Wczoraj, przy upalnej sobocie, pojechaliśmy sobie do Tomaszowic, bo tam ładnie jest.
Tak żeśmy sobie tam wędrowali niespiesznie, w kierunku ogólnie na północ czarnym szlakiem. Trochę lasem, ale większość po otwartych przestrzeniach, bo Ukochana tak sobie zażyczyła, aby se cycki przypalać na słońcu.
Doszliśmy tak do jaskini Mamutowej, gdzie nas jeszcze nie było.
Jaskinia wielka, jak sama nazwa wskazuje.
Opanowana przez ludzi nietoperzy, co się po jej suficie wspinają i często se zwisają i rozprawiają o uchwytach.
Następnie wracaliśmy kombinowanymi bezszlakowymi ścieżkami, żeby nie chodzić po tym samym. Żniwa już się zaczęły. Słuchaliśmy sobie jak pszenica dojrzewa.
I tak nam zeszło, aż do zachodu, na łonie przyrody.
Na pól połać się połaś i połaź, stopy do cna dołaź.
Na pastwisk pastwę pysk wystaw. Łap dystans!