2-8 stycznia 2016 r. Zapoznanie z Beskidem Sądeckim
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
2-8 stycznia 2016 r. Zapoznanie z Beskidem Sądeckim
Wyszłam trochę z wprawy w pisaniu relacji, ale jak już wywołałam zdjęcia, to postanowiłam, że coś napiszę Plan na ten wyjazd był dosyć precyzyjny i już na początku zdradzę Wam, że udał się prawie w 100%
Dzień 1.
Piwniczna - Piwowarówka
W Piwnicznej wylądowaliśmy po 12-tej, więc po zostawieniu bagaży udaliśmy się tylko na wycieczkę rozruchową do kapliczki na Piwowarówce. Ciekawa byłam czy to widokowa trasa i nie zawiodłam się Pewnie dalej było tylko lepiej, ale mrozisko pognało nas z powrotem do miasta.
Dystans: 7,47km
Przewyższenia: 393m
Dzień 2.
Łomnica - Parchowatka - Hala Łabowska - Hala Pisana - Cyrla
Busikiem o 8:15 udajemy się do Łomnicy. Kierowca niestety nie wiedział, gdzie jest wylot żółtego szlaku, miejscowi także (wszyscy kojarzyli tylko niebieski bezpośrednio na Łabowską), ale mieliśmy super urządzenie, które nas idealnie pokierowało (czyli GPS). Tego dnia widoki były niesamowite. Niesamowity był także mróz (ok. - 15st. C), na szczęście, gdy wyszliśmy na słońce, odmarzły nam policzki, dłonie i wszystko inne
Schronisko na Hali Łabowskiej strasznie mnie rozczarowało, bo moja mapa sugerowała, że jest tam widok na cztery strony świata. Byłam bardzo nastawiona na widok na Tatry, a tu niestety niespodzianka: widok na Beskid Niski... Bardzo się bałam, że nie zdążę zobaczyć Tatr, ale na szczęście nie potwierdziło się to
Dosyć sporo czasu minęło zanim zobaczyliśmy ten upragniony widok:
Widok był upragniony głównie z tego powodu:
W schronisku było baaardzo ciepło, powiedziałabym, że nawet upalnie. W nocy w pokoju było 27st.! Głównie dlatego, że mróz był tak siarczysty, że istniało zagrożenie, iż zamarzną rury.
Dystans: 17,63km
Przewyższenia: 957m
Dzień 3.
Cyrla - Hala Pisana - Piwniczna
Na zewnątrz było tak zimno, że nawet obsługa schroniska współczuła nam, że musimy wyruszać w drogę... Niewiele zdjęć byłam w stanie zrobić tego dnia.
Dystans: 11,45km
Przewyższenia: 594m
Dzień 4.
Piwniczna - Niemcowa - Radziejowa - Przehyba
Rano, kiedy wyszliśmy z kwatery poczuliśmy, że jest dużo, dużo cieplej niż dnia poprzedniego, co uznaliśmy za zły omen. Na początku szlaku krajobraz jednak był ciekawy.
Na tym widoki na dłuższy czas się skończyły, zaczął prószyć śnieg i pozostało nam tylko mozolnie wspinać się do góry. Mijane polany sugerowały, że wokół musi być pięknie, niestety nie dane nam było zaznać tych widoków... O 10 dotarliśmy na Niemcową (nie witaliśmy w chatce), po 12 na Radziejową, by o 14 być już w schronisku, pustym i zimnym schronisku
Dystans: 15,19km
Przewyższenia: 1087m
Dzień 5.
Przehyba - Dzwonkówka - Tylmanowa
Szczawnica - Bacówka pod Bereśnikiem
Rano zostało nam wynagrodzone, że poprzedniego dnia nie mieliśmy widoków!
Czym prędzej wyszliśmy z i tak zimnego pokoju, by popstrykać zdjęcia
W drodze do Dzwonkówki spotkaliśmy dwa piękne pieski, ewidentnie rodzeństwo Niestety wpadliśmy na dosyć głupi pomysł, by nakarmić zwierzaki, które pewnie ktoś wywiózł z myślą, że dojdą do schroniska, a my szliśmy w przeciwną stronę... Psiaki dosyć długo za nami szły i nie chciały zostać
Zostały jednak tutaj, a my łudziliśmy się, że w przysiółku na pewno ktoś je przygarnie albo chociaż nakarmi...
Tymczasem im dalej w las... tym więcej polan było coraz bliżej
Dzień widokowo nas zachwycił, dodatkowo do przodu pchała nas wizja kolacji pod Bereśnikiem, a bacówkowa kuchnia słynie z ambrozji dla podniebienia
Dystans: 18,66km
Przewyższenia: 769m
Dzień 6.
Szlachtowa - Przejście graniczne pod Wysokim Wierchem - Tokarnia - Leśnica - Droga Pienińska
Szczawnica - Bacówka pod Bereśnikiem
Dla odmiany po dniu pełnym krajobrazów trafił się dzień "na biało", czyli chmury plus ślady śniegu i szronu.
Do przełęczy Tokarnia szliśmy typowym szlakiem turystycznym, później kilka kilometrów asfaltową drogą do Leśnicy... Tam jednak czekała nas niepodzianka: słowackie pastorałki puszczone z głośników, bardzo to nas rozweseliło i rozbujało do dalszej drogi W myślach jednak ciągle było to:
Dystans: 18,08km
Przewyższenia: 664m
Dzień 7
Bacówka pod Bereśnikiem - Nowy Targ - ...
Poranny krajobraz z okna zwiastował całkiem dobrą pogodę:
Kiedy jechaliśmy busem ze Szczawnicy do Nowego Targu zaczął sypać śnieg. Prognozy na wszelkich portalach nie pokazywały nic dobrego. Postanowiliśmy przeczekać w kawiarni Deja Vue, ale nasze wątpliwości z minuty na minuty były coraz większe... Początkowo mieliśmy iść przez Turbacz na Stare Wierchy, potem uznaliśmy, że pójdziemy bezpośrednio na Stare Wierchy z Obidowej. Później uznaliśmy, że jaki to sens tam spać skoro i tak nie ma widoków. W końcu postanowiliśmy kupić bilety do Warszawy i wrócić wcześniej do domu. Tęskniło się już nam za normalnym prysznicem i domem. Po sprawdzeniu rozkładu busów do Krakowa, zapłaciliśmy rachunek, szybko się uwinęliśmy i... na zewnątrz okazało się, że już jest słońce... Zamurowało nas, takiego zwrotu akcji nie spodziewaliśmy się... Postanowiliśmy, że nie będziemy już wszystkiego odwracać i wrócimy do domu... Mimo to pozostał jakiś niedosyt, bo niestety istnieją kamerki internetowe i wiem, że pogoda jednak dopisała przez ten i następny dzień. Plan wycieczki realizowaliśmy każdego dnia w 100% tylko ostatnie dwa dni zostały do powtórzenia... Co zrobić, trzeba wrócić w góry Czyli nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Dystans dnia 7: 2,15km
Przewyższenia: chyba 0m
Dystans całego wyjazdu: 90,63km
Przewyższenia: 4464m
Na mnie osobiście te dane robią wrażenie 7 dni wędrowaliśmy z całym dobytkiem na plecach. Ja kolejny raz spakowałam się na kilkudniową wycieczkę w 20-litrowy plecak i nie miałam swojego tragarza no może kwestia jedzenia byłaby sporna ale na szlaku jedliśmy niewiele, głównie batoniki z bakaliami, trochę kabanosów, cukierki nimm-2 i oczywiście gorąca herbata (mieliśmy 2 termosy i to spokojnie wystarczyło). Na szlaku była znikoma ilość śniegu, co było naszym sprzymierzeńcem. Ludzi też było bardzo niewiele, co bardzo mnie dziwiło. Udało nam się jednak zawrzeć ciekawą znajomość w Bacówce pod Bereśnikiem, mianowicie poznaliśmy Kingę i Przemka, którzy są kursantami na przewodników beskidzkich w kole Harnasie - Basiu, od razu wiedzieli o kim mówię, kiedy o Tobie wspomniałam
Tymczasem dziękuję za uwagę i jeżeli ktoś nie ma dość zdjęć, to zapraszam na mój profil na picasie: https://picasaweb.google.com/101802553781781546915
Dzień 1.
Piwniczna - Piwowarówka
W Piwnicznej wylądowaliśmy po 12-tej, więc po zostawieniu bagaży udaliśmy się tylko na wycieczkę rozruchową do kapliczki na Piwowarówce. Ciekawa byłam czy to widokowa trasa i nie zawiodłam się Pewnie dalej było tylko lepiej, ale mrozisko pognało nas z powrotem do miasta.
Dystans: 7,47km
Przewyższenia: 393m
Dzień 2.
Łomnica - Parchowatka - Hala Łabowska - Hala Pisana - Cyrla
Busikiem o 8:15 udajemy się do Łomnicy. Kierowca niestety nie wiedział, gdzie jest wylot żółtego szlaku, miejscowi także (wszyscy kojarzyli tylko niebieski bezpośrednio na Łabowską), ale mieliśmy super urządzenie, które nas idealnie pokierowało (czyli GPS). Tego dnia widoki były niesamowite. Niesamowity był także mróz (ok. - 15st. C), na szczęście, gdy wyszliśmy na słońce, odmarzły nam policzki, dłonie i wszystko inne
Schronisko na Hali Łabowskiej strasznie mnie rozczarowało, bo moja mapa sugerowała, że jest tam widok na cztery strony świata. Byłam bardzo nastawiona na widok na Tatry, a tu niestety niespodzianka: widok na Beskid Niski... Bardzo się bałam, że nie zdążę zobaczyć Tatr, ale na szczęście nie potwierdziło się to
Dosyć sporo czasu minęło zanim zobaczyliśmy ten upragniony widok:
Widok był upragniony głównie z tego powodu:
W schronisku było baaardzo ciepło, powiedziałabym, że nawet upalnie. W nocy w pokoju było 27st.! Głównie dlatego, że mróz był tak siarczysty, że istniało zagrożenie, iż zamarzną rury.
Dystans: 17,63km
Przewyższenia: 957m
Dzień 3.
Cyrla - Hala Pisana - Piwniczna
Na zewnątrz było tak zimno, że nawet obsługa schroniska współczuła nam, że musimy wyruszać w drogę... Niewiele zdjęć byłam w stanie zrobić tego dnia.
Dystans: 11,45km
Przewyższenia: 594m
Dzień 4.
Piwniczna - Niemcowa - Radziejowa - Przehyba
Rano, kiedy wyszliśmy z kwatery poczuliśmy, że jest dużo, dużo cieplej niż dnia poprzedniego, co uznaliśmy za zły omen. Na początku szlaku krajobraz jednak był ciekawy.
Na tym widoki na dłuższy czas się skończyły, zaczął prószyć śnieg i pozostało nam tylko mozolnie wspinać się do góry. Mijane polany sugerowały, że wokół musi być pięknie, niestety nie dane nam było zaznać tych widoków... O 10 dotarliśmy na Niemcową (nie witaliśmy w chatce), po 12 na Radziejową, by o 14 być już w schronisku, pustym i zimnym schronisku
Dystans: 15,19km
Przewyższenia: 1087m
Dzień 5.
Przehyba - Dzwonkówka - Tylmanowa
Szczawnica - Bacówka pod Bereśnikiem
Rano zostało nam wynagrodzone, że poprzedniego dnia nie mieliśmy widoków!
Czym prędzej wyszliśmy z i tak zimnego pokoju, by popstrykać zdjęcia
W drodze do Dzwonkówki spotkaliśmy dwa piękne pieski, ewidentnie rodzeństwo Niestety wpadliśmy na dosyć głupi pomysł, by nakarmić zwierzaki, które pewnie ktoś wywiózł z myślą, że dojdą do schroniska, a my szliśmy w przeciwną stronę... Psiaki dosyć długo za nami szły i nie chciały zostać
Zostały jednak tutaj, a my łudziliśmy się, że w przysiółku na pewno ktoś je przygarnie albo chociaż nakarmi...
Tymczasem im dalej w las... tym więcej polan było coraz bliżej
Dzień widokowo nas zachwycił, dodatkowo do przodu pchała nas wizja kolacji pod Bereśnikiem, a bacówkowa kuchnia słynie z ambrozji dla podniebienia
Dystans: 18,66km
Przewyższenia: 769m
Dzień 6.
Szlachtowa - Przejście graniczne pod Wysokim Wierchem - Tokarnia - Leśnica - Droga Pienińska
Szczawnica - Bacówka pod Bereśnikiem
Dla odmiany po dniu pełnym krajobrazów trafił się dzień "na biało", czyli chmury plus ślady śniegu i szronu.
Do przełęczy Tokarnia szliśmy typowym szlakiem turystycznym, później kilka kilometrów asfaltową drogą do Leśnicy... Tam jednak czekała nas niepodzianka: słowackie pastorałki puszczone z głośników, bardzo to nas rozweseliło i rozbujało do dalszej drogi W myślach jednak ciągle było to:
Dystans: 18,08km
Przewyższenia: 664m
Dzień 7
Bacówka pod Bereśnikiem - Nowy Targ - ...
Poranny krajobraz z okna zwiastował całkiem dobrą pogodę:
Kiedy jechaliśmy busem ze Szczawnicy do Nowego Targu zaczął sypać śnieg. Prognozy na wszelkich portalach nie pokazywały nic dobrego. Postanowiliśmy przeczekać w kawiarni Deja Vue, ale nasze wątpliwości z minuty na minuty były coraz większe... Początkowo mieliśmy iść przez Turbacz na Stare Wierchy, potem uznaliśmy, że pójdziemy bezpośrednio na Stare Wierchy z Obidowej. Później uznaliśmy, że jaki to sens tam spać skoro i tak nie ma widoków. W końcu postanowiliśmy kupić bilety do Warszawy i wrócić wcześniej do domu. Tęskniło się już nam za normalnym prysznicem i domem. Po sprawdzeniu rozkładu busów do Krakowa, zapłaciliśmy rachunek, szybko się uwinęliśmy i... na zewnątrz okazało się, że już jest słońce... Zamurowało nas, takiego zwrotu akcji nie spodziewaliśmy się... Postanowiliśmy, że nie będziemy już wszystkiego odwracać i wrócimy do domu... Mimo to pozostał jakiś niedosyt, bo niestety istnieją kamerki internetowe i wiem, że pogoda jednak dopisała przez ten i następny dzień. Plan wycieczki realizowaliśmy każdego dnia w 100% tylko ostatnie dwa dni zostały do powtórzenia... Co zrobić, trzeba wrócić w góry Czyli nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Dystans dnia 7: 2,15km
Przewyższenia: chyba 0m
Dystans całego wyjazdu: 90,63km
Przewyższenia: 4464m
Na mnie osobiście te dane robią wrażenie 7 dni wędrowaliśmy z całym dobytkiem na plecach. Ja kolejny raz spakowałam się na kilkudniową wycieczkę w 20-litrowy plecak i nie miałam swojego tragarza no może kwestia jedzenia byłaby sporna ale na szlaku jedliśmy niewiele, głównie batoniki z bakaliami, trochę kabanosów, cukierki nimm-2 i oczywiście gorąca herbata (mieliśmy 2 termosy i to spokojnie wystarczyło). Na szlaku była znikoma ilość śniegu, co było naszym sprzymierzeńcem. Ludzi też było bardzo niewiele, co bardzo mnie dziwiło. Udało nam się jednak zawrzeć ciekawą znajomość w Bacówce pod Bereśnikiem, mianowicie poznaliśmy Kingę i Przemka, którzy są kursantami na przewodników beskidzkich w kole Harnasie - Basiu, od razu wiedzieli o kim mówię, kiedy o Tobie wspomniałam
Tymczasem dziękuję za uwagę i jeżeli ktoś nie ma dość zdjęć, to zapraszam na mój profil na picasie: https://picasaweb.google.com/101802553781781546915
Fajne zdjęcia. Mnie też Sądecki chodzi po głowie, ale jednak w zielonych barwach, lub jesiennych.
Nie wiem co gorsze spać w za zimnym schronisku czy za ciepłym. Te 27st na Cyrli to...sporo.
Co do wędrowania w przy takim minusie, to najgorsze są postoje. Ja kiedyś z Rabki na Turbacz szedłem przy minus 17 (chyba) st i zmarzły mi stopy w busie. Dziwna ta zima bezśnieżna...
Fajnie, że napisałaś relację .
Nie wiem co gorsze spać w za zimnym schronisku czy za ciepłym. Te 27st na Cyrli to...sporo.
Co do wędrowania w przy takim minusie, to najgorsze są postoje. Ja kiedyś z Rabki na Turbacz szedłem przy minus 17 (chyba) st i zmarzły mi stopy w busie. Dziwna ta zima bezśnieżna...
Fajnie, że napisałaś relację .
No, już myślałem, że się obraziłaś i pisać nie będziesz.
Fajnie, ciekawie, zimno.
Spakować się do dwudziestolitrowego plecaka? Maskara, na jeden dzień bym się nie zmieścił.
No i cóż jeszcze mogę dodać... niejednemu serce złamałaś ta galerią na picassa...
a teraz po chwili patrzę, że złamałaś dużo wcześniej, tylko ja się nie połapałem w odpowiednim czasie...
Fajnie, ciekawie, zimno.
Spakować się do dwudziestolitrowego plecaka? Maskara, na jeden dzień bym się nie zmieścił.
No i cóż jeszcze mogę dodać... niejednemu serce złamałaś ta galerią na picassa...
a teraz po chwili patrzę, że złamałaś dużo wcześniej, tylko ja się nie połapałem w odpowiednim czasie...
Ostatnio zmieniony 2016-01-15, 10:06 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Tęskniło się już nam za normalnym prysznicem i domem
To w schroniskach i na kwaterach byly nienormalne prysznice?
Za domem? po tygodniu??
Ja kolejny raz spakowałam się na kilkudniową wycieczkę w 20-litrowy plecak
Sa dla mnie rzeczy nierealne, ktore leza jakos calkowicie poza moimi granicami percepcji. W 20 litrow (albo 30 ) to sie pakuje jak ide do pracy albo na spacer do pobliskiego lasu (drugie sniadanie, picie, parasol, jakis sweter jakby pochlodnialo). Chyba mniej wiecej tyle zajmuje moj spiwor.. albo apteczka.. Naprawde jestem pelna podziwu i w duchu bardzo zazdroszcze takim osobom, ze potrafia sie spakowac "do kieszeni".
A moze na tym polega ta kwestia tesknoty za domem? ja nie tesknie nawet po 2 miesiacach bo pol domu mam ze soba a ty po tygodniu juz odczuwasz brak roznych niezbednych rzeczy?
Ostatnio rozwazamy zakup plecakow 100 litrowych bo w nasze 85 litrow swietnie sie pakowalismy ale w dwojke..
laynn pisze:Nie wiem co gorsze spać w za zimnym schronisku czy za ciepłym.
ja wiem!
Ostatnio zmieniony 2016-01-15, 10:50 przez buba, łącznie zmieniany 8 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
laynn pisze:buba pisze:ja wiem!
W za zimnym?
Pamiętam jak kiedyś dotarłem na Rycerzową. Koniec listopada, błoto i mżawka mnie wyziębiły, a tu (początek tygodnia) zimno bo byłem sam (później doszedł jeszcze jeden turysta). Dobrze, że prysznic mnie rozgrzał. Ale potem jak napalili to w nocy nie mogłem spać.
Najzimniejszym schroniskiem w jakim spalam byl Przyslop pod Barania Gora ktory byl wtedy chyba opuszczony, nieczynny jak przyszlismy bo nikogo przez wieczor/noc/poranek nie spotkalismy. Na dworze bylo chyba z -5 a w srodku moze plus 3? a ja z letnim spiworem- jechalam spac pod dachem (juz nigdy tego bledu nie popelnilam). Mimo picia co godzine goracej herbaty i wodki wstalismy chyba o 6...
Ostatnio zmieniony 2016-01-15, 10:59 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Basia Z. pisze:No nie strasz, bo my w tym roku w lutym mamy tam "blachowanie". Ale będzie nas około setki luda i napitki na rozgrzewkę na pewno będą, więc jest nadzieją, że będzie ciepło.
To bylo w 2002 roku i bylo 4 luda. I pewnie jak macie blachowanie to bedzie obsluga (bo wtedy nie bylo- bylo schronisko widmo
A w Harnasiach widze zmiany! Napitki??? co to, kruczek prezesem kola zostal czy co?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Spakowanie się do takiego małego plecaka było trenowane już wcześniej na wyjazd 4-dniowy w Pieniny, ale wtedy wciąż uważałam, że za dużo mam rzeczy w kosmetyczce Żeby była jasność - w górach nie robię makijażu, bo szkoda mi czasu/ noszenia takich rzeczy Zaczęłam też korzystać z jak najlżejszych i jak najmniejszych produktów (mini-kremy, mini-pasty do zębów, mini-ręczniki tzn. te specjalne turystyczne). Ubrań na zmianę też biorę ograniczoną ilość (ale gdybym np. zamoczyła bluzę, spodnie, to byłby już lekki problem). Jedyne co zawsze musi się zmieścić, to czołówka, zapasowe baterie, niezbędne leki, opatrunki, bandaże itp.
Prysznic domowy i schroniskowy różni się tym, że w domowym nie muszę się obawiać dotknąć ściany, nie trzeba kąpać się w klapkach, jest gdzie odłożyć ubranie, jest ciepła woda kiedy ja chcę, a nie kiedy chce chatar itd., itp. To niby są drobnostki, ale po tygodniu zaczyna to irytować.
Przysłop pod Baranią Górą przechodzi teraz ogromną modernizację, na facebooku co chwilę pojawiają się zdjęcia ile rzeczy usprawnili. Podejrzewam, że największym wyzwaniem będą techniczne instalacje, ale widać, że obsługa bardzo się stara także może w lutym nie będzie tak źle. Mnie korci, żeby tam zawitać w tym roku
Prysznic domowy i schroniskowy różni się tym, że w domowym nie muszę się obawiać dotknąć ściany, nie trzeba kąpać się w klapkach, jest gdzie odłożyć ubranie, jest ciepła woda kiedy ja chcę, a nie kiedy chce chatar itd., itp. To niby są drobnostki, ale po tygodniu zaczyna to irytować.
Przysłop pod Baranią Górą przechodzi teraz ogromną modernizację, na facebooku co chwilę pojawiają się zdjęcia ile rzeczy usprawnili. Podejrzewam, że największym wyzwaniem będą techniczne instalacje, ale widać, że obsługa bardzo się stara także może w lutym nie będzie tak źle. Mnie korci, żeby tam zawitać w tym roku
buba pisze:A w Harnasiach widze zmiany! Napitki??? co to, kruczek prezesem kola zostal czy co?
Buba nie jesteś zupełnie na bieżąco. Miałaś okazję poznać kilka osób, które obecnie już w "Harnasiach" nie są i powodem ich odejścia nie było bynajmniej zamiłowanie do "napitków" lub nie. Reszta na priv, bo nie będę Małgosi zaśmiecać wątku.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
ziaro pisze:PLusem dla mnie tych relacji jest to, że w dalszych ciągu nie nawiedziłem tego pasma.
W zasadzie oprócz Bereśnika i Dzwonkówki to też nigdy nie byłam w Beskidzie Sądeckim i traktowałam go po macoszemu. Od jakiegoś czasu jestem bardziej nastawiona na poznawanie nowych miejsc, coraz mniej poddaję się sentymentom bo mi do pełni szczęści wystarczyłby spacer nad Czarny Staw Gąsienicowy albo do Doliny Białego Przyznam szczerze, że im więcej lat chodzę po górach, tym trudniej mi powiedzieć, które są moimi ulubionymi, już wszędzie mi się chce wracać - Pilsko, Rysianka, Rycerzowa, Przegibek ale i Tatry, marzą mi się Karkonosze, obie Fatry, żeby tylko sił wystarczyło!
Piotrek pisze:Gratulacje jednak za ten plecak
Jestem pełna obaw przed latem, gdyż wtedy potrzeba mi więcej fatałaszków, nie wyobrażam sobie 2 dni chodzić w tej samej bluzce, kiedy np. jest upał Najprawdopodobniej jednak ciuchy i inne rzeczy spakuję w 40l plecak, bo będziemy stacjonować na dole i na 99% będzie to Stary Smokowiec
Ładnie mieliście, choć mroźno rzeczywiście, więc tego nie zazdroszczę, brr! Szkoda, że z trasy Dzwonkówka-Tylmanowa tak mało zdjęć, bo chętnie zobaczyłabym więcej. Może coś jeszcze dorzucisz?
I z Przehyby poranne zdjęcia kapitalne. Jakoś to miejsce nie kojarzy mi się tak widokowo, a tu patrz! I widać, że to był dobry pomysł, by spać też w schroniskach, a nie tylko na dole, w jakiejś miejscowości wypadowej. Nie ma to jak obudzić się od razu w górach i mieć na śniadanie takie widoki .
Przeprać i suszyć Jak nie na plecaku, to stacjonarnie .
I z Przehyby poranne zdjęcia kapitalne. Jakoś to miejsce nie kojarzy mi się tak widokowo, a tu patrz! I widać, że to był dobry pomysł, by spać też w schroniskach, a nie tylko na dole, w jakiejś miejscowości wypadowej. Nie ma to jak obudzić się od razu w górach i mieć na śniadanie takie widoki .
Malgo Klapković pisze:Jestem pełna obaw przed latem, gdyż wtedy potrzeba mi więcej fatałaszków, nie wyobrażam sobie 2 dni chodzić w tej samej bluzce, kiedy np. jest upał Najprawdopodobniej jednak ciuchy i inne rzeczy spakuję w 40l plecak, bo będziemy stacjonować na dole i na 99% będzie to Stary Smokowiec
Przeprać i suszyć Jak nie na plecaku, to stacjonarnie .
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 39 gości