, 15:07

Miałam okazję 2 lata temu spać w schronisku na Červenohorskym sedle i jest to całkiem przyzwoity obiekt, w przyzwoitej cenie i ze "schroniskowymi" warunkami (łóżka piętrowe, łazienki na korytarzach, czysto).
W schroniskowej knajpie leją dobre piwo (ale już nie pamiętam jakie) i dobrze dają jeść.

A wypad na Keprnik i z powrotem zrobiliśmy w około 1/2 dnia niemal identycznie Waszą trasą.
Był to wtedy mój też rozdziewiczający wypad, bo nigdy wcześniej nie byłam w Jesenikach.

No niestety w braku własnego środka lokomocji to dojazd nawet ze Śląska publicznymi środkami lokomocji jest tam właściwie niemożliwy.
Awatar użytkownika
Robert J
Posty: 1375
Rejestracja: 2013-12-08, 21:46
Kontakt:

Postautor: Robert J » 2015-09-03, 15:11

Jakoś za Prus i Austr-Węgier nie było problemu z przekraczaniem granicy w tym miejscu.

Nie wiem czy oglądałeś tą galerię, ale jest tam kilka mostków opisanych. Info zaczerpnięte z owych publikacji, o których pisałem wcześniej.

https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6124665004270223489
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8420
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-09-03, 15:12

Basia Z. pisze:No niestety w braku własnego środka lokomocji to dojazd nawet ze Śląska publicznymi środkami lokomocji jest tam właściwie niemożliwy.

ze Śląska to akurat żaden problem - wsiadasz w takim śląskim Jeseniku i masz co chwila autobus, dowożący na przełęcz w pół godziny :P

natomiast jeśli chodzi Ci o woj. śląskie ;) - jest to na pewno czasochłonne, ale wykonalne. Z Opola do Głuchołaz jeżdżą autobusy - co godzinę lub dwie. Stamtąd jest kilka czeskich pociągów dziennie - do Jesenika i dalej. Czyli kilka przesiadek i pół dnia z głowy - jednak jeśli chcielibyśmy pochodzić kilka dni i nie martwić się o zostawiony samochód to jest to pewna opcja...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2015-09-03, 15:19

Pudelek pisze:
Basia Z. pisze:No niestety w braku własnego środka lokomocji to dojazd nawet ze Śląska publicznymi środkami lokomocji jest tam właściwie niemożliwy.

ze Śląska to akurat żaden problem - wsiadasz w takim śląskim Jeseniku i masz co chwila autobus, dowożący na przełęcz w pół godziny :P

natomiast jeśli chodzi Ci o woj. śląskie ;) - jest to na pewno czasochłonne, ale wykonalne. Z Opola do Głuchołaz jeżdżą autobusy - co godzinę lub dwie. Stamtąd jest kilka czeskich pociągów dziennie - do Jesenika i dalej. Czyli kilka przesiadek i pół dnia z głowy - jednak jeśli chcielibyśmy pochodzić kilka dni i nie martwić się o zostawiony samochód to jest to pewna opcja...


No tak, ale nie jest to opcja wyłącznie na weekend.
Chociaż właściwie teraz to powinnam się przestać o to martwić, a martwię się jeszcze z przyzwyczajenia ;)
Z drugiej strony - nie lubię jednak chodzić sama, a znajomi mają ciągle wolne tylko weekendy.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8420
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-09-03, 15:37

na weekend to obecnie mało gdzie można dojechać komunikacją, chyba, że w sobotę rano, a w niedzielę wracać.

Robert J pisze:Nie wiem czy oglądałeś tą galerię, ale jest tam kilka mostków opisanych. Info zaczerpnięte z owych publikacji, o których pisałem wcześniej.

https://plus.google.com/p...665004270223489

oglądałem, ale sobie przypomniałem :) Jak Ci się udało wejść na wieżę? Teraz wszystko było zatarasowane.

Z uwagi na to iż był to ważny punkt na granicy morawskiej wytrzebiono tu las i stąd pochodzi morawska nazwa grzbietu - Golec

gdzie Ty tu masz granicę morawską? :o-o Toż ona jest kilkadziesiąt kilometrów dalej, właśnie na głównej grani Jesioników :D

Mostki ciekawe. Tym do tartaku nawet sam się kiedyś specjalnie interesowałem: http://forum.sudety.it/viewtopic.php?t= ... zy+wiadukt

Natomiast mnie nurtuje inna rzecz, którą odkryłem dopiero przy oglądaniu map - ten fragment granicy:
http://www.mapy.cz/turisticka?x=17.3640 ... 9&z=16&l=0

Kiedyś biegła ona inaczej, co dobrze widać na mapie z XIX wieku.
http://www.mapy.cz/19stoleti?x=17.36403 ... 9&z=15&l=0

Widać, że pruskie terytorium na bardzo wąskim odcinku wciskało się Austrię, a potem w Czechosłowację. Doskonale jest to pokazane na mapie z 1936 roku (przy okazji też widać, że jadąc z Jarnołtówka do Głuchołaz trzeba było pokonać kawałek czechosłowackiej drogi koło Skowronkowa - ciekawe jak to rozwiązano między dwoma niezbyt się przecież lubiącymi krajami?:
http://igrek.amzp.pl/result.php?cmd=id& ... 0&cat=TK25

Tam stały chyba te zakłady, które dziś mija się przy drodze na Zlate Hory. Na mapie są opisane jako Bleiche - bielarnia?? :o-o Czy one w ogóle miały połączenie drogowe z resztą kraju? Granicę musiano zmienić po wojnie, może w 1958 roku, choć akurat o tym terenie nie znalazłem żadnej wzmianki, ale to się logicznie nasuwa...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Robert J
Posty: 1375
Rejestracja: 2013-12-08, 21:46
Kontakt:

Postautor: Robert J » 2015-09-03, 15:39

Pudelek pisze:Im gramolimy się wyżej, tym pogoda lepsza - chmury zostają w dole, wyłania się Pradziad i okoliczne górki :)

A ja cholera przez całą sobotę katowałem się w tych chmurach :/

Byliście przy "kamiennym oknie" ? To około 5-10 minut od ruin kaplicy.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8420
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-09-03, 15:42

Nie, poszliśmy krótszym, czerwonym szlakiem. Ale nie ma tego złego - jeśli pójdzie się znowu w tych rejonach, to jest alternatywa, aby nie powtarzać ścieżki :D
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 104 gości