Dość nietypowo, przyznam. Choć bardzo pociąga mnie przyroda północy, Finlandia jakoś nigdy nie znajdowała się wysoko w rankingu miejsc, do których warto pojechać. Jeziora, lasy, święty Mikołaj z Rovaniemi, Helsinki i Muminki – miałam raczej ograniczone skojarzenia, jeśli chodzi o ten kraj.
Nawet przeszukując przed wyjazdem źródła, nie natknęliśmy się na wiele informacji o miejscach, które warto odwiedzić. Wiedzieliśmy, że w pierwszym tygodniu ruszamy na kajaki. Ale co dalej? Miasta odpadały, postawiliśmy na przyrodę.
I wtedy okazało się, że Finlandia ma największą liczbę parków narodowych w Europie. Wraz ze świeżynką z tamtego roku, parkiem narodowym Salla, jest ich aż 41 (dla porównania, w Polsce są 23 takie parki). Stawiając na przyrodę, kraj ten stawia też na turystów, dbając o nich dzięki zapewnieniu odpowiedniej infrastruktury na szlakach (o tym jeszcze będzie). A zgodnie z Jokamiehenoikeus, czyli prawem każdego człowieka, mieliśmy możliwość kontaktu z naturą bez większych ograniczeń. Brzmiało to bardzo zachęcająco!
Oczekiwań mieliśmy trochę:
- Złapać dobrą pogodę, bo jechaliśmy już po sezonie, we wrześniu, a jesień na północy przychodzi szybciej,
- Skoro jesień przychodzi szybciej, może będzie już szansa na zaznanie „ruski”, czyli złotej fińskiej jesieni,
- A skoro wrzesień, to może jakimś cudem, gdy trafimy na północ, uda się zobaczyć zorzę polarną? Wrzesień i październik to ponoć dobre miesiące na obserwację tego zjawiska,
- A skoro północ, to może uda się przekroczyć granicę magicznej Laponii i stanąć na kole podbiegunowym?
Na razie jednak czekał nas dojazd. Długaśny i wielogodzinny. Naszym staruszkiem Fordziem upakowanym po sufit sprzętem na kilkanaście dni fińskiej przygody. 1200 kilometrów do Tallina, skąd mieliśmy złapać prom do Helsinek.
Dziś parę kadrów z tego przejazdu. Choć Litwę, Łotwę i Estonię potraktowaliśmy typowo tranzytowo, czasem warto się było zatrzymać.
![Obrazek](https://images90.fotosik.pl/687/708032e9e5bc4082.jpg)
![Obrazek](https://images90.fotosik.pl/687/40588d6dce3af2bc.jpg)
Bałtyk na Łotwie. Dawno nad nim nie byłam, więc zachód słońca nad Morzem Bałtyckim był obowiązkowy!
![Obrazek](https://images92.fotosik.pl/689/f64f50ec0cc079e0.jpg)
Zachód też był dynamiczny. Z padającym na horyzoncie deszczem na tle różów i pomarańczy.
![Obrazek](https://images92.fotosik.pl/689/107eae8be53b39a4.jpg)
Wczesne rano, Tallin. Łapiemy wschód słońca już na promie, żegnając z poziomu pokładu estońską stolicę.
![Obrazek](https://images89.fotosik.pl/688/d8dc40cb5b835578.jpg)
Zapowiada się piękny dzień. Tallińska starówka po wschodzie słońca.
![Obrazek](https://images92.fotosik.pl/689/ab9205e2b4f321dd.jpg)
Na Bałtyku zimno. Po chwili chowamy się do wnętrza promu. Ptakom to jakoś nie przeszkadza.
![Obrazek](https://images90.fotosik.pl/687/d677b9b1e149f7ae.jpg)
Po 2,5 godzinach rejsu witamy się z Helsinkami.
![Obrazek](https://images91.fotosik.pl/687/6b3c8557a5a43aad.jpg)
Czas ruszać w drogę. Fordzio wypełniony po sufit - oby dał radę! Przed nami setki kilometrów nowej przyrody.
![Obrazek](https://images90.fotosik.pl/687/b38013708ec049e8.jpg)
Pierwsze impresje w nowym kraju - witaj, Finlandio!