Biały, szary, mleczny, niebieski ? Jaki odcień miała mgła w
Biały, szary, mleczny, niebieski ? Jaki odcień miała mgła w
Dzień dobry.
Jak miło móc coś znowu napisać, bo skoro piszę to znaczy że wycieczka się odbyła, jaka by ona nie była, to się odbyła, a człowiek zadowolony
Mirek we mgle czy w deszczu, Dyszel we mgle, Markowi też pogoda nie jest straszna i jeszcze wielu innych ...
Z resztą, jak człowiek za długo w domu na dupie siedzi, to bez znaczenia jaka pogoda, po prostu rusza na szlak !
Opcje na wyjście były trzy, ostatecznie wybrałem zagraniczne wojaże, czeskich szlaków mi się zachciało!
Nie za wysoko więc śniegu nie powinno być, wiosny potrzebuję na już !
Kulturalnie wyruszam z domu jakoś koło 8.30, wszyscy jeszcze śpią, więc ciiiiichutko wychodzę, choć Iza twierdzi inaczej ...
Droga krótka, do Ligotki Kameralnej dojeżdżam po około pół godzinie.
Na miejscu jeden parking pełny, bo coś robią i maszyny stoję ogrodzone płotem, to jadę na drugi, malutki parking za knajpą.
Pogoda jakaś taka niemrawa ale ok, tak miało być więc wszystko jest ołrajt ...
Przede mną wszystkie odcienie bieli i szarości, nawet wchodzące momentami w niebieski ...
Raz ciemno i mrocznie, a chwilami jaśniej i jakby za moment miało wyjść słoneczko ( nie udało się go zobaczyć nawet na sekundę ) za to z drzew leciały wielkie krople, chwilami leciało jakby padał deszcz, a i tak się cieszyłem
i maszerowałem prosto w to mętne mleko, za każdym razem ciesząc się pstrykając kolejne i kolejne zdjęcie, jest coś we mgle !
Do Chaty Ondrasz mijałem się z kilkoma grupkami ludzi, których było słychać, a kompletnie nie było widać, mimo że byli tuż obok, zaledwie kilka metrów.
To jest kur.a mgła! Nie jakaś tam mgiełka nad stawem
Ludzie walili pod chatę z wszystkich stron, spory ruch jak na lany poniedziałek i w miarę wczesną godzinę.
Ruszyłem dalej w stronę Ropiczki i zostałem sam, ludzie zniknęli, głosy ucichły, został już tylko szelest spadających kropel i wszechobecna mgła.
Piękny jest las spowity mgłą, mroczny i omamiający, podczas całej wycieczki wiele razy mąciła w głowie i oszukiwała wzrok.
Wydawało się że ktoś lub coś stoi na ścieżce, a po kiku krokach okazywało się, że to drzewo lub jakaś gałąź czy kamień …
Ropiczka wita mnie, mgłą! I to całkiem mocną, widać zaledwie na kilka, no może kilkanaście metrów.
Idę do bufetu, pani w okienku bardzo miła, zamawiam klasyczny zestaw Heanolky i Kofola, płacę równe 100 koron i zasiadam pod daszkiem na zewnątrz, można w środku, ale jakoś tak mi się chciało siedzieć na "polu", no i gdybym wszedł do ciepłego, zaparowałby mi obiektyw, a nie lubię tego więc pozostałem na małej werandzie pod daszkiem.
Chata Ropiczka od drugiej strony
Mgła nie ustępował nawet na moment, kolejny punkt po drodze, to Chata na Kotarzu, którą słyszałem z daleka, a zobaczyłem dopiero stojąc kilkanaście metrów przed nią, statnim razem przy chacie na Kotarzu napastował mnie jehowy, dzisiaj małe szanse chociażby dla tego że jest taka mgła, że mnie nie zobaczą
Do chaty nie zachodzę, zaglądam do zagrody z kozami, jedna sztuka objadała się ziarnem iszybko ruszyłem dalej ...
Na rozstaju dróg z rozpędu poszedłem prosto, po dłuższej chwili zorientowałem się że nie powinienem iść niebieskim szlakiem ! W sumie mogłem iść dalej i doszedłbym do Ligotki, zakończył wycieczkę wcześniej, ale plan był i trzeba było się go trzymać! Więc wróciłem na rozejście szlaków i skręciłam na dobrą ścieżkę prowadzącą na Prasziwą.
Żeby nadrobić stracony czas i drogę, lekko przyspieszyłem, przy takich warunkach pogodowych momentalnie byłem mokry jak szczur, więc kolejny raz przepakowanie.
Do około Las, niby normalny ale we mgle dostaje jakiś magiczny składnik, powykrzywiane drzewa, martwe kikuty i pewnie jakieś beboki i inne straszydła ...
Podobno we mgle siedzi Buka ? Ale Buka idzie ze mną, to nie mam strachu tylko czy to nie Ona przyciągnęła tą mgłę!?
W końcu docieram pod Chatę Prasziwa, mgła jak siedziała nisko tak siedzi dalej, mam wrażenie że tutaj jest chyba apogeum tej mgły
Schronisko ledwo widać, kaplicy w ogóle, trzeba podejść bardzo blisko.
Mgła, mgła i jeszcze raz mgła ...
Do schroniska nie wchodzę, mają kiepską zupę
Zabrałem ze sobą kuchenkę, więc wracam się pod małą chatkę kawałek dalej, ledwo się już trzyma biedna, ale na werandzie nadal jest stolik i ławeczka. Kuchenka płonie, będzie świeża kawa! Sezon uważam za otwarty na dobre
Omamy we mgle nie mają końca, w pewnym momencie zdawało mi się że widzę białego konia, ach ta wyobraźnia, plątała tego dnia figle
Posprzątałem po sobie zgodnie z zasadą Leave No Trace i powlokłem się żółtym szlakiem z powrotem do Ligotki, cały czas w towarzystwie mgły, po drodze pasące się krowy i konie, trochę zielonego pojawiło się już na pastwiskach skoro zwierzaki coś skubią.
zwiastun wiosny ?
omam
Podsumowując to wspaniałe mgliste wyjście, wróciłem cały obolały z opuchniętymi stopami, nawet wielki bąbel z wodą się pojawił na spodzie stopy !
Na drugi dzień w pracy ledwo się ruszałem, miałem takie zakwasy
Tak się kończy zbyt długa przerwa od porządnych kilku godzinnych wycieczek, nie pamiętam kiedy byłem tak sponiewierany po łatwej wycieczce w Beskidach.
Więc nie zamulajcie zbyt długo w domach, bo później będzie bolało !
I mimo tych wszystkich bolesnych dolegliwości, jestem bardzo zadowolony, było inaczej niż zwykle, trochę strasznie, tajemniczo i wręcz mistycznie.
I taka to była wycieczka.
Jak miło móc coś znowu napisać, bo skoro piszę to znaczy że wycieczka się odbyła, jaka by ona nie była, to się odbyła, a człowiek zadowolony
Mirek we mgle czy w deszczu, Dyszel we mgle, Markowi też pogoda nie jest straszna i jeszcze wielu innych ...
Z resztą, jak człowiek za długo w domu na dupie siedzi, to bez znaczenia jaka pogoda, po prostu rusza na szlak !
Opcje na wyjście były trzy, ostatecznie wybrałem zagraniczne wojaże, czeskich szlaków mi się zachciało!
Nie za wysoko więc śniegu nie powinno być, wiosny potrzebuję na już !
Kulturalnie wyruszam z domu jakoś koło 8.30, wszyscy jeszcze śpią, więc ciiiiichutko wychodzę, choć Iza twierdzi inaczej ...
Droga krótka, do Ligotki Kameralnej dojeżdżam po około pół godzinie.
Na miejscu jeden parking pełny, bo coś robią i maszyny stoję ogrodzone płotem, to jadę na drugi, malutki parking za knajpą.
Pogoda jakaś taka niemrawa ale ok, tak miało być więc wszystko jest ołrajt ...
Przede mną wszystkie odcienie bieli i szarości, nawet wchodzące momentami w niebieski ...
Raz ciemno i mrocznie, a chwilami jaśniej i jakby za moment miało wyjść słoneczko ( nie udało się go zobaczyć nawet na sekundę ) za to z drzew leciały wielkie krople, chwilami leciało jakby padał deszcz, a i tak się cieszyłem
i maszerowałem prosto w to mętne mleko, za każdym razem ciesząc się pstrykając kolejne i kolejne zdjęcie, jest coś we mgle !
Do Chaty Ondrasz mijałem się z kilkoma grupkami ludzi, których było słychać, a kompletnie nie było widać, mimo że byli tuż obok, zaledwie kilka metrów.
To jest kur.a mgła! Nie jakaś tam mgiełka nad stawem
Ludzie walili pod chatę z wszystkich stron, spory ruch jak na lany poniedziałek i w miarę wczesną godzinę.
Ruszyłem dalej w stronę Ropiczki i zostałem sam, ludzie zniknęli, głosy ucichły, został już tylko szelest spadających kropel i wszechobecna mgła.
Piękny jest las spowity mgłą, mroczny i omamiający, podczas całej wycieczki wiele razy mąciła w głowie i oszukiwała wzrok.
Wydawało się że ktoś lub coś stoi na ścieżce, a po kiku krokach okazywało się, że to drzewo lub jakaś gałąź czy kamień …
Ropiczka wita mnie, mgłą! I to całkiem mocną, widać zaledwie na kilka, no może kilkanaście metrów.
Idę do bufetu, pani w okienku bardzo miła, zamawiam klasyczny zestaw Heanolky i Kofola, płacę równe 100 koron i zasiadam pod daszkiem na zewnątrz, można w środku, ale jakoś tak mi się chciało siedzieć na "polu", no i gdybym wszedł do ciepłego, zaparowałby mi obiektyw, a nie lubię tego więc pozostałem na małej werandzie pod daszkiem.
Chata Ropiczka od drugiej strony
Mgła nie ustępował nawet na moment, kolejny punkt po drodze, to Chata na Kotarzu, którą słyszałem z daleka, a zobaczyłem dopiero stojąc kilkanaście metrów przed nią, statnim razem przy chacie na Kotarzu napastował mnie jehowy, dzisiaj małe szanse chociażby dla tego że jest taka mgła, że mnie nie zobaczą
Do chaty nie zachodzę, zaglądam do zagrody z kozami, jedna sztuka objadała się ziarnem iszybko ruszyłem dalej ...
Na rozstaju dróg z rozpędu poszedłem prosto, po dłuższej chwili zorientowałem się że nie powinienem iść niebieskim szlakiem ! W sumie mogłem iść dalej i doszedłbym do Ligotki, zakończył wycieczkę wcześniej, ale plan był i trzeba było się go trzymać! Więc wróciłem na rozejście szlaków i skręciłam na dobrą ścieżkę prowadzącą na Prasziwą.
Żeby nadrobić stracony czas i drogę, lekko przyspieszyłem, przy takich warunkach pogodowych momentalnie byłem mokry jak szczur, więc kolejny raz przepakowanie.
Do około Las, niby normalny ale we mgle dostaje jakiś magiczny składnik, powykrzywiane drzewa, martwe kikuty i pewnie jakieś beboki i inne straszydła ...
Podobno we mgle siedzi Buka ? Ale Buka idzie ze mną, to nie mam strachu tylko czy to nie Ona przyciągnęła tą mgłę!?
W końcu docieram pod Chatę Prasziwa, mgła jak siedziała nisko tak siedzi dalej, mam wrażenie że tutaj jest chyba apogeum tej mgły
Schronisko ledwo widać, kaplicy w ogóle, trzeba podejść bardzo blisko.
Mgła, mgła i jeszcze raz mgła ...
Do schroniska nie wchodzę, mają kiepską zupę
Zabrałem ze sobą kuchenkę, więc wracam się pod małą chatkę kawałek dalej, ledwo się już trzyma biedna, ale na werandzie nadal jest stolik i ławeczka. Kuchenka płonie, będzie świeża kawa! Sezon uważam za otwarty na dobre
Omamy we mgle nie mają końca, w pewnym momencie zdawało mi się że widzę białego konia, ach ta wyobraźnia, plątała tego dnia figle
Posprzątałem po sobie zgodnie z zasadą Leave No Trace i powlokłem się żółtym szlakiem z powrotem do Ligotki, cały czas w towarzystwie mgły, po drodze pasące się krowy i konie, trochę zielonego pojawiło się już na pastwiskach skoro zwierzaki coś skubią.
zwiastun wiosny ?
omam
Podsumowując to wspaniałe mgliste wyjście, wróciłem cały obolały z opuchniętymi stopami, nawet wielki bąbel z wodą się pojawił na spodzie stopy !
Na drugi dzień w pracy ledwo się ruszałem, miałem takie zakwasy
Tak się kończy zbyt długa przerwa od porządnych kilku godzinnych wycieczek, nie pamiętam kiedy byłem tak sponiewierany po łatwej wycieczce w Beskidach.
Więc nie zamulajcie zbyt długo w domach, bo później będzie bolało !
I mimo tych wszystkich bolesnych dolegliwości, jestem bardzo zadowolony, było inaczej niż zwykle, trochę strasznie, tajemniczo i wręcz mistycznie.
I taka to była wycieczka.
Adrian pisze:Kulturalnie wyruszam z domu jakoś koło 8.30, wszyscy jeszcze śpią, więc ciiiiichutko wychodzę, choć Iza twierdzi inaczej ...
Iza, jaka jest twoja wersja? Ale doceń, że nie była to 3:30.
Ale cię przycisło. Pogoda absolutnie nie Sprocketowa , ale jak się ma takiej trasie trzy schroniska, to nie ma co wybrzydzać. Ważne, że przeżyłeś. Muszę się zastanowić, gdzie mam najbliżej w takie góry.
Zdjęcia lasu we mgle są zdecydowanie za ciemne.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Mirek pisze:Widzę że Mordor rozszerza swe włości,lubię te strony bo łatwo dostępne i krótkie szlaki.
Takie nastały czasy
Dobrze,że nic z tej mgły nie wyskoczyło i Cię ni zeżarło.
Chwilami się tego bałem
Ale cię przycisło. Pogoda absolutnie nie Sprocketowa , ale jak się ma takiej trasie trzy schroniska, to nie ma co wybrzydzać. Ważne, że przeżyłeś. Muszę się zastanowić, gdzie mam najbliżej w takie góry.
Zdjęcia lasu we mgle są zdecydowanie za ciemne.
To był ciemny i ponury las ...
Ale klimatyczna wycieczka! Oddech Buki na plecach, widma białych wierzchowców, rozpadająca się chatka o smaku kawy Ten "szelest spadających kropel" i cienie wspolwedrowców zmieniających się w "drzewo lub jakaś gałąź czy kamień"
Zapewne przyjemniej by wedrowac w sloncu, ale takie relacje jakos przewaznie sa ciekawsze! I przynajmniej tłumów nie było, a to w górach już mega wielki plus!
A moze to nie byli ludzie? Skad ta pewnosc?
Zapewne przyjemniej by wedrowac w sloncu, ale takie relacje jakos przewaznie sa ciekawsze! I przynajmniej tłumów nie było, a to w górach już mega wielki plus!
Do Chaty Ondrasz mijałem się z kilkoma grupkami ludzi, których było słychać, a kompletnie nie było widać, mimo że byli tuż obok, zaledwie kilka metrów.
A moze to nie byli ludzie? Skad ta pewnosc?
Ostatnio zmieniony 2023-04-12, 21:19 przez buba, łącznie zmieniany 7 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Ale klimatyczna wycieczka! Oddech Buki na plecach, widma białych wierzchowców, rozpadająca się chatka o smaku kawy Ten "szelest spadających kropel" i cienie wspolwedrowców zmieniających się w "drzewo lub jakaś gałąź czy kamień"
Zapewne przyjemniej by wedrowac w sloncu, ale takie relacje jakos przewaznie sa ciekawsze! I przynajmniej tłumów nie było, a to w górach już mega wielki plus!Do Chaty Ondrasz mijałem się z kilkoma grupkami ludzi, których było słychać, a kompletnie nie było widać, mimo że byli tuż obok, zaledwie kilka metrów.
A moze to nie byli ludzie? Skad ta pewnosc?
Nawet sobie nie wkręcałem takiego filmu
W okolicach schronisk szczególnie na Prasziwce, ludzi było sporo, ale to normalne po tamtej stronie i nie tylko
Było dziwnie, ale bardzo fajnie, widocznie potrzebowałem wyjścia, trafiło się takie, to brałem co było
Ewidentnie mgła uratowała całość trasy, głównie w lesie. Bez tej mgły to była by zwykła sraczaka, a tak to jest sraczka w złotym opakowaniu
Pięknie to ująłeś
Jak szedłem, to tak sobie myślałem jak to było, kiedy świat miał barwy i wszystko było widać ... Całe szczęście mam zdjęcia i mogłem sobie przypomnieć, bo pamięć kiepska
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie wiem czy drożej,raczej to samo a może gdzie nie gdzie taniej.Na V, Javorniku płaciłem za kawę 46 kc, to jest ok , 9,5 zł.A tu jest cennik na Pustevnych.Adrian pisze:Pudelek pisze:W Ropiczce działał bufet? Toż to cud!
Drugi raz jestem i drugi raz jest otwarte w odstepie rok z hakiem i to jeszcze w poniedzialek chyba ceny poszły trochę w górę, za Kofole i hranolky 100 kc
Tak było, czy jednak jest drożej u naszych sąsiadów?
Adrian pisze:Tak było, czy jednak jest drożej u naszych sąsiadów?
jest drożej, Czesi mają wyższą inflację (przynajmniej tę oficjalną, bo realną niekoniecznie), do tego złotówka coraz słabsza, choć to też dziwne, bo euro i dolar ostatnio spadają, a korony nie...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 136 gości