W poprzedni weekend miała być piękna pogoda, więc spontanicznie zaczęłam w piątek dzwonić po schroniskach, licząc na to, że uda się przenocować w miejscu, które leżałoby przy widokowym szlaku. Ostatecznie wszędzie gdzie dzwoniłam, wszystkie miejsca były zajęte, a z zapaleniem oskrzeli niezbyt chciało mi się spać na glebie.
No nic! W sobotę nie jadę! Pozostała niedziela. W pierwszy dzień weekendu oddałam się pracy, a na następny zaplanowałam Koziarz - pod warunkiem, że uda mi się zwlec z łóżka! Nie było łatwo, ale udało się. Do Tylmanowej dotarłam dopiero ok. 10.00. Wysiadłam przy kościele, więc pozostało mi przejść przez most i dotrzeć do szlaku.
Pogoda zgodna z prognozami - ani jednej chmurki (ja akurat nie jestem miłośniczką takiej sytuacji, ale dobrze! Nie ma powodów do marudzenia - pięknie, ciepło, słonecznie!)
Według mapy, którą posiadałam, jeszcze na drodze powinien zacząć się szlak, ale...okazało się, że na mojej mapie był nieco inny przebieg niż faktycznie.
W końcu jednak skończył się asfalt, a pojawiły się znaki szlakowe, czyli byłam na dobrej drodze ku górze
Cień w taki dzień jak zeszła niedziela był zbawienny! Jak tylko mogłam, korzystałam z niego.
...ale były takie momenty, w których nie miałam takiej możliwości. Z plusów - wtedy miałam widoki - tutaj akurat na jedną z gorczańskich wież.
Te owieczki miały taki widok cały czas!
Patrzyły na mnie podejrzliwym wzrokiem, alarmując dzwoneczkiem resztę stada, że jakieś straszydło się zbliża
Szlak co jakiś czas prowadził kojącym lasem, innym razem pokazywał swoje walory.
Wiosenna, soczysta zieleń była tym, na co czekałam miesiącami i już częściowo udało mi się nią nacieszyć, ale takie dni jak ten sprawiają, że chce się żyć!
Szlak zielony, którym szłam, przez dłuższą część trasy wiódł razem z rowerowym, ale mimo że nie wyszłam najwcześniej, spotkałam tylko trzy osoby - dopiero na wieży pojawili się jacyś samochodziarze, którzy wywieźli tyłki na górę.
No cóż... Przynajmniej na trasie nikt nie zakłócał spokoju
Dosyć szybko pojawiła się radosna wiadomość, że do Koziarza pozostało mi raptem 2,4 km, więc nawet gdybym wlekła się niemiłosiernie, to do godziny powinnam się doczołgać.
Za plecami wciąż Gorce...
...a przed sobą przesympatyczna ścieżka pomiędzy drzewami - na niewiele to się zdało, bo i tak wróciłam usmażona
W końcu, na jednym z prześwitów, miałam także widok na mój dzisiejszy cel - niezbyt wydumany, bez nabijania kilometrów, sielankowy
Motywowało to tym bardziej do tego, żeby dalej iść!
Pojawiły się także urocze chmurki! Czyżby ten dzień faktycznie miał być idealny?
Gdy dotarłam na Polanę Kolebisko, okazało się, że tak - zupełnie! Miałam bardzo przyzwoity widok na (wreszcie nie zamglone!) Tatry.
Zrobiłam im tysiąc pińcet zdjęć. Nie obeszło się bez slefie.
I zielonej trawki.
Zewsząd atakowały robale! Wstrętne muchozordy, grr! Większość starałam się wymazać, ale tutaj nawet widzę dwie paskudnice, latające tuż nad trawką - na środku i po lewej!
Ten bardzo ładny widok jeszcze bardziej mnie napędził do dotarcia na szczyt!
Polana była dosyć rozległa. Po drodze przebijała się chatka, przy której siedzieli ludzie, palący ognisko.
Mnie pozostało tylko przedostatnie podejście
...ale z widokami, więc nie szłam szalonym pędem
...ale cały czas szłam. Aż do momentu, gdy Tatry zostały przesłonięte lasem
Zanim odbiłam w kierunku Koziarza, postanowiłam jeszcze wyjść na Błyszcz, który wciąż mi zalegał, bo nigdy nie miałam już siły tam iść
...a od rozwidlenia do niego dzieliło mnie raptem 200 m (pod delikatną górkę).
Na Błyszczu usiadłam na chwilę i zrobiłam sobie postój, choć trochę drżałam o to, czy słońce mi później nie rozmyje widoków, grzejąc ze zbyt dużym nasileniem
Ale ławeczka, cień... zrobiły robotę!
Na Błyszczu znajduje się szałasowy ołtarz i pomnik papieża.
Ale dla mnie i tak największą wartość miał cień. I ławeczka. I widoki. I zieleń. I spokój.
Po posileniu się i tej chwilowej przerwie zrobiłam odwrót w kierunku Koziarza.
Droga pięła się tylko delikatnie pod górę, a było tak błogo i zielono!
Dużo jest tam terenów prywatnych, więc wszędzie były urocze płoty, płotki, płoteczki, chaty, chatki...
I zakaz wjazdu! Szkoda, że nie z każdej strony i szkoda, że nie na wszystkich robi wrażenie, bo samochody były nawet pod samą wieżą.
...pod którą już się zbliżałam
Tutaj jeszcze dmuchawce, które później zamienią się w żółciutkie mniszki
Ale wiosnę było czuć na każdym skrawku łąk i polan.
2,4 km/h przy takich widokach to za dużo?
Wygląda na to, że tak!
Ale wciąż byłam na dobrej drodze...
...i w końcu nawet mnie udało się tutaj dotrzeć Robiąc uprzednio jakieś 300 zdjęć
28.05.2017 Nie wierzę! Znów na wieżę!
28.05.2017 Nie wierzę! Znów na wieżę!
Ostatnio zmieniony 2017-05-30, 22:12 przez nes_ska, łącznie zmieniany 1 raz.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Nie przesadzaj sokole, może być bardziej zielono i poetycko zarazem, mam coś nawet w zanadrzu.
Najciekawsze są jednak owieczki, podzieliłbym się z nimi kanapką, bo jeść tylko trawę...
Najciekawsze są jednak owieczki, podzieliłbym się z nimi kanapką, bo jeść tylko trawę...
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Z wieży bardzo ładnie było widać Tatry. No, trochę przysłaniały je muchy.
Od Wysokich po Zachodnie...
Zza Tatr, po ich lewej stronie, wyłaniała się Kralov'a Hola...
Doskonale było widać wieże w pobliskich Gorcach - na Lubaniu...
...i na Gorcu.
Sąsiadujący z Gorcami Beskid Wyspowy wraz z Mogielicą.
Nieco niższe, bardziej płaskie wzniesienia
Beskid Sądecki i znajdujący się za nim Beskid Niski...
I podgórskie miejscowości...
Było słonecznie i pięknie, więc na wieży spędziłam blisko godzinę.
Nie zapomniałam o pamiątkowym zdjęciu z wieży.
W końcu jednak zeszłam na dół. Na szczęście szlak nie zazębiał się z drogą, którą przyjeżdżały samochody, więc wciąż miałam ciszę i spokój
Co jakiś czas na szlaku pojawiały się polany widokowe.
Tym razem jednak nie dominowały już Tatry, lecz m.in. Beskid Sądecki. Żółty szlak do Łącka prowadzi przysiółkami, które mają w sobie dużo uroku. Wychodzisz z lasu...
...i oprócz widoków...
są domki zaszyte w górach. Z tych biegł w moją stronę mały piesek i choć musiał pędzić pod górę, całkiem żwawo mu to szło!
...a w tle było bardzo urokliwie!
W jednym z przysiółków powstała nowa droga - przedłużenie drogi asfaltowej. Pani mówiła, że śnieg trzymał na niej zdecydowanie dłużej niż na asfalcie i trudno im się stamtąd wydostawało w zimie i ku jej końcowi.
Szkoda, że ta wiosenna sielanka w zimie dla mieszkańców zamienia się w katorgę Dlatego mogłabym w takim miejscu bywać, ale zdecydowanie nie mieszkać
Pamiętałam, że jeszcze w jednym miejscu powinien pojawić się widok na Tatry, ale na razie go nie było
Łąki umajone
W końcu dotarłam do tego widoku i nadal Tatry było widać przyzwoicie
Pozostało przejść ostatni przysiółek...
..ale że źle skręciłam, to miałam jeszcze jeden widok na Tatry.
Później jednak się wróciłam.
Minęłam prawie zupełnie niezainteresowane mną owieczki.
I ruszyłam już ku lasowi.
Na początku lasu zrobiłam sobie jeszcze krótki postój, aby zjeść poranną kanapkę (uwielbiam takie wygrzane i wymiętolone Dlatego zazwyczaj nie noszę ze sobą kanapek...)
I w drogę na dół! Oczywiście na chwilę zboczyłam ze szlaków, bo się zagapiłam, ale udało mi się wrócić na właściwe tory
Pozostało jedynie przepłynąć na drugą stronę Dunajca.
...a że oprócz mnie nie było innych zainteresowanych, to miałam łódkę na wyłączność
Pamiętałam, że około 16 mam busa, więc liczyłam na to, że na niego zdążę, bo to już tylko rzut beretem.
Jednocześnie wciąż się zatrzymywałam urzeczona zielenią
... Ale widziałam już kościół w Łącku, więc nie mogło być nie wiadomo jak daleko.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że autobus mam grubo po 16, więc znalazłam odrobinę cienia i usiadłam sobie w oczekiwaniu
Tysiąc pięśset trzydzieści osiem zdjeć
Od Wysokich po Zachodnie...
Zza Tatr, po ich lewej stronie, wyłaniała się Kralov'a Hola...
Doskonale było widać wieże w pobliskich Gorcach - na Lubaniu...
...i na Gorcu.
Sąsiadujący z Gorcami Beskid Wyspowy wraz z Mogielicą.
Nieco niższe, bardziej płaskie wzniesienia
Beskid Sądecki i znajdujący się za nim Beskid Niski...
I podgórskie miejscowości...
Było słonecznie i pięknie, więc na wieży spędziłam blisko godzinę.
Nie zapomniałam o pamiątkowym zdjęciu z wieży.
W końcu jednak zeszłam na dół. Na szczęście szlak nie zazębiał się z drogą, którą przyjeżdżały samochody, więc wciąż miałam ciszę i spokój
Co jakiś czas na szlaku pojawiały się polany widokowe.
Tym razem jednak nie dominowały już Tatry, lecz m.in. Beskid Sądecki. Żółty szlak do Łącka prowadzi przysiółkami, które mają w sobie dużo uroku. Wychodzisz z lasu...
...i oprócz widoków...
są domki zaszyte w górach. Z tych biegł w moją stronę mały piesek i choć musiał pędzić pod górę, całkiem żwawo mu to szło!
...a w tle było bardzo urokliwie!
W jednym z przysiółków powstała nowa droga - przedłużenie drogi asfaltowej. Pani mówiła, że śnieg trzymał na niej zdecydowanie dłużej niż na asfalcie i trudno im się stamtąd wydostawało w zimie i ku jej końcowi.
Szkoda, że ta wiosenna sielanka w zimie dla mieszkańców zamienia się w katorgę Dlatego mogłabym w takim miejscu bywać, ale zdecydowanie nie mieszkać
Pamiętałam, że jeszcze w jednym miejscu powinien pojawić się widok na Tatry, ale na razie go nie było
Łąki umajone
W końcu dotarłam do tego widoku i nadal Tatry było widać przyzwoicie
Pozostało przejść ostatni przysiółek...
..ale że źle skręciłam, to miałam jeszcze jeden widok na Tatry.
Później jednak się wróciłam.
Minęłam prawie zupełnie niezainteresowane mną owieczki.
I ruszyłam już ku lasowi.
Na początku lasu zrobiłam sobie jeszcze krótki postój, aby zjeść poranną kanapkę (uwielbiam takie wygrzane i wymiętolone Dlatego zazwyczaj nie noszę ze sobą kanapek...)
I w drogę na dół! Oczywiście na chwilę zboczyłam ze szlaków, bo się zagapiłam, ale udało mi się wrócić na właściwe tory
Pozostało jedynie przepłynąć na drugą stronę Dunajca.
...a że oprócz mnie nie było innych zainteresowanych, to miałam łódkę na wyłączność
Pamiętałam, że około 16 mam busa, więc liczyłam na to, że na niego zdążę, bo to już tylko rzut beretem.
Jednocześnie wciąż się zatrzymywałam urzeczona zielenią
... Ale widziałam już kościół w Łącku, więc nie mogło być nie wiadomo jak daleko.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że autobus mam grubo po 16, więc znalazłam odrobinę cienia i usiadłam sobie w oczekiwaniu
Tysiąc pięśset trzydzieści osiem zdjeć
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Towarzyszu Pudel - w dniach 23-25 czerwca będę przebywał w Tatarach Dzikich. Jakbyś przypadkiem przechodził to daj wcześniej znak. Dam namiary i przygotuję herbatę.
P.s. Piękne zdjęcia, sympatyczne owce, rewelacyjny papież. W Żywcu papież stojący pod kampanilą jest zwany Lordem Vaderem.
P.s. Piękne zdjęcia, sympatyczne owce, rewelacyjny papież. W Żywcu papież stojący pod kampanilą jest zwany Lordem Vaderem.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 208 gości