Górki i pagórki czyli ja na pustych szlakach
Górki i pagórki czyli ja na pustych szlakach
W zasadzie to nic specjalnego. Jadę na kilka dni do Wadowic. Pogoda daje popalić- najpierw dwa dni upałów, więc z moim zdrowiem to tylko park, Skawa, a wieczorem knajpa i ławka na rynku, potem deszcz. Wreszcie czwartego dnia pogoda w miarę stabilna, więc można się trochę poplątać.
Iłowiec.
Zaczynam od kilkugodzinnego spacerku na Iłowiec. Najpierw do Jaroszowic ścieżką turystyczną, potem odbijam w prawo, przechodzę przez ulicę i dalej w wieś.Mijam Młyn Jacka-wypasiony hotel z knajpą.
Dworek Zegadłowicza. Mam nadzieję,ze tym razem uda mi się wejść na teren muzeum. Jest przecież niedziela, więc brama powinna być otwarta. Niestety, zamknięte na głucho, w dodatku kartka z informacją o godzinach otwarcia ściągnięta. Robię fotkę przez kraty w ogrodzeniu, ale w zasadzie ani dworku ani otaczającego go parku nie widać.
Dalej asfaltem w górę.
I po chwili mam już pierwsze widoki na Beskid Makowski i Żywiecki.
Na Goryczkowiec
Ponieważ uwielbiam tamtą okolicę, postanawiam trochę pospacerować bezszlakowo. Mijam krzyż, który okoliczna ludność postawiła, aby upamiętnić pobyt JPII w Polsce w 2002r.
Jedna z wielu okolicznych kapliczek.
Wracam na szlak i już po chwili mam widok na Górę Jaroszowicką.
Mijam kolejne kapliczki. Przy tej drugiej jest ławeczka, więc przysiadam na chwilę,żeby się napić i zjeść kawałek ciasta, które zabrałam z domu.
Na polance nie da się posiedzieć, bo mokro po wczorajszym deszczu. Włażę więc na najwyższy jej punkt, robię fotki i zmykam dalej.
Szczyt oczywiście zalesiony, nic specjalnego, wracam przez polankę, a pod nią skręcam na szlak czarny czyli do Czartaka.
Zahaczam jeszcze o knajpę i po porządnym posileniu się wracam busem do domu.
Bliźniaki
Następnego dnia rano bus w kierunku Andrychowa. Wysiadam na ostatnim przystanku w Inwałdzie. Wiem, że żółty szlak zaczyna się obok budynku stacji kolejowej. Trafiam tam dość szybko korzystając z pomocy dwójki dzieciaków, które jadąc przede mną na rowerach wskazują mi drogę. Wstyd się przyznać, ale dotąd nie znałam tego szlaku.
Ścieżka szybko wprowadza w las.
Po chwili niewielka polanka, a z niej widok na okolicę.
W lesie mały staw.
Dalej dość stromo, aż do miejsca, gdzie szlak żółty, którym idę, spotyka się z zielonym- z Andrychowa.
Dalej wygodnie szeroką ścieżką do Przełęczy Panienka. Jest kapliczka, bo jakby mogło być inaczej , są ławki. Rozsiadam się wygodnie. Pierwszy dłuższy odpoczynek i czas na drugie śniadanie.
Tu jest też rozstaj szlaków. Zielony prowadzi na Gancarz i dalej na Leskowiec. Trzeba się będzie nim kiedyś przejść. Ja dalej żółtym. w pewnym miejscu wycinka drzew, pojawiają się więc widoki.
Mniej więcej w tym miejscu gubię szlak. Nie wiem czy przeoczyłam znaki czy po prostu wycięto jakieś oznakowane drzewa , w każdym razie skręcam szeroką ścieżką i idę w dół. Po chwili orientuję się , że znaków nie ma. Idę więc na wyczucie i bez większego problemu trafiam do ulicy w Kaczynie. Niestety, skręcam nie w tym kierunku , co trzeba i ląduję w centrum wsi.
Od tubylców dowiaduję się, że powinnam skręcić w lewo, a nie w prawo. A mapę mam w plecaku.Wystarczyło tylko popatrzeć. W każdym razie wracam.Niepotrzebnie zrobiłam jakieś 4 kilometry. No trudno. Znajduję szlak.
Teraz już prosto i bez problemu na Bliźniaki, to znaczy z małym problemem, bo początek podejścia stromy okrutnie, więc odpoczywam dość często.
Na podejściu na pierwszy z Bliźniaków odsłania się ładny widok na okolicę i Pogórze. Gdyby warunki pogodowe były lepsze, widok byłyby dość rozległy.
Po chwili już jestem na pierwszym z Bliźniaków. Obydwa niestety zalesione.
Mała polanka, w zasadzie przełęcz łącząca oba szczyty.
Trochę do góry i drugi z Bliźniaków.
Później zejście dość łagodne na szczęście, niecałe pół godziny i jestem na Przełęczy Panczakiewicza, a stamtąd czarnym w dół do Ponikwi, gdzie załapuję się na ostatniego busa.
Ciąg dalszy będzie...
Iłowiec.
Zaczynam od kilkugodzinnego spacerku na Iłowiec. Najpierw do Jaroszowic ścieżką turystyczną, potem odbijam w prawo, przechodzę przez ulicę i dalej w wieś.Mijam Młyn Jacka-wypasiony hotel z knajpą.
Dworek Zegadłowicza. Mam nadzieję,ze tym razem uda mi się wejść na teren muzeum. Jest przecież niedziela, więc brama powinna być otwarta. Niestety, zamknięte na głucho, w dodatku kartka z informacją o godzinach otwarcia ściągnięta. Robię fotkę przez kraty w ogrodzeniu, ale w zasadzie ani dworku ani otaczającego go parku nie widać.
Dalej asfaltem w górę.
I po chwili mam już pierwsze widoki na Beskid Makowski i Żywiecki.
Na Goryczkowiec
Ponieważ uwielbiam tamtą okolicę, postanawiam trochę pospacerować bezszlakowo. Mijam krzyż, który okoliczna ludność postawiła, aby upamiętnić pobyt JPII w Polsce w 2002r.
Jedna z wielu okolicznych kapliczek.
Wracam na szlak i już po chwili mam widok na Górę Jaroszowicką.
Mijam kolejne kapliczki. Przy tej drugiej jest ławeczka, więc przysiadam na chwilę,żeby się napić i zjeść kawałek ciasta, które zabrałam z domu.
Na polance nie da się posiedzieć, bo mokro po wczorajszym deszczu. Włażę więc na najwyższy jej punkt, robię fotki i zmykam dalej.
Szczyt oczywiście zalesiony, nic specjalnego, wracam przez polankę, a pod nią skręcam na szlak czarny czyli do Czartaka.
Zahaczam jeszcze o knajpę i po porządnym posileniu się wracam busem do domu.
Bliźniaki
Następnego dnia rano bus w kierunku Andrychowa. Wysiadam na ostatnim przystanku w Inwałdzie. Wiem, że żółty szlak zaczyna się obok budynku stacji kolejowej. Trafiam tam dość szybko korzystając z pomocy dwójki dzieciaków, które jadąc przede mną na rowerach wskazują mi drogę. Wstyd się przyznać, ale dotąd nie znałam tego szlaku.
Ścieżka szybko wprowadza w las.
Po chwili niewielka polanka, a z niej widok na okolicę.
W lesie mały staw.
Dalej dość stromo, aż do miejsca, gdzie szlak żółty, którym idę, spotyka się z zielonym- z Andrychowa.
Dalej wygodnie szeroką ścieżką do Przełęczy Panienka. Jest kapliczka, bo jakby mogło być inaczej , są ławki. Rozsiadam się wygodnie. Pierwszy dłuższy odpoczynek i czas na drugie śniadanie.
Tu jest też rozstaj szlaków. Zielony prowadzi na Gancarz i dalej na Leskowiec. Trzeba się będzie nim kiedyś przejść. Ja dalej żółtym. w pewnym miejscu wycinka drzew, pojawiają się więc widoki.
Mniej więcej w tym miejscu gubię szlak. Nie wiem czy przeoczyłam znaki czy po prostu wycięto jakieś oznakowane drzewa , w każdym razie skręcam szeroką ścieżką i idę w dół. Po chwili orientuję się , że znaków nie ma. Idę więc na wyczucie i bez większego problemu trafiam do ulicy w Kaczynie. Niestety, skręcam nie w tym kierunku , co trzeba i ląduję w centrum wsi.
Od tubylców dowiaduję się, że powinnam skręcić w lewo, a nie w prawo. A mapę mam w plecaku.Wystarczyło tylko popatrzeć. W każdym razie wracam.Niepotrzebnie zrobiłam jakieś 4 kilometry. No trudno. Znajduję szlak.
Teraz już prosto i bez problemu na Bliźniaki, to znaczy z małym problemem, bo początek podejścia stromy okrutnie, więc odpoczywam dość często.
Na podejściu na pierwszy z Bliźniaków odsłania się ładny widok na okolicę i Pogórze. Gdyby warunki pogodowe były lepsze, widok byłyby dość rozległy.
Po chwili już jestem na pierwszym z Bliźniaków. Obydwa niestety zalesione.
Mała polanka, w zasadzie przełęcz łącząca oba szczyty.
Trochę do góry i drugi z Bliźniaków.
Później zejście dość łagodne na szczęście, niecałe pół godziny i jestem na Przełęczy Panczakiewicza, a stamtąd czarnym w dół do Ponikwi, gdzie załapuję się na ostatniego busa.
Ciąg dalszy będzie...
Ostatnio zmieniony 2017-08-21, 13:02 przez Majka, łącznie zmieniany 1 raz.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
ceper pisze:4 dni aklimatyzacji górskiej przed Iłowcem...
Ja już duchowo się przygotowuję na Diablak.
Nie cztery, a trzy i nie aklimatyzacji, tylko jakby to nazwać- innych form spędzania czasu wolnego. Nad Skawą w upał fajnie jest, a knajpy to lubię w każdą pogodę.Kto powiedział,że ino po górkach trza łazić? A parku na ławce też jest przyjemnie.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Boża Męka
Nazwa brzmi ciekawie. Jest to cmentarz ofiar chorób zakaźnych znajdujący się w polach jakieś 5 kilometrów od centrum miasta. Idę na popołudniowy spacer w świąteczny dzień ( 15 sierpnia). W zasadzie prawie po równym. Za to ładna okolica i fajne widoczki na pobliskie górki.
Sucha Beskidzka, Jasień
Następnego dnia rano wyruszam busem do Suchej, którą bardzo lubię. Ostatnio byłam tam w ferie zimowe, mocno sypał śnieg, więc jak dla kogoś, kto zimy nie znosi krajobraz był dość ponury. Teraz przeciwnie-dzień jest słoneczny i ciepły. Wysiadam w centrum miasta. Najpierw przez rynek, koło karczmy Rzym, gdzie Twardowski z diabłem witają gości.
Jest też fontanna, koń na ożywionego nie wygląda. Jakiś niezbyt trzeźwy facet wisi głową w dół i poszukuje w wodzie monet wrzuconych przez turystów. Czekam więc, aż raczy odejść.
Zmierzam do parku. Park w Suchej zawsze mi się podobał, ale teraz mam wrażenie, że trochę przyniszczał. Są tam dwa stawy oraz mostki mniejsze i większe.
I to co najbardziej mi się podoba- widok na zamek.
Nieopodal zamku rozpoczyna się ścieżka dydaktyczna na Jasień znakowana na niebiesko.
Początkowo drewnianymi schodkami.
Przechodzę przez bramę. Do tego miejsca można dojść też od strony leśniczówki.
Dalej wzdłuż pozostałości obmurowania zamkowego.
a potem to już typowo przez las. Co kawałek tablice informujące o zwierzętach zamieszkujących ten teren oraz o roślinności.Są też ławeczki, na których zmęczony turysta może odpocząć, tyle,że nie za bardzo jest się gdzie zmęczyć. Podejście wprawdzie chwilami troszkę strome, ale krótkie.
Na "szczycie" Kaplica Konfederatów Barskich i mnóstwo drewnianych ławek.
Tablica informacyjna:
Podchodzę bliżej i zaglądam do środka.
Wnętrze nie robi na mnie dobrego wrażenia, puste jakieś. Siadam na kilka minut na jednej z ławek , a potem ruszam dalej. Przy kaplicy ścieżka się kończy, idę więc drogą przez las, bez szlaku. Wychodzę na małą polankę. Widoków brak.
I dalej jeszcze kawałek lasem. Według mapki i informacji, które posiadam gdzieś w pobliżu powinno być jakieś miejsce z widokami na Beskid Makowski. Trochę łażę po chaszczach , ale nareszcie trafiam na to, o co mi chodziło.
Siedzę chwilę w trawie, a później wracam pod kaplicę i udaje mi się nawet nie pobłądzić , co przy mojej orientacji w terenie jest sporą sztuką. Wracam też do parku, w którym udaje mi się wypatrzyć jedyną wolną ławkę. Trzeba się napić i trochę ogarnąć. Idę jeszcze na dziedziniec zamkowy zrobić fotki. Zamek zwiedzałam już dwa razy, więc tym razem sobie odpuszczam.
Opuszczam teren zamku i udaję się do karczmy Rzym na pyszne pierogi ruskie.
Z okna busa mam przez dłuższy moment widok na Jezioro Mucharskie czy jak kto woli zaporę w Świnnej Porębie.
Wczesnym wieczorem wracam do domu. Został mi jeszcze jeden dzień do wyjazdu, a na ten dzień plan mam całkiem fajny... I nie będzie to Leskowiec
Nazwa brzmi ciekawie. Jest to cmentarz ofiar chorób zakaźnych znajdujący się w polach jakieś 5 kilometrów od centrum miasta. Idę na popołudniowy spacer w świąteczny dzień ( 15 sierpnia). W zasadzie prawie po równym. Za to ładna okolica i fajne widoczki na pobliskie górki.
Sucha Beskidzka, Jasień
Następnego dnia rano wyruszam busem do Suchej, którą bardzo lubię. Ostatnio byłam tam w ferie zimowe, mocno sypał śnieg, więc jak dla kogoś, kto zimy nie znosi krajobraz był dość ponury. Teraz przeciwnie-dzień jest słoneczny i ciepły. Wysiadam w centrum miasta. Najpierw przez rynek, koło karczmy Rzym, gdzie Twardowski z diabłem witają gości.
Jest też fontanna, koń na ożywionego nie wygląda. Jakiś niezbyt trzeźwy facet wisi głową w dół i poszukuje w wodzie monet wrzuconych przez turystów. Czekam więc, aż raczy odejść.
Zmierzam do parku. Park w Suchej zawsze mi się podobał, ale teraz mam wrażenie, że trochę przyniszczał. Są tam dwa stawy oraz mostki mniejsze i większe.
I to co najbardziej mi się podoba- widok na zamek.
Nieopodal zamku rozpoczyna się ścieżka dydaktyczna na Jasień znakowana na niebiesko.
Początkowo drewnianymi schodkami.
Przechodzę przez bramę. Do tego miejsca można dojść też od strony leśniczówki.
Dalej wzdłuż pozostałości obmurowania zamkowego.
a potem to już typowo przez las. Co kawałek tablice informujące o zwierzętach zamieszkujących ten teren oraz o roślinności.Są też ławeczki, na których zmęczony turysta może odpocząć, tyle,że nie za bardzo jest się gdzie zmęczyć. Podejście wprawdzie chwilami troszkę strome, ale krótkie.
Na "szczycie" Kaplica Konfederatów Barskich i mnóstwo drewnianych ławek.
Tablica informacyjna:
Podchodzę bliżej i zaglądam do środka.
Wnętrze nie robi na mnie dobrego wrażenia, puste jakieś. Siadam na kilka minut na jednej z ławek , a potem ruszam dalej. Przy kaplicy ścieżka się kończy, idę więc drogą przez las, bez szlaku. Wychodzę na małą polankę. Widoków brak.
I dalej jeszcze kawałek lasem. Według mapki i informacji, które posiadam gdzieś w pobliżu powinno być jakieś miejsce z widokami na Beskid Makowski. Trochę łażę po chaszczach , ale nareszcie trafiam na to, o co mi chodziło.
Siedzę chwilę w trawie, a później wracam pod kaplicę i udaje mi się nawet nie pobłądzić , co przy mojej orientacji w terenie jest sporą sztuką. Wracam też do parku, w którym udaje mi się wypatrzyć jedyną wolną ławkę. Trzeba się napić i trochę ogarnąć. Idę jeszcze na dziedziniec zamkowy zrobić fotki. Zamek zwiedzałam już dwa razy, więc tym razem sobie odpuszczam.
Opuszczam teren zamku i udaję się do karczmy Rzym na pyszne pierogi ruskie.
Z okna busa mam przez dłuższy moment widok na Jezioro Mucharskie czy jak kto woli zaporę w Świnnej Porębie.
Wczesnym wieczorem wracam do domu. Został mi jeszcze jeden dzień do wyjazdu, a na ten dzień plan mam całkiem fajny... I nie będzie to Leskowiec
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Majka pisze:Zielony prowadzi na Gancarz i dalej na Leskowiec. Trzeba się będzie nim kiedyś przejść
Od razu uprzedzam, że nie ma co liczyć na taryfę ulgową pod Gancarzem. Ja tam dwa razy się gramoliłem (od Rzyk) i matko jedyna, ratuj...
A co do Kaczyny. Z Gancarza wychwyciłem kiedyś takie miejsce.
Kaczyna jest po lewej stronie zdjęcia. Znasz to miejsce? Wydaje się być niezłym punktem widokowym.
Kaczyna po lewej, a po prawej Ponikiew , tak przypuszczam,że to będą ścieżki pomiędzy nimi. Miejscowa ludność twierdzi, że ostatnio pozarastało. Miałam ochotę przejść się tamtędy, póki co, odradzono mi.
Co do Gancarza, wiem,że stromo od Rzyk i zielonym od Andrychowa również. Ciekawa jestem czy jakby podejść zielonym, ale od Przełęczy pod Gancarzem to też tak stromo?
Co do Gancarza, wiem,że stromo od Rzyk i zielonym od Andrychowa również. Ciekawa jestem czy jakby podejść zielonym, ale od Przełęczy pod Gancarzem to też tak stromo?
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
- sprocket73
- Posty: 5770
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Widzę tutaj parę zagadnień z terenu Beskidu Małego. A tak się składa, że się trochę znam
Miejsce, które pokazał Sokół zaznaczyłem dokładnie strzałką. Maszt jest na południowym wierzchołku pagórka Groń. Nie ma stamtąd najlepszych widoków. W zasadzie widać tylko coś w stronę Gancarza. Po obu jego stronach jest Kaczyna.
Natomiast Grzbiet oddzielający Kaczynę od Ponikwi, ciągnący się od Gancarza do Bliźniaków, zaznaczyłem tutaj na czerwono. Miejscami jest tam ścieżka, miejscami trawiasta droga, a częściowo (głównie w niższych zalesionych partiach) normalna droga. Najciekawszy i bardzo widokowy odcinek to okolice pagórków Snozka, Czuba, Smużka. Ogólnie w marszu dość ciężko utrzymać ten grzbiet, bo większe drogi mają tendencje do schodzenia w dół, a nie zawsze jest oczywistym, którą wybrać. Szedłem tamtędy parę razy, w obie strony. Polecam.
sokół pisze:Z Gancarza wychwyciłem kiedyś takie miejsce.
Majka pisze:Kaczyna po lewej, a po prawej Ponikiew , tak przypuszczam,że to będą ścieżki pomiędzy nimi. Miejscowa ludność twierdzi, że ostatnio pozarastało. Miałam ochotę przejść się tamtędy, póki co, odradzono mi.
Miejsce, które pokazał Sokół zaznaczyłem dokładnie strzałką. Maszt jest na południowym wierzchołku pagórka Groń. Nie ma stamtąd najlepszych widoków. W zasadzie widać tylko coś w stronę Gancarza. Po obu jego stronach jest Kaczyna.
Natomiast Grzbiet oddzielający Kaczynę od Ponikwi, ciągnący się od Gancarza do Bliźniaków, zaznaczyłem tutaj na czerwono. Miejscami jest tam ścieżka, miejscami trawiasta droga, a częściowo (głównie w niższych zalesionych partiach) normalna droga. Najciekawszy i bardzo widokowy odcinek to okolice pagórków Snozka, Czuba, Smużka. Ogólnie w marszu dość ciężko utrzymać ten grzbiet, bo większe drogi mają tendencje do schodzenia w dół, a nie zawsze jest oczywistym, którą wybrać. Szedłem tamtędy parę razy, w obie strony. Polecam.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Sprocket73 czytałam jakiś czas temu Twoją relację z wędrówki tymi trzema górkami. Fotki bardzo mi się podobały i wygląda to zachęcająco. Widzę też,że można wejść na Smużkę z końca Ponikwi i dalej na Gancarz.
Jak patrzę na tę mapkę, którą wrzuciłeś, to widzę też, w którym miejscu zgubiłam szlak schodząc z Kokocznika. Co to za mapa, taka dokładna? Jeśli można zapytać?
Jak patrzę na tę mapkę, którą wrzuciłeś, to widzę też, w którym miejscu zgubiłam szlak schodząc z Kokocznika. Co to za mapa, taka dokładna? Jeśli można zapytać?
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Wydawnictwo Compass, np. http://e-gory.pl/mapy-online/beskidy-co ... skid-maly/
On-line na komputerze można przeglądać praktycznie większość map górskich
On-line na komputerze można przeglądać praktycznie większość map górskich
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5770
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Majka pisze:Sprocket73 czytałam jakiś czas temu Twoją relację z wędrówki tymi trzema górkami
czyli ktoś to jednak czyta... bo ostatnio przestałem się udzielać
ostatnio z map korzystam pod tym linkiem: https://gorydlaciebie.pl/wyprawy/gorskie-mapy-online/
Ta droga z Ponikwi na Smużkę powinna być OK. Myśmy za pierwszym razem próbowali mniej więcej od niebieskiego szlaku i to było za wcześnie, zbocze jest mocno zarośnięte.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5770
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Bo nigdzie w fajnych miejscach nie byliśmy. Pomysłów jest dużo i chęci też są. Ale niestety teściowi pogorszył się stan zdrowia, wymaga stałej opieki... Ukochana jest uwiązana, a ja nie chcę jeździć bez niej.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 83 gości