Piotrek pisze:Na lęk wysokości najlepsza terapia szokowa - np. na takiej ferracie
Ja Ci powiem, że z tym się zgodzę. Może nie jest to jakiś wyznacznik ale u mnie takie rzeczy jak najbardziej działają. Ja sam zawsze miałem duży lęk wysokości. Chociaż tu też nie wiem co to jest duży, ale np. czułem się bardzo niepewnie nawet opierając się na balkonie o poręcz od 5 piętra wzwyż, czując jakieś tam zawirowania w głowie, ale przede wszystkim strach przed spojrzeniem w dół. To samo było po wejściu na dach mojego zaledwie czteropiętrowego wraz z parterem bloku, za cholerę do samej krawędzi pomimo, że dzieliło ją jeszcze jakieś 30-40 centymetrów jakby murku i czegoś co służyło za swobodne podparcie bałem się zawsze podejść, A jakoś w górach z czasem i kolejnymi trudnościami i ekspozycjami zacząłem sobie radzić. I po paru przejściach drabinka na Orlej Perci przestała mi być straszna, i ferraty w Austrii również, gdzie ekspozycje wg mnie były mega trudne, ale tam nie to najbardziej przerażało i bez problemu bym sobie z nimi poradził i w większości sobie radziłem. Tylko pokonywało mnie często coś innego, moje gabaryty i słaba wytrzymałość z rękach. Chociaż to akurat mogło wynikać też z braku techniki jakiejkolwiek, bo wiele osób we wspinaczce zwraca uwagę na nogi, akurat nogi to mam mega mocne, gorzej właśnie z rękami i moją masą, co często mnie pokonuje.
Ale sam lęk wysokości wg mnie da się wyleczyć, przynajmniej mi w dużym stopniu się to udało.