Góry "sposobem"
Góry "sposobem"
Po niepowodzeniu w dniu poprzednim (dziecko nienawidzi gór a żona przekonała się, że Beskidy to jeszcze większe gówno, niż myślała) biorę się na sposób, żeby chociaż trochę załagodzić temat.
Jedziemy pociągiem. Julka pierwszy raz w życiu. Znudziło się po pięciu minutach. Na szczęście jazda trwała dziesięć.
Wysiadamy w Głębcach, schodzimy do doliny obok pięknego wiaduktu. "Niebieski szlak idzie do góry, a zielonym się nie zmęczysz"
W dolinie wieje, zimnawo troszkę, ale idziemy, idziemy... Po godzinie jesteśmy na miejscu. Teraz właśnie mój sposób.
Najlepiej wydane trzy dychy. Nikogo nie trzeba nieść, nikt nie marudzi, coś w tym kurczę jest.
Kolejka zbliża się już do widocznego schroniska. Prawie trzysta metrów w pionie przebyłem siedząc na dupie i nic nie robiąc.
Wysiadają i moje kobiety. Zadowolone. To znaczy "może być".
Na górze jeszcze łaty śniegu. Ale mało. Schronisko omijamy. Od dawna źle mi się kojarzy. Wysokie ceny i jakoś tak... nawet placu zabaw nie ma, nie ma co tam się zatrzymywać.
Nawet krowa z kulawą nogą nie wchodzi do środka.
Robi się ciepło. Julka przypomina sobie też, że zna różne znaki i pozdrowienia turystyczne. Na przykład takie:
Wkraczamy na znane tereny. Magda się zarzeka, że zna teren i tu ją nie oszukam z czasami, jak wczoraj. Podchodzimy łagodnie na Cieślar.
Ludzi sporo. Ale nam to nie przeszkadza. Mija godzina od wysiadki z kolejki, a my jesteśmy na Soszowie.
Niestety, plac zabaw jeszcze nie jest poskładany. Ale nikomu to nie przeszkadza. Julka bawi się w piasku. Ja szukam skoczni w Malince.
Kozińce
Coś dla Kolumbów - skałki na Juzefuli.
Siedzimy, opalamy się, zjadamy pierogi. Ja postanawiam nie kończyć antybiotyków (miałem do wieczora żreć) - sielanka na całego.
Tatry... no były, ale leeeeeeedwie widoczne, prawie wcale.
Schodzimy na Przelacz, bez szlaku.
I tak, bezszlakowo, bez większych przygód i opóźnień, udaje mi się wejść w końcu przy placu zabaw w Wiśle.
Jeszcze ponad godzina spędzona na placu zabaw (Tato, pamiętaj, za niebieskim mostkiem w prawo!) i już prawie winy odkupione.
Całkowite rozgrzeszenie nastąpiło dopiero po kupieniu gofra i ... no właśnie,
- Mamusiu, kup mi balona.
- To potem przyjdziemy.
- Ale ktoś mi go wykupi!
Chwila przerwy.
- Tatusiu kup mi balona.
Chwila przerwy.
-Mamusiu, kup mi balona.
- Ale patrz, ktoś go już kupuje...
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!
- Julka, spokojnie, to tata go kupuje.
No, tak się mniej więcej skończył ten fajny w sumie dzień.
Jedziemy pociągiem. Julka pierwszy raz w życiu. Znudziło się po pięciu minutach. Na szczęście jazda trwała dziesięć.
Wysiadamy w Głębcach, schodzimy do doliny obok pięknego wiaduktu. "Niebieski szlak idzie do góry, a zielonym się nie zmęczysz"
W dolinie wieje, zimnawo troszkę, ale idziemy, idziemy... Po godzinie jesteśmy na miejscu. Teraz właśnie mój sposób.
Najlepiej wydane trzy dychy. Nikogo nie trzeba nieść, nikt nie marudzi, coś w tym kurczę jest.
Kolejka zbliża się już do widocznego schroniska. Prawie trzysta metrów w pionie przebyłem siedząc na dupie i nic nie robiąc.
Wysiadają i moje kobiety. Zadowolone. To znaczy "może być".
Na górze jeszcze łaty śniegu. Ale mało. Schronisko omijamy. Od dawna źle mi się kojarzy. Wysokie ceny i jakoś tak... nawet placu zabaw nie ma, nie ma co tam się zatrzymywać.
Nawet krowa z kulawą nogą nie wchodzi do środka.
Robi się ciepło. Julka przypomina sobie też, że zna różne znaki i pozdrowienia turystyczne. Na przykład takie:
Wkraczamy na znane tereny. Magda się zarzeka, że zna teren i tu ją nie oszukam z czasami, jak wczoraj. Podchodzimy łagodnie na Cieślar.
Ludzi sporo. Ale nam to nie przeszkadza. Mija godzina od wysiadki z kolejki, a my jesteśmy na Soszowie.
Niestety, plac zabaw jeszcze nie jest poskładany. Ale nikomu to nie przeszkadza. Julka bawi się w piasku. Ja szukam skoczni w Malince.
Kozińce
Coś dla Kolumbów - skałki na Juzefuli.
Siedzimy, opalamy się, zjadamy pierogi. Ja postanawiam nie kończyć antybiotyków (miałem do wieczora żreć) - sielanka na całego.
Tatry... no były, ale leeeeeeedwie widoczne, prawie wcale.
Schodzimy na Przelacz, bez szlaku.
I tak, bezszlakowo, bez większych przygód i opóźnień, udaje mi się wejść w końcu przy placu zabaw w Wiśle.
Jeszcze ponad godzina spędzona na placu zabaw (Tato, pamiętaj, za niebieskim mostkiem w prawo!) i już prawie winy odkupione.
Całkowite rozgrzeszenie nastąpiło dopiero po kupieniu gofra i ... no właśnie,
- Mamusiu, kup mi balona.
- To potem przyjdziemy.
- Ale ktoś mi go wykupi!
Chwila przerwy.
- Tatusiu kup mi balona.
Chwila przerwy.
-Mamusiu, kup mi balona.
- Ale patrz, ktoś go już kupuje...
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!
- Julka, spokojnie, to tata go kupuje.
No, tak się mniej więcej skończył ten fajny w sumie dzień.
Prawdziwy mężczyzna zdobywa góry, nawet z rowerem. Wczoraj na Górę Kamieńsk trochę rowerem jechałem, trochę pchałem, najwięcej sapałem, ale metry zdobywałem. A mogłem poświęcić 6 zeta i wjechać kolejką na Górę Kamieńsk z rowerem. Do emerytury jeszcze ze 20 lat, więc trzeba dbać o zdrowie i na wiosenny debiut porwałem się też na drugą okoliczną górkę, czyli Górę Popiołów. Zmówiłem też zdrowaśkę przy drodze krzyżowej (foto ze stacją XII - chyba czytałeś) o zdrowie i pomyślność forumowiczów, więc antybiotyki możesz odstawić.sokół pisze:Najlepiej wydane trzy dychy. Nikogo nie trzeba nieść, nikt nie marudzi, coś w tym kurczę jest.
Ostatnio zmieniony 2017-04-02, 16:25 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5770
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
jedna wycieczka w piątek, druga w sobotę... a dzisiaj nic?
Pogoda jak w lecie, szybko się w tym roku zaczął sezon
Pogoda jak w lecie, szybko się w tym roku zaczął sezon
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:a dzisiaj nic?
Przecież napisał, że musi się oszczędzać. Piątek dał im trochę w kość. Tak chciałem zapytać: Julka to ma problem z tym palcem od urodzenia? Przy trzymaniu łyżki to nie przeszkadza, ale kijek jakoś trudniej sobie wyobrazić. A jak dorośnie...sokół pisze:więc muszę się oszczędzać
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
sprocket73 pisze:a dzisiaj nic?
Nic.
laynn pisze:Ja jednak sposób na balony mam. Dość prosty. Jadę w miejsce gdzie nie ma balonów
Hmm, sposób w sumie dobry.
ceper pisze:Julka to ma problem z tym palcem od urodzenia
Nie, nie ma problemu.
Ostatnio zmieniony 2017-04-02, 20:29 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Już obczaiłem na mapie gdzie ta Józefula se skałkami-dobrze wiedzieć
Pogoda przyjemna, ale myślałem że widoczność lepsza będzie, bardziej ostra, wyrazista.
Co do pociągu, to jak ze dwa lata temu Staśka wziąłem się przejechać do W.Górki to sie mu spodobało i teraz od czasu do czasu robimy takie kursy z postojem 2-3 godzinnym w Górce. Bo tam i bunkry, i plac zabaw jest zawsze do zaliczenia
Pogoda przyjemna, ale myślałem że widoczność lepsza będzie, bardziej ostra, wyrazista.
Co do pociągu, to jak ze dwa lata temu Staśka wziąłem się przejechać do W.Górki to sie mu spodobało i teraz od czasu do czasu robimy takie kursy z postojem 2-3 godzinnym w Górce. Bo tam i bunkry, i plac zabaw jest zawsze do zaliczenia
sokół pisze:Jedziemy pociągiem. Julka pierwszy raz w życiu
Serio? jak ona sie uchowala? Wiem ze Bytom slabo skomunikowany ale mimo wszystko!
sokół pisze:Znudziło się po pięciu minutach.
Nie dziwie sie! Te nowe sklady sa beznadziejne! Mnie wkurzaja szybciej niz po 5 minutach! Starym kiblem ją zabierz, w wagonie bydlecym, tam gdzie mozna wlezc do kabiny maszynisty!
Ostatnio zmieniony 2017-04-02, 21:46 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 235 gości