Szlaki, bezdroża, miejsca "z których nie uświadczysz re
Szlaki, bezdroża, miejsca "z których nie uświadczysz re
Majówka za nami. W tym roku nie rozpieszczała ciepłą wiosenną pogodą, niestety. Udało mi się jednak przez dwa dni poplątać tu i tam.
1. W niedzielę około dziesiątej wyłażę na spacerek. Najpierw leniwie wadowicką ścieżką rowerowo-trekingową robiąc fotki przydrożnym roślinom.
Po dotarciu do Jaroszowic opuszczam ścieżkę i kieruję się na szlak.Cel mojej wycieczki coraz bliżej.
Są też jakieś widoki, dość marne zresztą, głównie dzięki raczej kiepskiej pogodzie.
Zbliżam się do mostu na Skawie.
Przechodzę na drugą stronę i już jestem pod Górą Jaroszowicką.
Widać stąd ładnie Goryczkowiec.
Wchodzę w las i nawet słonko zaczyna świecić.
Czy ktoś tu już wspominał,że to Beskid Stromy?
W kilku miejscach ustawiono ławeczki dla turystów.
Pod szczytem kapliczka.Siadam na dłuższą chwilę, głównie ,żeby odpocząć i zjeść niedzielny obiad czyli kanapkę.O samotności można sobie tylko pomarzyć. Rowerzyści, psy, dzieci, całe grupki, podgrupki i rodziny.
Do kapliczki przybita kartka z tekstem Desideraty. Czy są w pobliżu jacyś hipisi...rozglądam się. No tak,pacyfa na szyi mówi sama za siebie.
Ruszam dalej i po jakichś 10 minutach jestem na szczycie.
Szczyt Góry Jaroszowickiej całkowicie zalesiony, widoków stąd żadnych. Chodzą pogłoski o zamiarze budowania tu wieży widokowej. Pomysł niegłupi, widoki byłyby stąd piękne. Zastanawiam się nad dalszą drogą. Mam zamiar zejść do Świnnej Poręby, a docelowo do Czartaka na przystanek busa.
Turysta, który właśnie wszedł tym szlakiem stanowczo mi go odradza. Perspektywa dużej ilości błota,którego nie da się nijak obejść zniechęca mnie skutecznie i postanawiam wrócić tym samym szlakiem, którym przyszłam. Schodząc z Góry Jaroszowickiej spotykam tubylca, który prowadzi mnie jakimiś sobie znanymi skrótami. Później idzie do domu, ale wskazuje mi drogę.
I tak około piątej po południu kończy się moja pierwsza wycieczka.
1. W niedzielę około dziesiątej wyłażę na spacerek. Najpierw leniwie wadowicką ścieżką rowerowo-trekingową robiąc fotki przydrożnym roślinom.
Po dotarciu do Jaroszowic opuszczam ścieżkę i kieruję się na szlak.Cel mojej wycieczki coraz bliżej.
Są też jakieś widoki, dość marne zresztą, głównie dzięki raczej kiepskiej pogodzie.
Zbliżam się do mostu na Skawie.
Przechodzę na drugą stronę i już jestem pod Górą Jaroszowicką.
Widać stąd ładnie Goryczkowiec.
Wchodzę w las i nawet słonko zaczyna świecić.
Czy ktoś tu już wspominał,że to Beskid Stromy?
W kilku miejscach ustawiono ławeczki dla turystów.
Pod szczytem kapliczka.Siadam na dłuższą chwilę, głównie ,żeby odpocząć i zjeść niedzielny obiad czyli kanapkę.O samotności można sobie tylko pomarzyć. Rowerzyści, psy, dzieci, całe grupki, podgrupki i rodziny.
Do kapliczki przybita kartka z tekstem Desideraty. Czy są w pobliżu jacyś hipisi...rozglądam się. No tak,pacyfa na szyi mówi sama za siebie.
Ruszam dalej i po jakichś 10 minutach jestem na szczycie.
Szczyt Góry Jaroszowickiej całkowicie zalesiony, widoków stąd żadnych. Chodzą pogłoski o zamiarze budowania tu wieży widokowej. Pomysł niegłupi, widoki byłyby stąd piękne. Zastanawiam się nad dalszą drogą. Mam zamiar zejść do Świnnej Poręby, a docelowo do Czartaka na przystanek busa.
Turysta, który właśnie wszedł tym szlakiem stanowczo mi go odradza. Perspektywa dużej ilości błota,którego nie da się nijak obejść zniechęca mnie skutecznie i postanawiam wrócić tym samym szlakiem, którym przyszłam. Schodząc z Góry Jaroszowickiej spotykam tubylca, który prowadzi mnie jakimiś sobie znanymi skrótami. Później idzie do domu, ale wskazuje mi drogę.
I tak około piątej po południu kończy się moja pierwsza wycieczka.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
To "kwietniówka". Zamiast budowy wieży widokowej tańsza i szybsza byłaby pacyfikacja lasu.
Wycinki lasu to nie jest domena dobrej zmiany, tak było kilka lat temu, gdy wybrałem się na azymut na swe knieje, czyli od drogi przez 50-70m las był, zaś dalej połacie wyrębisk.
Robi się tłoczniej na szlakach i drogach, coraz więcej rowerzystów i ... wędrowców z kijkami na asfalcie. Wolę wyjechać gdzieś w górki z kijkami, bo mam dziwne uczucie spacerując z nimi po nizinach(płaskim terenie).
Ciekawy tekst dezyderaty.
Wycinki lasu to nie jest domena dobrej zmiany, tak było kilka lat temu, gdy wybrałem się na azymut na swe knieje, czyli od drogi przez 50-70m las był, zaś dalej połacie wyrębisk.
Robi się tłoczniej na szlakach i drogach, coraz więcej rowerzystów i ... wędrowców z kijkami na asfalcie. Wolę wyjechać gdzieś w górki z kijkami, bo mam dziwne uczucie spacerując z nimi po nizinach(płaskim terenie).
Ciekawy tekst dezyderaty.
Ostatnio zmieniony 2017-05-04, 11:04 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
2.W poniedziałek od rana pogoda piękna. Zabieram więc kije, pakuję plecak i ruszam przed siebie. Kilka minut po dziesiątej ląduję w ... Lanckoronie, choć było to w planie dopiero w sierpniu.Najpierw obchód dookoła rynku. Zaglądam w okna aniołom.
Muzeum regionalne
Niebieska Kawiarenka jeszcze nieczynna.Za zimno na leżakowanie.
Jedna z kilku galerii
Ruszam w kierunku Góry Lanckorońskiej, a po drodze mam takie widoki:
Po 20 minutach jestem przy ruinach czyli na tak zwanym szczycie.
Kilka fotek, chwila relaksu i z powrotem do rynku. Wstępuje do ulubionej kawiarenki.
Zaraz po południu opuszczam Lanckoronę. Usilnie szukam czarnego szlaku, na mapach jest, a tu ani śladu po nim. Zamiast niego pojawił się szlak papieski, który przez dłuższą chwilę idzie razem z niebieskim.Najpierw z widoczkami
Później lasem w dół.
A potem dosyć długo wąską uliczką. W którymś miejscu niebieski odbija w prawo. W Brodach przy kapliczce robię sobie chwilkę przerwy.Siadam na ławeczce.
Góra Lanckorońska zostaje z tyłu.
A przede mną:
Dalsza droga:
Kościół w Brodach:
Kapliczki na szlaku dróżek kalwaryjskich:
Z placu spod kościoła ładny widok na klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej. Klasztor pochodzi z początku XVII wieku, ufundował go Mikołaj Zebrzydowski, a wzniesienie u stóp którego się znajduje to Żar.
Opuszczam teren kościoła w Brodach i po kilku minutach przekraczam Most Anielski na Skawince.
Dalej to już żaden szlak mnie nie kieruje. Wchodzę na teren dróżek kalwaryjskich. Dróżki rozchodzą się jakoś dziwnie niby w jednym kierunku, a jest ich kilka.Mijam kolejną kapliczkę.
I zaglądam przez zakratowane drzwi.
Dalsza droga wśród zieleni jest bardzo przyjemna, niemniej jednak trzeba patrzyć pod nogi, bo po ostatnich ulewach sporo wody i błota.
Zatrzymuję się na terenie parku w Kalwarii. Jest tu cmentarz z czasów I wojny światowej.
I po kilku minutach wchodzę już na teren klasztoru.
Wstępuję do sanktuarium i wykonuję kilka fotek.
Siadam na chwilkę na jednej z licznych ławek na terenie klasztoru, głównie po to, aby coś zjeść, ale zaczyna wiać coraz bardziej, więc szybko ruszam dalej.
Żar inaczej Góra Włodkowa lub Zamczysko jest zalesiony, ale znajduje się tu kilka ciekawych miejsc, które warto zobaczyć.
Początek dość stromy w kierunku kolejnych kapliczek należących do dróżek kalwaryjskich.
Oczywiście znów przez kraty w drzwiach zaglądam do środka.
Następnym ciekawym miejscem jest pustelnia w środku lasu.
Pustelnik ubrany w brązowy habit robi właśnie młodemu małżeństwu wykład na temat roli męża i żony w związku, co mnie dość mocno irytuje, więc szybko się oddalam.
Zmierzam na szczyt wzniesienia.Końcówka drogi mocno stroma. Na szczycie resztki ruin zamku książąt oświęcimskich z XIV wieku.
Z tego miejsca można zejść do Stryszowa , można zejść do Stronia albo wrócić z powrotem pod klasztor. Wybieram tę trzecią możliwość. Spod klasztoru idę na dworzec autobusowy w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie wielce zadowolona kończę swoją wycieczkę.
Idź tam Ceper, bo warto ( o ile rzeczywiście masz w planach).
Muzeum regionalne
Niebieska Kawiarenka jeszcze nieczynna.Za zimno na leżakowanie.
Jedna z kilku galerii
Ruszam w kierunku Góry Lanckorońskiej, a po drodze mam takie widoki:
Po 20 minutach jestem przy ruinach czyli na tak zwanym szczycie.
Kilka fotek, chwila relaksu i z powrotem do rynku. Wstępuje do ulubionej kawiarenki.
Zaraz po południu opuszczam Lanckoronę. Usilnie szukam czarnego szlaku, na mapach jest, a tu ani śladu po nim. Zamiast niego pojawił się szlak papieski, który przez dłuższą chwilę idzie razem z niebieskim.Najpierw z widoczkami
Później lasem w dół.
A potem dosyć długo wąską uliczką. W którymś miejscu niebieski odbija w prawo. W Brodach przy kapliczce robię sobie chwilkę przerwy.Siadam na ławeczce.
Góra Lanckorońska zostaje z tyłu.
A przede mną:
Dalsza droga:
Kościół w Brodach:
Kapliczki na szlaku dróżek kalwaryjskich:
Z placu spod kościoła ładny widok na klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej. Klasztor pochodzi z początku XVII wieku, ufundował go Mikołaj Zebrzydowski, a wzniesienie u stóp którego się znajduje to Żar.
Opuszczam teren kościoła w Brodach i po kilku minutach przekraczam Most Anielski na Skawince.
Dalej to już żaden szlak mnie nie kieruje. Wchodzę na teren dróżek kalwaryjskich. Dróżki rozchodzą się jakoś dziwnie niby w jednym kierunku, a jest ich kilka.Mijam kolejną kapliczkę.
I zaglądam przez zakratowane drzwi.
Dalsza droga wśród zieleni jest bardzo przyjemna, niemniej jednak trzeba patrzyć pod nogi, bo po ostatnich ulewach sporo wody i błota.
Zatrzymuję się na terenie parku w Kalwarii. Jest tu cmentarz z czasów I wojny światowej.
I po kilku minutach wchodzę już na teren klasztoru.
Wstępuję do sanktuarium i wykonuję kilka fotek.
Siadam na chwilkę na jednej z licznych ławek na terenie klasztoru, głównie po to, aby coś zjeść, ale zaczyna wiać coraz bardziej, więc szybko ruszam dalej.
Żar inaczej Góra Włodkowa lub Zamczysko jest zalesiony, ale znajduje się tu kilka ciekawych miejsc, które warto zobaczyć.
Początek dość stromy w kierunku kolejnych kapliczek należących do dróżek kalwaryjskich.
Oczywiście znów przez kraty w drzwiach zaglądam do środka.
Następnym ciekawym miejscem jest pustelnia w środku lasu.
Pustelnik ubrany w brązowy habit robi właśnie młodemu małżeństwu wykład na temat roli męża i żony w związku, co mnie dość mocno irytuje, więc szybko się oddalam.
Zmierzam na szczyt wzniesienia.Końcówka drogi mocno stroma. Na szczycie resztki ruin zamku książąt oświęcimskich z XIV wieku.
Z tego miejsca można zejść do Stryszowa , można zejść do Stronia albo wrócić z powrotem pod klasztor. Wybieram tę trzecią możliwość. Spod klasztoru idę na dworzec autobusowy w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie wielce zadowolona kończę swoją wycieczkę.
Idź tam Ceper, bo warto ( o ile rzeczywiście masz w planach).
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Pogoda trafiła się rzeczywiście wyśmienita,choć było chłodno, a późnym popołudniem mocno wiało. W Lanckoronie jest kilka klimatycznych domów wypoczynkowych w rzeczywiście ładnej okolicy. Sporo artystów tam bywa, studenci krakowskiej ASP szkicują i malują w plenerze. Uwielbiam klimat tej miejscowości.
A turystycznie byłoby co robić, choć w większości to mniej znane szlaki i szczyty.
A turystycznie byłoby co robić, choć w większości to mniej znane szlaki i szczyty.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Wkrótce tam dotrzemy po ... kilkunastu latach. Trasę sobie już zaplanowaliśmy, czekamy na dobre prognozy pogody w weekend.Majka pisze:Idź tam Ceper, bo warto
Może mieć bogatsze doświadczenia niż niejedno małżeństwo. Tu przypomina mi się tekst singielki-cyklistki, gdy ją zagadnąłem z uśmiechem ma temat postu seksualnego, na co odparła, że raczej ci w małżeństwach częściej poszczą.Majka pisze:Pustelnik ubrany w brązowy habit robi właśnie młodemu małżeństwu wykład na temat roli męża i żony w związku
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Zapomniał o najważniejszym: obowiązki małżeńskie i śniadanie w łóżku/chrupiące bułeczki/?Majka pisze:Taaa, w ramach tego bogatego doświadczenia tłumaczył,że żona ma dbać o dom, prać, sprzątać, gotować, wychowywać dzieci i troszczyć się o to, aby mąż od rana miał dobry humor. A facet? Facet jest głową rodziny.
Słusznie, zwróciłbym mu uwagę. Może z pustelni ma kawałek drogi do piekarni lub spożywczaka.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Tak, pamiętam.Raz byłam w zimie na wycieczce z uczniami w Lankoronie. Tam jedliśmy obiad.
Ostatnio zmieniony 2017-05-04, 17:41 przez Majka, łącznie zmieniany 1 raz.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Majka pisze:Po 20 minutach jestem przy ruinach czyli na tak zwanym szczycie.
Mimo wszystko jest szansa że odbudują:
http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,4442 ... beria.html
....będzie tak pięknie jak w Tykocinie :
http://www.skyscrapercity.com/showthrea ... 36&page=16
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Majka pisze: Zresztą po co odbudowywać? Ruiny maja niepowtarzalny urok.
Nawet jeśli ruina to w postaci zabezpieczonej. Tak jak np. ruina Smolenia po remoncie.
https://zamki.res.pl/smolen.php
Wkurza mnie to że takie miejsca pamięci historycznej są niszczone przez porastający wesoło chaszcz czy erozję.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 243 gości