Jakoś się zmobilizowałem i wstałem o czwartej. Dziesięć minut później już siedziałem w aucie. Plan był piękny - złapać wschód w Zimniku. Ale coś chmury się walały na wschodzie to olałem temat i pojechałem zupełnie gdzie indziej.
Jakoś po piątej Brenna wita mnie zimnem.
Uderzam w dolinę Hołcyny. Śpiący, jakieś psy mnie obszczekują. Mam i wschód, genialny.
Biję do góry jak mały motorek, trochę z zimna, trochę z nudów. Pierwsze odbicie zapamiętałem, drugiego już nie, więc trzeba improwizować i kluczyć w mokrych trawkach.
Tak sobie kluczę, nic mnie nie pożarło, w końcu trafiłem na znajomy trakt i zadowolony z siebie posuwam się naprzód. Myślę sobie o dziewczynach, co pewnie śpią jeszcze w najlepsze, zaraz też się położę, na trawce.
Pojawiają się pierwsze jakieś tam widoki, Równica, Czantoria, nudy same.
W końcu osiągam niższą z dwóch hal. Czas na popas. Cisza taka, że aż w uszach mi dudni.
Nie wiem jeszcze, gdzie pójdę. Kusi Stary Groń. Kusi Czupel. Kusi też mokra trawa. A co, śpiochem jestem, nie od dzisiaj.
Krótka drzemka i sunę dalej, ku hali położonej wyżej. To już blisko.
Krótkie podejście przez lasek...
I już jestem, już wychodzę.
Spędzam tu dobrą godzinę, żywej duszy nie ma, tylko ja i to, co wokół mnie.
W końcu ruszam dalej, ale nie dochodzę daleko, bo na drugim krańcu hali znów się wykładam i bujam w obłokach.
Dosyć tego. Wynajduję skrót odkryty zimą i po chwili melduje się na Kotarzu. Postanawiam iść sobie na Błatnią, w sumie nie umiem wytłumaczyć logicznie, po co.
Tym razem nie idę "klimatycznym" szlakiem tylko przecinką na Beskid.
Tam oglądam jakieś nowe wynalazki w postaci torów saneczkowych, pontonów i kolejki. Zmykam stamtąd w podskokach. Pojawiają się ludzie. W ilości sporej. Zauważam też nową stokówkę. Brrr..
Karkoszczonkę omijam w podskokach i cisnę na Trzy kopce, oglądając się czasem za siebie i widząc, jak nowe wynalazki na Beskidku szpecą ogólne wrażenie.
Szlak jest taki, jaki jest. Daje w kość. Pierwszy raz idę tędy do góry. Miałem iść na Trzy Kopce koło jaskini, ale jak zobaczyłem trawers na Klimczok to skorzystałem z ulgą.
Wydostaję się na Siodło pod Klimczokiem i prę do góry, zastanawiając się, dlaczego jest tak mało ludzi. Kolejka nie działa?
No ale docieram na szczyt i kopara opada.
Chciałoby się uciekać, ale trzeba nieco odpocząć. No to siedzę chwilę. Widoczność taka sobie. Tatry? No były. Ale nie powalały.
Ludzi przybywa. Biorę więc nogi za pas. Liczę, że teraz będzie ich mniej. Za moment jestem na Trzech Kopcach.
A po chwili zauważam, że cisną pielgrzymki. Ludzie, rowery. Masakra. Nie ma dla mnie ucieczki. Muszę dojść do Błatnej. Zajmuje mi to trzy kwadranse. Niemniej udaje mi się wykonać kilka zdjęć bez ludzi. Więc mogło być gorzej.
Goczałkowice
Słońce pali. Zapasy picia są na wykończeniu. Wbiegam na halę szczytową. Slalomem. Między ludźmi.
Przed schroniskiem sajgon. Nie ma szans się dostać do środka.
Jeszcze gorzej z drugiej strony. Aż do rancza piknik, sto piętnaście psów i w ogóle. Odbijam do Brennej. Nawet mi się jakieś tam Fatry udaje wyłapać.
Kiedy jest możliwość, idę ścieżką równolegle do szlaku. Potem jednak nie mam wyboru. A do góry idzie tysiąc osób. Gdzie oni się zmieszczą? W końcu szlak odbija w prawo a ja idę swoim skrótem koło wieży, tam nie idzie nikt. Tak kończę pętlę.
Na dole moim oczom ukazuje się jeden dupny pierdolnik.
Wsiadam do auta. Na moje miejsce już jest czterech chętnych. W aucie piekarnik. 48 stopni. Do Skoczowa schłodzi się o dziesięć. Po godzinie z hakiem melduje się w domu na obiedzie. Ugotowany, upieczony. Obiad smakuje wybornie. Zimna zupa chmielowa z lodówki. Wchodzi jak marzenie. No i siedzę sobie już w domu i myślę o tych, co ruszą z Beskidów wieczorem do domu... Biedacy, czeka ich pewnie kilkugodzinny korek...
Kto rano wstaje ten... głupi!
Kto rano wstaje ten... głupi!
Ostatnio zmieniony 2017-08-15, 18:31 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5770
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
No proszę, jakbyś się tak nie śpieszył, to na Klimczoku mogliśmy na siebie wpaść
Fakt, ludzi dzisiaj było sporo. Ani na Klimczoku, ani na Szyndzielni nie udało się nic kupić, bo kolejka zniechęcała. Ale ok 18:00 na Koziej Górze było już spoko. Pojedli, popili i z lekkimi korkami w Oświęcimiu wrócili do domu
p.s.
Zwróciłeś uwagę jak się rozbudowała kolekcja kamyczków z gór z różnych stron świata pod Klimczokiem?
Fakt, ludzi dzisiaj było sporo. Ani na Klimczoku, ani na Szyndzielni nie udało się nic kupić, bo kolejka zniechęcała. Ale ok 18:00 na Koziej Górze było już spoko. Pojedli, popili i z lekkimi korkami w Oświęcimiu wrócili do domu
p.s.
Zwróciłeś uwagę jak się rozbudowała kolekcja kamyczków z gór z różnych stron świata pod Klimczokiem?
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
No, ładny poranny spacer i pogoda dopisała, więc z przyjemnością można było zjeść obiad.
Co do ludzi to tak się mówi, że w tej erze komputerów i smartfonów wszyscy w domach siedzą, a gdzie się człowiek nie wybierze to ludzi o wiele więcej niż kiedyś.
Co do ludzi to tak się mówi, że w tej erze komputerów i smartfonów wszyscy w domach siedzą, a gdzie się człowiek nie wybierze to ludzi o wiele więcej niż kiedyś.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
sprocket73 pisze:jakbyś się tak nie śpieszył, to na Klimczoku mogliśmy na siebie wpaść
Tak po prawdzie to goniłem dopiero potem, do Klimczoka to w zasadzie spałem w kilku miejscach, więc nieco mi zeszło. Na Klimczoku byłem około południa. Kamyczków faktycznie przybyło, ale się nie przyglądałem specjalnie, bo ludzie zasłaniali większość zbiorów. Ledwie mi se udało ze dwie naklejki zostawić w rejonie.
Vision pisze:z przyjemnością można było zjeść obiad
No, apetyt miałem. Wypiłem w dwie minuty.
A w ogóle to znalazłem (z ciekawości szukałem wczoraj) jakiś tam projekt tego, co niby tam ma być. Zapowiada się strasznie.
Chyba jednak Jaworowa ładniej się pod wieczór prezentuje
Myślę, że jednak nie, bo rano widoki na Morawski były fajne, a potem tam jest słońce, więc jest gorzej. Pozostaje też dyskusyjna kwestia zrobienia zdjęcia, które oddaje uroki tej hali. Na wybitnego specjaliste nie trafiło, więc musiałbyś sam z rana tam być i ocenić na żywo.
Ostatnio zmieniony 2017-08-16, 09:19 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Tylko pierwszego dnia rozpocząłem rowerówkę o 4:25, bo należało opuścić załadowany autobus (na rower brak było miejsca w luku bagażowym, więc pojechał we wnęce środkowych drzwi.
Śniadanie to podstawa. Dziś też zacząłem od śniadania (przed chwilą), bo w głowie mi się kręci i przez kilka dni będę uczył się chodzić.
Może w ten weekend wyskoczę w tę trasę dookoła Szczyrku. sokole, byłeś kiedyś 2x na Jaworowej w ciągu jednego tygodnia? Z drugiej strony może chwilę poczekać i na Kotarz wjechać sobie kolejką?
Śniadanie to podstawa. Dziś też zacząłem od śniadania (przed chwilą), bo w głowie mi się kręci i przez kilka dni będę uczył się chodzić.
Może w ten weekend wyskoczę w tę trasę dookoła Szczyrku. sokole, byłeś kiedyś 2x na Jaworowej w ciągu jednego tygodnia? Z drugiej strony może chwilę poczekać i na Kotarz wjechać sobie kolejką?
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 231 gości