a propo's Wyborów, polityki, Unii, standardów, ISO itd

Tutaj znajdziecie tematy nie związane z górami, coś o muzyce, filmach, sporcie, polityce i czymkolwiek innym...
Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2015-10-29, 22:55

buba pisze:Nie twierdze ze nigdy w zyciu nie dam kabakowi gotowego sloiczka ale nie planuje aby to byla podstawa wyzywienia. Zapewne na dnie plecaka beda jakies dwa sloiczki na czarna godzine, tak samo jak zawsze mam na wyjazdach ukryte zupki kitajskie dla nas. Acz na podstawowy obiad na wyjezdzie wole zabrac sloik ktory sama wypelnilam zarciem wedle wlasnych gustow i ulubien. Albo przyrzadzic cos na ognisku lub na marusi.


Tu się akurat zgodzę z Bubą. "Za moich czasów" nie było słoikowego jadła, a dzieci jednak coś żarły.
Robiłam cały garnek przecieranej zupki z mięsem wołowym raz w tygodniu, potem pasteryzowałam (na wyjazdy) lub zamrażałam (do domu) w słoiczkach. I było OK. Zresztą to trwało raptem niewiele ponad pół roku, bo moje dzieci szybko, mając trochę ponad rok się nauczyły jeść to co dorośli (np. jajecznicę, chleb z masłem, normalną nieprzecieraną zupę itd.) i znacznie bardziej im to smakowało niż jakieś słoiczki. W sumie się nie dziwię, bo mi te zupki też nie smakowały.

A co do zakupów uważam że jest duża różnica pomiędzy targiem a małym sklepem. U nas w centrum miasta na targu jest niestety samo badziewie (głównie chińskie), więc tam nie kupuję. Nie mam też pewności jakie są warzywa i owoce.
Za to mam swój sklep prawie pod domem, gdzie sprowadzane są towary zawsze od tych samych sprawdzonych dostawców. Może jest o 1 zł drożej niż w markecie, ale pomidory mają tam tak pyszne jak wprost z ogródka. Mają też bardzo dobrą wędlinę z małej masarni.
Do marketów nie chodzę, nie żebym specjalnie się broniła ale mam daleko i musiałabym specjalnie poświęcić na to minimum godzinę, a sklep mam pod domem.
Krzyś66

Postautor: Krzyś66 » 2015-10-29, 22:59

W ciekawą stronę skręcił wątek , taki relaks od polityki :)
Bubo w pewnym okresie życie słoiki dla małego są niezbędne , nie będziesz przecież brała worka marchwi i blendera :) .Co do słoików gotowych (firma nie ma znaczenia ) , tak samo smakują = są bez smaku . Mieszkamy na wsi , mamy znajomych warzywników to :zar , kupujemy od nich warzywka i robimy zupki w domu .Pomysł super , tylko ... przyszedł czas na dłuższy wyjazd , trzeba będzie kupować gotowce .Kupujemy na próbę , a mały .... sruu wszystko wypluwa :lol , żaden kupny mu nie pasował .Cóż było robić , A. zrobiła baterię różnych słoiczków i za pasteryzowała je zgodnie ze sztuką (chyba trzykrotnie w określonym czasie i temperaturze ) i z tą baterią mogliśmy się udać na 10 dniowy wypoczynek :) Przy drugim nie popełnialiśmy już takich błędów , dostawał równolegle i domowe i kupne i się przyzwyczaił .Bardzo dobrze Buba że póki co karmisz go piersią , nota bene to najwygodniejszy okres do podróży z małym.

Co do nalewek , to żaden koncern nigdy nie robił w Polsce nalewek i tego się trzymają .Są maleńkie wyjątki : np Pan Tadeusz Aroniowy ( z sokiem z aronii ) czy Soplica Pigwowa z niewielką ilością soku z pigwowca .Generalnie jeśli chodzi o nalewki fabryczne - Litwa jest nie do przebicia (nie chodzi mi o politurę 999 ) : Cepkieliu , Dainava , Sutkinis - to z nalewek fabrycznych klasa sama w sobie , czy Stumbras pigwowy (jedynie bardzo dobre domowe wyroby są lepsze )
Co do kiszonych produktów - standaryzacja ! wrogiem smaku .Klient (sklep) a także konsument ( w większości ) żąda identycznego produktu .Ogórki to nie śrubki które zawsze mogą być identyczne , na smak i właściwości ogórka ma wpływ masa czynników i te czynniki też wpływają na smak i trwałość ogórków kiszonych . Aby mieć pewność ,że ogórki kiszone będą mniej więcej podobne , stosuje się różne procesy technologiczne ( np pasteryzację ) dzięki którym klient ma zawsze produkt dobrej jakości jaki żąda, ale ... o gorszym smaku (podobnie macie z pomidorem , to Wy miastowi przez lata żądaliście twardych pomidorów i hodowcy uzyskali pomidor long life - około 30 dni trwałości , ale gen twardości maskuje gen smaku i aromatu ... coś za coś ).Kapusta kiszona , obecnie też nie jest tradycyjną metodą .Kapusta kiszona tradycyjnie , musiała być w sklepie traktowana octem aby się nie psuła , poza tym nawet gdyby ją pakować od razu do opakowań jednostkowych to w temperaturze pokojowej proces kiszenia trwał by nadal i kapusta by się w końcu popsuła.
Czy to się nie może zmienić ? Oczywiście ,że może i powoli się zmienia , potrzebny do tego jest świadomy klient żądający smacznego towaru i sklep który podejmie ryzyko handlem takim towarem i tu jest miejsce dla małych i dla bazarów.
Bazary , targi i małe sklepy w Polsce to póki co gwarancja niższych cen , tak one a nie hipermarkety .Gdy wstępowaliśmy do UE w Niemczech markety miały poniżej 50% rynku wtedy (dla przykładu) jabłko kosztowało 1- 2 DM , gdy markety przejęły ponad 70% rynku , markety pokazały swoją twarz i to samo jabłko kosztuje 3-4 E , producent wciąż dostaje około 35 centów .To naturalny mechanizm , przed którym tylko nieliczni ostrzegają , i protestują przeciw kolejnym marketom.
Ostatnio zmieniony 2015-10-29, 23:13 przez Krzyś66, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2015-10-29, 23:09

Krzyś66 pisze:podobnie macie z pomidorem , to Wy miastowi przez lata żądaliście twardych pomidorów i hodowcy uzyskali pomidor long life - około 30 dni trwałości , ale gen twardości maskuje gen smaku i aromatu ... coś za coś


Dlatego ja ostatnio kupuję prawie wyłącznie malinowe, w swoim sklepiku.
To są pomidory, które mają smak, ale fakt że są miękkie i z transportem może być problem.
Są też dwukrotnie droższe od "zwykłych".
Ale jestem takim smakoszem pomidorów i cała moja rodzina też (latem to u mnie w domu codziennie "wychodzi" 2 kg pomidorów), że tego sobie nie odmawiamy.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8420
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-10-29, 23:14

Basia Z. pisze:"Za moich czasów" nie było słoikowego jadła, a dzieci jednak coś żarły.
Robiłam cały garnek przecieranej zupki z mięsem wołowym raz w tygodniu, potem pasteryzowałam (na wyjazdy) lub zamrażałam (do domu) w słoiczkach.

pytanie zasadnicze - czy teraz też byś tak zrobiła czy postawiłabyś na wygodę?
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6187
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2015-10-29, 23:16

Krzyś66 pisze:W ciekawą stronę skręcił wątek , taki relaks od polityki :)
Bubo w pewnym okresie życie słoiki dla małego są niezbędne , nie będziesz przecież brała worka marchwi i blendera :)


Mialam na mysli raczej tarke, sitko, lyzke i kupowanie marchwi na miejscu. Tak przynajmniej robila moja mama.
Acz ciekawe to co piszesz, ze trzeba tez sloikami pokarmic zeby sie male nie rozzuchwalilo ze jedzenie zawsze jest dobre. Cos w tym jest ze taka dziudziula to ma pewnie instynkt jak zwierzatko- pamietam ze wyglodniale psy na Ukrainie chleb zarly a konserwy nie chcialy tknac!

Krzyś66 pisze:.Bardzo dobrze Buba że póki co karmisz go piersią , nota bene to najwygodniejszy okres do podróży z małym.


No niestety nie tylko- od poczatku dokarmiam tez takim mlekiem z apteki. Wiec zawsze z butelkami sie tez paprac musze. Karmic samym cycem to musi byc mega wygoda!

Basia Z. pisze:[

Dlatego ja ostatnio kupuję prawie wyłącznie malinowe, w swoim sklepiku.
To są pomidory, które mają smak, ale fakt że są miękkie i z transportem może być problem.
Są też dwukrotnie droższe od "zwykłych".
Ale jestem takim smakoszem pomidorów i cała moja rodzina też (latem to u mnie w domu codziennie "wychodzi" 2 kg pomidorów), że tego sobie nie odmawiamy.


Ja tez jem tylko malinowe- te inne sa jakby z folii zrobione. Jak dziennie nie zjem 4 pomidory to jestem nieszczesliwa! Mam jedna taka babuszke na targu i zawsze kupuje u niej. Fakt ze sa miekkie i np. na wyjazd trzeba je transportowac w menazce albo twartm pudelko bo inaczej jest keczup w plecaku. Ale pomidor powinie byc miekki!
Ostatnio zmieniony 2015-10-29, 23:24 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
laynn

Postautor: laynn » 2015-10-29, 23:24

Basia Z. pisze:bo moje dzieci szybko, mając trochę ponad rok się nauczyły jeść to co dorośli (np. jajecznicę, chleb z masłem, normalną nieprzecieraną zupę itd.) i znacznie bardziej im to smakowało niż jakieś słoiczki. W sumie się nie dziwię, bo mi te zupki też nie smakowały.

Moja córa już nawet nie chce jeść swojej buły tylko kanapki od taty na śniadanie :D
No ale jakby raz na ruski rok zjadła słoik ze sklepu to by się nic nie stało. A moja żadnego nie chce. Chyba bo wszystkich nie próbowaliśmy, a te próby były kiedy jechaliśmy na bazę i żeby nie gotować wtedy kupiliśmy słoiki.
Krzyś66 pisze:Pomysł super , tylko ... przyszedł czas na dłuższy wyjazd , trzeba będzie kupować gotowce .Kupujemy na próbę , a mały .... sruu wszystko wypluwa

Dokładnie!
Krzyś66 pisze:Bardzo dobrze Buba że póki co karmisz go piersią , nota bene to najwygodniejszy okres do podróży z małym.

Znów tak samo uważam, nawet ostatnio to pisałem bubie
.
Basia Z. pisze:Dlatego ja ostatnio kupuję prawie wyłącznie malinowe, w swoim sklepiku.

My też, tylko malinowe. Po tych wakacjach to mamy pełno słoików swojej roboty. Ogórki konserwowe, kiszone, paprykę kons., różne owoce...
Krzyś66

Postautor: Krzyś66 » 2015-10-29, 23:33

Jeszcze słówko o domowych przetworach .Oczywistym jest , że nie każdy je robi , lubi robić powinien robić . Nie każdy ma też stosowne źródełko (mama , babcia , ciotka itp) można by je po prostu kupić ale ... dopiero w tym roku nasi pOSŁOWIE raczyli uchwalić stosowną uchwałę , niestety wciąż nie ma wydanych przepisów odnośnie przetworów owocowo warzywnych i my nasze sprzedawać możemy tylko nie legalnie . Można się oczywiście śmiać z tego że się domagam takiej ustawy , ale wystarczy ze się trafi wśród klientów jedna menda , i cały zysk z roku czy kilku lat pójdzie się --bać . Tylko przetwory robione na mikro skalę mogą mieć ten magiczny " smak dzieciństwa " :P
Vision

Postautor: Vision » 2015-10-29, 23:49

Pudelek pisze:no proszę, a Twoim częstym argumentem na wiele rzeczy dzisiejszego zła jest, że "kiedyś tak było"... a tu się okazuje, że jednak niekoniecznie musiałoby być tak dzisiaj. A ja nie piszę o czasach PRL-u, tylko jeszcze tak na ostatnim przełomie wieków.


Ale ja nigdzie nie twierdzę, że kiedyś było cudowanie. Co do dzisiejszego zła, to to samo zło co kiedyś, tylko wtedy jeszcze nie było tak rozwinięte. ;) Ówczesny system z powodzeniem działa od przeszło 100 lat. Obecne problemy wszystkie wywodzą się w sumie z tego samego źródła, taki mamy system i dopóki on się nie zmieni, to będzie to dalej podążać tą droga. Nigdzie tez nie napisałem że jestem za likwidacją marketów, też nich korzystam, mają swoje plusy i też tam kupuje. Chodzi mi tylko o utrzymanie równowagi, żeby było to i to, a tendencja niestety zmierza w innym kierunku, dlatego należałoby ją wypośrodkować bardziej. W niektórych krajach się tego póki co pilnuje i jest coś takiego, jak procent obcego kapitału we własnym kraju. U nas czegoś takiego za bardzo nie ma, a ludzie się jarają kolejnymi zagranicznymi firmami. Jakby do nas nie wjechał obcy kapitał, to też mielibyśmy hipermarkety, też mielibyśmy drogi i ulice, tylko o wiele później, ale co z tego, byłyby nasze i moglibyśmy się nieograniczenie rozwijać i czerpać z tego o wiele większe korzyści niż teraz. Nie rozumiem też tego dążenia do globalizacji, bo nie widzę z tego za wiele korzyści. Hamuje to tak naprawdę rozwój wbrew pozorom, bo jak coś sobie Kowalski wymyśli w piwnicy to nie jest sam wstanie tego wdrożyć w życie, bo od razu się do niego przyklei kto ma przykleić. A choćby nie wiadomo jakby to dobre dla ludzkości było, to jak ktoś ma stracić na tym kasę, to nigdy to na światło dzienne nie wyjdzie. Więc na rozwój też mamy monopol. Nie jeden się już próbował wykazać i skończył jako jakiś wariat, albo na cmentarzu. Blokuje to też właśnie drobną przedsiębiorczość i rozwój takiej przedsiębiorczości. Jakbym chciał być producentem samochodów, to też żaden zwykły człowiek nie jest wstanie już dzisiaj tego zrobić, przy wolnym rynku, powinienem mieć taką możliwość i móc zacząć choćby od jednej sztuki.

Pudelek pisze:a mi szkoda czasu i pieniędzy jeśli w efekcie dostaję najczęściej to samo...


No to właśnie chciałbym żeby nie było szkoda czasu i pieniędzy, tylko żeby to było tego warte, Ty widzę że się już z tym pogodziłeś i uznałeś to za normę. Dla mnie to normą nie jest i uważam, że powinno być inaczej.

Pudelek pisze:W Opolu targowisko działa do dzisiaj, ale po 16-tej to tam już często wiatr po stoiskach fruwa... Pod Opolem nie mam żadnego marketu, a żeby coś kupić "targowego" to tak najlepiej do 10-11-tej... to są godziny otarcia stanowisk albo dla bezrobotnych, albo do emerytów, albo dla kobiet, których utrzymują panowie...


Wiesz u mnie generalnie to targowisko też działa coraz gorzej, bo tych stoisk jest coraz mniej, kiedyś tych z warzywami to było o wiele więcej niż jest teraz. Z ubraniami też.

Wbrew pozorom czasem z rana jak wpadam do marketu to tam jest o wiele większy ruch niż wieczorami, nie wiem skąd Ci ludzie o 8 rano się biorą. :)

laynn pisze:Widzisz, koleżanka pracowała u takiego gościa. Co rok w lutym jechał na karaiby na jachty, jak jej coś w kręgosłupie strzeliło to po miesiącu komisja zusowska, zdolna do pracy po dwóch tygodniach propozycja miesięcznego wypowiedzenia (mimo, że powinna dostać 3miesięczne) i praca na czarno. W dwóch sklepach zatrudnione były : 1 dziewczyna, oczywiście za najniższą krajową.
W coli jak pracowałem to też się nasłuchałem od sprzedawczyń. Często ponad 240 godzin i jeszcze z problemem tydzień urlopu w roku, za najniższą krajową. Powtórzę znów pewnie, ale jednemu facetowi sprzedałem pakiet promocyjny, gdzie na litrowe napoje miał przy tej samej marży zniżyć cenę o ok kilka gr ( z 4,49 bodajże na 3,69 na pewno). Za tydzień cena ta sama, na pytanie czemu nie zmienił cenę, odpowiedział, że na czymś musi zarobić. Jeździł toyotą land cruiserem. Inny miał pretensję, że firma mu obcieła kredyt, gdy kupił sobie nową kia sportage i wprost mówił, że spłacanie auta go w pierwszej sprawie interesuje. Światło na sklepie wyłączone, a że to było w kamienicy w Szopienicach, to wyglądał sklep jak nora.
Ja rozumiem, że są sklepikarze w porządku. Ale tych jest mało.


Ja nigdzie nie napisałem, że większość jest w porządku i że jest ich dużo, wręcz przeciwnie, ale napisałem z czego to głównie wynika. Ale popatrz co Ty porównujesz, porównujesz właściciela Biedronki, Auchan czy TESCO, do drobnego polskiego przedsiębiorcy. I jeszcze mu wygadujesz jakiś samochód i Karaiby w dodatku pewnie na kredyt. ;) Poza tym w innych krajach, samochód i wakacje to podstawowe potrzeby życiowe, a dla nas to ma być nie wiadomo jaki luksus. ;) Dla tego właściciela tych korporacji, to takie "luksusy" to jak dla drobnego przedsiębiorcy paczka zapałek. ;) Więc on ma wielokrotnie większe zyski, a oferuje pracę na w zasadzie podobnych warunkach, no ciut lepszych, ale ogólnie podobnych.

Jakby przedsiębiorcy godnie zarabiali to jednak też by mieli lepsze podejście do pracowników.

Ja jednak uważam, że większość drobnych przedsiębiorców, poprzez konkurencje i wysokość podatków, nie jest w stanie sobie zatrudnić normalnie na umowę o pracę pracownika, bo by padła, znam nawet takich osobiście. I kombinują jak mogą, żeby koszty były jak najniższe i im się nie dziwię. Poza tym przecież korporacje też tak ludzi coraz więcej zatrudniają i co ciekawe to zachwalają, że to takie nowoczesne i modne na świecie. Ale jak już drobny przedsiębiorca tak robi, to już źle. ;)

Co do aut, to to też mamy ich dużo, ale Niemcy zrobili genialny interes, na pozbyciu się swojego szrotu do nas, zaoszczędzili na kosztach złomowania, a teraz jeszcze dodatkowo za to płacimy, przez jakieś zanieczyszczenia itp., a potem sobie to zezłomujemy na własny koszt. :) W Unii też się planuje wprowadzić dodatkowe opłaty za stare roczniki samochodów czy coś takiego, że auta z określonych roczników, mają dodatkowo coś płacić za wjazd do jakichś miast albo całkowity zakaz poruszania się po nich. Więc za niedługo się okaże, że tymi niemieckimi autami do Niemiec nie wjedziemy i jeszcze w Polsce będziemy dodatkowo za nie płacić, bo za bardzo środowisko zanieczyszczamy. :)

Statystyki też mi pokazują, że jednak mamy przeszło 70% aut, ponad 10 letnich, więc te lepsze auta to mają tylko nieliczni. Większość jednak jeździ starymi heblami i zarabia po prostu mało. Tylko 4 % aut w Polsce to auta mniej niż 2 letnie. Ogólnie nie mam nic do starych aut, przez 10 lat pracowałem w fabryce samochodów i uważam, że auto wyprodukowane po 2000 roku to totalne gówno i sam wolę używane, bo wtedy te konstrukcje i jakaś jakość tego była. W dodatku da się samemu przy nich pogrzebać. Ale pokazuje to jaką mamy sytuację finansową, bo większość osób jednak wolałby nowe auto, no ale je na to nie stać.

Do tego dodać jeszcze to, że coraz więcej działalności jest na zasadzie franczyzy czy jakiejś ajencji, coraz więcej regulacji i podatków, to jednak jasno mi wynika, że takich ludzi którzy ze swojej małej firmy trzepią jakąś porządną kasę, jest bardzo mało. Widzę to też po znajomych, którzy te firmy mają i nie widziałem żeby byli jacyś nie wiadomo jak bogaci. Często się okazywało, że ja w swojej byłej korporacji zarabiałem o wiele więcej, niż Ci moi znajomi. Czytałem też sporo for, bo sam nieraz chciałem działalność zakładać i generalnie to z takiej działalności jedno-osobowej jak się wyciąga na czysto 3000 - 4000 zł to już często jest sukcesem, więc nie wiem jak za to pracownika zatrudnić. Nawet w ogłoszeniach o pracę, bo przeglądam ostatnio często, już potrafią pisać, o zysku z takiej działalności. I pisze, że po prostu zatrudnię z własną działalnością gospodarczą do prowadzenia ajencji czy czegoś tam, a obok, przewidywany zysk około 3000 zł i pisze, że to bardzo atrakcyjne wynagrodzenie. To faktycznie polski biznesmen/przedsiębiorca to musi być gość. :D

Nie dziwię się też, że ktoś tam musiał zasuwać 240 godzin miesięcznie bez urlopu, bo bo jak tu konkurować z marketami, nie ma innego wyjścia. ;)

Do tego przeglądam często statystyki GUS i inne i widzę jak wyglądają, średnie zarobki w Polsce, jak wygląda ubóstwo w Polsce, ile dzieci głoduje i jaki są przeciętne wydatki gospodarstw domowych, coraz więcej osób popełnia samobójstwa, coraz więcej jest zadłużonych i jak się złoży te wszystkie statystyki do kupy, to sytuacja wesoła nie jest. Więc to, że polskim przedsiębiorcom się tak powodzi, to dla mnie jakieś bajki, jakby tak było, to by nie wypierał nas we własnym kraju obcy kapitał, którego jest tu coraz więcej. Wszystkie statystyki, nie tylko polskie ale te ogólnoświatowe (to jest istotne, bo nie jesteśmy zależni od złotego, tylko od ogólnoświatowego dolara i to jest główny problem) pokazują, że rozwarstwienie jest coraz większe, a to jasno czarno na białym pokazuje, że jednak tych zarabiających dobrze przedsiębiorców jest coraz mniej, a większość to zwykli zjadacze chleba.

http://wolnemedia.net/gospodarka/1-najb ... ku-swiata/
Ostatnio zmieniony 2015-10-30, 00:38 przez Vision, łącznie zmieniany 5 razy.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6187
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2015-10-30, 00:40

Krzyś66 pisze:Jeszcze słówko o domowych przetworach .Oczywistym jest , że nie każdy je robi , lubi robić powinien robić . Nie każdy ma też stosowne źródełko (mama , babcia , ciotka itp) można by je po prostu kupić ale ... dopiero w tym roku nasi pOSŁOWIE raczyli uchwalić stosowną uchwałę , niestety wciąż nie ma wydanych przepisów odnośnie przetworów owocowo warzywnych i my nasze sprzedawać możemy tylko nie legalnie . Można się oczywiście śmiać z tego że się domagam takiej ustawy , ale wystarczy ze się trafi wśród klientów jedna menda , i cały zysk z roku czy kilku lat pójdzie się --bać . Tylko przetwory robione na mikro skalę mogą mieć ten magiczny " smak dzieciństwa " :P


Ciekawe jest jak to dziala ze np. na wiejskich festynach nieraz sa sprzedawane domowe dzemy, konfitury, przetwory z warzyw w sloikach. I tam mozna? a jakby to babcia na targ wyniosla to juz przestepstwo? czy festyny podpadaja pod jakies inne lagodniejsze prawo?
A to by bylo fajne jakby mozna bylo kupic takie domowe przetwory- bo moze nie kazdy ma czas je robic, ma na to chote czy potrafi. I to nie jest tak ze takie produkty zniknely z targow bo je zabila konkurencja bo ludzie wola kupowac w marketach i nie oplaca sie wynosic dzemy na targ. Czy moze lobby marketowe boi sie konkurencji i stad takie zakazy? bo jak to wytlumaczyc?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
bton1
Posty: 3312
Rejestracja: 2013-07-08, 07:52
Lokalizacja: Kraków

Postautor: bton1 » 2015-10-30, 07:50

Pudelek pisze:
Basia Z. pisze:"Za moich czasów" nie było słoikowego jadła, a dzieci jednak coś żarły.
Robiłam cały garnek przecieranej zupki z mięsem wołowym raz w tygodniu, potem pasteryzowałam (na wyjazdy) lub zamrażałam (do domu) w słoiczkach.

pytanie zasadnicze - czy teraz też byś tak zrobiła czy postawiłabyś na wygodę?

Moja Zuźka "państwowe" słoiczki ma tylko w żłobie na czarną godzinę (jakby jej wybitnie nie podszedł obiad). A poza tym od malucha gotowaliśmy sami, część wcinana na bieżąco, a druga część do zamrażary. Do tego zawsze w zamrażarce "swoje" półprodukty - uduszona dynia, warzywa z działki rodziców/teściów, jakieś kawałki swojskiej kury albo królika I zupę z wkładką montujesz w pół godziny do godziny. To naprawdę nie jest wielka sztuka tylko kwestia chęci. A wydaje mi się, że jak dziecko przyzwyczaisz do "smaku" słoika Bobovity, to potem możesz pomarzyć o tym, zeby jadło ludzkie rzeczy.
Moja teraz pędzluje bez przeszkód "dorosłe" jedzenie jedynie z małymi wyjątkami.
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
laynn

Postautor: laynn » 2015-10-30, 09:07

Vision pisze: Ale popatrz co Ty porównujesz, porównujesz właściciela Biedronki, Auchan czy TESCO, do drobnego polskiego przedsiębiorcy. I jeszcze mu wygadujesz jakiś samochód i Karaiby w dodatku pewnie na kredyt. Poza tym w innych krajach, samochód i wakacje to podstawowe potrzeby życiowe, a dla nas to ma być nie wiadomo jaki luksus. Dla tego właściciela tych korporacji, to takie "luksusy" to jak dla drobnego przedsiębiorcy paczka zapałek. Więc on ma wielokrotnie większe zyski, a oferuje pracę na w zasadzie podobnych warunkach, no ciut lepszych, ale ogólnie podobnych.

Viz ale za zarobki tych ekspedientek nie da się pojechać na Karaiby ani nawet spłacać ratę za takie auto (koszt nowego od 189 000 pln), więc ja nie wygaduje tego, że koleś kupuje sprzęt do pracy czy zwykłe wczasy. Tylko to, że sam nie daje zarobić godnych pieniędzy, nie daje najczęściej godnych warunków pracy a często trzeba pracować u niego dużo więcej niż norma/etat i jeszcze za te nadgodziny nie płaci. Więc dla mnie :
Vision pisze:drobnego polskiego przedsiębiorcy

to jest zwykły oszust. Owszem w markecie nie zarobisz zdecydowanie więcej, ale wypłata jest na czas, urlop nawet musisz wybrać w pełni należny na dany okres, składki są płacone. Nikt nie wymaga darmowych nadgodzin. A np Auchan czy Leroy Merlin swoim pracownikom wypłacają coś w rodzaju akcji, z racji zysku firmy.
Pokaż mi sklep, gdzie ekspedientka zarabia powiedzmy 2000pln na rękę?
Zarobek np w Auchan to ok 1300pln na rękę, w LM ok 1600pln na ręke w Castoramie podobnie (starsi stażem więcej powiedzmy ok 2000-2500pln).
Ja nie wytykam, że dany sklepikarz, kupuje w kredyt dostawcze auto, które potrzebuje do codziennej pracy. Np Opel Vivaro w wersji osobowej kosztuje od 110tyś pln, ford transit ok 150tyś pln w wersjach osobowych. Dostawcze są tańsze.
No ale Toyota Land Cruser to typowe najbardziej potrzebne auto do pracy.

Wakacje. Ok niech jeździ każdy gdzie chce. Tylko najpierw zatrudnij swoich pracowników na umowę, a potem jedź.

Vision pisze:Nie dziwię się też, że ktoś tam musiał zasuwać 240 godzin miesięcznie bez urlopu, bo bo jak tu konkurować z marketami, nie ma innego wyjścia.

Wiesz niech właściciel zasuwa i 300godzin. Ale chciałbyś pracować 240 godzin za 1300na rękę u kogoś bez umowy?
Mam znajomych, którzy mają własną firmę. Projektują i wykonują ogrody. Kolega nieraz 6dni w tygodniu zasuwa od 7 do 19tej. Wolne mają w okresie świąt.
Pracowałem też w takiej małej firmie, szefostwo brało między świętami BN a sylwestrem wolne. Ok to ich firmy ich sprawa.

Co do aut to jako, że rok temu szukałem auta powiem tak. Mamy kult niektórych marek, nie doceniając, albo inaczej oceniając opinią powszechną pewne marki. Dzięki temu zamiast kompakta, którego szukałem mam auto o klasę wyższą, czyli średnią. Kupowałem 6cio letnie auto, bo ta marka jest uważana za g... Dziś jestem mega zadowolony, bo mam naprawdę wygodne auto, póki co mało się psuje (w sumie jedna awaria nawet nie unieruchamiająca auto), nawet złodzieje się na niego nie połakomią bo ten model się nie psuje (więc na części nie ukradną), a że wersja jedna z niższych z wyposażenia to też go nie zwiną. Nie mam wyświetlacza z navi jak większość Polaków szuka :) i nie mam jak szpanować przed sąsiadami. Gdyby nie kasa z wesela, to pewnie dziś bym jeździł mniejszym i starszym autem.
laynn

Postautor: laynn » 2015-10-30, 09:10

bton1 pisze:To naprawdę nie jest wielka sztuka tylko kwestia chęci. A wydaje mi się, że jak dziecko przyzwyczaisz do "smaku" słoika Bobovity, to potem możesz pomarzyć o tym, zeby jadło ludzkie rzeczy.
Moja teraz pędzluje bez przeszkód "dorosłe" jedzenie jedynie z małymi wyjątkami.

No my też tak robimy, sami nawet jogurty małej robimy z naturalnego domiksujemy owoce i ma dużo lepszy niż te o smaku jakiegoś owocu w sklepie. Twaróg chudy to samo.
Ale wiesz jak jechaliśmy na wieś to chcieliśmy już tego gotowania nie mieć, a ona wtedy zrobiła pluuuu. Dobrze, że babcia szybko coś ugotowała, bo moje dziewczyny jechały na półtora miesiąca, więc samo pakowanie i rozpakowanie auta plus dojazd trwało pół dnia i byliśmy wykończeni.
Awatar użytkownika
bton1
Posty: 3312
Rejestracja: 2013-07-08, 07:52
Lokalizacja: Kraków

Postautor: bton1 » 2015-10-30, 09:39

Nie powiem - w sytuacji awaryjnej taki słoim może tyłek poratować. Gorzej jak się staje codziennością.
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2015-10-30, 09:43

Pudelek pisze:
Basia Z. pisze:"Za moich czasów" nie było słoikowego jadła, a dzieci jednak coś żarły.
Robiłam cały garnek przecieranej zupki z mięsem wołowym raz w tygodniu, potem pasteryzowałam (na wyjazdy) lub zamrażałam (do domu) w słoiczkach.

pytanie zasadnicze - czy teraz też byś tak zrobiła czy postawiłabyś na wygodę?


Po pierwsze - to pewnie starałabym się dziecko jak najszybciej nauczyć "normalnego" jedzenia, przecież roczne dziecko już ma zęby.
Wystarczy ugotować normalną jarzynową, ogórkową lub pomidorową zupę, dołożyć 2 ziemniaki i wszystko pognieść widelcem.
Słoiki pewnie bym kupowała na wyjazdy lub awaryjnie, zresztą przy drugim synu (ur. listopad 1991) też już kupowałam, bo wtedy już były ale pamiętam, że on tych słoików raczej nie lubił.
Z tego co pamiętam były tylko ze 2 rodzaje zupek, które zjadał acz raczej niechętnie.

Natomiast były takie pasztety z "Gerbera" z główką niemowlęcia, bardzo smaczne, mówiliśmy na to "pasztet z niemowląt" i był to przysmak, również dla dorosłych np. na rajdach.
Były też świetne soczki przecierowe z "Gerbera", o różnych urozmaiconych smakach, bez konserwantów i za tymi moi obaj przepadali.
Za czasów Michała (rocznik 1986) to cała rodzina stała po nie w ogromnych kolejkach, za czasów Maćka już były dostępne.
Tak ze soków raczej nie robiłam sama, a kupowałam te z "Gerbera".

Moi synowie obaj, mniej więcej od roku życia przepadali za wyraźnymi smakami (zresztą im to zostało), największy przysmak to był kiszony ogórek.

errata:

Właśnie doczytałam, ze firmę "Bobo-frut" sprzedano "Gerberowi" w roku 1991, tak więc starszy syn pił za niemowlęcia jeszcze polskie bobo-fruty, zaś młodszy już "gerberowskie".
Wygląd buteleczek i logo było identyczne. Może gdzieś tam się pojawiło logo "Gerbera".


Obrazek
Ostatnio zmieniony 2015-10-30, 09:55 przez Basia Z., łącznie zmieniany 2 razy.
Vision

Postautor: Vision » 2015-10-30, 09:48

laynn pisze:Viz ale za zarobki tych ekspedientek nie da się pojechać na Karaiby ani nawet spłacać ratę za takie auto (koszt nowego od 189 000 pln), więc ja nie wygaduje tego, że koleś kupuje sprzęt do pracy czy zwykłe wczasy. Tylko to, że sam nie daje zarobić godnych pieniędzy, nie daje najczęściej godnych warunków pracy a często trzeba pracować u niego dużo więcej niż norma/etat i jeszcze za te nadgodziny nie płaci. Więc dla mnie :
Vision napisał/a:
drobnego polskiego przedsiębiorcy

to jest zwykły oszust.


Nie do końca się rozumiemy. Porównywałem zyski zagranicznego biznesmena z zyskami kolesia, który w Polsce posiada jakiś mały czy średni sklep czy coś w tym stylu. Zauważ, że Polak prędzej wygada Polakowi, że się czegoś dorobił, domu czy auta. Ale to, że ten zagraniczny biznesmen wywiózł stąd 20 takich domów, albo 100 takich aut, już mu nie przeszkadza. ;) Więc sorry, ale to ten biznesmen wyzyskał tutaj o wiele więcej, niż przeciętny polski przedsiębiorca. Ja nie twierdzę, że w Polsce nie ma wcale przedsiębiorców, którzy dobrze zarabiają, no ale jednak wszystkie statystyki potwierdzają, że jest ich garstka. A większość tak naprawdę nie ma z czego wypłacić więcej takiemu pracownikowi. Możesz ich nazywać oszustami, jak tam chcesz, oni mają wybór taki, że albo tak robią, albo zamykają interes. Właściciel hipermarketu nie ma takiego dylematu, bo tylko trochę mu się zysk zmniejszy, ale nadal będzie miał bardzo dużo.

laynn pisze:Owszem w markecie nie zarobisz zdecydowanie więcej, ale wypłata jest na czas, urlop nawet musisz wybrać w pełni należny na dany okres, składki są płacone. Nikt nie wymaga darmowych nadgodzin. A np Auchan czy Leroy Merlin swoim pracownikom wypłacają coś w rodzaju akcji, z racji zysku firmy.


Póki co jeszcze tak, ale jak już wykończymy te małe firmy to to samo zacznie się dziać w takich firmach. Pamiętam jak zaczynałem pracować w dużej korporacji, to na początku były płacone niedziele 400 %. Jak się poszło to pracy w niedzielę, to za dniówkę miałem przeszło 400 zł. Płacone było postojowe 80%, jak pracy nie było to płacili. Urlop był do rozdysponowania kiedy się chciało. Ale zaczęło się to zmieniać i np. teraz już płacą za niedzielę tylko 200%, z 26 dni urlopu, potrafią Ci cały rozdysponować sami, to co kiedyś było postojowym, teraz jest przymusowym urlopem. I zdarzyło mi się dwa razy, tak, że na własne życzenie nie wziąłem ani jednego dnia urlopu, a na koniec roku musiałem siedzieć na bezpłatnym, bo postojowego już nie było, urlopu już nie miałem, bo cały urlop mi zakład rozdysponował. ;) Więc tam też tendencja jest taka, że wyzysk jest coraz większy.

laynn pisze:Pokaż mi sklep, gdzie ekspedientka zarabia powiedzmy 2000pln na rękę?
Zarobek np w Auchan to ok 1300pln na rękę, w LM ok 1600pln na ręke w Castoramie podobnie (starsi stażem więcej powiedzmy ok 2000-2500pln).


Co do zarobków, to o czym my mówimy, właściciel tej samej firmy w Anglii płaci pracownikowi na start 1000 funtów, a u nas 1500 zł. ;) Więc jak dla mnie zdecydowanie większym oszustem jest tu ten zagraniczny przedsiębiorca, który wywozi stąd niebotyczne sumy, a my z tego za wiele nie mamy. Dla takiego zagranicznego właściciela sklepu, to są sprawy groszowe, w porównaniu dla kolesia, który ma 5 osobową firmę, dlatego wg mnie nie za bardzo można to porównywać.

A nawet choćby, to widzisz, niedawno pracowałem na śmieciową umowę, za 10 zł brutto za godzinę w poważnej firmie z branży motoryzacyjnej. Po przepracowaniu 18 miesięcy za 10 zł/h zaoferowali mi kolejne 18 miesięcy na śmieciową umowę, tylko przez innego pośrednika. Więc 3 lata pracowałbym za 10 zł, bez żadnej podwyżki, bez żądnej umowy. A na koniec by mi podziękowali, bo przyjęli by sobie kogoś nowego na kolejne 3 lata, zamiast mnie zatrudnić na stałe. Więc sytuacja o której piszesz, w tych większych firmach też zaczyna być na porządku dziennym. Co więcej jak szukałem w ogłoszeniach, to te 10 zł na godzinę i więcej, oferowali w wielu mniejszych prywatnych firmach. Poza tym zauważ o jakich my kwotach w ogóle mówimy, 1300, 1500 zł, jak w ogóle za to żyć, mając dzieci, mieszkanie. I tyle nam oferują te bogate zagraniczne firmy.

laynn pisze:Wiesz niech właściciel zasuwa i 300godzin. Ale chciałbyś pracować 240 godzin za 1300na rękę u kogoś bez umowy?


Nie chciałbym, ale idąc tą drogą co teraz, za niedługo będziesz zasuwał tak i w marketach i większych firmach. Jest to tylko kwestią czasu. A o prywatnej małej firmie, będziemy mogli pomarzyć, bo tak działa ten ówczesny kapitalizm i wolny rynek.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 5 razy.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 28 gości