02.04.12.2016 Zdroworozsądkowo na Biegunie Śląskim..
02.04.12.2016 Zdroworozsądkowo na Biegunie Śląskim..
W weekend andrzejkowy nie pochodziliśmy w ogóle. Wyszliśmy tylko do chatki, a tam oddaliśmy się słodkiemu lenistwu, spotkaliśmy się w kilkunastoosobowym w gronie, a w niedzielę grzecznie wróciliśmy do domu. Pierwszy weekend miał być nieco inny. Teraz już mieliśmy pochodzić i wyciągnąć jak najwięcej z weekendu
Udało się? Padło na Baranią Górę. Mówiłam kiedyś, że jeśli tu wrócę, to tylko w zimie?! Wprawdzie zima jeszcze się nie zaczęła, ale warunki zimowe nas dopadły w pełnej okazałości. Parę dni przed weekendem sypało na potęgę. W czwartek ostatni raz sprawdzałam różne informacje. Pracownicy schronisk różnych pisali mniej więcej o 50-60 cm śniegu, a prognozy na piątek wieszczyły, że nadal będzie prószył, co wzbudzało moją delikatną trwogę. Wsiadłam jednak do autobusu i stwierdziłam, że "co ma być, to będzie".
Koleżanki z pracy straszyły mnie wiatrami, GOPRami i innymi cudami, a ja z uporem maniaka tłumaczyłam im, że nic wielkiego mi nie grozi, yeti mnie nie zje, lawina mnie nie pochłonie, a wiatr ma ustawiać (chociaż w to wierzyłam tylko połowicznie ). W Wiśle spotkałam się z Pudelkiem i stamtąd już razem dojechaliśmy na Przełęcz Kubalonka. Postanowiliśmy iść cały czas drogą, gdyż ruszyliśmy dopiero po 17.00, więc było już zupełnie ciemno, a czekał nas kawałek trasy. Śniegu dookoła było dość dużo, wiatr był delikatny, odrobinę prószyło, ale tylko dodając uroku tej wieczorno-zimowej aurze. Przy Szarculi mieliśmy delikatny problem, bo leżały powalone drzewa i nie było widać żadnego szlaku, ale okazało się, że gdy je minęliśmy, dotarliśmy znów do odśnieżonej drogi.
W pewnym momencie zaczęłam się wygłupiać i weszłam w zaspę, aby nasze przejście wyglądało bardziej dramatycznie Zaowocowało to zdjęciem, które wrzuciłam na fejsbuka, podpisując "Wygłupy na szlaku skończyły się wyciąganiem nogi dźwigiem GOPR przejechał obojętnie:P..."
Dzisiaj mierzyłam się w pracy z pytaniami "Inez, co z nogą?" i nie mogłam załapać o co chodzi, dopóki mnie nie uświadomiono, że chodzi o dźwig Do schroniska dotarliśmy po 20:00, cały czas idąc asfaltem. Spędziliśmy go bardzo miło z Kamką, potrwał dłuuugo, więc rano niespiesznie wstaliśmy, by iść na Baranią Górę...
Teoretycznie miało to potrwać jedną godzinę (lub według innych map nawet ciut mniej).
Niebo było zasłonięte mgłą, a szlak prawie nieprzetarty. Przed nami szło bardzo niewiele osób, więc staraliśmy się iść po śladzie, lecz niewiele to dawało.
Mozolnie pięliśmy się w górę, w związku z czym bardzo długo widzieliśmy za plecami schronisko i towarzyszące mu budynki.
Jako że mgła nie pozwalała dojrzeć żadnych widoków, postanowiłam nacieszyć się tą wszechobecną bielą.
Radość sprawił nam fakt, że w końcu nie widzimy schroniska... Przynajmniej odrobinę się od niego oddaliliśmy.
Ale było męcząco. Nie bardzo ciężko i niezupełnie nie do przejscia, jednak...
...maszerując dalej oboje po cichu zastanawialiśmy się, czy na pewno jest sens napierać pod górę
W końcu, po godzinie drogi, będąc raptem po 1/4 trasy, zdecydowaliśmy się zawrócić.
Stwierdziliśmy oboje, że wysiłek jest zupełnie niewspółmierny do osiągniętej wysokości. Zmęczylibyśmy się bardzo, wycieczka mogłaby zająć nawet 6-7 godzin, a nic nie wskazywało na to, że na górze czekają nas jakiekolwiek widoki.
Schodziliśmy też długo, bo mimo wszystko brodzenie w tym śniegu wymagało wysiłku. Ale uśmiechy na twarzy się pojawiały
Skoro miałam nie doświadczyć żadnych górskich widoków, postanowiłam robić sesję fotograficzną nowemu George'owi
Nowy George jest identyczny jak wcześniejszy, ale mniej zbrukany - jeszcze
Podczas drogi w dół popijaliśmy to jedno piwko, które mieliśmy ze sobą, a ja szukałam miejsc na sesję dla Georgiego
Biedaczek m.in. wpadł do małej szczeliny, ale udało mu się wygrzebać.
Później wpadł do głębszej...
...a dodatkowo został przywalony śniegiem!
Udało się go uratować, więc mogliśmy wypić jego zdrowie;-p
Był w bardzo złym stanie, więc musieliśmy pędzić do schroniska ;D
Jego widok sprawił nam dużą radość.
Postanowiliśmy jednak sprawdzić, czy stokówka jest przetarta. Dzień wcześniej GOPR-owcy (którzy nie byli na służbie, a jedynie turystycznie), powiedzieli nam, że szlak na Baranią - przetarty (a nie był), stokówka przetarta, zaproponowali nam 20-kilometrową pętlę (ha, ha, ha) i mówili, że idą na Baranią, więc stwierdziliśmy, że zapewne przetrą jeszcze bardziej. Czując się już częściowo oszukani, zeszliśmy na dół, zweryfikować te informacje ;D
Georgi zerkał z perspektywy drzewa - obawiał się już śniegu!
Zeszliśmy tuż za izbę leśną i...
Stokówka też nie była w żaden sposób przetarta. Był tam tylko jeden ślad skiturów! W związku z warunkami, panującymi na szlaku, następnego dnia mieliśmy tylko zejść na dół, więc popijałam grzańce, graliśmy w Osadników z Catanu, Carcassonne i kości. Radowaliśmy się chwilą spędzaną w górach...
O 19.00 zadzwonił turysta, który miał dotrzeć do nas na nocleg. Szedł z Węgierskiej Górki. Mówił, że warunki go trochę przerosły, ale wciąż do nas idzie. Po północy, idąc spać, zaczęliśmy się trochę martwić, więc zadzwoniliśmy do GOPR-u. Okazało się, że sam zadzwonił wcześniej - szlak był tak wyczerpujący, że zatrzymał się przy początku rezerwatu i podobno chciało mu się już spać. Ja tymczasem nie spałam całą noc, martwiąc się, czy GOPR-owcy zdążą go uratować Okazało się jednak, że po 3 godzinach dojechali do niego od strony Skrzycznego i odwieźli do szpitala. Tego samego dnia szła też inna grupa z Węgierskiej Górki z planem dotarcia do schroniska, lecz zawróciła na Magurce Radziechowskiej, a wycieczka zajęła im łącznie 13 godzin.
To tak dla zobrazowania warunków na szlaku... Było naprawdę ciężko, prawie z każdej strony szlaki były nieprzetarte. W zasadzie jedynie szlaki dojściowe do schronisk były w dobrym stanie, ale to z wiadomego powodu. Cóż nam pozostało, jeśli nie wrócić do domu? ...
Obudziliśmy się rano, niespiesznie zjedliśmy śniadanie i.... przyszedł Saper z Chudym, mówiąc, że koniecznie trzeba się wybrać na Baranią Górę, a po wczorajszych akcjach GOPRu, który podjął próbę podjechania od strony Baraniej Góry do ów pana z wczoraj, szlak jest przetarty skuterami... Idziemy?! Idziemy!
Udało się? Padło na Baranią Górę. Mówiłam kiedyś, że jeśli tu wrócę, to tylko w zimie?! Wprawdzie zima jeszcze się nie zaczęła, ale warunki zimowe nas dopadły w pełnej okazałości. Parę dni przed weekendem sypało na potęgę. W czwartek ostatni raz sprawdzałam różne informacje. Pracownicy schronisk różnych pisali mniej więcej o 50-60 cm śniegu, a prognozy na piątek wieszczyły, że nadal będzie prószył, co wzbudzało moją delikatną trwogę. Wsiadłam jednak do autobusu i stwierdziłam, że "co ma być, to będzie".
Koleżanki z pracy straszyły mnie wiatrami, GOPRami i innymi cudami, a ja z uporem maniaka tłumaczyłam im, że nic wielkiego mi nie grozi, yeti mnie nie zje, lawina mnie nie pochłonie, a wiatr ma ustawiać (chociaż w to wierzyłam tylko połowicznie ). W Wiśle spotkałam się z Pudelkiem i stamtąd już razem dojechaliśmy na Przełęcz Kubalonka. Postanowiliśmy iść cały czas drogą, gdyż ruszyliśmy dopiero po 17.00, więc było już zupełnie ciemno, a czekał nas kawałek trasy. Śniegu dookoła było dość dużo, wiatr był delikatny, odrobinę prószyło, ale tylko dodając uroku tej wieczorno-zimowej aurze. Przy Szarculi mieliśmy delikatny problem, bo leżały powalone drzewa i nie było widać żadnego szlaku, ale okazało się, że gdy je minęliśmy, dotarliśmy znów do odśnieżonej drogi.
W pewnym momencie zaczęłam się wygłupiać i weszłam w zaspę, aby nasze przejście wyglądało bardziej dramatycznie Zaowocowało to zdjęciem, które wrzuciłam na fejsbuka, podpisując "Wygłupy na szlaku skończyły się wyciąganiem nogi dźwigiem GOPR przejechał obojętnie:P..."
Dzisiaj mierzyłam się w pracy z pytaniami "Inez, co z nogą?" i nie mogłam załapać o co chodzi, dopóki mnie nie uświadomiono, że chodzi o dźwig Do schroniska dotarliśmy po 20:00, cały czas idąc asfaltem. Spędziliśmy go bardzo miło z Kamką, potrwał dłuuugo, więc rano niespiesznie wstaliśmy, by iść na Baranią Górę...
Teoretycznie miało to potrwać jedną godzinę (lub według innych map nawet ciut mniej).
Niebo było zasłonięte mgłą, a szlak prawie nieprzetarty. Przed nami szło bardzo niewiele osób, więc staraliśmy się iść po śladzie, lecz niewiele to dawało.
Mozolnie pięliśmy się w górę, w związku z czym bardzo długo widzieliśmy za plecami schronisko i towarzyszące mu budynki.
Jako że mgła nie pozwalała dojrzeć żadnych widoków, postanowiłam nacieszyć się tą wszechobecną bielą.
Radość sprawił nam fakt, że w końcu nie widzimy schroniska... Przynajmniej odrobinę się od niego oddaliliśmy.
Ale było męcząco. Nie bardzo ciężko i niezupełnie nie do przejscia, jednak...
...maszerując dalej oboje po cichu zastanawialiśmy się, czy na pewno jest sens napierać pod górę
W końcu, po godzinie drogi, będąc raptem po 1/4 trasy, zdecydowaliśmy się zawrócić.
Stwierdziliśmy oboje, że wysiłek jest zupełnie niewspółmierny do osiągniętej wysokości. Zmęczylibyśmy się bardzo, wycieczka mogłaby zająć nawet 6-7 godzin, a nic nie wskazywało na to, że na górze czekają nas jakiekolwiek widoki.
Schodziliśmy też długo, bo mimo wszystko brodzenie w tym śniegu wymagało wysiłku. Ale uśmiechy na twarzy się pojawiały
Skoro miałam nie doświadczyć żadnych górskich widoków, postanowiłam robić sesję fotograficzną nowemu George'owi
Nowy George jest identyczny jak wcześniejszy, ale mniej zbrukany - jeszcze
Podczas drogi w dół popijaliśmy to jedno piwko, które mieliśmy ze sobą, a ja szukałam miejsc na sesję dla Georgiego
Biedaczek m.in. wpadł do małej szczeliny, ale udało mu się wygrzebać.
Później wpadł do głębszej...
...a dodatkowo został przywalony śniegiem!
Udało się go uratować, więc mogliśmy wypić jego zdrowie;-p
Był w bardzo złym stanie, więc musieliśmy pędzić do schroniska ;D
Jego widok sprawił nam dużą radość.
Postanowiliśmy jednak sprawdzić, czy stokówka jest przetarta. Dzień wcześniej GOPR-owcy (którzy nie byli na służbie, a jedynie turystycznie), powiedzieli nam, że szlak na Baranią - przetarty (a nie był), stokówka przetarta, zaproponowali nam 20-kilometrową pętlę (ha, ha, ha) i mówili, że idą na Baranią, więc stwierdziliśmy, że zapewne przetrą jeszcze bardziej. Czując się już częściowo oszukani, zeszliśmy na dół, zweryfikować te informacje ;D
Georgi zerkał z perspektywy drzewa - obawiał się już śniegu!
Zeszliśmy tuż za izbę leśną i...
Stokówka też nie była w żaden sposób przetarta. Był tam tylko jeden ślad skiturów! W związku z warunkami, panującymi na szlaku, następnego dnia mieliśmy tylko zejść na dół, więc popijałam grzańce, graliśmy w Osadników z Catanu, Carcassonne i kości. Radowaliśmy się chwilą spędzaną w górach...
O 19.00 zadzwonił turysta, który miał dotrzeć do nas na nocleg. Szedł z Węgierskiej Górki. Mówił, że warunki go trochę przerosły, ale wciąż do nas idzie. Po północy, idąc spać, zaczęliśmy się trochę martwić, więc zadzwoniliśmy do GOPR-u. Okazało się, że sam zadzwonił wcześniej - szlak był tak wyczerpujący, że zatrzymał się przy początku rezerwatu i podobno chciało mu się już spać. Ja tymczasem nie spałam całą noc, martwiąc się, czy GOPR-owcy zdążą go uratować Okazało się jednak, że po 3 godzinach dojechali do niego od strony Skrzycznego i odwieźli do szpitala. Tego samego dnia szła też inna grupa z Węgierskiej Górki z planem dotarcia do schroniska, lecz zawróciła na Magurce Radziechowskiej, a wycieczka zajęła im łącznie 13 godzin.
To tak dla zobrazowania warunków na szlaku... Było naprawdę ciężko, prawie z każdej strony szlaki były nieprzetarte. W zasadzie jedynie szlaki dojściowe do schronisk były w dobrym stanie, ale to z wiadomego powodu. Cóż nam pozostało, jeśli nie wrócić do domu? ...
Obudziliśmy się rano, niespiesznie zjedliśmy śniadanie i.... przyszedł Saper z Chudym, mówiąc, że koniecznie trzeba się wybrać na Baranią Górę, a po wczorajszych akcjach GOPRu, który podjął próbę podjechania od strony Baraniej Góry do ów pana z wczoraj, szlak jest przetarty skuterami... Idziemy?! Idziemy!
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
W niedzielę wyruszyliśmy na szlak, postanawiając, że nie musimy za wszelką cenę dotrzeć na szczyt i jeżeli będzie nam szło zbyt wolno, to zrezygnujemy
Już na starcie okazało się, że droga faktycznie jest dobrze przetarta, więc idzie się w miarę przyjemnie, delikatnie zatapiając but w śniegu. Widoki były zupełnie inne niż poprzedniego dnia!
Próbowałam się spieszyć, abyśmy zdążyli na autobus, ale... po pierwsze mimo wszystko nie dało się iść tak, jak po suchym letnim szlaku, a po drugie... zdjęcia! Dużo zdjęć!
Już z polany nad schroniskiem można było zobaczyć szczyty Fatry. W zasadzie stwierdziliśmy, że wystarczyłoby nam już nawet to...
...ale szliśmy w górę z radością wymalowaną na twarzach
Świat wyglądał o niebo lepiej! Tak, o to niebo, które było w niedzielę widać! ;-)
Szliśmy zdecydowanie szybciej niż w sobotę!
Choć i tak ciągle się zatrzymywaliśmy! Przecież nawet drzewa wyglądały pięknie!
Ucieszyłam się widząc, że doszliśmy do "wczorajszego" drzewa.
Wyłaniało się też coraz więcej zróżnicowanych widoków!
No cóż! Pstrykaliśmy jak szaleni Próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz miałam takie fajne warunki, stwierdziłam, że był to początek 2014 roku.
Przy znaczku, do którego dojście w sobotę zajęło nam godzinę, dzisiaj byliśmy po 21 minutach.
To nas napędziło jeszcze bardziej!
Czekaliśmy tylko na to, aż wreszcie dotrzemy do szczytu.
Cały czas szło się w miarę wygodnie. Rzadko zdarzało się, że noga wpadła głębiej.
Z Mysiej Polany między choinkami było widać Skrzyczne!
Stąd mieliśmy już bardzo blisko do szczytu.
Ale wreszcie te kikuty też wyglądały ładnie! O niebo lepiej niż w lecie
Tuż przed rozwidleniem szlaku pojawił się też widok na Babią Górę. Widać było też, że pozostałe szlaki dojściowe zupełnie nie są przetarte.
No, pięknie! Tylko czekać, aż będzie wieża...
I pojawiła się na widoku! Tutaj już trochę więcej się zapadałam, ale było tak blisko, że musiałam tam dotrzeć...
Jednak przed wyjściem na nią też mieliśmy niezłe widoki, bo przecież z jednej strony szczyt jest całkowicie odsłonięty.
O, tam
W końcu udało nam się dotrzeć bezpośrednio pod wieżę. Było tam raptem kilka osób, a widoki były cudowne!
Na całym szczycie było widać ślady po skuterach.
Widoki z wieży! Wymięęęęękłam
Ta strona wyjątkowo mi się podobała. Jeśli dobrze ogarnęłam, to ten śmiesznie szpiczasty szczyt to K'lak. (Czy ten drugi wystający to Strážov?)
Tatry i Tatry Niżne było widać super!
I widoki w drugą stronę, m.in. Lysa Hora. Sokolim wzrokiem można było też dostrzec Sudety, choć mnie bez okularów przychodziło to z trudem ;p
George miał swoją mini-sesję na szczycie wieży.
Nie miał jednak aż tylu okazji, co dzień wcześniej, bo było więcej atrakcji ;D Zrobiłam sobie jednak jeszcze zdjęcie pamiątkowe z nim.
Rzuciłam ostatni raz okiem na wszystkie najbardziej urzekające mnie strony ;D
...i w końcu zeszłam na dół.
...dołączając do Marcina, który już wyciągnął niezamarznięty soczek z plecaka:D
Nie tylko my podziwialiśmy piękne widoki tego dnia!
Jednak przed dłuższymi ochami i achami powstrzymywał nas przymus dotarcia do domu tego samego dnia.
Ruszyliśmy zatem z powrotem w stronę schroniska.
Zostawiając za sobą Baranią Górę i widok na Babią
I ten śnieżny uroook!
Las znów raczył nas widokami tylko raz na jakiś czas...
Zdecydowanie więcej ludzi w niedzielę szło na i ze szczytu
Podejrzewam, że większość nastawiła się na to cudne okno pogodowe
Tym razem trasę pokonaliśmy zdecydowanie szybciej! Wstąpiliśmy jeszcze na chwilę do Kamki.
I tak jak planowaliśmy, ruszyliśmy w dół najpierw "okołoczerwonym" asfaltem, a później czarnym szlakiem
Zima nie żegnała nas aż do samego dołu. Żegnało się z nami tylko powoli słońce
Stopa do centrum udało się nam złapać już na parkingu, kiedy Marcin pomagał wypchnąć samochód z zaspy ;D Tym samym zdążyliśmy na wcześniejszy autobus a ja już przed 21.00 byłam w domu!
Świetnie! Wspaniała wycieczka, udane wieczory, piękne widoki na koniec i w miarę dużo śniegu. Tego mi było trzeba!
Wszystkie zdjęcia
Już na starcie okazało się, że droga faktycznie jest dobrze przetarta, więc idzie się w miarę przyjemnie, delikatnie zatapiając but w śniegu. Widoki były zupełnie inne niż poprzedniego dnia!
Próbowałam się spieszyć, abyśmy zdążyli na autobus, ale... po pierwsze mimo wszystko nie dało się iść tak, jak po suchym letnim szlaku, a po drugie... zdjęcia! Dużo zdjęć!
Już z polany nad schroniskiem można było zobaczyć szczyty Fatry. W zasadzie stwierdziliśmy, że wystarczyłoby nam już nawet to...
...ale szliśmy w górę z radością wymalowaną na twarzach
Świat wyglądał o niebo lepiej! Tak, o to niebo, które było w niedzielę widać! ;-)
Szliśmy zdecydowanie szybciej niż w sobotę!
Choć i tak ciągle się zatrzymywaliśmy! Przecież nawet drzewa wyglądały pięknie!
Ucieszyłam się widząc, że doszliśmy do "wczorajszego" drzewa.
Wyłaniało się też coraz więcej zróżnicowanych widoków!
No cóż! Pstrykaliśmy jak szaleni Próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz miałam takie fajne warunki, stwierdziłam, że był to początek 2014 roku.
Przy znaczku, do którego dojście w sobotę zajęło nam godzinę, dzisiaj byliśmy po 21 minutach.
To nas napędziło jeszcze bardziej!
Czekaliśmy tylko na to, aż wreszcie dotrzemy do szczytu.
Cały czas szło się w miarę wygodnie. Rzadko zdarzało się, że noga wpadła głębiej.
Z Mysiej Polany między choinkami było widać Skrzyczne!
Stąd mieliśmy już bardzo blisko do szczytu.
Ale wreszcie te kikuty też wyglądały ładnie! O niebo lepiej niż w lecie
Tuż przed rozwidleniem szlaku pojawił się też widok na Babią Górę. Widać było też, że pozostałe szlaki dojściowe zupełnie nie są przetarte.
No, pięknie! Tylko czekać, aż będzie wieża...
I pojawiła się na widoku! Tutaj już trochę więcej się zapadałam, ale było tak blisko, że musiałam tam dotrzeć...
Jednak przed wyjściem na nią też mieliśmy niezłe widoki, bo przecież z jednej strony szczyt jest całkowicie odsłonięty.
O, tam
W końcu udało nam się dotrzeć bezpośrednio pod wieżę. Było tam raptem kilka osób, a widoki były cudowne!
Na całym szczycie było widać ślady po skuterach.
Widoki z wieży! Wymięęęęękłam
Ta strona wyjątkowo mi się podobała. Jeśli dobrze ogarnęłam, to ten śmiesznie szpiczasty szczyt to K'lak. (Czy ten drugi wystający to Strážov?)
Tatry i Tatry Niżne było widać super!
I widoki w drugą stronę, m.in. Lysa Hora. Sokolim wzrokiem można było też dostrzec Sudety, choć mnie bez okularów przychodziło to z trudem ;p
George miał swoją mini-sesję na szczycie wieży.
Nie miał jednak aż tylu okazji, co dzień wcześniej, bo było więcej atrakcji ;D Zrobiłam sobie jednak jeszcze zdjęcie pamiątkowe z nim.
Rzuciłam ostatni raz okiem na wszystkie najbardziej urzekające mnie strony ;D
...i w końcu zeszłam na dół.
...dołączając do Marcina, który już wyciągnął niezamarznięty soczek z plecaka:D
Nie tylko my podziwialiśmy piękne widoki tego dnia!
Jednak przed dłuższymi ochami i achami powstrzymywał nas przymus dotarcia do domu tego samego dnia.
Ruszyliśmy zatem z powrotem w stronę schroniska.
Zostawiając za sobą Baranią Górę i widok na Babią
I ten śnieżny uroook!
Las znów raczył nas widokami tylko raz na jakiś czas...
Zdecydowanie więcej ludzi w niedzielę szło na i ze szczytu
Podejrzewam, że większość nastawiła się na to cudne okno pogodowe
Tym razem trasę pokonaliśmy zdecydowanie szybciej! Wstąpiliśmy jeszcze na chwilę do Kamki.
I tak jak planowaliśmy, ruszyliśmy w dół najpierw "okołoczerwonym" asfaltem, a później czarnym szlakiem
Zima nie żegnała nas aż do samego dołu. Żegnało się z nami tylko powoli słońce
Stopa do centrum udało się nam złapać już na parkingu, kiedy Marcin pomagał wypchnąć samochód z zaspy ;D Tym samym zdążyliśmy na wcześniejszy autobus a ja już przed 21.00 byłam w domu!
Świetnie! Wspaniała wycieczka, udane wieczory, piękne widoki na koniec i w miarę dużo śniegu. Tego mi było trzeba!
Wszystkie zdjęcia
Ostatnio zmieniony 2016-12-05, 20:58 przez nes_ska, łącznie zmieniany 1 raz.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Robert J pisze:Całkiem dobrze widoczne Sudety z Masywem Pradziada na czele. W końcu ktoś skierował obiektyw na zachód, a nie tylko Tatry i Tatry....
Przydałby Ci się większy zoom
Teoretycznie mam obiektyw 70-300, ale leży w domu ;-p
Robert J pisze:Kurde, jak ty Ty to robisz, że tak szybko udaje Ci się napisać relację ? Mi udało się skopiować zdjęcia z minionego weekndu
Ja po wycieczkach jestem tak nakręcona, że jakoś tak mi to szybko wychodzi ;P
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
sokół pisze:Nieeeeeeeeeeeee......... załamka... trzysetką to może przy takich warunkach by się dało wyciągnąć Pradziadowe budowle.
Ale ja nie pakuję takich rzeczy, jak widzę średnie prognozy, a podczas pakowania takie były ;P... Zresztą gdyby nam GOPRowcy nie przetarli szlaku w sobotnią noc, to ani bym myślała wychodzić tam w niedzielę ;-p
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Robert J pisze:Teoretycznie powinnaś go nosić ze sobą. To tylko jedna flaszka mniej(wagowo) , ale za to jakie foty byś miała !
Robert! Ja już nawet z suszarki zrezygnowałam! ;-p... a jego miałam w górach tylko raz ;D... W sumie fajnie sobie wyzoomować chociażby cudze domy z daleka ;D
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
nes_ska pisze:Robert! Ja już nawet z suszarki zrezygnowałam! ;-p... a jego miałam w górach tylko raz ;D... W sumie fajnie sobie wyzoomować chociażby cudze domy z daleka ;D
Ja swoją dwukilogramową 400-setkę nosiłem przez cały weekend, a nie wykonałem nią żadnego zdjęcia, ale gdybym potrzebował, a jej nie miał to chyba by mnie szlag trafił
A jednak przypomniałem sobie, że więcej razy miałem takie warunki. Raz nawet z Pilska wyłapałem jakieś szczegóły z Pradziada. Co najlepsze, trzasnąłem to takim starym, praktycznie bezzoomowym canonem za kilka stówek. Aż krew człowieka zalewa jak sobie pomysli, że wtedy tak trafił, a potem jedzie obładowany obiektywami, statywami i fotografuje drzewa, bo nic więcej nie widać.
Taka zima to jest to Chodzi się zdecydowanie przyjemniej, nawet w trudniejszych warunkach, jak jest na czym oko zawiesić.
Byłbym natomiast Nesko ostrożny z publicznym pokazywaniem Dżordża w takich ujęciach. Podtapianie w śniegu, zakopywanie, cioranie, odmrażane pluszowego tyłka może Cię narazić na przykrą interwencję Animalsów
Byłbym natomiast Nesko ostrożny z publicznym pokazywaniem Dżordża w takich ujęciach. Podtapianie w śniegu, zakopywanie, cioranie, odmrażane pluszowego tyłka może Cię narazić na przykrą interwencję Animalsów
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 267 gości