XIX Przystanek Woodstock
XIX Przystanek Woodstock
I, jak co roku, nadeszła pora na cykliczną sodomę i gomorę oraz radosne łajdaczenie się
Mój 11-ty Woodstock - co prawda, to już nie czasy, kiedy cały rok się na to czekało, ale jednak ostatnie tygodnie to człowiek odlicza dni. Początkowo miałem z Młodym Kaprem jechać pierwszym podstawianym do Kostrzyna, ale z racji zmęczenia po weekendowym weselu jedziemy zwykłymi podstawianymi z przesiadkami (jaka oszczędność - 37 zł zamiast 60). We Wrocławiu dosiadamy się do ekipy z Wałbrzycha - oczywiście jestem najstarszy, ale do tego już się przyzwyczaiłem
W Kostrzynie miał nas odebrać Leszek, który przybył rano, ale z pewnych przyczyn nie był w stanie dotrzeć z pola Młody, jako Woodstockowa dziewica, wszystkiemu się dziwi - pokazuje mu więc, gdzie zrobić najlepsze zakupy, a gdzie na mieście jest piwo z grubego kufla. No i potem jedziemy w końcu na pole...
Ludzi już jak cholera - znowu musieliśmy się rozbić dalej niż ostatnio, ale przynajmniej łatwo do nas trafić. Rozbijamy się obok ekipy z Konina. Najbardziej dramatycznym momentem była chwila, kiedy rozpakowawszy plecak stwierdzam, że moje jedyne fusekle, jakie posiadam, to te co na sobie... na szczęście zostałem poratowany jedną konińską parą
A sam tegoroczny Przystanek?... na pewno lepszy od tego sprzed dwóch lat, gdy "grało" Prodigy. Na pewno gorszy niż te sprzed dekady (ale to se ne vrati). Ale ogólnie to niezły - poznało się fajnych ludzi i spotkało tych nie widzianych od lat, gęba non stop mi się śmiała (to jednak dużo zależy od towarzystwa), dwukrotnie odwiedziło miejski basen (pływać pieskiem z piwem w ręce - bezcenne ), kilka fajnych koncertów - kilka, bo z reguły wolałem robić co innego w tym czasie:
- Happysad - nie planowany, ale z fajnym towarzystwem, więc fajny,
- projekt Farben Lehre - szkoda, że tak mało własnych przebojów,
- projekt Hunter - najbardziej ostrzyłem zęby, ale jak powyżej,
- Kusturica - świetny, choć o 3 nad ranem już nie wszyscy wytrzymywali,
- Maria Peszek - pod sceną mi się podobała, końcówka z namiotu już mniej,
- Anthrax - to już zdecydowanie zbyt duży łomot dla mnie.
- Big Cyca słyszałem spod namiotu - nawali niezłego czadu.
Choć było też kilka zespołów, które bardziej pasowały na jakieś techno-party niż na PW.
Co jeszcze? Spoliczkowanie Miecugowa - nie byłem, nie popieram, ale nie tylko ja jestem zdania, że polityki (obojętnie jakiej opcji) jest tam za dużo. Dość tego gówna mamy na co dzień, aby jeszcze tam się pojawiało.
Komercja pożera Woodstock coraz bardziej - znowu mniej miejsca dla namiotów, a więcej dla jakiś badziewnych wiosek sponsorskich.
Zawody Strongmenów - WTF?? Może za rok MMA? to też przyciągnie debili...
Dilerka - ta zła. O ile w powietrzu unosił się znajomy zapach, gęstszy niż w holenderskich coffe-shopach (to też znak czasów - kiedyś ludzie się z tym kryli po krzakach, teraz łażą praktycznie oficjalnie), o tyle sporo osób sprzedawało ludziom jakieś świństwa. W pewnym momencie w mojej okolicy była wielka akcja Pokojowego Patrolu w poszukiwaniu jego sukinsyna, który sprzedawał zatruty towar - ludzie padali jak muchy, nie nadążali ich wywozić. Młody wydał się podejrzany i przeszukano mu namiot (mój najwyraźniej podejrzany nie był ). To kolejny znak czasów, że dzisiejsi Woodstockowicze trują się byle czym...
Owsiak, tradycyjnie pieprzący ze sceny - znowu się żalił, że "poważne gazety muzyczne" o Woodstocku nie piszą. A tak dużo zrobił, zniszczył stary klimat, zaprosił wielkie gwiazdy, a one dalej nie piszą. Jaki żal... To albo robi tą imprezę dla ludzi albo dla swojego poklasku, niech się zdecyduje.
Żarcie na PW - tragedia. Fastfood w najgorszym wydaniu (hamburger, hot-dog, bułka w parówce, nugetsy - w drakońskich cenach. Wystarczyło dołożyć 2 zł i na mieście miało się u Chińczyka zestaw obiadowy. U Krisznowców "tanie żarcie" za 8 zł - no, ale oni się przynajmniej ratują koncertami u siebie, bo hasła o tanim karmieniu sprzed lat dawno się zdeaktualizowały.
O piwie się nie wypowiadam, bo takowego na PW nie sprzedawali - szczyny w puszkach i kubeczkach przypominały wszystko, tylko nie napój turysty z pianką.
No i ludzie - jakoś zauważyłem więcej chamstwa niż zawsze. Krany rozpiździelono już chyba w czwartek, w efekcie ciągle problemy z wodą (choć przewróconych tojków było mniej). Dość często zdarzały się zaczepki wobec kobiet - łapanie za tyłek itp. Widać, że dzisiejsze nowe pokolenie woodstockowe mocno się różni od dawnego - nie zwalam tego tylko na gówniarski wiek, bo kiedy moja ekipa zaczynała jeździć, to też byli szczeniakami, a zachowywali się inaczej. Faktem jest, że od kilku już lat mniej jest jabolowych ofiar (i mniej panczurów w ogóle), kiedyś w okolicach wioski piwnej trzeba się było pomiędzy zwłokami przedzierać, a teraz tylko z rzadka coś leży
A za rok pewno znowu wrócę...
na końcu z resztkami konińskiej ekipy...
a cała galeria tu:
https://picasaweb.google.com/PudelekIV/ ... Woodstock#
Mój 11-ty Woodstock - co prawda, to już nie czasy, kiedy cały rok się na to czekało, ale jednak ostatnie tygodnie to człowiek odlicza dni. Początkowo miałem z Młodym Kaprem jechać pierwszym podstawianym do Kostrzyna, ale z racji zmęczenia po weekendowym weselu jedziemy zwykłymi podstawianymi z przesiadkami (jaka oszczędność - 37 zł zamiast 60). We Wrocławiu dosiadamy się do ekipy z Wałbrzycha - oczywiście jestem najstarszy, ale do tego już się przyzwyczaiłem
W Kostrzynie miał nas odebrać Leszek, który przybył rano, ale z pewnych przyczyn nie był w stanie dotrzeć z pola Młody, jako Woodstockowa dziewica, wszystkiemu się dziwi - pokazuje mu więc, gdzie zrobić najlepsze zakupy, a gdzie na mieście jest piwo z grubego kufla. No i potem jedziemy w końcu na pole...
Ludzi już jak cholera - znowu musieliśmy się rozbić dalej niż ostatnio, ale przynajmniej łatwo do nas trafić. Rozbijamy się obok ekipy z Konina. Najbardziej dramatycznym momentem była chwila, kiedy rozpakowawszy plecak stwierdzam, że moje jedyne fusekle, jakie posiadam, to te co na sobie... na szczęście zostałem poratowany jedną konińską parą
A sam tegoroczny Przystanek?... na pewno lepszy od tego sprzed dwóch lat, gdy "grało" Prodigy. Na pewno gorszy niż te sprzed dekady (ale to se ne vrati). Ale ogólnie to niezły - poznało się fajnych ludzi i spotkało tych nie widzianych od lat, gęba non stop mi się śmiała (to jednak dużo zależy od towarzystwa), dwukrotnie odwiedziło miejski basen (pływać pieskiem z piwem w ręce - bezcenne ), kilka fajnych koncertów - kilka, bo z reguły wolałem robić co innego w tym czasie:
- Happysad - nie planowany, ale z fajnym towarzystwem, więc fajny,
- projekt Farben Lehre - szkoda, że tak mało własnych przebojów,
- projekt Hunter - najbardziej ostrzyłem zęby, ale jak powyżej,
- Kusturica - świetny, choć o 3 nad ranem już nie wszyscy wytrzymywali,
- Maria Peszek - pod sceną mi się podobała, końcówka z namiotu już mniej,
- Anthrax - to już zdecydowanie zbyt duży łomot dla mnie.
- Big Cyca słyszałem spod namiotu - nawali niezłego czadu.
Choć było też kilka zespołów, które bardziej pasowały na jakieś techno-party niż na PW.
Co jeszcze? Spoliczkowanie Miecugowa - nie byłem, nie popieram, ale nie tylko ja jestem zdania, że polityki (obojętnie jakiej opcji) jest tam za dużo. Dość tego gówna mamy na co dzień, aby jeszcze tam się pojawiało.
Komercja pożera Woodstock coraz bardziej - znowu mniej miejsca dla namiotów, a więcej dla jakiś badziewnych wiosek sponsorskich.
Zawody Strongmenów - WTF?? Może za rok MMA? to też przyciągnie debili...
Dilerka - ta zła. O ile w powietrzu unosił się znajomy zapach, gęstszy niż w holenderskich coffe-shopach (to też znak czasów - kiedyś ludzie się z tym kryli po krzakach, teraz łażą praktycznie oficjalnie), o tyle sporo osób sprzedawało ludziom jakieś świństwa. W pewnym momencie w mojej okolicy była wielka akcja Pokojowego Patrolu w poszukiwaniu jego sukinsyna, który sprzedawał zatruty towar - ludzie padali jak muchy, nie nadążali ich wywozić. Młody wydał się podejrzany i przeszukano mu namiot (mój najwyraźniej podejrzany nie był ). To kolejny znak czasów, że dzisiejsi Woodstockowicze trują się byle czym...
Owsiak, tradycyjnie pieprzący ze sceny - znowu się żalił, że "poważne gazety muzyczne" o Woodstocku nie piszą. A tak dużo zrobił, zniszczył stary klimat, zaprosił wielkie gwiazdy, a one dalej nie piszą. Jaki żal... To albo robi tą imprezę dla ludzi albo dla swojego poklasku, niech się zdecyduje.
Żarcie na PW - tragedia. Fastfood w najgorszym wydaniu (hamburger, hot-dog, bułka w parówce, nugetsy - w drakońskich cenach. Wystarczyło dołożyć 2 zł i na mieście miało się u Chińczyka zestaw obiadowy. U Krisznowców "tanie żarcie" za 8 zł - no, ale oni się przynajmniej ratują koncertami u siebie, bo hasła o tanim karmieniu sprzed lat dawno się zdeaktualizowały.
O piwie się nie wypowiadam, bo takowego na PW nie sprzedawali - szczyny w puszkach i kubeczkach przypominały wszystko, tylko nie napój turysty z pianką.
No i ludzie - jakoś zauważyłem więcej chamstwa niż zawsze. Krany rozpiździelono już chyba w czwartek, w efekcie ciągle problemy z wodą (choć przewróconych tojków było mniej). Dość często zdarzały się zaczepki wobec kobiet - łapanie za tyłek itp. Widać, że dzisiejsze nowe pokolenie woodstockowe mocno się różni od dawnego - nie zwalam tego tylko na gówniarski wiek, bo kiedy moja ekipa zaczynała jeździć, to też byli szczeniakami, a zachowywali się inaczej. Faktem jest, że od kilku już lat mniej jest jabolowych ofiar (i mniej panczurów w ogóle), kiedyś w okolicach wioski piwnej trzeba się było pomiędzy zwłokami przedzierać, a teraz tylko z rzadka coś leży
A za rok pewno znowu wrócę...
na końcu z resztkami konińskiej ekipy...
a cała galeria tu:
https://picasaweb.google.com/PudelekIV/ ... Woodstock#
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Zdjęcia już oglądałem wcześniej na Pisacie... fajne, chociaż nie wiem czy z tamtego roku bardziej mi się nie podobały...
No i tak porównałeś, że jak się czyta, to nie wiem jak tragicznie musiało być w tamtym roku skoro piszesz, że tutaj lepiej niż rok temu, a prawie sama krytyka...
Szczerze to mnie to dziwi, że ludzie zachowują się coraz gorzej, bo ja na trochę inne imprezy jeździłem jeszcze do niedawna, tylko głównie w Czechach i tam mam wrażenie, że wszystko idzie ku lepszemu od paru lat. W Polsce w sumie też miałem wrażenie, że jakby coraz kulturalniej na tych moich imprezach... tyle, że frekwencja też coraz mniejsza... ale też przestali spuszczać się nad otoczką, światełkami, efektami i innymi pierdołami... może dlatego. Chociaż muzycznie też zaczyna wszystko padać, dlatego już nie jeżdżę w ogóle.
I tak się zastanawiam czy to najbardziej ta komercja o której piszesz na to wpływu nie ma, że tam za dużo przypadkowych ludzi jest, no kto to widział zawody strongmenów na woodstoscku, za rok to już nie wiadomo czego się spodziewać. Te krowy na zdjęciach i te chorągiewki też mnie urzekły...
No i tak porównałeś, że jak się czyta, to nie wiem jak tragicznie musiało być w tamtym roku skoro piszesz, że tutaj lepiej niż rok temu, a prawie sama krytyka...
Szczerze to mnie to dziwi, że ludzie zachowują się coraz gorzej, bo ja na trochę inne imprezy jeździłem jeszcze do niedawna, tylko głównie w Czechach i tam mam wrażenie, że wszystko idzie ku lepszemu od paru lat. W Polsce w sumie też miałem wrażenie, że jakby coraz kulturalniej na tych moich imprezach... tyle, że frekwencja też coraz mniejsza... ale też przestali spuszczać się nad otoczką, światełkami, efektami i innymi pierdołami... może dlatego. Chociaż muzycznie też zaczyna wszystko padać, dlatego już nie jeżdżę w ogóle.
I tak się zastanawiam czy to najbardziej ta komercja o której piszesz na to wpływu nie ma, że tam za dużo przypadkowych ludzi jest, no kto to widział zawody strongmenów na woodstoscku, za rok to już nie wiadomo czego się spodziewać. Te krowy na zdjęciach i te chorągiewki też mnie urzekły...
Ostatnio zmieniony 2013-08-08, 16:15 przez Vision, łącznie zmieniany 2 razy.
Vision pisze:No i tak porównałeś, że jak się czyta, to nie wiem jak tragicznie musiało być w tamtym roku skoro piszesz, że tutaj lepiej niż rok temu, a prawie sama krytyka...
lepiej niż 2 lata temu - w 2011 - wtedy było tragicznie... krytyka jest długa, bo wyliczam poszczególny przypadki, natomiast ciężko długo wyliczać atmosferę i spotkanych ludzi.
Vision pisze: tyle, że frekwencja też coraz mniejsza...
modlę się o to, aby tutaj była frekwencja coraz mniejsza i wróciła do 150 tyś. jak kiedyś - bo to by znaczyło, że przyjechali ludzie rzeczywiście na Woodstock a nie na poszczególne kapele albo przy okazji... tutaj niestety od lat utrzymuje się na za wysokim poziomie (400-500 tys.) z wyskokiem na Prodigy (700 do miliona), co widać i czuć
Vision pisze: fajne, chociaż nie wiem czy z tamtego roku bardziej mi się nie podobały...
w tym roku się nie wysilałem, cykałem jak popadło albo gdy sobie przypomniałem, do tego ciągle padały mi baterie
Ostatnio zmieniony 2013-08-08, 16:20 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:krytyka jest długa, bo wyliczam poszczególny przypadki, natomiast ciężko długo wyliczać atmosferę i spotkanych ludzi.
To coś jak z moimi wycieczkami górskimi, też zawsze po przyjeździe narzekam, a przecież podobało...
No ale z tą frekwencją to jednak dążą do tego, żeby tych ludzi było jak najwięcej, co niestety przekłada się na gorszy klimat... czyli tak jak myślałem. Tak czy tak chore jest to, że zachęcają do tego takimi rzeczami, które tam nie powinny mieć miejsca wg mnie.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
no co ty, Woodstock tym się różni od innych, że jest bezpłatny i nieogrodzony. No, chyba, że pójdziesz na płatne pole namiotowe Toi-camp: jest bezpiecznie, w miarę cicho, są ciepłe prysznice i kibelki. Za to nie zaprosisz znajomych, piwa nie wniesiesz i ogólnie jesteś beznadziejny
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:no co ty, Woodstock tym się różni od innych, że jest bezpłatny i nieogrodzony. No, chyba, że pójdziesz na płatne pole namiotowe Toi-camp: jest bezpiecznie, w miarę cicho, są ciepłe prysznice i kibelki. Za to nie zaprosisz znajomych, piwa nie wniesiesz i ogólnie jesteś beznadziejny
To jest wogole porazka ze tam cos takiego zrobili.. To byl chyba pierwszy krok aby sciagnac na woodstock ludzi przypadkowych, z innego swiata i kompletnie tam nie pasujacych klimatem..
No dopiero zobaczyłam dzisiaj relację!!!! Na urlopie byłam i jakoś mi umknęło Szacuneczek na 11sty raz.. Byłam 2 razy. Ostatnio w 2003r. Jeszcze w Żarach. Młoda byłam i w sumie to mój pierwszy duży festival wtedy. Klimat niesamowicie mi się podobał. I nawet nie przeszkadzało jakieś 11h spędzone w pociągu. A teraz kto ze znajomych nie pojedzie to wraca z negatywnymi wrażeniami. Nie wiem, nie byłam od 10 lat. I jakoś o zgrozo mnie nie ciągnie.. Nawet z ciekawości. Jakoś za duże to już jak dla mnie. Za dużo przypadkowych osób. I z biegiem lat utwierdzam się w przekonaniu, że jednak płatne koncerty/festivale są lepsze. Przychodzą ci, którzy są rzeczywiście zainteresowani. Jednakże co by nie mówić to atmosfera, poznani ludzie i wszystkie okołofestiwalowe balety są warte grzechu
Z uporem maniaka będę mówiła i zapraszała na Cieszanów Rock Festiwal. Na Podkarpaciu. Nazywany frywolnie podkarpackim woodstockiem, hehe. Ludzi w tym roku ok 25tys. Kapele jak dla mnie ok. Atmosfera jeszcze taka domowo - rodzinna. Przez 3 dni na małej scenie przeglądy kapel. Jedzenie super - Koła Gospodyń Wiejskich przez 3 dni z uśmiechem na twarzy gotują, pieką i aż przyjemnie jak dowcipem zasuną jak się stoi po śniadanie. Podziwiam te Panie za każdym razem. Można spać albo na polu albo w szkole na materacach. Wszystko w sumie dzieje się na terenie zespołu szkół. Super bieżnie mają. Na boiskach turnieje piłkarskie. Prysznice nawet z ciepłą wodą. Zawsze można się do czegoś przyczepić, ale zdecydowanie preferuję tego typu festiwal niż 400stu tysięczny tłum. Ale dobrze, że Przystanek jest! Oby jak najdłużej!!! Amen.
Z uporem maniaka będę mówiła i zapraszała na Cieszanów Rock Festiwal. Na Podkarpaciu. Nazywany frywolnie podkarpackim woodstockiem, hehe. Ludzi w tym roku ok 25tys. Kapele jak dla mnie ok. Atmosfera jeszcze taka domowo - rodzinna. Przez 3 dni na małej scenie przeglądy kapel. Jedzenie super - Koła Gospodyń Wiejskich przez 3 dni z uśmiechem na twarzy gotują, pieką i aż przyjemnie jak dowcipem zasuną jak się stoi po śniadanie. Podziwiam te Panie za każdym razem. Można spać albo na polu albo w szkole na materacach. Wszystko w sumie dzieje się na terenie zespołu szkół. Super bieżnie mają. Na boiskach turnieje piłkarskie. Prysznice nawet z ciepłą wodą. Zawsze można się do czegoś przyczepić, ale zdecydowanie preferuję tego typu festiwal niż 400stu tysięczny tłum. Ale dobrze, że Przystanek jest! Oby jak najdłużej!!! Amen.
idę w góry cieszyć się życiem..
aranea pisze:I z biegiem lat utwierdzam się w przekonaniu, że jednak płatne koncerty/festivale są lepsze. Przychodzą ci, którzy są rzeczywiście zainteresowani.
W rzeczy samej
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
aranea pisze:ale zdecydowanie preferuję tego typu festiwal niż 400stu tysięczny tłum.
akurat na ostatnim żarskim to tyle było
aranea pisze: płatne koncerty/festivale są lepsze. Przychodzą ci, którzy są rzeczywiście zainteresowani.
z tym bym się tak nie do końca zgodził - byłem np. na ostatnim Festiwalu Ryśka Riedla w Tychach i była masa osób, które np. z Dżemu znały dwie piosenki. A po za tym to lans, piwko i wyrywanie równie głupiutkich panienek. Do tego ogrodzony teren noclegowy (nie znoszę tego), ochrona trzepiąca plecaki, czy nie wnosi się zakazanego piwa, a rano wyciągająca ludzi z namiotów, czy na pewno zapłacili za nocleg. Ceny piwa i żarcia takie, że do tej pory na Woodstocku ich nie przebito - po prostu ewidentne zdzieranie z ludzi. Klimat też jakiś inny - nie było poczucia, że uczestniczy się w tym wielkim święcie, gdzie organizatorzy darzą cię jakimś zaufaniem, że to wyjątkowość - ot, po prostu kolejny festiwal w roku. A było tam około 20 tyś. osób, czyli nie wszystko mało płatne się świeci...
Znam sporo ludzi, którzy jeżdżą na płatne imprezy, aby się pokazać, że ich stać, że są modni, na czasie i w ogóle. Muzyka w żaden sposób ich nie interesuje.
Liczba osób na Woodstocku przygniata - mnie ona też strasznie męczy. Ale i wśród nich idzie wyłuskać ludzi "starego ducha". Inna sprawa, że wielu moich znajomych na płatne imprezy by nie pojechało, bo ich po prostu nie stać - tyrając za najniższą krajową, stażu albo na czasówkach, do tego problemy z urlopem, to wolą raz w roku wyłożyć sobie kasę na przejazd i potem jakoś przewegetować imprezę - kumpel kiedyś dał radę z 30 złotami w kieszeni
Ostatnio zmieniony 2013-09-04, 10:30 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
No i właśnie to był mój ostatni Woodstock.. Jakoś coś nie zagrało. Ale nie powiem, jakby się ekipa zebrała to nie odmówiłabym któregoś roku zawitania do Kostrzyna ponownie Oj w ogóle tyle teraz festiwali. Pojeździłabym, ale czasu brak. Ja mam ochotę już na jakieś zagramaniczne..
Ogrodzony teren noclegowy to zgodzę się - słabe to. Ale zawsze jest jakaś ewentualność. Gdzieś nieopodal. Ale słabe to słabe. Niestety każdy liczy kasę.
Zdecydowanie nie wszystko mało płatne się świeci Byłam niedawno na zlocie motocyklowym i niby w porządku, ale.. opłaty no nie za niskie, koncerty pożal się bosze, atmosfera też jakaś taka byle jaka.. więcej nie pojadę.
Ja nie znam nikogo kto jeździ na płatne imprezy, żeby się pokazać hm hm nieznany mi stan.
A koledze, który ogarną Woodstock z kwotą 30zł serdecznie gratuluję
Ogrodzony teren noclegowy to zgodzę się - słabe to. Ale zawsze jest jakaś ewentualność. Gdzieś nieopodal. Ale słabe to słabe. Niestety każdy liczy kasę.
Zdecydowanie nie wszystko mało płatne się świeci Byłam niedawno na zlocie motocyklowym i niby w porządku, ale.. opłaty no nie za niskie, koncerty pożal się bosze, atmosfera też jakaś taka byle jaka.. więcej nie pojadę.
Ja nie znam nikogo kto jeździ na płatne imprezy, żeby się pokazać hm hm nieznany mi stan.
A koledze, który ogarną Woodstock z kwotą 30zł serdecznie gratuluję
idę w góry cieszyć się życiem..
Są imprezy płatne typu Festiwalu Riedla - kilkanaście lub więcej tysięcy ludzi. Są koncerty klubowe, oczywiście płatne, typu trasa Acid Drinkers po Polsce ( np Rude Boy w Bielsku ) - cena biletu około 30 zł. I takie imprezy wg mnie są najlepsze - dwa, trzy zespoły, mały klub, konkretne czasy gry kapel. I tam na pewno nie przyjdzie nikt żeby "się pokazać".
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Dobromił pisze: I takie imprezy wg mnie są najlepsze - dwa, trzy zespoły, mały klub, konkretne czasy gry kapel.
ale to są normalne jednodniowe koncerty, a nie festiwal, na którym siedzę cały tydzień - więc zupełnie inne proporcje! Zresztą, jak już wielokrotnie pisałem, ja tam nie jeżdżę dla muzyki, tylko żeby miło spędzić czas, więc tym bardziej nie chciałbym płacić za ten czas
aranea pisze:Ale zawsze jest jakaś ewentualność. Gdzieś nieopodal
w środku miasta? to raczej kiepski pomysł zresztą łażenie po koncertach nie wiadomo jak daleko do namiotu to też niezbyt fajnie
aranea pisze:Ja nie znam nikogo kto jeździ na płatne imprezy, żeby się pokazać hm hm nieznany mi stan.
mogę Ci podesłać kilka osób
aranea pisze:A koledze, który ogarną Woodstock z kwotą 30zł serdecznie gratuluję
praktycznie nie pił żadnego alkoholu i jadł zupki chińskie przywiezione z domu i płacił ewentualnie za wrzątek
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze: ja tam nie jeżdżę dla muzyki, tylko żeby miło spędzić czas, więc tym bardziej nie chciałbym płacić za ten czas
O to to!! Czasem lubię sobie pojechać nawet jak kapele nie do końca mi pasują. Często można się zaskoczyć i coś odkryć dla siebie. Muzycznego. Ostatnio odkryłam Madball
praktycznie nie pił żadnego alkoholu i jadł zupki chińskie przywiezione z domu i płacił ewentualnie za wrzątek
_________________
o tego mi podesłać proszę a nie tych lanserów w tym roku pierwszy raz pojechałam na festiwal z własnym kubkiem
idę w góry cieszyć się życiem..
Pudelek pisze: i jadł zupki chińskie przywiezione z domu i płacił ewentualnie za wrzątek
I tak jest rozrzutny Prawdziwy Twardziel ( niech sie uczy od wielu turystów górskich ) wziąłby ten wrzątek darmo
aranea pisze:Ostatnio odkryłam Madball
Tańcowałaś ( solo, w parach lub w korowodzie ) przy miłej muzyce tych panów ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości