W tegoroczne święta wielkanocne miałam jechać w Tatry, ale na chceniu się skończyło. Zaczęło się gorączką, więc szybko zrezygnowałam z rodzinnego wyjazdu i kurowałam się grzecznie w domowych pieleszach. Ileż jednak można wytrzymać? Gorączkę miałam tylko w piątek i w sobotę, ale już w niedzielę byłam nówka-sztuka ;P Pasowało się gdzieś ruszyć. Tylko gdzie? Postanowiłam, że w poniedziałek pojadę na Turbacz. Okazało się, że miejsca jest pod dostatkiem.
W związku z tym dojechałam tam, gdzie najłatwiej, czyli do centrum Nowego Targu.
Stąd autobusem miejskim dotarłam na Kowaniec i doczłapałam na zielony szlak.
Wszystko wskazywało, że na dole są jedyne krokusy, które ujrzę podczas tego wyjazdu (i faktycznie nie uległo to zmianie aż do końca - w tym roku początek kwietnia był dla nich jeszcze zbyt wczesnym terminem).
Na szlaku w sumie było więcej błota niż śniegu, ale to był dopiero początek, więc nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się wyżej.
Przejrzystość była mocno taka-sobie, ale przynajmniej świeciło słońce i było ładnie
Błoto, jak się okazało, dominowało przez zdecydowanie większą część trasy.
Śnieg był wprawdzie na polanach, ale ścieżka była wyjeżdżona, wydeptana, brązowa
Nawet jakiś bałwan w trakcie rozpadu znalazł się na ławce..
Ja oczywiście radośnie korzystałam ze wszystkich ławeczek. Jeden pan zasugerował mi nawet, że jak będę tak siedzieć na ławkach, to sobie nigdy życia nie ułożę Trzeba było w związku z tym ruszyć tyłek ;p
Im wyżej, tym mniej śniegu...?
Nie do końca. W końcu jednak pojawił się i śnieg.
Nawet czubki niektórych drzew były zabielone ;>
W końcu dotarłam do Turbacza, gdzie miałam zaplanowany nocleg.
Tutaj już było ciut więcej śniegu, choć nie ogrom. Widać było po ławeczce....
Ominęła mnie pierwsza narodowa zimowa wyprawa na Turbacz... Spóźniłam się o niecały miesiąc!
Tymczasem poszłam szukać jedzenia zakwaterowania i jedzenia, siedząc i zastanawiając się, czy chce mi się dzisiaj jeszcze gdzieś iść, czy raczej leniuchować z widokami....
Ostatecznie po obiedzie i porzuceniu swoich rzeczy w pokoju, postanowiłam jednak podreptać przynajmniej na Halę Długą.
W związku z tym zrobiłam odwrót z Turbacza.
I poszłam sobie w inną stronę...
Tutaj już było chwilami sporo śniegu. Raz nawet udało mi się zapaść po samo udo Ale przez większość czasu udało się nie zapadać.
Pomyśleć, że dokładnie rok temu, 2 kwietnia byłam na wschodzie słońca i krokusach, a śniegu prawie nie było ...
W tym roku miejscami wprawdzie było już widać trawę, ale o krokusach jeszcze można było zapomnieć.
Słońce ukrywało się za chmurami, więc przez całą Halę Długą szłam w cieniu.
Ale Tatry w sumie było widać w miarę przyzwoicie
Słońce też co jakiś czas pokazywało swoje łaskawsze oblicze.
Postanowiłam z Hali Długiej przespacerować się jeszcze na Kiczorę. Oznaczało to wprawdzie oddalanie się od Turbacza, ale szło się w miarę przyjemnie.
Na Kiczorze wprawdzie nie ma dużo lepszych widoków, ale i tak lubię to miejsce.
Tą samą drogą oczywiście wróciłam na Turbacz...
Poniedziałek wielkanocny powoli już mówił "dobranoc".
W związku z tym dotarłam na kolację, posiedziałam trochę i uderzyłam w kierunku spania.
Rano niestety nie obudziło mnie powalające słońce i piękna pogoda, ale była dosyć przyzwoita widoczność. Jedzenie śniadania w takich warunkach było czystą przyjemnością.
Wyglądało na to, że na przesadne ilości słońca nie będzie można liczyć
Tym razem postanowiłam wracać czerwonym szlakiem do Rabki, co oznaczało wyjście na szczyt (z widokiem na Babią)
Tatry zza krzaków...
Nie chciało mi się zakładać raczków, więc chwilami się mocno stresowałam, żeby nie zaliczyć gleby i sobie niczego nie skręcić;>
Cieszyłam się jak dziecko, gdy odsłaniały się widoki... :>
Ale czerwony szlak zawsze, niezmiennie mnie nudzi ....
Po krótkiej przerwie na opustoszałych Starych Wierchach poszłam dalej w kierunku Maciejowej.
Tutaj już śniegu było znów coraz mniej.
Zrobiłam przerwę na ciasto i picie, a następnie zaczęłam schodzić dalej.
W sumie momentami szlak jest całkiem znośny. Ja chyba nigdy nie schodziłam do końca czerwonym, bo zawsze odbijałam w kierunku Zarytego.
W Rabce wskoczyłam do busa, którym dojechałam do domu tylko po to, by wrócić w to samo miejsce po czterech dniach, będąc na Zlocie Diabelskich Wariatów
Turbacz numer 1
02-03+06-08.04.2018 Turbacz razy dwa!
02-03+06-08.04.2018 Turbacz razy dwa!
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
buba pisze:Ile razy juz bylas na Turbaczu?
A nie wiem ;D... Jak zerknęłam w galerię, to wyszło mi, że przynajmniej 10 ;-p W sumie o każdej porze roku tam byłam. Ostatnio też myślałam, żeby wskoczyć znów do Łapsowej, ale później stwierdziłam, że "I co? I znowu pójdę na Turbacz? "
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Vision pisze:Zrób kalendarz z tym samym ujęciem na Tatry z każdego miesiąca.
Zrobiłem kiedyś kalendarz z 12 ujęciami Hali Gąsienicowej
Nesko - uwielbiam Twoje zdjęcia
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Zbiór zdjęć, który przekształcił się w kalendarz. Jeszcze w jednym miejscu chciałem zrobić cykl 12 - miesięczny ale mnie lenistwo dopadło.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości