ankieta samochodowa
Szczerze mówiąc to ja to jestem nawet zwolennikiem szyb na korbkę, a nie elektrycznych. Czuję się na tyle sprawny, że mogę bez problemu tym kręcić. Chociaż to wynika z pewnej sytuacji, która mnie spotkała na autostradzie w zimie przy -20 stopniach. Otworzyłem na chwile szybę, bo chciałem się zachłysnąć świeżym powietrzem bo mi się spać chciało. No i już jej nie zamknąłem. Nie byłoby jeszcze tragedii, gdyby nie to, że zrobiło się zwarcie które wyładowało przy okazji akumulator. I zostałem stać na autostradzie przy -20 stopniach z otwartą na oścież szybą, prawie zamarzałem. Po 1,5 godziny ktoś przyjechał, auto odpaliłem, ale i tak musiałem jechać dalej z otwartą szybą.
Kiedyś też mi strzelił parę razy pasek od klimy, a było to tak zajebiście zintegrowane z reszta, że od razu alternator nie działał i też może jeszcze nie byłoby najgorzej, bo bez ładowania dało się jeszcze te 40 może nawet 50 km przejechać, tylko że nie działało też wspomaganie hamulców. Zimą sobie nie wyobrażam takiego hamowania, chociaż latem też dobrze nie było i się bałem czy aby na pewno zdążę przed czymkolwiek wyhamować. No i czuć to potem w nodze trochę.
Kiedyś też mi strzelił parę razy pasek od klimy, a było to tak zajebiście zintegrowane z reszta, że od razu alternator nie działał i też może jeszcze nie byłoby najgorzej, bo bez ładowania dało się jeszcze te 40 może nawet 50 km przejechać, tylko że nie działało też wspomaganie hamulców. Zimą sobie nie wyobrażam takiego hamowania, chociaż latem też dobrze nie było i się bałem czy aby na pewno zdążę przed czymkolwiek wyhamować. No i czuć to potem w nodze trochę.
Ostatnio zmieniony 2016-02-20, 12:13 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
Vis, masz sporo racji, stare samochody są... lepsze.
No ale bardzo trudno trafić na jakiś niezajechany egzemplarz. Przeważnie wszystkie bite, pognite i w ogóle.
Ja przez dobrych kilka lat jeździłem starą i poczciwą hondą.
Miałem ją chyba siedem lat. Nic się nie psuło. Paliła 5 litrów benzyny. Ani grama oleju. Co prawda wlew paliwa był na śrubokręt, a zepsuło się też ogrzewanie (termostat) i naprawiłem to jeżdząc "na karton" - wcześniej jednak pewnej zimy jadąc z ekipą na Raczę wszyscy mieli sople na nosie - ale tak nic nigdy się nie zepsuło. Jeździłem do Gdyni, w Tatry, latem, zimą, paliła od strzała przy minus 30.
No ale rdza zaczęła wychodzić, zamiast więc do blacharza, mądry sokół postanowił kupić auto inne.
Niezawodne autko poszło na sprzedaż za niebotyczną kwotę 1550 zł, a w zamian stanęło inne niezawodne i w świetnym stanie, w dodatku na gaz.
Szybko okazało się, że przebieg udokumentowany w ilości 310 tys to bajki, bo silnik okazał się tak zajechany, że w ASO mi powiedzieli jasno - przebieg około miliona.
Próby ratowania silnika oczywiście skończyły się stratą kasy, bo jak już rozje**ło na kilka części uszczelkę i trzeba było planować głowicę i takie tam to zbyt długo się nie nacieszyłem naprawiony autem - wracając z Fatry dobiły się pierścienie i panewki, więc koniec końcem w piwnicy mam zregenerowaną górę silnika na wszelki wypadek, a w aucie śmiga silnik "nowy", to znaczy ze szrotu, z przebiegiem szacowanym na 200-250 tysięcy.
Tak więc chciałem sobie poprawić, to sobie poprawiłem, chciałem jechać taniej, cieszyłem się, że nad morze jadę za 80 zł w jedną stronę, to pojechałem za kilka tysięcy.
Jak jeszcze podochodziły pognite przewody hamulcowe i paliwowe i rozdupiona chłodnica, to napiszę tylko tyle, jak czasem widzę taką dwudziestopięcioletnią hondę to mi się serce kraja i chętnie cofnąłbym czas....
a szyby elektryczne to fajny wynalazek. Mnie na przykład pół roku temu przy opuszczaniu szyby okno wypadło.
Czasem mam nadzieję, ze ktoś mi skasuje dupsko i dostanę odszkodowanie i kupię jakieś inne auto...
No ale bardzo trudno trafić na jakiś niezajechany egzemplarz. Przeważnie wszystkie bite, pognite i w ogóle.
Ja przez dobrych kilka lat jeździłem starą i poczciwą hondą.
Miałem ją chyba siedem lat. Nic się nie psuło. Paliła 5 litrów benzyny. Ani grama oleju. Co prawda wlew paliwa był na śrubokręt, a zepsuło się też ogrzewanie (termostat) i naprawiłem to jeżdząc "na karton" - wcześniej jednak pewnej zimy jadąc z ekipą na Raczę wszyscy mieli sople na nosie - ale tak nic nigdy się nie zepsuło. Jeździłem do Gdyni, w Tatry, latem, zimą, paliła od strzała przy minus 30.
No ale rdza zaczęła wychodzić, zamiast więc do blacharza, mądry sokół postanowił kupić auto inne.
Niezawodne autko poszło na sprzedaż za niebotyczną kwotę 1550 zł, a w zamian stanęło inne niezawodne i w świetnym stanie, w dodatku na gaz.
Szybko okazało się, że przebieg udokumentowany w ilości 310 tys to bajki, bo silnik okazał się tak zajechany, że w ASO mi powiedzieli jasno - przebieg około miliona.
Próby ratowania silnika oczywiście skończyły się stratą kasy, bo jak już rozje**ło na kilka części uszczelkę i trzeba było planować głowicę i takie tam to zbyt długo się nie nacieszyłem naprawiony autem - wracając z Fatry dobiły się pierścienie i panewki, więc koniec końcem w piwnicy mam zregenerowaną górę silnika na wszelki wypadek, a w aucie śmiga silnik "nowy", to znaczy ze szrotu, z przebiegiem szacowanym na 200-250 tysięcy.
Tak więc chciałem sobie poprawić, to sobie poprawiłem, chciałem jechać taniej, cieszyłem się, że nad morze jadę za 80 zł w jedną stronę, to pojechałem za kilka tysięcy.
Jak jeszcze podochodziły pognite przewody hamulcowe i paliwowe i rozdupiona chłodnica, to napiszę tylko tyle, jak czasem widzę taką dwudziestopięcioletnią hondę to mi się serce kraja i chętnie cofnąłbym czas....
a szyby elektryczne to fajny wynalazek. Mnie na przykład pół roku temu przy opuszczaniu szyby okno wypadło.
Czasem mam nadzieję, ze ktoś mi skasuje dupsko i dostanę odszkodowanie i kupię jakieś inne auto...
No tak wiadomo, że ciężko teraz kupić stare dobre auto i z roku na rok będzie coraz ciężej, chcąc nie chcąc trzeba iść z postępem.
Silnik też wymieniałem kiedyś w Fordzie, w Bytomiu właśnie i kosztowało mnie to 1300 zł i auto praktycznie jak nowe po takiej wymianie, przynajmniej takie miałem wrażenie.
Teraz wymiana silnika to pewnie będzie z 6000 zł kosztować w wariancie optymistycznym. Łożyska sam zawsze wymieniałem w kołach za 50 zł na parkingu przed blokiem, wiele napraw sam robiłem albo na parkingu albo gdzieś w garażu. Teraz to już trochę odejdzie to w niepamięć, bo wiele części jest ze sobą zintegrowanych i przy byle jakiej pierdole, trzeba wymieniać przy okazji co innego, bo inaczej się nie da, za co oczywiście trzeba zapłacić.
Kiedyś też tak się utarło, że to faceci znają się na samochodach a kobiety nie mają o tym zielonego pojęcia. Za parę lat takie samo pojęcie będą mieć faceci, czyli żadne, bo ze wszystkim będą musieli do serwisu jeździć o niczym nie mając pojęcia. Bo samemu i tak się przy tym nie pogrzebie.
Zresztą już korporacje walczą o jakieś prawa autorskie, żeby klient czasem się nie odważył samemu grzebać przy samochodzie i żeby to było niezgodne z prawem, co dla mnie jest jakąś paranoją. Że płacisz za coś, a właściwie to tylko jakby wynajmujesz, skoro sam przy tym nic zrobić nie możesz. Więc się nie zdziwię jak za parę lat, będziemy wykupować tylko licencje na używanie samochodu, a nie kupować samochód faktycznie.
Silnik też wymieniałem kiedyś w Fordzie, w Bytomiu właśnie i kosztowało mnie to 1300 zł i auto praktycznie jak nowe po takiej wymianie, przynajmniej takie miałem wrażenie.
Teraz wymiana silnika to pewnie będzie z 6000 zł kosztować w wariancie optymistycznym. Łożyska sam zawsze wymieniałem w kołach za 50 zł na parkingu przed blokiem, wiele napraw sam robiłem albo na parkingu albo gdzieś w garażu. Teraz to już trochę odejdzie to w niepamięć, bo wiele części jest ze sobą zintegrowanych i przy byle jakiej pierdole, trzeba wymieniać przy okazji co innego, bo inaczej się nie da, za co oczywiście trzeba zapłacić.
Kiedyś też tak się utarło, że to faceci znają się na samochodach a kobiety nie mają o tym zielonego pojęcia. Za parę lat takie samo pojęcie będą mieć faceci, czyli żadne, bo ze wszystkim będą musieli do serwisu jeździć o niczym nie mając pojęcia. Bo samemu i tak się przy tym nie pogrzebie.
Zresztą już korporacje walczą o jakieś prawa autorskie, żeby klient czasem się nie odważył samemu grzebać przy samochodzie i żeby to było niezgodne z prawem, co dla mnie jest jakąś paranoją. Że płacisz za coś, a właściwie to tylko jakby wynajmujesz, skoro sam przy tym nic zrobić nie możesz. Więc się nie zdziwię jak za parę lat, będziemy wykupować tylko licencje na używanie samochodu, a nie kupować samochód faktycznie.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 5 razy.
sokół pisze:No ale rdza zaczęła wychodzić,
No ale co szkodzi rdza? jak silnik i mechanizmy sprawne to rdze mozna zignorowac albo minią zasmarowac. Rdza - zwlaszcza na karoserii nie ma wplywu na wlasnosci jezdne. No chyba ze mowimy o takiej posunietej rdzy ze drzwi moga odpasc albo auto peknac na pol- to sie zgodze ze wtedy czas na wymiane
sokół pisze:jak czasem widzę taką dwudziestopięcioletnią hondę to mi się serce kraja i chętnie cofnąłbym czas....
to moze warto kupic jakas 25 letnia honde za 1500zl? a nuz sie trafi fajna! a jak nie to strata niewielka. Moze warto zaryzykowac?
Ostatnio zmieniony 2016-02-20, 14:34 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- sprocket73
- Posty: 5880
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Nie demonizujecie aż tak bardzo, np. tych elektrycznych szyb. W clio jakoś 14 lat się nie zepsuły. A jak wspomnę samochody w rodzinie z danych lat (duży fiat, polonez), to szyby na korbkę się zacinały, urywały, same opadały.
W pewnych aspektach elektronika = bezpieczeństwo. Czy ktoś kwestionuje przydatność ABSu? Teraz jak szukałem auta, to zawsze pytałem, czy ESP da się odłączyć przyciskiem, bo wydawało mi się, że jak auto będzie przejmować kontrolę w poślizgu, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Niestety w fordzie przycisk do wyłączenia tego jest tylko w wersji ST, więc nie podobało mi się, że będę to miał na stałe, ale cóż, trudno.
Ostatnio specjalnie chciałem sobie wpaść w poślizg na zakręcie, żeby zobaczyć jak to działa. Taki dobrze znany mi zakręt w Katowicach na drodze z pracy, gdzie zwykle testowałem śliskość nawierzchni i gdzie jest dużo miejsca do opanowania auta. Początkowo wszystko wygląda normalnie, czuć jak stopniowo traci się przyczepność. W lekkim poślizgu system nic nie robi... ale jak tylko zaczyna być naprawdę źle, kiedy auto leci już zdecydowanie bokiem, to na ułamek sekundy przyhamowało jedno koło (przednie zewnętrzne), jednocześnie odcięło zapłon (bo cały czas miałem gaz wciśnięty) i na koniec jeszcze czuć było hamulec na tylne koła, aby wyrównać tor jazdy... a potem płynnie oddało mi kontrolę. Sam nie dałbym rady tak pięknie wyratować się z tej sytuacji. Stwierdziłem, że taki pomocnik to dobra rzecz. Ja wpadłem w poślizg świadomie, ale nie trudno sobie wyobrazić sytuację, że kierowca robi błąd i taki system ratuje życie.
W pewnych aspektach elektronika = bezpieczeństwo. Czy ktoś kwestionuje przydatność ABSu? Teraz jak szukałem auta, to zawsze pytałem, czy ESP da się odłączyć przyciskiem, bo wydawało mi się, że jak auto będzie przejmować kontrolę w poślizgu, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Niestety w fordzie przycisk do wyłączenia tego jest tylko w wersji ST, więc nie podobało mi się, że będę to miał na stałe, ale cóż, trudno.
Ostatnio specjalnie chciałem sobie wpaść w poślizg na zakręcie, żeby zobaczyć jak to działa. Taki dobrze znany mi zakręt w Katowicach na drodze z pracy, gdzie zwykle testowałem śliskość nawierzchni i gdzie jest dużo miejsca do opanowania auta. Początkowo wszystko wygląda normalnie, czuć jak stopniowo traci się przyczepność. W lekkim poślizgu system nic nie robi... ale jak tylko zaczyna być naprawdę źle, kiedy auto leci już zdecydowanie bokiem, to na ułamek sekundy przyhamowało jedno koło (przednie zewnętrzne), jednocześnie odcięło zapłon (bo cały czas miałem gaz wciśnięty) i na koniec jeszcze czuć było hamulec na tylne koła, aby wyrównać tor jazdy... a potem płynnie oddało mi kontrolę. Sam nie dałbym rady tak pięknie wyratować się z tej sytuacji. Stwierdziłem, że taki pomocnik to dobra rzecz. Ja wpadłem w poślizg świadomie, ale nie trudno sobie wyobrazić sytuację, że kierowca robi błąd i taki system ratuje życie.
Ostatnio zmieniony 2016-02-20, 15:36 przez sprocket73, łącznie zmieniany 3 razy.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Vision pisze:Chociaż ja tam mam zdanie takie jak Tępy dyszel czy Vlado i dla mnie silniki to zaczynają się od 2 litrów minimum.
A co ja pisałem? Hę?
A do małego auta, też byś chciał mieć 2,0 lub 2,5? Takiego np Polo czy Fiesty?
No bez przesady.
O ile się orientuje, są marki, które nagminnie wrzucają silniki z serii dowsingu, z turbo. Z różnym skutkiem, ale np u Forda póki co nie słychać aby te silniki się sypały (z racji posiadania Forda coś tam o nich czytam na forum Marki). Dwa są dostępne marki, które mają wolnossące silniki benzynowe, ot choćby Sprocket mógł kupić 1,6 w wersji 85km, 105km i 120km. Więc wybór jest.
Ja kupując auto, np Forda bym nie kupił poniżej rocznika 2006. Czemu? Bo w tamtych autach właśnie lekkie awarie ot demonizowanych el. podnoszonych szyb to się zdarzało. Zresztą Sokół podał przykład kupna niby pewnego auta, z dobrym silnikiem i co?
Sam mam niby gorszy silnik, bo starszej konstrukcji (1,8 ctdi). Jeździ, może bardziej klekoce jak stoi, a jest właśnie prostszy w obsłudze (nie ma dpfa).
Kolejna sprawa to te dodatki. Ot są bzdurne, dla debili jak czujnik świateł, czujnik deszczu (co ciekawe nawet oficjalnie wszelkie gazety moto w prost mówią, że w żadnej marce nie działa on normalnie), są jak kontrola trakcji, która jest świetną sprawą. Pisał już Sprocket, nie będę nic dodawał.
Kolejna sprawa to bezpieczeństwo. Poduszki, czy strefy zgniotu. Czy Vision miałeś kiedyś wypadek? Ja miałem seicento. Gdybym jechał starszym autem, to nie wiem czy bym pisał ( auto miało tylny most przesunięty), a to było auto z końca lat 90, o ile dziś technika poszła do przodu, to w tej dziedzinie na plus.
Kupując nowe auto jest pełno wersji wyposażenia. Dla mnie te wyższe są napakowane bajerami nie dla mnie. Wspominałem nawigację. W moim aucie mam informację wyświetlane z komputera w wersji napisów, lepsze mają kolorowy wyświetlacz. Mnie pisze, że mam klapę bagażnika nie domkniętą, im to pokazuje na kolorowym rysunku autka.
Są osoby, dla których klima jest bee, ja uważam ją za świetną sprawę. Nie wyobrażam sobie podróży autem w minione wakacje bez klimy, szczególnie z dzieckiem.
Chcesz to kup wersję najsłabszą, chcesz najmocniejszą, chcesz to kup starsze auto. Każdy może mieć czego chce.
sprocket73 pisze:Czy ktoś kwestionuje przydatność ABSu?
Nie kwestionuję ABS'u ale jak najbardziej wolę auta bez ABS'u i mam trochę znajomych których ma takie samo zdanie. No i nic mnie nie przekona, po prostu lubię mieć sam nad wszystkim kontrolę, a nie lubię jak coś ją nade mną przejmuje i nie tyczy się to tylko samochodów.
laynn pisze:A do małego auta, też byś chciał mieć 2,0 lub 2,5? Takiego np Polo czy Fiesty?
No bez przesady.
Nic takiego nie napisałem przecież. Po prostu napisałem, że starsze auta miały silniki bardziej dopasowane do całego auta w sposób że tak powiem "naturalny", przez co się nie zużywały tak szybko. I to akurat jest faktem o czym każdy mówi, że te nie mają szans jeździć po 500 000 tysięcy czy milion kilometrów. Po prostu tak to już jest, nawet w życiu, jak biegasz, naturalnie dochodzisz do jakiegoś pułapu i koniec, potem możesz wziąć jeszcze inne specyfiki, czy sterydy i zrobić sobie przy okazji krzywdę, ale i tak w końcu będzie kres możliwości i nie idzie tak w nieskończoność. To samo tyczy się wg mnie samochodów i idąc dalej tym torem będziemy silniki wymieniać co 100 000 km. Dalszy pęd w tym kierunku jak dla mnie nie jest już wskazany i wystarcza mi to co jest. Poza tym podoba mi się też dźwięk starych silników i nawet jak w Formule 1, zmniejszyli pojemność silników to przestałem ją oglądać.
laynn pisze:Dwa są dostępne marki, które mają wolnossące silniki benzynowe, ot choćby Sprocket mógł kupić 1,6 w wersji 85km, 105km i 120km. Więc wybór jest.
Widzisz, laynn, ale ja patrzę bardziej w przyszłość, to że jeszcze jest to wiem, ale to tylko kwestia czasu kiedy jakieś lobby je wypchnie z rynku pod pozorem ekologii. I to samo tyczy się innych rzeczy, ja wiem, że jeszcze jest wybór, ale z racji postępu za niedługo go nie będzie i tak na patrzę. Że robi się wszystko bo jest jakaś moda. I też patrzę ku czemu to zmierza. Za niedługo staniesz na stacji i jak Ci zepsuje się otwieranie klapki wlewu to się okaże, że nie zatankujesz. Bo ręcznego awaryjnego otwierania nie będzie. I tak z wieloma innymi usterkami.
laynn pisze:Ja kupując auto, np Forda bym nie kupił poniżej rocznika 2006. Czemu? Bo w tamtych autach właśnie lekkie awarie ot demonizowanych el. podnoszonych szyb to się zdarzało. Zresztą Sokół podał przykład kupna niby pewnego auta, z dobrym silnikiem i co?
No trochę zły przykład, skoro silnik był szacowany na przebieg 1 mln kilometrów, to normalne, że w końcu musiał się zużyć. I była to raczej kwestia kręcenia licznikiem, a nie wadliwego silnika.
laynn pisze:Kolejna sprawa to bezpieczeństwo. Poduszki, czy strefy zgniotu. Czy Vision miałeś kiedyś wypadek? Ja miałem seicento. Gdybym jechał starszym autem, to nie wiem czy bym pisał ( auto miało tylny most przesunięty), a to było auto z końca lat 90, o ile dziś technika poszła do przodu, to w tej dziedzinie na plus.
Tak się składa, że przy tych poduszkach też pracowałem. I widzisz, dlatego, też mam inne podejście, bo wiem jak to jest robione i jak to zawodzi i jaka jest jakość tego. Owszem w większości przypadkach jak najbardziej pomaga. Ale są też przypadki, że te poduszki się w ogóle nie otwierają, albo otwierają się wtedy gdy nie ma wypadku. Owszem są to raczej pojedyncze przypadki no ale są. I tak samo jakość tych części, wiele części przy niekontrolowanym gwałtowniejszym ruchu, rozlatuje się w rękach. Znam też dobrze politykę jakości przy produkcji (tą bardziej prawdziwą nieoficjalną), głównym celem jest po prostu zbijanie kosztów, byle jak najwięcej i jak najtaniej. Sam wielokrotnie miałem sporo pomysłów jak i moi koledzy, z których większość przepadła już na starcie, bo za drogie, nie ważne czy dobre czy funkcjonalne, najważniejsze są koszty i tyle i generalnie ma się klienta w dupie, byle auto wyjechało jak najszybciej z fabryki. Tysiące części puszczaliśmy wadliwych, tylko, żeby firma kary nie zapłaciła, tam naprawdę jakość i bezpieczeństwo schodzi na drugi plan, jak tylko coś firmę przyciśnie. I siedziałem w tym prawie 9 lat i podejścia do tematu nie zmienię, produkuje się coraz większy szmelc. No, ale żeby nie było, że w ogóle się o tą jakość nie dba, bo owszem dba się, ale w wielu przypadkach są ważniejsze rzeczy i główna dewiza to plan ma być zrobiony, a auta sprzedane na czas, z resztą to jakoś będzie, najwyżej się wymieni przy reklamacji. Po prostu oglądałem to na własne oczy, jak się pakuje na lawety felerne auta do salonów, bo już muszą być sprzedane i mam w tym temacie mieszana uczucia. Lepiej by mi było nigdy tego nie widzieć i żyć w nieświadomości jak to się robi, wtedy łatwiej by mi było takie auto kupić.
laynn pisze:Czy Vision miałeś kiedyś wypadek?
Prawie miałem Fiatem Ducato, przez ABS, bo mu zaufałem w zimie i mnie wywiózł na środek skrzyżowania, nad czym już nie mogłem zapanować, bo ABS przejął nade mną kontrolę. W moim aucie bez ABS'u nigdy mi się to nie zdarzyło.
I żeby nie było, ja nie kwestionuję jakoś bardzo tych wszystkich nowości, dla tych co je chcą to niech to robią jak najbardziej, ale właśnie niech też zostawią wybór dla takich jak ja co, już im ten postęp się znudził i wystarcza do szczęścia co jest.
Ostatnio zmieniony 2016-02-20, 19:10 przez Vision, łącznie zmieniany 12 razy.
- sprocket73
- Posty: 5880
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
laynn pisze:Kupując nowe auto jest pełno wersji wyposażenia. Dla mnie te wyższe są napakowane bajerami nie dla mnie.
To mi się właśnie w fordzie podobało, że wyposażenie było bardzo elastyczne.
A więc nie mam:
- czujnika deszczu i świateł
- wbudowanej nawigacji (jak pojadę w nieznane zawsze mogę zabrać przenośną)
- asystenta utrzymywania pasa ruchu i stałej odległości od poprzedzającego pojazdu
- ostrzegania o obiekcie w martwym polu (to bardziej stresuje niż pomaga)
- dużego wyświetlacza w konsoli środkowej
- automatycznej klimatyzacji (tylko ręczną)
- składanych lusterek
- i wielu innych rzeczy, które uznałem za zbędny luksus
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5880
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Vision pisze:Prawie miałem Fiatem Ducato, przez ABS
eee... nie przez ABS, tylko przez to, że było ślisko nie wyhamowałeś
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:eee... nie przez ABS, tylko przez to, że było ślisko nie wyhamowałeś
Masz rację, ale gdyby nie ABS, to bym się całkiem inaczej zabrał do tego hamowania i na 99% zatrzymałbym się przed skrzyżowaniem. No ale następne auto z pewnością będą miał już z ABS'em i jakoś to przeżyje. Na dzień dzisiejszy to mi się marzy coś 4x4 np. jakiś Subaru Forester czy jakiś Nissan X-Trial, Hondą CR-V też bym nie pogardził.
Ostatnio zmieniony 2016-02-20, 19:30 przez Vision, łącznie zmieniany 3 razy.
Vision pisze:Subaru Forester
Fajne... ja bym nawet nie pogardził toyotką raw... no ale.. ma się to, co mieć można.
Niedawno rzuciłem pomysł, żeby spróbować wymienić to, co mam na trzydrzwiowego civica. Tylko z nowszej generacji. Dałem argument, że z kasą powinienem wyjść na zero.
Mniej więcej by tak mogło się nawet udać, ale musiałem wiać w podskokach, bo z kuchni poleciała ciężka artyleria (garnki, patelnia i dwie chochle) i negocjacje zostały zerwane.
W sumie racja - po wpakowaniu masy nowych części musiałbym znów brać kota w worku.
A ABS-a mam. Lekko mnie wkur... bo pedał hamulca mi skacze jak działa (albo coś jest zdupione, bo w sumie wszystko możliwe) - najlepsze auta to jednak miał Flinston. Łatwy napęd, bez problemu z częsciami.
Vision pisze:Nic takiego nie napisałem przecież. Po prostu napisałem, że starsze auta miały silniki bardziej dopasowane do całego auta w sposób że tak powiem "naturalny", przez co się nie zużywały tak szybko. I to akurat jest faktem o czym każdy mówi, że te nie mają szans jeździć po 500 000 tysięcy czy milion kilometrów
No ok. Sam miałem merca w124 miał 750 tys km, choć zakładałem jeszcze sporo więcej. Bez remontu, jeszcze jeździł i pewnie pojeździłby.
Vision pisze:Widzisz, laynn, ale ja patrzę bardziej w przyszłość, to że jeszcze jest to wiem, ale to tylko kwestia czasu kiedy jakieś lobby je wypchnie z rynku pod pozorem ekologii. I to samo tyczy się innych rzeczy, ja wiem, że jeszcze jest wybór, ale z racji postępu za niedługo go nie będzie i tak na patrzę. Że robi się wszystko bo jest jakaś moda. I też patrzę ku czemu to zmierza. Za niedługo staniesz na stacji i jak Ci zepsuje się otwieranie klapki wlewu to się okaże, że nie zatankujesz. Bo ręcznego awaryjnego otwierania nie będzie. I tak z wieloma innymi usterkami.
No ok, ja pisałem o teraz. Za jakiś czas to podobno masz wsiadać i oglądać tv...
Vision pisze:No trochę zły przykład, skoro silnik był szacowany na przebieg 1 mln kilometrów, to normalne, że w końcu musiał się zużyć. I była to raczej kwestia kręcenia licznikiem, a nie wadliwego silnika
Nie dopisałem, a chodziło mi właśnie, o to że nawet te dobre silniki są coraz starsze, więc jak nie trafisz na oszustwo, to na dogorywający.
Vision pisze:Tak się składa, że przy tych poduszkach też pracowałem.
Ok, poduszki, a wspomniane przeze mnie strefy zgniotu?
Vision pisze:Prawie miałem Fiatem Ducato, przez ABS, bo mu zaufałem w zimie i mnie wywiózł na środek skrzyżowania, nad czym już nie mogłem zapanować, bo ABS przejął nade mną kontrolę.
Po pierwsze, zacytuję jeszcze raz, "prawie", a mieć to spora różnica.
Gdybyś siedział na miejscu pasażera, to wyszedłbyś pewnie, w tym moim wypadku z połamanymi nogami. Jadąc maluchem nie byłoby mnie. Jadąc obecnym, moim autem, czy z tego typu pomocnikami, po pierwsze nie miałbym wypadku (wpadłem w poślizg po burzy), bo kontrola trakcji by mi pomogła, a jeśli już to maska by pochłonęła całą energię kinetyczną, ja głową przywaliłbym w poduszkę, a nie w kierownice.
Po trzecie, błędnie zakładasz działanie abs'u. On ma pomóc zachować kontrolę nad autem, poprzez niezablokowanie kół. Ty za późno zacząłeś hamować, więc Cię wyniosło (też kiedyś miałem taką sytuację), to dobry przykład kiedy kierowca zaufał systemowi i źle na tym wyszedł.
W tym przypadku rzeczywiście brak abs'u byłby lepszy, natomiast jest wiele sytuacji kiedy abs pomaga. W ostatnim auto świecie były testy hamowania z abs'em i bez niego. W większości sytuacji dzięki abs'owi auto hamowało krócej niż bez.
Co do kontroli trakcji, to ja się uczyłem jeździć (akurat pierwszy raz za kierownicą jechałem na Lce), w listopadzie i grudniu jeżdżąc puntem na letnich oponach, na ok 10tej jeździe jechałem już bokiem. Do obecnego auta (a jeździłem, kiedyś z ciekawości policzyłem, ponad 30 modelami aut) jedyne udogodnienie to wspomniany abs. Więc nie raz auto mi jechało bokiem, choć przyznam w większości to za moją "zgodą". Dopiero w obecnym mam kontrolę trakcji i mimo dobrych umiejętności, cieszę się z niej.
Ja mam z lepszego wyposażenia:
- klimę dwustrefową automatyczną,
- wspomnianą kontrolę trakcji
- tempomat
- 7 poduszek.
Więcej mi nie jest potrzebne do szczęścia.
Co do tempomatu, to na forum forda jeden z userów opisywał działanie aktywnego tempomatu. Jechał, już którąś godzinę, akurat ziewał, gdy wyskoczył mu rowerzysta. Gdyby nie ten aktywny tempomat, to nie dałby rady wyhamować, a tak to po chwili pojechali bez szkód dalej. Więc pewne nowinki nie są takie złe.
sokół pisze:A ABS-a mam. Lekko mnie wkur... bo pedał hamulca mi skacze jak działa
Tak działa abs. On odbija kiedy czujniki na kołach wyczują zablokowanie koła.
Poza tym, to abs dodaje też siły hamowania, więc potrafi docisnąć siłę hamowania, w momencie gdy pedał hamulca wciskamy na maksa, a koła się jeszcze kręcą.
Vision pisze: Na dzień dzisiejszy to mi się marzy coś 4x4 np. jakiś Subaru Forester czy jakiś Nissan X-Trial, Hondą CR-V też bym nie pogardził.
Fajne auta miejskie z wyższym prześwitem, w przypadku Forestera jeszcze dające radę w terenie, natomiast CR-V czy X-trial to nie poszalejesz. Choć zależy jaką wersją. Ja nawet nad CR-V II nawet myślałem, bo koleżanka żony takiego kupiła, ale ona chciała większy bagażnik dla psa (ma doga, sporę bydlę ), ja jednak jak zobaczyłem, że wielkościowo to auto kompaktu, to przestałem myśleć. Za modne, palą więcej niż zwykły kompakt a wcale w środku nie ma więcej miejsca, no poza na wysokość. Akurat ja na te parametry patrzałem.
sprocket73 pisze:A więc nie mam:
- czujnika deszczu i świateł
- wbudowanej nawigacji (jak pojadę w nieznane zawsze mogę zabrać przenośną)
- asystenta utrzymywania pasa ruchu i stałej odległości od poprzedzającego pojazdu
- ostrzegania o obiekcie w martwym polu (to bardziej stresuje niż pomaga)
- dużego wyświetlacza w konsoli środkowej
- automatycznej klimatyzacji (tylko ręczną)
- składanych lusterek
- i wielu innych rzeczy, które uznałem za zbędny luksus
Jakbym za jakiś czas szukał auta, to na pewno na Twojego bym zwrócił uwagę... choć ten środek...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 176 gości