Rok temu byłem samemu w Beskidzie Wyspowym, tym już nie sam.
Rok temu było to smutny wyjazd, ta samotność była mi potrzebna, w tym roku na wspomnienia zabrałem kolegów z pracy, by wyjściem w góry wspomnieć Andrzeja. Od roku się organizowaliśmy i w końcu się udało! Ha!
Miesiąc wymyślania pętli, setki pomysłów, w końcu jest.
Zostawiamy auto w Lubieniu i ruszamy czarnym szlakiem.
Przecinamy zakopiankę i po chwili wchodzimy do lasu.
Trasa na Szczebel wiedzie w lesie, więc widoków nie ma. Jest za to dość stromo, chłopaki podejrzewają ( i słusznie ), że na pierwszą ode mnie trasę mają dostać w kość.
Heh póki co to lajcik
Mijamy Zimną Dziurę, wchodząc do niej zakładamy nasz nowy nabytek, który póki co wydaje się zbędny - raczki.
Na wejściu leży truchło lisa, jest trochę lodu. Zaglądamy w ciemność, świecąc latarkami ale poza pierwszą komorą nigdzie więcej się nie zapuszczamy.
Dalej jest dalej stromo,
w końcu dociera do nas słońce. Mijamy Szczebel Mały.
Chłopaki póki co zadowolone
Dochodzimy do pierwszych widoków, z czego korzystamy:
Oraz zdobywamy pierwszy szczyt:
Robimy popas, robimy zdjęcia widoków
wrzucamy pierwsze zdjęcia do sieci
oglądamy nasz cel:
oraz jeszcze inne widoki, dość dalekie:
Następnie schodzimy do przełęczy Glisne. Zejście na prawdę delikatne.
Przy okazji, nasi tu byli z Podlesia się przeniesli
Przełęcz:
Widok na zachód:
Na wschód:
Ku celowi, blisko jest co oznacza niezłe podejście.
Tu na przełęczy spotykamy pierwszych turystów. Zagłębiamy się w las, gdzie co niektórzy dostają po dupach
Jest stromo, jest ślisko, więc jest i walka z lodem
A potem kilka kroków ku celowi:
Gdzie zjadamy pierogi ( znośne do tych na Boraczej czy domowych się nie umywają ), robimy zdjęcie obleganego szczytu
( tu się udało, tylko trzy osoby w kadrze, na platformie przed schroniskiem jakiś kurs)
i schodzimy ku Zakopiance.
Choć najpierw kilka widoków:
Dalsza droga do polany Surówki to droga po lodzie w lesie. Koledze ujeżdża noga, co powoduje naderwaniem ścięgna i rzutuje na dalszą trasę. Mijamy miejsce katastrofy śmigłowca i podziwiamy panoramę Tatr.
Niestety daleko mi do umiejętności Roberta, a i szkła jeszcze takie sobie, pora na światło też fatalna, więc zdjęcia też takie sobie:
Jest nawet temat koniec świata
No ale pora ruszyć dalej, ileż można (godzinę?pół?) na wietrze siedzieć...
Mijamy takie cóś:
i po paru krokach docieramy do zakopianki. Tu z racji kontuzji postanawiamy odpuścić Zembalową i wrócić do auta busem.
Mimo pierwszego od kilku lat wyjścia chłopaki chcą dalej ze mną jeździć...
17km w nogach, 1186 m podejść i 885m zejść. Ok 7godzin.
link
Beskid Wyspowy, dla A...
- sprocket73
- Posty: 5770
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 51 gości