Wrzesień oczywiście nie mógł być miesiącem bez gór. Tym razem zaplanowałam odwiedzić legendarną Chatkę pod Niemcową, a następnie zanocować pod Durbaszką, by wskoczyć na zachód słońca. Niestety nie wszystko się udało, a to co się udało, niekoniecznie było sukcesem
Przygodę rozpoczęłam w Rytrze, bo tutaj docieram bezpośrednio z Brzeska, więc zrobiłam to dla wygody własnej
Pogoda - bez tragedii, jednak zanim ruszyłam na szlak, najpierw wskoczyłam na obiad. W międzyczasie trochę chmur się pojawiło, więc znów nie było mojej upragnionej "full-lampy"
Tymczasem czas uciekał, a ja ruszyłam dopiero po pracy, więc już była 15. Najwyższa pora ruszyć ku chatce.
Spakowałam inny aparat i inny obiektyw, więc nie do końca ogarniałam system Ogólnie nie byłam zadowolona, ale bez tragedii.
Za plecami miałam szlaki prowadzące na Halę Łabowską - tam też bym się w sumie mogła wybrać.
W dole Poprad
Tymczasem ja drapałam się ku górze. Tym razem temperatury nie były już wygórowane. W międzyczasie przy domkach oczywiście wysłuchałam od jakiegoś lokalnego gospodarza o tym, że kobieta sama po górach chodzi...
Szybko jednak zakończyłam tę rozmowę, tłumacząc, że chcę dotrzeć jeszcze przed zmrokiem i popędziłam dalej ;d Tym szlakiem zresztą dawno już nie szłam. Ostatni raz w promieniach słońca chyba w 2014 r. Później jeszcze raz, ale po zmroku, więc wiele nie widziałam - pamiętam, że wtedy nadziałam się udami na drut kolczasty Teraz mi to raczej nie groziło, więc niespiesznie idąc podziwiałam piękne, jeszcze letnie krajobrazy
Po drodze mijałam garstkę owieczek. Bądź baranów (coby znów ktoś się ze mną nie spierał, czy słowackie czy czeskie, oznajmiam, że polskie ).
Słodkie były, więc je obfociłam dokładnie
Szlak czerwony z Rytra jest jednym z moich ulubionych w tym rejonie. Ostatnio ktoś pisał, że Beskid Sądecki zupełnie nie jest widokowy - bzdurnik!
Z takimi widokami to tylko siedzieć na ławce i patrzeć w dal - moje wyjazdy ostatnio chyba w przewadze tak wyglądają - mniej chodzenia, więcej patrzenia, maksymalnie ~20 km
Idąc od ławeczki przez przypadek odbiłam od szlaku, więc zamiast iść nim, szłam między domostwami w okolicach kolejnych owieczek
Przy tym domu natomiast kolejny raz spotkałam przemiłą babcię, która w nim mieszka i chwilę sobie pogadałyśmy. Ona przynajmniej nie komentuje, że łażę sama
Później weszłam na chwilę w las...
Tam się zwyczajowo pogubiłam, zeszłam w dół, później się musiałam wracać. No cóż - dopiero drugie pogubienie tego dnia?
W końcu dotarłam w okolice Kordowca, w którym oferują nocleg bez tłumów i cudów, ale z prysznicem.
Ja natomiast poszłam dalej w obranym przez siebie wcześniej kierunku. Docierając do kolejnej ławki, nie powstrzymałam się od zalegnięcia na niej
Bo i po co się stąd ruszać?
Tylko po to, żeby dotrzeć na miejsce przed zmrokiem. Podjęłam więc decyzję, żeby zostawić za sobą wygodną ławeczkę i iść dalej.
W końcu dotarłam na polanę, z której miałam zejść do chatki pod Niemcową.
Skończyło się tym, że źle odbiłam, szłam jakimiś krzaczorami, później musiałam zejść ze skarpy , a na koniec wylądowałam przy drodze, co mnie nawet ucieszyło.
Drogą tą dotarłam do chatki pod Niemcową, gdzie Jerzy zrobił mi herbatę, a ja udałam się z nią na huśtawkę, na której wprawdzie było czuć smród z pobliskich kibli, ale nie było dramatu przy moim katarze ;D]
Przy chatce było mnóstwo kociaków. Niestety podejście gospodarza do nich jest mało zachęcające dla osoby, która swoich własnych kocurrrów ma dziewięć, ale trudno.
Jest huśtawka, jest herbata - jakoś przetrwam
Ludzi prawie nie było, więc gdy udałam się do pokoju, gospodarz próbował mnie nawracać, dając mi do poczytania książki o objawieniach maryjnych ? Z braku laku jedną poczytałam, ale bez przekonania. Dostałam je do domu
Poranek przywitał mnie słońcem, więc dosyć szybko się zebrałam...
Huśtawka tym razem była oświetlona promieniami porannego słoneczka.
Pożegnałam się z koteczkami i ruszyłam przed siebie.
Najpierw czerwonym szlakiem w kierunku Wielkiego Rogacza.
Wiało tak, że łeb urywało, a drzewa skrzypiały, ale pogoda nadal była ładna.
Tatry były w chmurach, tam też podobno w tym dniu wiało niemiłosiernie.
Akurat trasą, którą szłam, przebiegała trasa biegu - bodajże Biegu Siedmiu Dolin czy jakoś tak. Biegacze mi nie przeszkadzali, ale to, że część z nich jedząc podczas biegu, rzucała śmieci pod nogi, tak! Zwłaszcza że w mig wiatr mógł zwiać te śmieci gdzieś na bok i kto je wtedy posprząta? Bez sensu.
Z Rogacza odbiłam w kierunku Polany Litawcowej. Po drodze oczywiście miałam widoki w wiadomym kierunku
Na Litawcowej też było całkiem uroczo
W końcu jednak odbiłam w kierunku pienińskim, gdzie chciałam spędzić czas do końca weekendu.
Dość długie odcinki były odrobinę błotniste ;P Chwilami trzeba było się nagimnastykować, aby je zgrabnie ominąć.
Stąd przez Przełęcz Rozdziela chciałam iść w kierunku Wysokiej.
Na przełęczy oczywiście zrobiłam popas.
Po nim ruszyłam w górę. Ostatni raz szłam tędy w zimie z bratem i kolegami - w dół zjeżdżałam na dupolocie ;P W górę niestety musiałam podchodzić Tym razem szło się wygodniej, ale mimo wszystko pod górę, więc wciąż się zatrzymywałam, spoglądając na widoki za plecami ;d
Kiedy zerknęłam wreszcie w inną stronę niż za plecy, dojrzałam dwie sarenki Jedna zdążyła mi zwiać.
Później już przez jakiś czas szłam lasem, a chwilami wyłaniały się jakieś widoki.
Pozostało wytargać pod Wysoką ;d Gdy widoki się odsłaniały, widziałam m.in. trasę, którą wcześniej szłam.
Wysoka!
Widoki nie były szałowe, bo to jednak lato, ale było ok. Po drodze weszłam na te dwa ogrodzone punkty widokowe, które tam są.
Aż w końcu wytargałam na szczyt - chyba czwarty raz.
Nie byłam tam długo, ponieważ dosyć mocno wiało. Spotkałam natomiast dziewczynę, z którą podreptałam w kierunku Durbaszki. Szłyśmy razem, a dziewczyna miała werwę, więc czas leciał tak szybko, że nie robiłam zbyt wielu zdjęć
\
W końcu dotarłyśmy do Durbaszki i co?!
I gospodarze powiedzieli mi, że mogę przyjść 365 dni w roku, ale dzisiaj mnie nie przyjmą, bo schronisko jest na wyłączność dla ekipy studentów. Z dużym poczuciem rozczarowania postanowiłam wrócić do domu, więc zaczęłam schodzić drogą w kierunku Jaworek.
Zachód słońca był piękny, ale ja oglądałam go przez szyby autobusu zamiast z Wysokiego Wierchu ... Zarzekałam się, że nie pójdę już pod Durbaszkę! ;p
Kierunek: Niemcowa!
Dalej w Pieniny!
08-09.09.2017 Przez Beskid Sądecki na pienińskie ścieżki
08-09.09.2017 Przez Beskid Sądecki na pienińskie ścieżki
Ostatnio zmieniony 2017-10-04, 19:19 przez nes_ska, łącznie zmieniany 1 raz.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Mnie biegacze, rowerzyści i nawet chodzący na rękach nie przeszkadzają. W końcu te szlaki są też dla nich. Przeszkadzają mi śmieciarze i wiem, że piesi turyści też śmiecą, ale tutaj ewidentnie były to śmieci biegaczy i było ich całkiem sporo.
A-a-a-a... Jeden biegacz mi jeszcze dociął, że gdybym biegała tak jak oni, to zobaczyłabym więcej ;P...
A-a-a-a... Jeden biegacz mi jeszcze dociął, że gdybym biegała tak jak oni, to zobaczyłabym więcej ;P...
Ostatnio zmieniony 2017-10-04, 19:29 przez nes_ska, łącznie zmieniany 1 raz.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Re: 08-09.09.2017 Przez Beskid Sądecki na pienińskie ścieżki
nes_ska pisze:
I gospodarze powiedzieli mi, że mogę przyjść 365 dni w roku, ale dzisiaj mnie nie przyjmą, bo schronisko jest na wyłączność dla ekipy studentów.
To strasznie dziwne zważywszy że schronisko oferuje podłogę (niemały obiekt).
http://www.durbaszka.pl/
Czyżby się w tym jednym dniu odbywały się studenckie odpowiedniki Nocy Kupały ?
Na plusy tego miejsca można zaliczyć niesłychanie sprawną mikrofalę (zapiekanki, barszczyki/rosołki instant) oraz to że nie sprzedają alkoholu ( w przeciwieństwie do Bereśnika).
telefon 110 pisze:To strasznie dziwne zważywszy że schronisko oferuje podłogę (niemały obiekt).
Wyobraź sobie moje rozczarowanie, kiedy odmówiono mi nawet podłogi Ogólnie pokrzyżowało to moje wszystkie plany. Bereśnik lubię, ale niezbyt mi to było po drodze i uznałam, że widocznie los tak chciał
telefon 110 pisze:Czyżby się w tym jednym dniu odbywały się studenckie odpowiedniki Nocy Kupały ?
Nie mam pojęcia, ale oszustwem już wydało się to, że przyjmą mnie 365 dni w roku, ale nie w ten dzień, bo w większości lat rok ma 365 dni, w tym roku również ;P
telefon 110 pisze:Na plusy tego miejsca można zaliczyć niesłychanie sprawną mikrofalę (zapiekanki, barszczyki/rosołki instant) oraz to że nie sprzedają alkoholu
Jedzenie nie było mi tam potrzebne akurat, a alkoholu owszem nie sprzedają, ale widziałam tam następnym razem (tak, bo w końcu się wybrałam kolejny raz) butelki po piwach w koszu, więc nie ma widocznie zakazu totalnego. Zarzekałam się, że tam nie pójdę, ale to jest fajna lokalizacja, aby iść na wschód lub zachód słońca na Wysokim Wierchu, bo jest bardzo blisko
Ja żartowałem. Mam podobnie, nie lubię śmieciarzy.
Nie migaj się teraz
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 76 gości