Równo rok temu z moją piętnastką wędrowaliśmy pienińsko-beskidzkimi szlakami. Już wtedy postanowiliśmy,że pod koniec tego roku szkolnego też będą góry. W październiku mieliśmy już jasno sprecyzowany cel No a później przystąpiłam do pracy nad jego realizacją, czyli po prostu należało wszystko pozałatwiać:noclegi, wyżywienie, dojazd, przewodnika... Czas mijał szybko i wreszcie nadszedł ten dzień. Wyruszyliśmy.
Dzień 1.
Do Rabki przyjeżdżamy około 10-tej. Pogoda cudna! Po szybkim zakwaterowaniu witamy się z przewodnikiem i w drogę Najpierw oczywiście zwiedzanie miasta. Dworzec i pomnik Mikołaja-podobno świętego, a później Park Zdrojowy.
Przy tężni zatrzymujemy się na dłuższą chwilę.
A potem dalej przez park.
Po wyjściu z parku kierujemy się na czerwony szlak.
Pogoda jest wymarzona, więc na widoki nie trzeba długo czekać.
Jest i Królowa
Są także ONE.
Luboń Wielki z tego miejsca wygląda zacnie. Budzi respekt, a w niektórych nawet mały lęk.
Po drodze zatrzymujemy się dość często, przewodnik gwarą góralską opowiada ciekawe legendy, historie związane z Rabką i górami.
Do schroniska docieramy około 14-tej. Godzinka relaksu. Odpoczynek, sernik na ciepło z sosem borówkowym i bitą śmietaną i fotki oczywiście.
Wracamy do Rabki tym samym szlakiem, ale przewodnik pokazuje dzieciakom jeszcze deptak i słynną fontannę ze słoniami, która w nocy gra i świeci.Jest dzień, więc brak efektów, jedynie woda się z niej leje.
Spacerkiem wracamy do ośrodka na pyszny obiad, w zasadzie obiadokolację , potem odpoczynek i do wieczora zabawy na placu obok ośrodka i w sali gier. I tak mija nam pierwszy dzień wycieczki.
Gorczańsko-beskidzkie wędrowanie
Gorczańsko-beskidzkie wędrowanie
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Dzień 2
Wstajemy dość późno, bo dopiero o ósmej. O dziewiątej śniadanie, a zaraz po nim przychodzi przewodnik i podjeżdżamy busem do Rabki Zaryte. Niebieskim szlakiem zmierzamy ku górze. Pierwszy dłuższy postój przy tej dziwnej kapliczce.
Od tego miejsca podejścia coraz bardziej strome. Jest gorąco, w zasadzie to duszno, idziemy więc dość wolno lasem.
Dobrze ponad 2 godziny czasu zajmuje nam dotarcie na Luboń Wielki, ale szczyt w końcu zdobyty.Dla niektórych dzieciaków to rekord wysokości. Znów godzinka na odpoczynek, zjedzenie lodów, zakup odznak...i fotki. Odsłania się piękna panorama Beskidu Makowskiego i Wyspowego, aż po Mogielicę.
Po godzince pobytu na Luboniu Wielkim wracamy spacerowym zielonym szlakiem.
Dopiero po wyjściu z lasu, czyli prawie na dole odsłaniają się znów widoki. Tatr niestety dzisiaj nie uświadczy, wszystko jakby trochę za mgłą. Na polance koło kapliczki odpoczywamy dłuższą chwilkę, przewodnik opowiada o Janosiku, a ja wykorzystuję ten czas na fotki, bo miejsce dość urokliwe z widokami głównie na gorczańskie szczyty.
Na przystanku w ciągu kilku minut łapiemy busa, wracamy do ośrodka na obiadokolację. Wieczorkiem jest grill , a później burza z deszczem. Od południa coś wisiało w powietrzu, ale plan na ten dzień w 100% został zrealizowany, no może w 99, bo jeszcze mieliśmy iść zobaczyć jak nocą świeci fontanna i posłuchać jak gra, a burza nam to uniemożliwiła.
Wstajemy dość późno, bo dopiero o ósmej. O dziewiątej śniadanie, a zaraz po nim przychodzi przewodnik i podjeżdżamy busem do Rabki Zaryte. Niebieskim szlakiem zmierzamy ku górze. Pierwszy dłuższy postój przy tej dziwnej kapliczce.
Od tego miejsca podejścia coraz bardziej strome. Jest gorąco, w zasadzie to duszno, idziemy więc dość wolno lasem.
Dobrze ponad 2 godziny czasu zajmuje nam dotarcie na Luboń Wielki, ale szczyt w końcu zdobyty.Dla niektórych dzieciaków to rekord wysokości. Znów godzinka na odpoczynek, zjedzenie lodów, zakup odznak...i fotki. Odsłania się piękna panorama Beskidu Makowskiego i Wyspowego, aż po Mogielicę.
Po godzince pobytu na Luboniu Wielkim wracamy spacerowym zielonym szlakiem.
Dopiero po wyjściu z lasu, czyli prawie na dole odsłaniają się znów widoki. Tatr niestety dzisiaj nie uświadczy, wszystko jakby trochę za mgłą. Na polance koło kapliczki odpoczywamy dłuższą chwilkę, przewodnik opowiada o Janosiku, a ja wykorzystuję ten czas na fotki, bo miejsce dość urokliwe z widokami głównie na gorczańskie szczyty.
Na przystanku w ciągu kilku minut łapiemy busa, wracamy do ośrodka na obiadokolację. Wieczorkiem jest grill , a później burza z deszczem. Od południa coś wisiało w powietrzu, ale plan na ten dzień w 100% został zrealizowany, no może w 99, bo jeszcze mieliśmy iść zobaczyć jak nocą świeci fontanna i posłuchać jak gra, a burza nam to uniemożliwiła.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Ja też dość późno wstałem, wszak mamy weekend. Śniadanie i obowiązki małżeńskie mnie zmogły, że ponownie wpadłem w objęcia Morfeusza. Przed chwilą wstałem rześko i ruszamy na działkę, tam teściowa czeka z obiadkiem.
Na Luboń to się idzie żółtym, są gołoborza i miejsce na chwilę zadumy.
Na Luboń to się idzie żółtym, są gołoborza i miejsce na chwilę zadumy.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ceper pisze:Na Luboń to się idzie żółtym, są gołoborza i miejsce na chwilę zadumy.
Tak, na pewno, z gromadką dzieci Ja chcę jeszcze trochę popracować. Wracała z nami kobieta, która żółtym wchodziła. Przed nią grupa gimnazjalistów.Jeden skręcił nogę, drugiemu coś się w rękę stało. A dwunastolatkowie rzeczywiście zainteresowani są zadumą
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Gołoborze skojarzyło mi z zabawą w śnieżki, dokładnie z obozem narciarskim w Mariańskich Łaźniach. Szliśmy do kościoła grupą 7 osób: 3 Polki, 3 Polaków i Syryjczyk. Wywiązała się zabawa ja kontra pozostali, której wynik z góry był przesądzony. W kościele dostąpiłem przebaczenia winy, bo dopiero po tygodniu dowiedziałem się, że dziewczyna podczas kanonady dostała śnieżką w twarz. Nie pomyślała, że można zrobić uskok, unik lub odchylić głowę. To była prawdziwa blondynka.
Można było iść powoli, teoretycznie podejścia tyle samo metrów, a szlak ciekawszy - raczej tylko na podejście.
Można było iść powoli, teoretycznie podejścia tyle samo metrów, a szlak ciekawszy - raczej tylko na podejście.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
laynn pisze:Fajnie mieć taką nauczycielkę. Ciekawe czy, któryś z uczniów to doceni, my w liceum tylko raz pojechaliśmy do Wisły. Całe wyjście w góry to kawałek drogą koło Wisły, w kierunku na Baranią...
W podstawówce na wycieczki klasowe nigdy w góry nas nie brano, a w liceum byliśmy w Pieninach-na Trzech Koronach i w Górach Stołowych.Wszystko zależy od nauczyciela, jak nie lubi po górach chodzić , to i nie pojedzie. Mój syn był w gimnazjum na Babiej Górze, był tydzień w Bieszczadach, w liceum w Pieninach i w Tatrach. Trafił na fajne nauczycielki, które kochały góry.
Jest jeszcze druga strona medalu-trafiają się klasy, które o górach ani słyszeć nie chcą. Moja poprzednia miała problem z dotarciem do Siklawicy.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Dzień 3-ostatni
Śniadanie, pakowanie bagaży. Ma być relaks bez pośpiechu, to będzie. Pogoda nieco gorsza niż w poprzednie dni, ale nie pada, co jakiś czas zza chmur wygląda słońce.
Idziemy na spacerek na ścieżkę edukacyjną Krzywoń. Częściowo nasza trasa pokrywa się z żółtym szlakiem, który prowadzi na Piątkową Górę. Ścieżka zaczyna się przy leśniczówce, ma nieco ponad 2 kilometry długości i składa się z 8 przystanków. Zatrzymujemy się przy każdym z nich, czytamy informacje na tablicach, czasem siadamy na ławeczkach, robimy fotki.
Największą atrakcją tego spaceru okazuje się spotkanie z salamandrą plamistą. Każdy robi jej zdjęcie.
Wracamy nieco inną drogą, przez zarośla, potem przez park. Idziemy do centrum Rabki do sklepów z pamiątkami i po oscypki. Zakupy zajmują sporo czasu.Po dość późnym obiedzie przyjeżdża po nas busik i wieczorkiem, zadowoleni z wycieczki wracamy do domów.
Za rok znów mają być góry. Tak zadecydowano wspólnie.
Śniadanie, pakowanie bagaży. Ma być relaks bez pośpiechu, to będzie. Pogoda nieco gorsza niż w poprzednie dni, ale nie pada, co jakiś czas zza chmur wygląda słońce.
Idziemy na spacerek na ścieżkę edukacyjną Krzywoń. Częściowo nasza trasa pokrywa się z żółtym szlakiem, który prowadzi na Piątkową Górę. Ścieżka zaczyna się przy leśniczówce, ma nieco ponad 2 kilometry długości i składa się z 8 przystanków. Zatrzymujemy się przy każdym z nich, czytamy informacje na tablicach, czasem siadamy na ławeczkach, robimy fotki.
Największą atrakcją tego spaceru okazuje się spotkanie z salamandrą plamistą. Każdy robi jej zdjęcie.
Wracamy nieco inną drogą, przez zarośla, potem przez park. Idziemy do centrum Rabki do sklepów z pamiątkami i po oscypki. Zakupy zajmują sporo czasu.Po dość późnym obiedzie przyjeżdża po nas busik i wieczorkiem, zadowoleni z wycieczki wracamy do domów.
Za rok znów mają być góry. Tak zadecydowano wspólnie.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Nie byłem na tej ścieżce, ale za to często zatrzymuję się przy Piątkowej Górze, dokładniej przy kościele pw. Świętego Krzyża z pięknym widokiem na Babią, ale to kawałek drogi dalej.
Praktyczne znaczenie słowa turystyka pojawiło się u mnie dopiero w Czechach. W podstawówce (wiocha zabita dechami i czasy PRL) nie byłem na żadnej wycieczce nie licząc prawie codziennych spacerów wygonami losu, zaś w LO raz na półdniowej wycieczce do Teatru Wielkiego w Łodzi (chyba jakaś lektura).
Praktyczne znaczenie słowa turystyka pojawiło się u mnie dopiero w Czechach. W podstawówce (wiocha zabita dechami i czasy PRL) nie byłem na żadnej wycieczce nie licząc prawie codziennych spacerów wygonami losu, zaś w LO raz na półdniowej wycieczce do Teatru Wielkiego w Łodzi (chyba jakaś lektura).
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Drewniany kościółek na Piątkowej Górze to koło Zakopianki. Nieraz przejeżdżaliśmy obok, ale jakoś nie pomyślałam,żeby zajrzeć do kościółka.
W sumie to w ciągu trzech dni niewiele da się zrealizować. Chyba wpadnę do Rabki w najbliższym czasie choćby na dzień.
W sumie to w ciągu trzech dni niewiele da się zrealizować. Chyba wpadnę do Rabki w najbliższym czasie choćby na dzień.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 50 gości