Nadeszła wiekopomna chwila. W wieku trzech miesięcy i sześciu dni Zuch po raz pierwszy poczuł zapach gór. I to był de facto główny cel wyjazdu – wyciągnąć Małą z Krakowa, gdzie jak wiadomo powietrze zgrzyta w zębach. Miesiąc temu trzęśliśmy z Liną portkami, bo Zuźki zamiłowanie do spacerów było rozwinięte mniej więcej na poziomie pantofelka. Także w perspektywie mieliśmy co najwyżej szybki bieg do pijalni, ewentualnie na lody do Jacaka. Początek sierpnia i zmiana bolidu Zuzy dały jednak nadzieję, że gdziekolwiek nogi jednak nas poniosą.
Z racji tego, że mój miłościwy pracodawca finansował lokum, wylądowaliśmy na ulicy Zdrojowej w przyjemnej willi, a i popas dwakroć dziennie się w pakiecie znalazł. Dziwne to doświadczenie dla ludzi, którzy zwykli na kwaterach za 15 zł bytować, ale muszę powiedzieć, że przy małym Bąblu, który wymaga uwagi non stop ma to jednak swoje plusy.
Warunki meteo trafiliśmy perfekcyjne, bo upałów nie było, a deszcz padał przez jedną nockę i przedpołudnie. Także uzależnieni byliśmy co najwyżej od humoru Zucha, a ten szczęśliwie był (za wyjątkiem ostatniego dnia) wyśmienity. W praktyce ok. 9 startowaliśmy z ośrodka, a ok.19-20 wracaliśmy z wycieczek, więc możemy śmiało powiedzieć, że Najmłodsza zafundowała staruchom prawdziwy wypoczynek.
Udało się bryknąć do Czerwonego Klasztoru i Leśnicy, ze zwyczajowym popaso-popiciem w Chacie Pieniny.
Dopchałem wózek prawie na Durbaszkę, jednak atak szczytowy musiał zostać przerwany ze względu na.. dwa byki, za którymi gonił wkur***ny baca. Dodam, że byki zaiste również wkur***ne były. Biorąc pod uwagę nasz oczojebny bolid i oczojebną koszulinę Liny kierownik wyprawy podjął decyzję o wycofie. Zabiwakowaliśmy wszakże nieco niżej (w okolicy obozu szturmowego) i mimo niedosytu radośnie wchłonęliśmy trochę słońca. Studentska zaimportowana dzień wcześniej od braci Słowaków ukoiła ból
Pognało nas także na terytorium serialowego Janosika – do Białej Wody.
Popas Zucha zbiegł się z naszym popasem przy bacówce.
Wziąłem parę oscypków, kubek żętycy i mówię do bacy:
- Biegnę z tym kubkiem na dół, bo kobita tam dzieciaka karmi..
Na co baca:
- Jak ja bym chciał być na jego miejscu..
- Panie, ale butlą karmi..
- Eeee, flaszkę to ja wolę swoją.
Złowroga grań Bereśnika też padła, ale okrasy zdjęciami nie będzie – mój sprzęt telefonująco-fotografujący, cud techniki jednym słowem, uświadomił mnie, że nie będzie wykonywał zdjęć, skoro raczyłem mu zużyć baterię do poziomu poniżej 15%.. jeszcze jeden taki numer a poleci nie z Bereśnika, a co najmniej z Koziego.
Oprócz wspomnianych bardziej zorganizowanych wypadów oczywiście włóczyliśmy się po Parku Górnym, Parku Dolnym, nad Grajcarkiem.
Utwierdziłem się w przekonaniu, że to idealna miejscówka na tzw. rodzinny wypad. Zwłaszcza, że efekty remontów, renowacji, reperacji, restauracji, reaktywacji (jeszcze mi się reprodukcja nasunęła do głowy, ale to chyba po 23-ciej) widać gołym okiem i obecna Szczawnica w stosunku do tej, którą pamiętam sprzed 12 lat to zupełnie inna bajka. Także kto dawno nie był niech wraca, bo warto – jest masę atrakcji w samym mieście i okolicach, o rewelacyjnych szlakach nie wspominając.
Podsumowując, wycieczka zajebista, Zuch w formie jak nigdy. Zaczynamy z Liną kminić temat gdzie i kiedy ją zabrać następnym razem. Czekamy na propozycje
19-26.08. - Szczawnica i okolice - pierwszy raz Zucha
19-26.08. - Szczawnica i okolice - pierwszy raz Zucha
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez bton1, łącznie zmieniany 5 razy.
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
bton1 pisze:Na co baca:
- Jak ja bym chciał być na jego miejscu..
- Panie, ale butlą karmi..
- Eeee, flaszkę to ja wolę swoją.
Dobre.
Dobra wycieczka, a Pieniny w sumie mają taki jakiś urok wg mnie, że nawet z ulicy mi się podobają, tzn. nawet nie trzeba nigdzie daleko iść, żeby się tam zrelaksować... I widoki wszędzie dosyć ładne.
Podoba mi się, że z małym dzieckiem planujecie i realizujecie takie wojaże. Dla niektórych pojawienie się malucha to zamknięcie się na świat na jakiś krótszy (częściej dłuższy) czas. A Pieniny wydają się dobrym wyborem na taki pierwszy wyjazd. Czy było dużo turystów? Nie przeszkadzało Wam to? Szczawnica trochę mi się z tłumami w wakacje kojarzy, stąd pytanie.
Wiolcia pisze:Dla niektórych pojawienie się malucha to zamknięcie się na świat na jakiś krótszy (częściej dłuższy) czas.
To jest niestety i częste i bezsensowne postępowanie. Z dziećmi wiele można, a już na pewno nie trzeba rezygnować z wycieczek.
Na wózek w górach jest sporo ciekawych tras, do wielu miejsc nawet w miarę wysoko (Abrahamów, Boracza i.t.d.), da się dotrzeć bez robienia dzieciakowi mega wstrząsów
Pieniny do takich rzeczy to również bardzo wdzięczne góry, brawa za chęci bton1
Ostatnio zmieniony 2013-09-04, 19:45 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
O kurcze, myslałem, że więcej będzie w nosidle, a tam widzę normalnie drogi wybudowali specjalnie dla Was.
Debiut dobry. Następnym razem zapraszam do Wisły. Masa tam dobrych dróg dla wózka, a i widokowo nieźle, bardzo dużo mozliwości spacerów zarówno dlugich, jak i krótkich.
A właśnie, jak maluch w nosidle sie sprawuje?
Debiut dobry. Następnym razem zapraszam do Wisły. Masa tam dobrych dróg dla wózka, a i widokowo nieźle, bardzo dużo mozliwości spacerów zarówno dlugich, jak i krótkich.
A właśnie, jak maluch w nosidle sie sprawuje?
Vision pisze:Pieniny w sumie mają taki jakiś urok wg mnie, że nawet z ulicy mi się podobają
No i właśnie z tego powodu przynajmniej raz w roku tam z Młodą lądujemy. Tam naprawdę nie można się nudzić - i w górach i pod górami.
Wiolcia pisze:Dla niektórych pojawienie się malucha to zamknięcie się na świat na jakiś krótszy (częściej dłuższy) czas.
Strasznie się tego bałem.. ale mamy z Liną postanowienie, żeby do tego nie dopuścić i póki co szczęśliwie się udaje. Nie zamykamy się na znajomych, więc na góry też nie
Wiolcia pisze:Czy było dużo turystów? Nie przeszkadzało Wam to?
Szczerze mówiąc trochę towaru było, ale nie do przesady. Poza tym tutaj towarzystwo jakoś się w miarę równomiernie rozprzestrzenia i nie ma "szoku krupówkowego". Także zdecydowanie dało się przeżyć.
Piotrek pisze:Pieniny do takich rzeczy to również bardzo wdzięczne góry
Zgadzam się w pełni. Dużo niewielkich górek, dużo świetnych tras typowo spacerowych.
Piotrek pisze:brawa za chęci bton1
Podziękować
sokół pisze:Następnym razem zapraszam do Wisły. Masa tam dobrych dróg dla wózka, a i widokowo nieźle, bardzo dużo mozliwości spacerów zarówno dlugich, jak i krótkich.
Przedstawiłem wczoraj ten pomysł małżonce i spotkał się z akceptacją, więc podejrzewam, że może wiosną się uda zawitać. Nie byłem w Wiśle od 2003r., ale wspominam świetnie i bardzo chętnie bym wrócił. Dam znać
sokół pisze:myslałem, że więcej będzie w nosidle
Ja też, ale Zuza nam wywinęła "numer" taki, że łapała megakimę ok.9 i spała ciągiem do 14-15. Szkoda jej było ze snu zrywać, bo w końcu miała odpoczywać do oporu i tak też było. A jednak w nosidle z takim maluchem max. 30 min. bez poleżenia Także staraliśmy się dostosować do Zucha. Zazwyczaj po karmieniu popołudniowym jak trochę doszła do siebie to lądowała na jakieś 20 minut w nosidle. Znosiła dzielnie, chociaż woli wózek póki co. Podejrzewam, że wkrótce się to zmieni, bo już prawie sama siedzi i rwie się do siadu niesamowicie.
HalinkaŚ pisze:trasy jak na rodzinne wędrowanie całkiem fajne i widokowe.
Dlatego zawsze polecam rodzinom z dzieciakami Szczawnicę. Nie trzeba być "góralem", żeby tam fajnie pochodzić.
HalinkaŚ pisze:Zdjęcie 3 od góry zajefajne/ mam na myśli małą /
No tak, tatuś pasuje jak wół do karety A Mała faktycznie ziewa jak stary
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Malgo Klapković pisze:O, dobrze wiedzieć, że Szczawnica taka nadająca się, tylko czy dla 2-3 latka też?
Małgosiu, moim zdaniem dla 2-3 latka jeszcze lepiej, bo można go trochę poturlać po kopczykach. Jest też park linowy, trochę atrakcji na Palenicy, ciuchcia do Homola i w samym Homolu trochę ciekawostek dla dzieciaków.
Jak masz 3-latka na podorędziu to śmiało szoruj w Pieniny
A zdjęcie Zucha faktycznie się mamie udało
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 85 gości