Dwa skromne spacerki w Beskidzie Małym
Dwa skromne spacerki w Beskidzie Małym
Po powrocie z Pienin i trzech dniach siedzenia na dupie w domu, wpadam na kilka dni do Wadowic. Pogoda w kratkę, ale udaje mi się dwa razy wyskoczyć w górki.
W piątek od rana słonecznie, więc gnam na przystanek i busikiem docieram do Ponikwi. Tak, znowu będzie Leskowiec. ostatnio pogodowo dał mi popalić, więc myślę,że teraz się zrehabilituje
Szlakiem, który znam już chyba na pamięć, pnę się do góry.
Tym razem nie wchodzę na Groń, serduszkowym idę do schroniska po drodze robiąc fotki okolicznych szczytów i wsi Ponikiew.
I już widzę znajome budynki
Wstępuje na kawę i smaczny sernik z rodzynkami, a później już prosto na szczyt, no nie tak zupełnie prosto, bo pod Leskowcem polanka, a na niej mnóstwo dojrzałych już borówek.
A na Leskowcu cudnie, kilka osób tylko i widoki są! Nawet mam okazję Tatry zobaczyć, głównie przez lornetkę pożyczoną od uprzejmego turysty, ale gołym okiem też coś tam widać, tyle że niezbyt wyraźnie.
Schodzę nieco w dół i też jest fajnie.
A potem rzucam kije i plecak, rozsiadam się we wiacie. Przychodzi para turystów i zaczynamy rozmawiać... o górach, o życiu...Mija godzina, powoli schodzimy w stronę schroniska, a potem oni na obiad ( jest już sporo ludzi, dobra godzina czekania), a ja w dół, tym razem żółtym szlakiem do Czartaka. Mam przed sobą dosyć długie zejście, ale nigdzie mi się nie spieszy. W moim wykonaniu to ponad trzy godziny. Sporo błota po drodze, fotki, odpoczynki i w ogóle...
Chwilowo schodzę ze szlaku i próbuję odszukać Jaśkową Arkę. Pytam turystów, którzy też bawią się w chaszczing . Nigdy o niej ani o Jaśku pustelniku nie słyszeli. Próbuję dalej, ale zamiast arki natrafiam na takie coś.
Wreszcie rezygnuję i wracam na szlak. Kiedyś tam wrócę i może mi się uda...
Szlak -niekończąca się historia. Prawie cały czas lasem.
Czasem zdarzają się małe polanki z widokami na sąsiednie pasmo Bliźniaków.
Czasem mijam kapliczki, naród tu pobożny wielce.
W kilku miejscach ustawiono ławki i stoły dla turystów. Korzystam chętnie z tych udogodnień. I pomimo,że od rozwidlenia ze szlakiem zielonym schodzącym na Jamniki, nie spotykam już ani jednej osoby, ilość śmieci w koszach świadczy o tym, że ktoś jednak tędy czasem chodzi.
W okolicach Żaru wychodnie skalne.
i fragment tej skały z bliska:
Po prawie trzech godzinach szlak wyprowadza mnie z lasu.
Docieram do zabudowań przysiółka Chobot, należącego jeszcze do Ponikwi, a później już asfaltówką do przystanku w Czartaku, skąd w kilka minut łapię busa i wracam do domu na pyszną kolację.
W piątek od rana słonecznie, więc gnam na przystanek i busikiem docieram do Ponikwi. Tak, znowu będzie Leskowiec. ostatnio pogodowo dał mi popalić, więc myślę,że teraz się zrehabilituje
Szlakiem, który znam już chyba na pamięć, pnę się do góry.
Tym razem nie wchodzę na Groń, serduszkowym idę do schroniska po drodze robiąc fotki okolicznych szczytów i wsi Ponikiew.
I już widzę znajome budynki
Wstępuje na kawę i smaczny sernik z rodzynkami, a później już prosto na szczyt, no nie tak zupełnie prosto, bo pod Leskowcem polanka, a na niej mnóstwo dojrzałych już borówek.
A na Leskowcu cudnie, kilka osób tylko i widoki są! Nawet mam okazję Tatry zobaczyć, głównie przez lornetkę pożyczoną od uprzejmego turysty, ale gołym okiem też coś tam widać, tyle że niezbyt wyraźnie.
Schodzę nieco w dół i też jest fajnie.
A potem rzucam kije i plecak, rozsiadam się we wiacie. Przychodzi para turystów i zaczynamy rozmawiać... o górach, o życiu...Mija godzina, powoli schodzimy w stronę schroniska, a potem oni na obiad ( jest już sporo ludzi, dobra godzina czekania), a ja w dół, tym razem żółtym szlakiem do Czartaka. Mam przed sobą dosyć długie zejście, ale nigdzie mi się nie spieszy. W moim wykonaniu to ponad trzy godziny. Sporo błota po drodze, fotki, odpoczynki i w ogóle...
Chwilowo schodzę ze szlaku i próbuję odszukać Jaśkową Arkę. Pytam turystów, którzy też bawią się w chaszczing . Nigdy o niej ani o Jaśku pustelniku nie słyszeli. Próbuję dalej, ale zamiast arki natrafiam na takie coś.
Wreszcie rezygnuję i wracam na szlak. Kiedyś tam wrócę i może mi się uda...
Szlak -niekończąca się historia. Prawie cały czas lasem.
Czasem zdarzają się małe polanki z widokami na sąsiednie pasmo Bliźniaków.
Czasem mijam kapliczki, naród tu pobożny wielce.
W kilku miejscach ustawiono ławki i stoły dla turystów. Korzystam chętnie z tych udogodnień. I pomimo,że od rozwidlenia ze szlakiem zielonym schodzącym na Jamniki, nie spotykam już ani jednej osoby, ilość śmieci w koszach świadczy o tym, że ktoś jednak tędy czasem chodzi.
W okolicach Żaru wychodnie skalne.
i fragment tej skały z bliska:
Po prawie trzech godzinach szlak wyprowadza mnie z lasu.
Docieram do zabudowań przysiółka Chobot, należącego jeszcze do Ponikwi, a później już asfaltówką do przystanku w Czartaku, skąd w kilka minut łapię busa i wracam do domu na pyszną kolację.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Jaśkowa Arka, nie byłem, ale wg znanych mi informacji - tuż przed szczytem Królewizny należy iść w kierunku południowo-wschodnim około 300m. Niestety, byłem tylko duchowo na forumowym wypadzie w listopadzie.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Nie widzę przeszkód, ale nie zabieraj kuchenki.laynn pisze:Może tej jesieni się skuszę na trzeci raz w BM? Ceper co Ty na to?
Tylko ominiemy Potrójną, bo jeszcze będę miał koszmary...
P.S. Jaśkowa Arka, od szlaku przy polance z brzozami jest nawet linia energetyczna podobno. W końcu to powierzchnia max 200x200m, zaś szopa igłą nie jest.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
W sobotę pogoda do niczego. Pada deszcz i robi się zimno. Dzień spędzam z mamą , trochę w domu, trochę w knajpie.Prognozy na niedzielę są optymistyczne. Mam ochotę na pasmo Bliźniaków. Wieczorem na Wadowice Online czytam informację o planowanym na jutro maratonie, na który zgłosiło się ponad 400 osób. Trasa ma przebiegać również przez część pasma Bliźniaków. Spotkanie z biegnącym tłumem to ostatnia rzecz, o której marzę idąc w góry. Więc szybka zmiana planów.
W niedzielę za oknem słońce i błękitne niebo. Jakoś specjalnie mi się nie spieszy, ale koło dziesiątej wyłażę wreszcie z domu. Dość szybko docieram do ścieżki rowerowo-spacerowej.
Zawsze zachwyca mnie roślinność rosnąca przy tej ścieżce.
W Jaroszowicach odbijam w lewo na szlak żółty. Po drodze mam nieco fajnych widoków.
Cel mojej wycieczki:
Po przekroczeniu mostu idę jeszcze na chwilę nad Skawę. Teren fajnie zagospodarowany. Sporo zieleni, ławeczki.
Wchodzę w las i jest super, bo pusto.Ostatnie dwie moje wycieczki na Jaroszowicką Górę to tłumy spotkanych po drodze ludzi. Tym razem na całym szlaku mijają mnie tylko dwie osoby, biegnące w dół.
Jest ładny las.
Miejscami jest łagodnie, a miejscami stromo.
Są też ławeczki, na których można odpocząć.
Oraz kapliczka, przy której można się pomodlić. Ja siadam w innym celu, coby troszkę odpocząć, pobyć w ciszy z przyrodą i zjeść drugie śniadanie.
Przez szczyt właściwie przechodzę nie zatrzymując się. Jakieś palanty robiły tam ognisko i zostawiły śmieci. Zresztą ten szczyt nic specjalnie ciekawego-las, zero widoków, ławki, szlakowskazy i tyle.
Złażę czarnym w stronę Świnnej Poręby. Dużo błota, stromo i ponuro. Brzydki las dla odmiany.
W pewnym momencie w krzokach dostrzegam taki obiekt.Nie wiem czy to kibel czy raczej konfesjonał
Wyłażę wreszcie z lasu na widokową polanę i ...Jezioro Mucharskie jak na dłoni.
Z dalsza:
Kije i plecak w trawę, a ja rozsiadam się wygodnie na polanie. Takie widoki to lubię.
Po jakiejś godzince siedzenia w trawie ruszam przed siebie polną drogą.
Docieram do pierwszych zabudowań w przysiółku Gołębiówka. Otoczenie zupełnie inne niż to, które zachowałam w pamięci z czasów dzieciństwa. Wyasfaltowali las.Nie podoba mi się.
Szlak prowadzi w dół właśnie tym asfaltem i dalej przez tereny należące do firm budujących zaporę.
Przechodzę most na Skawie
I po chwili jestem już przy głównej drodze prowadzącej z Wadowic w kierunku Suchej Beskidzkiej. Ruch jak cholera, no trudno, idę do Czartaka. Mam jeszcze godzinę czasu do busa, bo na piechotę nie chce mi się iść 5 kilometrów, więc wstępuje do knajpy na obiad.
Okazuje się ,ze na piętrze restauracji już nie ma, więc nici z obiadu. Na parterze jest pizzeria. Niech już będzie ta pizza, byle szybko.Pizza okazje się nawet całkiem dobra ( chyba ze dwa lata nie jadłam takich rzeczy). Popijam jakimś napojem energetycznym i idę w stronę przystanku, a że mam jeszcze trochę czasu, to za przystankiem włażę w trawsko i na skróty nad Skawę.
Wracam na przystanek, wsiadam w busa i do domu. Miały być Bliźniaki...ale w sumie bardzo sympatycznie było.
W niedzielę za oknem słońce i błękitne niebo. Jakoś specjalnie mi się nie spieszy, ale koło dziesiątej wyłażę wreszcie z domu. Dość szybko docieram do ścieżki rowerowo-spacerowej.
Zawsze zachwyca mnie roślinność rosnąca przy tej ścieżce.
W Jaroszowicach odbijam w lewo na szlak żółty. Po drodze mam nieco fajnych widoków.
Cel mojej wycieczki:
Po przekroczeniu mostu idę jeszcze na chwilę nad Skawę. Teren fajnie zagospodarowany. Sporo zieleni, ławeczki.
Wchodzę w las i jest super, bo pusto.Ostatnie dwie moje wycieczki na Jaroszowicką Górę to tłumy spotkanych po drodze ludzi. Tym razem na całym szlaku mijają mnie tylko dwie osoby, biegnące w dół.
Jest ładny las.
Miejscami jest łagodnie, a miejscami stromo.
Są też ławeczki, na których można odpocząć.
Oraz kapliczka, przy której można się pomodlić. Ja siadam w innym celu, coby troszkę odpocząć, pobyć w ciszy z przyrodą i zjeść drugie śniadanie.
Przez szczyt właściwie przechodzę nie zatrzymując się. Jakieś palanty robiły tam ognisko i zostawiły śmieci. Zresztą ten szczyt nic specjalnie ciekawego-las, zero widoków, ławki, szlakowskazy i tyle.
Złażę czarnym w stronę Świnnej Poręby. Dużo błota, stromo i ponuro. Brzydki las dla odmiany.
W pewnym momencie w krzokach dostrzegam taki obiekt.Nie wiem czy to kibel czy raczej konfesjonał
Wyłażę wreszcie z lasu na widokową polanę i ...Jezioro Mucharskie jak na dłoni.
Z dalsza:
Kije i plecak w trawę, a ja rozsiadam się wygodnie na polanie. Takie widoki to lubię.
Po jakiejś godzince siedzenia w trawie ruszam przed siebie polną drogą.
Docieram do pierwszych zabudowań w przysiółku Gołębiówka. Otoczenie zupełnie inne niż to, które zachowałam w pamięci z czasów dzieciństwa. Wyasfaltowali las.Nie podoba mi się.
Szlak prowadzi w dół właśnie tym asfaltem i dalej przez tereny należące do firm budujących zaporę.
Przechodzę most na Skawie
I po chwili jestem już przy głównej drodze prowadzącej z Wadowic w kierunku Suchej Beskidzkiej. Ruch jak cholera, no trudno, idę do Czartaka. Mam jeszcze godzinę czasu do busa, bo na piechotę nie chce mi się iść 5 kilometrów, więc wstępuje do knajpy na obiad.
Okazuje się ,ze na piętrze restauracji już nie ma, więc nici z obiadu. Na parterze jest pizzeria. Niech już będzie ta pizza, byle szybko.Pizza okazje się nawet całkiem dobra ( chyba ze dwa lata nie jadłam takich rzeczy). Popijam jakimś napojem energetycznym i idę w stronę przystanku, a że mam jeszcze trochę czasu, to za przystankiem włażę w trawsko i na skróty nad Skawę.
Wracam na przystanek, wsiadam w busa i do domu. Miały być Bliźniaki...ale w sumie bardzo sympatycznie było.
Ostatnio zmieniony 2017-07-18, 23:34 przez Majka, łącznie zmieniany 1 raz.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
I da się zauważyć, że wody w jeziorze coraz więcej. Jeźdżę tamtędy to różnicę widać gołym okiem.
I fajnie, że wrzucasz jaroszowicką, bo ja pewnie nigdy tam nie pójdę, a tak wiem przynajmniej, co tam jest.
A na jaśkową arkę to chyba bym trafił, chociaż kto wie, jakbym poszedł z laynnem to bankowo trafimy w pokrzywy a nie do arki.
I fajnie, że wrzucasz jaroszowicką, bo ja pewnie nigdy tam nie pójdę, a tak wiem przynajmniej, co tam jest.
A na jaśkową arkę to chyba bym trafił, chociaż kto wie, jakbym poszedł z laynnem to bankowo trafimy w pokrzywy a nie do arki.
sokół pisze: jakbym poszedł z laynnem to bankowo trafimy w pokrzywy a nie do arki.
Bo do Arki to trafiają niewinni
P.s. Ładny ten Beskid.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Spiętrzanie wody w Jeziorze Mucharskim ma się podobno zakończyć w następnym roku. Rozważają też możliwość otwarcia korony zapory dla turystów. Szykuje się całkiem niezły teren rekreacyjny. Może powstaną ośrodki jak w Porąbce? Czas pokaże.
Tymczasem ja pamiętam dziki las, legendarną już ruchomą kładkę i domki głęboko w lesie, w których spędzaliśmy z ojcem mnóstwo czasu w wakacje. Wszystko zmieniło się w 1986. Tyle lat już trwa budowa zapory.
Ładny, a szczególnie urokliwe są te miejsca niedoceniane, rzadko odwiedzane przez turystów. A jest ich całe mnóstwo.
PS Z Waszej dyskusji wnioskuję,że do tej arki wcale nie tak łatwo trafić?
Tymczasem ja pamiętam dziki las, legendarną już ruchomą kładkę i domki głęboko w lesie, w których spędzaliśmy z ojcem mnóstwo czasu w wakacje. Wszystko zmieniło się w 1986. Tyle lat już trwa budowa zapory.
Dobromił pisze:P.s. Ładny ten Beskid.
Ładny, a szczególnie urokliwe są te miejsca niedoceniane, rzadko odwiedzane przez turystów. A jest ich całe mnóstwo.
PS Z Waszej dyskusji wnioskuję,że do tej arki wcale nie tak łatwo trafić?
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 240 gości