Miałam się nigdzie nie ruszać, bo jestem chora, ale już trzeci weekend jestem chora, więc ileż można się nie ruszać?! Ostatecznie wczoraj pracowałam od rana do wieczora, by dzisiaj z czystym sumieniem wyruszyć w góry.
Pobudka o 4:30. Autobus o 5:00 i w drogę! W sumie mniej więcej wiedziałam, co chcę zrobić, ale profilaktycznie zaplanowałam sobie różne modyfikacje, gdyby mi się nagle odechciało... Miałam zacząć w Szczawie przy Gryblówce, ale wysiadłam już wcześniej, przy Białym... O ile wcześniej, w moich rejonach była piękna pogoda, o tyle tutaj pojawiały się chmury, a nawet mgły.
Ale wydawało się, że może jednak będzie ładny dzień... Chwilami nawet trąciło jesienią przez modrzewie, które już zmieniły swoje kolory, a nie wszystkie jeszcze zrzuciły igły.
Już na starcie musiałam się mierzyć z niesamowitym błotem, a w dodatku chmury zaczęły robić konkretny nalot na krajobrazy za moimi plecami!
Wciąż jednak bezpośrednio przed moimi stopami świeciło słońce, więc tliły się spore nadzieje! Weszłam jednak w las, więc skończyły się na ten moment widoki.
Ale było całkiem przyjemnie, u stóp bardzo jesiennie.
Zanim doszłam do Polany Wały już miałam delikatny stres, bo 10 metrów ode mnie przetoczyło się kilkanaście dzików. Wcześniej słyszałam jakieś skrzypienie gałęzi i liści pod "stopami", ale stwierdziłam, że może są tam istoty ludzkie chodzące bezszlakowo. Jednak nie... Z nadzieją, że wszystkie dziki, które miały przejść moim szlakiem, już to zrobiły, ruszyłam ku górze.
Na polanie zrobiłam pierwszy postój kanapkowy. W końcu ostatni raz jadłam przed 5:00, a była już 9:00, więc zaczęło mnie delikatnie ssać
Pogoda na razie dopisywała, ale że ławki były mokre, to siadłam sobie we wiacie.
Po spałaszowaniu kanapki ruszyłam dalej w kierunku Mogielicy.
Po drodze aura miała niesamowite humory. Raz było mgliście...
Raz słonecznie... I to raptem kilkanaście metrów dalej!
W okolicy Skalnej było przyjemnie i słonecznie, ale co z tego, jeśli nie widokowo?
Później znów las spowiła mgła!
Pojawiły się jednak - całkiem nie mgliste - nadzieje, że może będzie ładnie. Gdy dochodziłam do niebieskiego szlaku, zza drzew przebijały się widoki.
Pozostało wyczołgać się na Polanę Stumorgową, a potem to już (prawie)"z górki"
Ruszyłam zatem w kierunku tejże, wyczekiwanej przeze mnie..
Zza drzew było widać pozytywne sygnały, wyłaniające się nad nimi góry.
Jednak kiedy doszłam na polanę, znów dopadła mnie ona!
Postanowiłam nie walczyć z bestią, tylko cieszyć się chwilą i tym, że jestem w górach Za plecami wciąż były widoki.
Jednak nie z każdej strony wyglądały równie atrakcyjnie.
Na polanie minęłam też pierwszych turystów, mijanych przeze mnie tego dnia.
Widok na Mogielicę był mniej więcej taki! Wstręciucha ukryła się w mglistej czapie i nie dawała za wygraną!
Ja wciąż spoglądałam na boki, licząc na to, że się rozmyśli!
Ta ani drgnęła!
Początkowo miałam grać na zwłokę i przeczekać na polanie...
Ale górna część polany w rejonie ławeczkowym również była we mgle
Dobrze, że chociaż tutaj można było się napatrzeć!
Ale też niedługo, bo po chwili wszystko było otulone białą kołderką
Co jakiś czas usilnie próbujący czegoś dokonać wiatr rozwiewał chmury, żeby pokazać, co polana ma do zaoferowania turystom
Ja jednak skierowałam nogi w stronę wieży, choć nie było widoków na widoki
Chwilami nie było widać nic, czasem tylko znajdujące się w pobliżu drzewa...
Ale wiatr co chwilę na kilka sekund rozdmuchiwał mgłę i mogłam sobie popatrzeć...
Czasem, gdy postarał się bardziej, można było zobaczyć całkiem dużo
Innym razem mniej...
Opatuliłam się jak tylko mogłam i postałam chwilę...
Kiedy jednak znów widoczność zmalała do zera, ruszyłam dalej w kierunku Przełęczy Marszałka Rydza-Śmigłego, po drodze wchodząc na jeszcze jedną polanę.
Przez chwilę było nawet widać wieżę na Mogielicy, kiedy mgła przestała zadzierać nosa.
Później leciałam dłuuugą dróżką przez las, łapiąc do kieszeni mapowe 35 minut - tylko dlatego, że było ciągle w dół!
Liczyłam na to, że jeszcze może być coś z widoków, choć pojawiało się coraz więcej chmur.
Urzekło mnie to dziwnie powyginane drzewo!
Za nim przebijały się nieco kapryśne w dniu dzisiejszym krajobrazy.
Dochodząc do osiedla poprzedzającego przełęcz, miałam jeszcze rzut okiem na drugą stronę.
Na samej przełęczy miałam teoretycznie według mapy zaznaczony punkt widokowy, ale mnie zupełnie nie zauroczył. Jest tak szeroka asfaltowa ulica, mnóstwo kabli i nowo powstających budynków, a w dodatku było 5 quadowców, którzy zapewne chwilę wcześniej rozjeździli mi szlak!
Szlak na Łopień, bo na niego ruszyłam w dalszej kolejności. Non stop grzęzło się w błotku.
Doszedłszy do Łopienia zrobiłam sobie kolejną przerwę, ogałacając mój plecak z mandarynek! Znalazł się nawet amator na mandarynki, ale nie odstąpiłam!
Tutaj już było bardzo pochmurno, ale mimo to podeszłam na znajdujący się o rzut beretem od znaku "Łopień" punkt widokowy. Na punkcie oczywiście jakieś pomniki papieskie, ale ja byłam zainteresowana głównie moimi chmurnymi łopieńskimi widokami
Zanim weszłam do lasu, mijałam jeszcze jeden punkt z nielicznymi widokami, wyłaniającymi się zza drzew.
Później dreptałam głównie ciemnym lasem
Drogą wyścieloną liśćmi drzew liściastych lub igłami modrzewia
...przeskakując kałuże
Widoki były coraz mroczniejsze przez te pochmurności
Zależało mi na tym, żeby dotrzeć do domu w miarę wcześnie, więc pędziłam. Dotarłszy do pierwszych domostw, zatrzymałam się jeszcze na chwilę, aby rzuć okiem na pobliskie wzniesienia
Okazało się, że busa mam dopiero za 50 minut, więc posiedziałam trochę na przystanku, jako że w Tymbarku wszystko pozamykane...
A gdy autobus już dojechał, mogłam się cieszyć (bądź nie ;P) 1,5-godzinną podróżą do domu, obfitującą między innymi w chorobę lokomocyjną w telepiącym busie Ale było warto! Nawet poczułam się od razu lepiej
Zdjęcia
20.11.2016 Mogielica w mglistej czapeczce i Łopień pod chmur
20.11.2016 Mogielica w mglistej czapeczce i Łopień pod chmur
Ostatnio zmieniony 2016-11-20, 22:32 przez nes_ska, łącznie zmieniany 1 raz.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Ta choroba to góroholizm, można z tym żyć.nes_ska pisze:Miałam się nigdzie nie ruszać, bo jestem chora
Było patrzeć uważnie, być może George już zdziczał i z Sudetów przybył w Beskidy.nes_ska pisze:10 metrów ode mnie przetoczyło się kilkanaście dzików
Ty to masz farta - zawsze chmury i mgiełki klimatyczne, gdybyś zobaczyła piątkowe chmury nad Ślůnskiem, takie ciemne i straszne jak sam Ślůnsk...
Ostatnio zmieniony 2016-11-20, 23:58 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
ceper pisze:Ty to masz farta - zawsze chmury i mgiełki klimatyczne, gdybyś zobaczyła piątkowe chmury nad Ślůnskiem, takie ciemne i straszne jak sam Ślůnsk...
Dobra, dobra, widziałam Twoją relację z piątku i miałeś piękną pogodę! Zresztą u mnie w piątek też była najlepsza.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Dziękuję Nesko - zobaczyłem na Twych zdjęciach to czego nie widziałem będąc na Mogielicy.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 103 gości